Właściciel
- Ja byłem pogrążony w wiekowym śnie, więc nie narzekałem na nudę.
-Ja tam niestety od tak spać iść nie mogę, w dodatku wtedy najpewniej zdechnę.
Właściciel
- Jeśli już ruszycie do Pustki, to mam do Was pewną prośbę. - powiedział i pozwolił, aby na chwilę zapanowała dramatyczna cisza, w której miałeś dociekać co to za prośba. - Popytaj tam o niejakiego Errtu, dobrze? Nim zasnąłem mieliśmy dość dobre relacje, nie wiem jak jest obecnie no i czy jeszcze żyje.
-A nawet jak będzie żył i miał się dobrze to co wtedy, mam go tutaj sprowadzić czy coś?
Właściciel
- Wystarczy, że mu o mnie wspomnisz, mamy swoje własne sposoby na kontakt.
-No to zobaczymy co da się zrobić, może jakiś demon poświęci odrobinkę swojego cennego czasu na rozmowę ze śmiertelnikiem.
Właściciel
- Śmiertelnikiem bym się nie nazwał.
Właściciel
//Aaaaa... Ty w sumie też taki śmiertelny nie jesteś :V//
- Cóż, na pewno, zwłaszcza w takiej sprawie.
//Oj tam.//
-No to ja jeszcze porozmawiam z tą kobietą.- Powiedział, a następnie skinął do niego głową i postarał się o wejście na piętro wieży.
Właściciel
Może i schody były zaprojektowane dla kogoś o mniejszych gabarytach, ale i tak bez problemów zdołałeś dostać się na górę. Było tam kilka drzwi, niczym się od siebie nie różniły i mógłbyś mieć spory problem z wybraniem właściwych, ale na szczęście biblioteczka, w której siedziała kobieta, była za otwartymi drzwiami.
No to postanowił się jakoś przez te drzwi przecisnąć, a następnie spojrzał na kobietę.
-Jak tam lektura?
Właściciel
- Czytała ciekawsze książki. - odparła i zamknęła ową. - O co chodzi?
-W sumie to o nic, zawsze lubię sprawdzać czy u moich wszystko gra... A te książki to chociaż o czym?
Właściciel
- Może Cię to zdziwi, ale ten Wampir kolekcjonuje poezję.
-Cóż, ja poezji się nigdy nie tykałem, ale miło by było usłyszeć pieśń o czyiś wyczynach.
Właściciel
- Zakładam, że jednak nie przyszedłeś tu, by zajmować się literaturą, nieprawdaż?
-Niestety, nie tym razem. Wkrótce zbieramy się do Pustki, by trochę się podreperować...
Właściciel
- Życzę szerokiej drogi i powodzenia. - rzekła kpiąco i wróciła do lektury.
-Oj, biedna nieświadoma dziewczyna...- Powiedział cicho pod nosem i zszedł na dół, już ku wyjściu.
Właściciel
Nie usłyszała tego lub nie dała po sobie poznać, że usłyszała. Niemniej Ty zdołałeś opuścić wieżę, większość bandytów siedziała wokół ogniska i słuchała opowieści Twoich ludzi, oczywiście nie zapomniano o wystawieniu czujek i strażników.
To teraz wypada czekać, aż w końcu powróci reszta chłopaków, bo kiedyś trzeba po nich ruszyć.
Właściciel
Jak ich nie było tak nie ma. Czyli długi pościg, albo coś się zje**ło.
Nie mógł raczej uwierzyć w to, że gonili tak długo za jakąś byle rodzinką. No, ale posyłanie kolejnych osób może być wyjątkowo trudne, zwłaszcza że sam niezbyt może się tam zabrać, bo jego ogar jest zmęczony.
Właściciel
Sytuacja rzeczywiście trudna, ale jakąś decyzję wypada podjąć.
Trzeba chyba posłać kolejne osoby, może oni dadzą sobie radę. Podszedł zatem do reszty przy ognisku.
-Chłopaki, reszta nadal nie wraca z tego głupiego pościgu, a ja zaczynam się zastanawiać czemu, nie przynosi to chyba dobrego efektu, co?
Właściciel
- Tamci co uciekli mieli kilka minut przewagi, znają też lepiej teren od naszych. Może po prostu tak długo ich szukają? - zasugerował Zdrajca. - Chyba lepiej jak się przyłożą i dostarczą nam wszystkich, niż jakby ktoś miał wygadać Paladynom, że to siedzimy.
-O ile nie mają jakichś koni do uciekania to ten pościg winien zakończyć się w chwilę... No, ale możemy na nich poczekać, może rzeczywiście po prostu niefortunnie nie mogą ich dogonić.
Właściciel
- Albo poukrywali się gdzieś, a nasi przeczesują teren.
-Ch** go wie, najwyżej ruszymy po nich z rana...
Właściciel
Wszyscy przyjęli to na znak zgody i wdali się w rozmowy z bandytami lub między sobą, mówiąc to o swych dzisiejszych wyczynach, to o przeszłości, a także o przyszłości w Pustce, bowiem wielu liczyło na zadanie kalibru takiego jak to w Głazogarbach, jeśli nie większego.
Zastanawiał się w sumie samemu czy rzeczywiście demony jeszcze mu jakąś kolejną robotę dadzą, trochę będzie mu się wtedy to gryzło ze zwykłymi planami, a nadal sam nie wie w czym tak naprawdę pomógł tym demonom.
Właściciel
Cóż, byłeś Nadczłowiekiem, a wiąże się to z wiernością wobec swoich demonicznych mocodawców, a więc w wypadku otrzymania zlecenia nie miałbyś wielkiego wyboru jak tylko wykonać zadanie bez szemrania.
-To miejmy nadzieję, że obędzie się bez roboty, więc tylko tam trochę posiedzimy, a następnie wrócimy do swojej roboty.
Właściciel
//Wymyśliłem coś o wiele lepszego od bawienia się z grupką bandytów, jeszcze mi dziękować będziesz.//
Grupa była podzielona w tej kwestii, bo o ile część wolała, tak jak Ty, odpocząć tutaj i dręczyć słabszych od siebie, to inni, na czele ze starymi wygami, bardziej byli za jakąś misją od Demonów, dzięki której będą chociaż mieli jakąś rozrywkę i wyzwanie.
//To się zobaczy :v//
-Aaa tam ku*wa, narzekacie i tyle. Jak będzie robota to trudno, wykona się ją i wróci do budowania naszej szajki.
Właściciel
Taki punkt widzenia zadowolił wszystkich, więc zaczęli oni zajmować się piciem, jedzeniem, rozmowami lub szykowanie do drogi.
Samemu też w sumie coś spróbował wziąć i przekąsić, trochę minęło czasu odkąd jadł i pił.
Właściciel
Mogłeś pościć dłużej od zwykłego człowieka, ale i tak posiłek poprawił Twój nastrój i dodał sił.
No i na tym mu właśnie zależało, to teraz najpewniej czas na spoczynek i wyczekiwanie powrotu reszty.
Właściciel
Powrót się szybko nie zapowiada, więc pora spać.
Cóż, zatem pora sobie przycupnąć przy ognisku, zamknąć oczy i udać się na spoczynek licząc, że jutro już przyjdzie reszta jego ekipy.
Właściciel
Obudziłeś się nad rankiem, z racji kropli deszczu padających z nieba oraz przekleństw towarzyszy skierowanych pod adresem deszczu.
-Panowie, to tylko woda. Dobrze, że kwas nie pada z nieba.- Powiedział lekko zaśmiawszy się. Teraz tylko pytanie gdzie są nadal tamci...
Właściciel
Pytanie zostało zadane w idealnym momencie, bowiem widzisz ich na swoich Ogarach, jak prowadzą między sobą wóz zaprzężony w jednego wymizerniałego konia, który wydawał się przerażony obecnością bestii lub ich jeźdźców.
Ten zaś zaraz z uśmiechem do nich ruszył i stanął im na przywitanie.
-No w końcu jesteście, chłopaki!
Właściciel
- Było ciężko, szefie. - rzekł jeden i splunął na bok. Drugi tylko przytaknął skinieniem głowy.
-No ciężko to ufam, że było. Ale co dokładnie się tam odje**ło?!
Właściciel
- Nie dość, że nam spie**olili to jeszcze się ukrywali, a jeden nawet zawiadomił patrol żołnierzy w pobliżu.
Nim zdołał wyjaśnić, co stało się z patrolem, drugi Nadczłowiek parsknął śmiechem.
- Patrol? Jaki patrol?
-Zgaduję, że jedynie garstkę jakichś śmieci. Czyli zebraliście całą rodzinkę do tego wozu?