Dobra. Usiadła na dachu i zaczęła wsłuchiwać się w rozmowę Padalców. Głównie liczyła na informacje odnośnie sprzedaży i zdobowania narkotyków, a także działania tej grupy.
Jeden handlował marihuaną, właśnie sprzedał komuś działkę a ten poszedł w swoją stronę. Reszta siedziała cicho i nie rozmawiała, pilnowała uliczki. Jedynie dwójka szeptała, ale nie słyszałaś rozmowy.
Przeciągnęła się, siedząc. Najwyraźniej trochę czasu zejdzie, aż Padalce zaczną się rozchodzić. Czasem w życiu trzeba też się ponudzić, nie? Szkoda, że nie miała tu ze sobą samochodu. Mogłaby odciągnąć uwagę Padalców, ogłuszyć jednego i zabrać na małą pogawędkę, a tak to musiała czekać, aż oni sami pozostawią jej któregoś.
Po trzydziestu minutach wyjątkowej nudy szóstka gangsterów poszła w kierunku Twierdzy a reszta czyli czterech czarnuchów razem poszła do innej uliczki z zamiarem wejścia do jakiegoś starego mieszkania.
Kuba:
Po kilkudziesięciu minutach zamiast klienta spotkałeś... Glinę, posterunkowego. W kaburze miał pistolet.
- Witam, co tu się wyprawia? - Spytał podejrzliwie.
Radio:
Przez okno widziałaś kuchnię w której nikogo nie było ale mogłaś je jakoś otworzyć i przez nie wejść choć to będzie bardzo trudne patrząc na twoją masę.
- A coś się wyprawia, panie aspirancie? - zapytał, rozglądając się wokół z wyrazem niemalże autentycznego zdziwienia na twarzy. Celowo pomylił też jego stopień, aby uwiarygodnić się w jego oczach jako zwykły cywil.
Nosz cholera. Nie chciała się do tego uciekać, acz czas spróbować przez okno. Otworzyła je, czy spróbowała otworzyć, tak by nie zaalarmować przebywających wewnątrz.
Radio:
Powoli otworzyłaś okno, raczej tego nie usłyszeli. Gorzej, że jest nieco wysoko i przez twoją masę ciężko będzie się wspiąć i dostać się do środka. Twoje zmagania mogą być usłyszane a i się zmęczysz.
Kuba:
- Oczywiście, że tak. Nieważne, pójdę już. - Pożegnał się i wyszedł z uliczki.
Teraz coś już rozumiałaś, choć i tak dźwięk był przytłumiony, pewnie przez drzwi.
- No, czarnuchu. Gdzie masz trawę?
- Pod poduszkami kanapy, dwa, je**ne, kilogramy. - Zaśmiał się przez chwilę.
- I to ja rozumiem. To ten, weźmy sobie trochę a jutro sprzedamy na ulicy.
- Brzmi dobrze, rób skręta.
O ku*wa, czy oni naprawdę mają zamiar się spizgać? To będzie szczęśliwy dzień dla Carmelity. Poczeka, aż tamci się zjarają, a później okradnie ich na zero.
Kolejne szczebelki planu zaczęły się układać w głowie Carmelity. Uśmiechnęła się lekko, zadowolona z tego co obmyśliła. Czekała, aż czarni wykonają telefon.
Skoro tak, to poczekał jeszcze kilka minut, a gdy niebieskiego chłopca nie było w zasięgu wzroku i słuchu, to poszukał sobie innego rewiru, nie ma co kusić losu.
Kuba:
Po paru minutach znalazłeś sobie nową ciemną uliczkę, wprost idealną do szemranych interesów. Czekałeś jakiś czas na klientów. W końcu przyszedł jakiś ubrany w dres, podejrzany typek. Podszedł bliżej Ciebie. Pociągnął nosem.
- Cześć, co tu robisz, kolego? - Zapytał jakby retorycznie.
Szybko drzwi zostały otworzone przez jakiegoś z czarnych. Błyskawicznie uderzyłaś go z całej siły kastetem w głowę, upadł na ziemię. Mogłaś się jeszcze upewnić czy nie wstanie lub iść dalej.
"Upewnieniem się", że nie wstanie, było w tym przypadku jedynie kopnięcie murzyna w głowę. Silnie. Przeszła nieco w kierunku pokoju, gdzie siedziała pozostała trójka, jednak nie wychylała się, by nie zostać zauważoną. W końcu ktoś będzie musiał sprawdzić, co stało się z kumplem, a wtedy Carmelita wciągnie go do korytarza i pozbawi przytomności.
Zdałaś sobie sprawę, że reszta siedzi w salonie, za zamkniętymi drzwiami. Raczej nie na klucz.
- Ku*wa, co tak długo nie ma? - Spytał jeden z nich.
- A kogo to obchodzi? Więcej dla nas! - Kolejny się zaciągnął.
- Pójdę to sprawdzić... - Kroki, zbliża się do drzwi. Powinnaś się ukryć.
Ukryła się w pierszej lepszej kryjówce, która osłoniłaby ją od zobaczenia przez resztę w salonie. Chociażby schowałaby się po drugiej stronie ściany, albo za zakrętem korytarzu, czy nawet za drzwiami do innego pokoju. Gdy wychodzący nie będzie do spostrzeżenia przez palaczy, Carmelita go znokautuje.
Radio:
Gangster wyszedł z pokoju, rozejrzał się a następnie udał się w stronę wyjścia, gdy już miał spostrzec swojego nieprzytomnego towarzysza z łatwością go znokautowałaś kastetem.
Kuba:
- Może, może. Jakie ceny? - Zapytał, ponownie pociągając nosem.
Zostało dwóch czarnuchów. Nieźle, jednak obawiała się, że zadzwonią po gliny. Wtedy jej sytuacja mogłaby się znacząco pogorszyć. Dobała pistoletu. Wparowała, otwierając drzwi kopniakiem, do pokoju gdzie dwójka palaczy siedziała i otworzyła do nich ogień.
Obaj siedzieli na kanapie i brali marihuanę, kompletnie nie spodziewali się ataku. Błyskawicznie ich zabiłaś posyłając dwie kulki w każdego. Na stole leżało conajmniej kilka kilogramów narkotyku...
Zarąbiście... Jutro odszuka znajomego dilera, i przekaże mu część z tego. Sama nie miała zamiaru tego brać. Teraz żałowała jedynie, że zostawiła samochód pod mieszkaniem. Wpakowało towar pod kurtkę i zapięła ją, by jakkolwiek ukryć fakt posiadania towaru przed wcibskimi. Rozejrzała się też szybko za jakąś bronią na widoku, więcej spluw to lepiej spluw.
Killer:
Po pewnym czasie trafiłeś do znajomego ci miejsca, to tu niegdyś zginął twój kompan z napadu... Magazyn był zamknięty, ale wystarczyło go otworzyć.
Radio:
Jeden z nich miał jakiś mały pistolecik, nada się.
- Marihuana, heroina, meta, do wyboru, do koloru, na pewno znajdziesz coś dla siebie. Ceny może nie są niskie, ale możesz mieć pewność, że kupujesz najmniej zanieczyszczony i najczystszy towar w całych slumsach. No, ewentualnie mogę trochę zjechać z ceny w zamian za pewną przysługę...
- Dokładnie. Oferuję narkotyki po niższej cenie, a może nawet i za darmo, ale pod pewnymi warunkami. Na początek mogę powiedzieć co najwyżej tyle, że potrzebny mi goryl, a Ty chyba byś się nadawał. Jak uważasz?
Między tagi [youtube] należy wstawić 11 znakowy identyfikator filmu na YouTube.
Identyfikator znajduje się w adresie filmu i zawsze ma 11 znaków. Skopiuj go z URLa, np. z watch?v=YgEHrca6Yj0
skopiuj YgEHrca6Yj0.