Skoczył więc na jednego i spróbował wbić mu sztylet w szyję, a potem skoczyć na kolejnego i zrobić to samo.
Przynajmniej nie zrzędził za głośno, dało się przeżyć.
Pomógł im w tym.
//Tworzenie palisady, żeby nie było///
Właściciel
//Czekam na wszystkich (dosłownie), żeby nie było.//
Właściciel
//Odpis dam jutro, wszystkich którzy do tego czasu nie napiszą czegokolwiek wypi**dzielę z ekspedycji i tak w kółko, aż zostaną ci najaktywniejsi.//
Moderator
Skoro nie było za bardzo roboty dla Maga to postanowił się nieco przejść po okolicznych terenach. Tylko niezbyt odległych by w razie czego mieć gdzie i jak zwiać. A co do skrytego zwiadu to nie powinno być większych problemów. Na Orki urządzał zasadzki to i tutaj może się poruszać niczym duch.
Właściciel
Taczka:
Mniej więcej w chwili, gdy z pierwszego skończyło uchodzić życie wraz z krwią z poderżniętego gardła, drugi strażnik również zwalił się trupem na ziemię, a Mag widząc Twoje dzieło, ruszył w kierunku niezabezpieczonego już wejścia.
Wiewiur:
Kilka chwil i Twój kompan z zaskoczenia pozbył się obu strażników, na co tylko czekał Mag, idąc w kierunku wejścia do kamiennej świątyni czy też tego, czym był ten dziwny budynek.
Ekspedycja:
Max:
//Między innymi.//
Utarty przed wiekami przesąd mówił, że kobieta na pokładzie jakiegokolwiek statku lub okrętu przynosi pecha i może doprowadzić do jakiejś tragedii... Cóż, tutaj na szczęście nie wierzono w przesądy, ale nawet i to miało pewien haczyk: Panienki były trzy, z czego jedna na wyspie, a dwie inne w kapitańskiej kajucie i próba zadawania się z nimi byłaby co najmniej nierozważna, chyba że lubi pływać z rybkami.
Kazute:
Znalazłaś taką i po chwili wdrapałaś się nań. Miałaś stamtąd bardziej niż doskonały widok na plażę, część wyspy, inne, bardziej odległe, i morze oraz niebo... Niestety, każda sielanka się kiedyś kończy, identycznie było tez w Twoim przypadku, ponieważ zauważyłaś monstrualnego krokodyla płynącego morze na plażę, jednakże gdy tam dotarł, odkryłaś, że nie jest tym zwierzęciem, z które je najpierw wzięłaś, gdyż poza wyglądem rzeczonej bestii, potrafił chodzić na dwóch tylnych łapach w wyprostowanej pozycji, a do tego dysponował wielkim mieczem z drewna, który był chyba bardziej podobny maczudze, bo nabity został zębami z każdej strony... Poza tym miał przy przepasce biodrowej, będącej jego jedynym okryciem, jakiś skórzany pas oraz krzemienny nożyk. Bestia rozejrzała się uważnie po plaży i ruszyła wgłąb dżungli, najwyraźniej nie zauważając Ciebie ani łódki... Ale co jeśli trafi an Twoich pracujących kompanów?
Abby, Vader, Wiewiur:
Wspólnymi siłami zdołaliście postawić kilka pali, dopóki odgłosy dobiegające z okolicznych zarośli nie zaniepokoiły Was na tyle, żeby przerwać pracę. Chwilę później wyszedł z nich lokalny dzikus, wymalowany jakimś zielonym barwnikiem, odziany w przepaskę biodrową i uzbrojony w długą włócznię z krzemiennym grotem. Poza tym, że miał broń, nie wykazywał wobec Was żadnych wrogich ruchów.
Rafael:
Eksploracja dżungli pozwoliła Ci zauważyć kilka ptaków i jaszczurek oraz tapirów i mrówkojadów, ale poza tym nie zobaczyłeś nic ciekawego. A przynajmniej, dopóki nie zauważyłeś trzech Chuuli przedzierających się przez zarośla w kierunku plaży.
No to chodził sobie, czekając aż cokolwiek się zadzieje. Rzecz jasna z błyskotkami, nie wokół niego.
Nim przystąpiła do jakichkolwiek działań, wypatrzyła jeszcze, czy nie nadpływa więcej krokodylopodobnych bestii ani czy inny stwór nie czai się w pobliżu.
Wyłączył swój kamuflaż i poszedł za magiem.
Miał się jednak na baczności.
-Witaj.
Gdurb
Również ruszył za magiem.
Sh'arghaan
Czekał.
Właściciel
Taczka, Wiewiur:
Idąc kamiennym korytarzem natknęliście się nie tylko na wilgoć i morską sól, ale też liczne płaskorzeźby, pochodnie i inne ozdoby. Przejście było pozbawione rozgałęzień, więc po kilku minutach z okładem trafiliście do dużego, głębokiego i przestronnego pomieszczenia, w którym to zauważyliście przynajmniej kilkudziesięciu dzikusów stłoczonych wokół kamiennego piedestału, gdzie nagi, przyozdobiony w skóry, pióra, futra, drewniane ozdoby i akwamaryn mężczyzna odprawiał jakieś dziwne rytuały, w czym akompaniowało mu kilku muzyków na prostych instrumentach. Poza tym dostrzegliście tuzin strażników, wyposażonych podobnie do tych, których pozbawiliście życia przed wejściem, rozstawiony równomiernie wokół tłumu, a konkretniej za nim, aby nie przeszkadzać mu w podziwianiu obrzędów, które zapewne miały na celu uchronić ich wszystkich przed okrutnymi najeźdźcami, czyli Wami.
Ekspedycja:
Max:
Kilkunastominutowy spacer po pokładzie okrętu boleśnie uświadomił Ci, że najwidoczniej ozdoby nie działają w ten sposób, o ile działają w ogóle.
Abby, Wiewiur:
W rzeczy samej, czekacie, tak jak marynarze i ogółem wszyscy poza Waszym dowódcą, który próbuje nawiązać kontakt z tubylcem.
Vader:
Odpowiedział Ci coś, czego kompletnie nie mogłeś zrozumieć, i nakreślił dłońmi spory okrąg w powietrzu przed sobą.
Kazute:
Gęsta roślinność skutecznie kamuflowała jego obecność, więc możesz przekonać się o tym w tylko jeden sposób. Jedyną pozytywną nowiną jest to, że najwidoczniej to samotny łowca, wojownik, maruder lub zwiadowca, ponieważ nikt inny nie wyszedł za nim z wody, choć nie daje Ci to stuprocentowej pewności, że nie ma gdzieś ukrytych przyjaciół.
Wskazał na początki palisady.
//To ja się nim już wyłączam, ok?//
Nie chciał się wtrącać, bo pewnie od razu miałby ochotę strzelić mu w pysk.
-Co robimy teraz? - Szepnął do kompanów.
Jeśli rzeczywiście jest tylko jeden, to większego problemu w zlikwidowaniu go nie będzie. Ostrożnie się przyczaiła, starając się być jak najbliżej swojego celu, po czym stworzyła dym, by go oślepić. Następnie błyskawicznie sama zamieniła się w pył i podleciała do jego pleców, by już w normalnej formie wbić krokodylowi zatrute ostrze w szyję. Jeśli to się udało, natychmiast odskoczyła.
Gdurb
- Też chciałbym to wiedzieć- Szepnął do kompanów.
Sh'arghaan
Czekał.
Właściciel
Taczka, Wiewiur:
- Na razie? Czekamy. - odparł Mag, wskazując na kapłana. - Jeśli zabiję go w odpowiednim momencie, jest szansa, że uznają mnie za nowego wodza... Jednakże tamci strażnicy mogą przeszkadzać, więc wyeliminujecie ich na mój sygnał. Czy to jasne?
Ekspedycja:
Max:
//Okej.//
Vader:
Zamrugał kilka razy, ale innej jego reakcji nie wywołałeś, niestety.
Wiewiur, Abby:
Czekacie, tak jak Wasi kompani.
Kazute:
Kroken miał na plecach kark, nie szyję, a do tego chroniony pancerzem z łusek, tarczek i tym podobnych, które skutecznie zatrzymały atak. Aby go zabić, lepiej byłoby zaatakować od przodu, gdzie właśnie była niechroniona szyja. Niemniej, bestia zaryczała głośno i machnęła swoim ogonem, przewracając Cię. Później odwrócił się i wzniósł swoją broń w górę, z celem wiadomym.
No tym razem wskazał na bestię, która ich wcześniej zaatakowała.
Chyba nie miał nadal nic do zrobienia. Nuda.
Ponownie buchnęła dymem w twarz Krokena, a następnie, tak szybko jak mogła, ponowiła atak, tym razem zatrute ostrze próbując wbić od frontu.
Gdurb
- Mi by bardziej pasowała ta druga opcja...
Sh'arghaan
Zgadnij co robił? Odpowiedź: Czekał.
Właściciel
Wiewiur, Taczka:
- Ustalcie to między sobą, nie robi mi to większej różnicy. - odparł Mag po krótkiej chwili zastanowienia. - Jednakże miejcie na uwadze, że oni wszyscy mają być martwi, ale tylko oni, żaden inny tubylec nie może ucierpieć.
Ekspedycja:
Wiewiur, Abby:
//To Wy może jednak po prostu nic nie piszcie i włączcie się później?//
Czekacie.
Kazute:
Gdy buchnęłaś mu dymem w twarz, spróbował on przetrzeć jakoś oczy, co sprawiło że przypadkiem zablokował cios Twojej broni swoją pancerną skóra na dłoni. Chwilę później zorientował się, że jakoś przeniosłaś się zza jego pleców, więc jedną dłonią wciąż tarł oczy, a drugą wymierzył solidny cios wycelowany w Twoją głowę.
Vader:
Trup był już częściowo skonsumowany przez padlinożerców, którzy uciekli, gdy zaczęliście się zbliżać, jednakże dzikus bez problemu poznał czym on jest i powiedział coś w swoim języku, a później podszedł i splunął kilka razy na zwłoki.
Starała się jak najszybciej uchylić i przemienić w pył. Zaczęła też w tej postaci wirować wokół Krokena, będąc jak najbliżej niego, w celu pozostawienia go w stanie dezorientacji.
Pokazał na siebie, a następnie na swój miecz, żeby zaznaczyć, że to oni go zabili. Następnie pokazał na kłodę, początek palisady i zatoczył koło pokazując, gdzie te kłody będą stać i z jakim zasięgiem.
//Kupowałam kuszę na tej postaci, co nie?//
Wyciągnął swoją kuszę i obrał swój cel ataku oraz cele przyboczne, które zaatakowałby mieczem.
Gdurb
Ile dróg wiedzie do ich celów?
Właściciel
Wiewiur:
Dwie, bo rozstawieni są wokół pomieszczenia na planie okręgu, więc nie masz zbyt szerokiego wyboru, zwłaszcza że nie możesz pognać środkiem czy w inny sposób skrócić sobie drogi przez tubylców, którzy się tam znajdowali i Mag za wszelką cenę chciał ich żywych. Dobrze byłoby ustalić plan ataku razem ze swoim kompanem, prawda?
Taczka:
//Owszem.//
Liczba czy ustawienie strażników w żaden sposób się nie zmieniły, a i jeden w ogóle nie różnił się od drugiego pod względem wyposażenia czy rangi, a więc właściwie na jedno wyjdzie, którego zgładził najpierw, a którego później. Dobrze byłoby ustalić plan ataku razem ze swoim kompanem, prawda?
Ekspedycja:
Kazute:
To Cię się udało, a wielki krokodyl zaczął młócić wokół dziko zarówno łapami, jak i swoją bronią, aby Cię zgładzić, co jednak nie było zbytnio możliwe, zwłaszcza w tej postaci.
Vader:
Miejscowy spróbował porozumieć się z Tobą w podobny sposób, a z jego gestów, mimiki i ogólnej mowy ciała mogłeś wysondować, że obawia się tej palisady, bo sądzi, że przez to jego lud nie będzie mieć dostępu do wody pitnej, a przynajmniej do jej najbliższego źródła.
Rafael:
Niesprowokowane, nie były agresywne, chyba że wszedłeś na ich terytorium, co jednak podchodziło pod prowokację. Niemniej, właśnie z tej przyczyny nie zwróciły na Ciebie większej uwagi, kontynuując swój marsz i po chwili odchodząc.
// Mogę pod postacią pyłu poruszać przedmiotami i podnosić je w górę? Np. Takim głazem.
//Szkoda, że ta postać nie zna magii grawitacji... //
Były nad nimi jakieś solidne gałęzie?
Ah, dzikusy.
Pokazał wolną przestrzeń (ta bez palisady), a następnie źródło wody. Tak kilka razy aż zrozumie on, że będą mieli dostęp do wody pitnej.
-Których zaatkujesz? - Zapytał się swojego kompana.
Właściciel
//Jak widać do niektórych trzeba dosadniej: Ruszycie dupy, bando leniwych gnoi! A w sumie nie taka bando, tylko duecie, bo to Wiewiurze i Rafaelu mowa.//
Gdurb
// Przepraszam ;-; //
- Tych których nie zaatakujesz Ty... Bo Ty zamierzasz do nich tylko strzelać, czy też będziesz chciał walczyć w zwarciu? - Szepnął do swojego kompana. // Bo to facet, tak? //
// Niech (nie)żyje nam! //
Moderator
Aver
Więc skoro sobie poszły w kierunku innym niż ten prowadzący do osady to raczej zagrożenia brak. Wypada wracać co też Aver zaczął czynić z zachowaniem ostrożności.
Właściciel
Wiewiur, Taczka:
//Tak, facet. Poza tym czekam na jakieś Wasze konkretne działania.//
Ekspedycja:
Kazute:
Kilka by się znalazło, ale inną kwestią jest to, czy zrzucenie mu ich na głowę sprawi, że padnie nieprzytomny czy jedynie bardziej go tym rozsierdzisz.
Rafael:
Udało Ci się to, poza swymi kompanami znalazłeś tam też nieco dzikusów i ich wodza rozmawiającego z Waszym dowódcą.
Vader:
W końcu podziałało, bo wyciągnął w Twoim kierunku dłonie, zapewne w jakimś geście pozdrowienia, przyjaźni czy czegoś w ten deseń.
Kiwnął głową. Je**ć, a oto jego znak przyjaźni.
A w pobliżu nie znalazło się innych potencjalnie niebezpiecznych zwierząt?