Archipelag Sztormu

Avatar Taczkajestfajna
Wystrzeliwywał więc po kolei bełty z kuszy w stronę strażników od jego prawej.

Avatar wiewiur500kuba
Gdurb
Cóż, to mu pozostaje wziąć tych po prawej, czyż nie? Jeśli go nie zauważyli zmierzałby w ich stronę jak najciszej mógł. Gdyby jednak nie przyniosło to należytych skutków, zwyczajnie pobiegły w ich stronę ze swoją bronią gotową do ataku.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wiewiur:
Z jednej strony byli bardziej zajęci lecącymi zewsząd bełtami, ale i tak ciężko nie było dostrzec szarżującego na nich Minotaura, tak więc pierwszy z nich postawił swa tarczę na posadzce, zaparł się o nią jedną ręką, a drugą wyciągnął włócznię w Twoją stronę. Stojący tuż za nim strażnik natychmiast powtórzył gest, stawiając włócznię z drugiej strony.
Taczka:
Zabiłeś dwóch, pozostali osłonili się tarczami i ruszyli w Twoją stronę.
Ekspedycja:
Kazute:
Niestety nie, tak właściwie to on był tu najniebezpieczniejszy, nawet mimo to, że zaczął się cofać wgłąb dżungli, najwyraźniej mając dość tej dziwnej walki z oponentem, którego wcześniej na swe gadzie oczy nie widział i której najwidoczniej nie był w stanie wygrać.
Vader:
Zbity z tropu dzikus niezdarnie powtórzył gest, a później i tak serdecznie Cię uściskał, aby później znów skinąć głową i odejść w busz wraz ze swymi kompanami w nim ukrytymi.

Avatar Vader0PL
-No dobrze, zostawiamy odkryte źródło wody, ale budujemy wieżę obserwacyjną.

Avatar Kazute
Zmaterializowała się jakieś osiem metrów od przeciwnika. Chwyciła za puginał, by być przygotowaną w razie niepowodzenia pomysłu. Następnie wzięła nóż i po wycelowaniu w szyję Krokkena rzuciła go. Może trafi.

Avatar Taczkajestfajna
Kontynuował strzelanie do nieosłonionych strażników, równocześnie czekał aż ci, którzy po niego szli podejdą dosyć blisko.

Avatar wiewiur500kuba
Stanął więc w miejscu i zamachnął się swoim toporem celując w ich głowy. Jeśli nie były w zasięgu to po prostu przeciął im włócznie.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wiewiur:
Tarcze jednak zrobiły swoje, mimo iż prymitywne, ocalając głowy swych właścicieli, jednakże była to obrona jednorazowego użytku, bowiem strzaskałeś obie. Doskonale wiedząc, że teraz każdy Twój atak prawie na pewno ich dosięgnie, obaj ramię w ramię rzucili się na Ciebie, jeden z włócznią wycelowaną w brzuch, a drugi w okolice szyi.
Taczka:
Zabiłeś jeszcze jednego, później trafienie kogokolwiek z obecnej pozycji było niemożliwe, gdyż wszyscy zasłanali się tarczami. Pierwszy strażnik, wciąż osłaniając się i wykonując pchnięcie w brzuch w Twój tors, już przybył, drugi będzie za kilka sekund, pozostałym brakuje nieco więcej.
Ekspedycja:
Abby, Wiewiur:
//Chyba możecie już wracać.//
Vader:
Wszyscy, mniej lub bardziej raźno, zabrali się do pracy.
- Jak wielki będzie obóz tutaj, skoro budujemy wieżę? - zagadnął jeden z marynarzy.
Kazute:
O dziwo, trafiłaś, a z jego szyi zaczęła obficie broczyć krew. Mimo to ruszył w Twoim kierunku, aby ostatecznie paść trupem po przejściu pięciu metrów.

Avatar Kazute
Szczęście dopisało, a improwizacja się udała. Gdyby Eiss nie miała wysokiego mniemania o sobie, to by zapewne powiedziała, że głupi zawsze ma szczęście. Zostawiła dalsze rozmyślania na bok i rozejrzała się po okolicy, głównie w poszukiwaniu innego niebezpieczeństwa.

Avatar Vader0PL
-Nie będzie on duży, jednakże wieża, ta drewniana, będzie koniecznym punktem dla żołnierzy tutaj stacjonujących. Zwiększy to bezpieczeństwo, gdyż będą widzieć okolicę z wyższej pozycji. Drzew też zetniemy tak, by zwiększyć widoczność.

Avatar Taczkajestfajna
Wykonał prosty odskok w tył i spróbował przeskoczyć strażnika, równocześnie wbić mu sztylet w głowę.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Wciąż tam gdzieś był.

Avatar wiewiur500kuba
Gdurb
Spróbował więc ciosem swojego topora zniszczyć ich włócznie.

Sh'arghaan
Zabrał się do pracy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wiewiur:
Udało się i rzucili się do ucieczki, co jest plusem, ale podobno żaden strażnik miał nie ujść z życiem... Jak na złość, dwóch kolejnych zajęło ich miejsce i natarło w identycznym szyku.
Taczka:
O ile unik się udał to taki skok byłby bardziej niż niemożliwy, tak więc lepiej wymyśli coś innego, zwłaszcza że jest ich już dwóch, z czego jeden ponownie atakuje pchnięciem na wysokości brzucha, a drugi nieco wyżej, w okolice serca, płuc lub innych ważnych narządów.
Ekspedycja
//Tak w zasadzie to się ciągnie jak flaki z olejem i przyznam, że nie mam już najmniejszej ochoty na prowadzenie tego wątku, więc mogę Wam przewinąć o kilka tygodni w świecie gry albo rzucić to w cholerę, wybierajcie.//

Avatar wiewiur500kuba
Sh'arghaan
//Mi to obojętne.//

Gdurb
Szybko rzucił okiem czy strażnicy mają gdzie uciec. Z tego co pamiętał, to na pewno jest tutaj jedno wejście którym oni tutaj weszli. Ale mogli też mieć kilka innych, o których nie wiedział. Miał na dzieję że ten kusznik, się nimi zajmie. W najgorszym wypadku rzuci się za nimi w pogoń. W międzyczasie zniszczył kolejnym dwóm strażnikom tarczę, ewentualnie ich głowy. Zależy co było w zasięgu jego broni.

Avatar Kazute
//Przewinąć.

Avatar Vader0PL
//Wybij zbędnych i kontynuuj mi///

Avatar maxmaxi123
//Twój wybór. Jak ci wygodnie, ja tu jestem tylko szarym graczem, który niewiele ma do gadania.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wiewiur:
//Czekamy na Taczkę.//
Ekspedycja:
//Ok, zabijam Was wszystkich w jakimś sztormie, ogółem było miło, następnym razem jak Vader wymyśli taką akcję, to Vader będzie ją GM'ować. Innych też się to tyczy.//
Miesiąc później wszystko poszło dziwnie sprawnie... Mieliście już solidną osadę na zajętej wyspie, gdzie nawiązaliście w miarę przyjazne kontakty z tubylcami i wypleniliście plemię Kroekenów, które ich nękało. Później, po rozbudowie obozu, które miało już solidną studnię, palisadę, dwie wieże obserwacyjne, drewniane szałasy i chatki w obrębie palisady oraz magazyn na zebrane okazy zwierząt, roślin innych minerałów, ruszyliście dalej, aby kolonizować inne wyspy.
Vader:
W uznaniu Twoich zasług, to Tobie przypadł zaszczyt bawienia się w namiestnika nowej osady, z czego rzecz jasna się wywiązywałeś, ale zaczęła doskwierać Ci nuda. Cóż, może zrobi się ciekawiej właśnie teraz, bowiem ostatnio strażnicy mówili Ci o jakimś dziwnym zwierzęciu czającym się w okolicy obozu, co potwierdzali też tubylcy, na których właśnie czekałeś, aby dostać nieco więcej informacji. Cóż, dobrze że dochrapałaś się tu też tłumacza, bez którego ani rusz w rozmowach z tymi dzikusami.
Wiewiur:
Nareszcie mogłeś oddać się temu, co tak Cię zajmowało i w czym właściwie byłeś najlepszy: Walce. Wraz z drugim Drakonidem i sporą częścią załogi otrzymałeś zadanie pozbycia się wielkich krabów, Chuuli i Kroekenów z wyspy, którą mogliście zasiedlić. Szło sprawnie, zwłaszcza że teraz, idąc plażą, zobaczyliście spore stado Chuuli, niby pokojowych, ale jak trzeba wybić, to trzeba, prawda?
Abby:
- Tak będzie dobres, nie? - zapytał Cię Twój krasnoludzki kompan, wskazując sękatym paluchem na własnoręczne plany małej łódeczki o napędzie wiosłowym, mieszczącej sześciu wioślarzy, skorpion na dziobie, dwóch ludzi obsługi i dwóch dodatkowych piechurów. Dostałeś ambitne zadanie, czyli stworzenie małych łódeczek, jeszcze mniejszych niż Wasze szalupy, które miały za zadanie wpłynąć w głąb jednej z wysp, ze sporą rzeką, gdzie inne statki i okręty sobie nie radziły. Grunt, że mogłeś je na owej rzecze wypróbować, a i miałeś pod dostatkiem drewna i spokoju, gdyż żadne monstra czy tubylcy się Wam nie narażają, zaś obóz wygląda na solidnie ufortyfikowany, poniekąd dzięki Tobie.
Max:
Awansowanie z roli pierdołowatego majtka czy innego szeregowca do stopnia niemalże prawej ręki kapitana było czymś, prawda? Szkoda tylko, że mowa była o kapitanie okrętu wojennego, który towarzyszył Waszemu statkowi z zaopatrzeniem i flagowcowi, a za zadanie miał wytropić i wyeliminować zauważony niedawno okręt piracki. Pewnie już dawno zgubilibyście ślad, gdyby nie Twoja niezwykła luneta oraz zdolności kapitana, czyli Twojego starego, dobrego i świrniętego znajomka, który w końcu był kiedyś piratem, więc sporo o psychice takowych wiedział. Poza tym odkryłeś działania tych artefaktów-biżuterii, a przynajmniej częściowe, bo wątpliwe, żeby jedynie zwiększały Twoją sprawność fizyczną, prawda?
Kazute:
Swą nową misję otrzymałaś od samego kapitana, co było dość rzadko spotykane. Tak czy inaczej, nocą wysadzono Cię na dzikiej plaży z Twoim własnym ekwipunkiem i zapasami wody oraz suchego prowiantu na trzy dni. Tyle też miało Ci zająć przekonanie wszelkimi możliwymi środkami wodza jednego z większych plemion na jednej z wysp, że spiknięcie się z Wami to nie taka zła opcja, ewentualnie zabicie go, otrucie, uwiedzenie czy cokolwiek. Cóż, właśnie zapadł zmierzch, a Ty wioskę masz jak na dłoni, wraz z połyskującymi w świetle gwiazd bogatymi złożami akwamarynu, na które chrapkę ma kapitan i nie tylko.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
- Pewnie dobres. Co teraz miałem zrobić?

Avatar maxmaxi123
Szukał więc lunetą śladów rzekomych piratów.
- Tak w ogóle, skąd wiadomo że to piraci, i co złego zrobili?- Spytał się, najwyraźniej zapominając powodu tego ścigania. Przy okazji, jak tam Deus?

Avatar Vader0PL
Pozostało mu więc czekać, przy okazji sprawdzał, jak się mają żołnierze, z którymi tutaj był. W tej też chwili zagadnął do strażnika na jednej z wież.
-I jak tam Harry? Nie doskwiera ci nuda?

Avatar Kazute
Nie lubiła zbytnio pokojowych negocjacji. Najchętniej to by od razu po cichu zabiła tego wodza, gdyby nie fakt, że ma najpierw zachować się pokojowo. Cóż, nie płacą jej za rozmyślania, dlatego też ostrożnie zaczęła się zbliżać do wioski tubylców.

Avatar wiewiur500kuba
Sh'arghaan
Zaczął myśleć jak najlepiej można zacząć walkę. Jak bardzo podatne na ogień były te stworzenia? Spojrzał też, czy reszta jego towarzystwa szykuje się jakoś do ataku na te stworzenia.

Avatar Taczkajestfajna
Ponownie odskoczył i spróbował jak najszybciej zaatakować najbliższego przeciwnika.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wiewiur:
Ponownie pozbawiłeś ich tarcz, a oni ponownie pierzchnęli, ale na szczęście nie do żadnego wyjścia, gdyż było tylko jedno, więc skryli się za kolejnymi kompanami, tym razem już ostatnimi.
Taczka:
Udało Ci się go zranić i to dość boleśnie, sądząc po nietłumionym okrzyku bólu. Cofnął się w tył, za swojego kompana, a ten cisnął w Ciebie swoją włócznią, jednocześnie odbierając oręż rannemu. Tymczasem trzeci zdążył zrównać się z resztą, kolejni na pewno niedługo dołączą.
Ekspedycja:
Abby:
- Że ja mam to wiedzieć? - spytał, drapiąc swą bujną brodę. - Na moje to można by zacząć to jakoś budować i testować albo coś, w końcu jak kapitan wróci, to pewnie będzie liczyć na efekty, nie?
Wiewiur:
Nikt nie miał zamiaru jeszcze ruszać, dopóki ktoś nie opracuje planu prostszego, niż naku*wianie przed siebie licząc, że się uda. Sądząc po ich pancerzu to było dość ognioodporne.
Kazute:
Było ciemno, a nikt nie rozstawił tu żadnych pułapek, więc trafiłaś na obrzeża osady bez większych trudności. Kilka metrów przed sobą dostrzegłaś wątłe źródło światła, która zbliżało się z każdą chwilą. Po kilku sekundach okazało się, że to strażnik dzierżący pochodnię w jednej dłoni, a w drugiej drewnianą maczugę nabijaną kłami i muszlami.
Max:
Ostatni raz widziałeś go, jak skubał rybę na bocianim gnieździe, mimo oburzeń jakiegoś marynarza, który chyba sobie tego nie życzył.
- Jakbyś myślał tyle, ile pytasz, to już dawno byłbyś tu kapitanem. - odparł tamten, najwidoczniej uważając odpowiedź za oczywistą, w końcu nie ścigaliby takim okrętem kogoś, kto mógłby piratem nie być, prawda?
Vader:
- Lepsza nuda niż natłok wrażeń. - mruknął w odpowiedzi, mając pewnie na myśli starcia z rozmaitymi potworami zamieszkującymi wyspę, z których ledwo uszedł z życiem lub stracił kompanów. - A panu?

Avatar maxmaxi123
- To dobrze, że mi się nie marzy żywot kapitana.
Powiedział, dalej wypatrując tego okrętu. Że też go wywlekli na morze! Toć to on nic nie potrafi! Nie po to został stworzony, żeby uganiać się za piratami na morzu, co bardziej za ludźmi w lasach, dżunglach i tym podobnych miejscach. Im szybciej to załatwi, tym szybciej wróci. Z resztą, taką miał nadzieję...

Avatar Kazute
Uniosła dłonie w geście obronnym.
- Ja nie chcę Cię zabić - powiedziała, posługując się odpowiednimi gestami. Najpierw wskazała na siebie, potem na swoją broń, następnie na tubylca i pokręciła głową.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
- No to dalej, do robót, nie mamy całego życia, czy jakoś tak.

Avatar Vader0PL
-Obecnie czekam na tych, którzy żyli tu na wyspie przed nami.

Avatar wiewiur500kuba
Gdurb
I tym ponownie zniszczył tarcze.

Sh'arghaan
W takim razie czekał i spojrzał po swych towarzyszach licząc że coś wymyślą. Jego zadanie tutaj polega tylko na machaniu bronią i ucinaniu innym łbów, więc logiczne że myślenie nie było dla niego.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wiewiur:
Cóż, poddali się, ale Mag wyraźnie mówił, że nikt nie może zostać przy życiu, więc wypadałoby ich zabić, tak jak resztę, a później pomóc swemu kompanowi, który chyba nie radzi sobie tak dobrze.
Ekspedycja:
Wiewiur:
Tak właściwie to tutaj wszyscy byliście od machania bronią, a nie od myślenia, więc ostatecznie, mając dość czekania, cała grupa ruszyła do ataku z bronią uniesioną do walki i bojowym okrzykiem lub rykiem na ustach.
Vader:
- A co później? Pośle ich pan tam, gdzie ich miejsce? - spytał, mając pewnie na myśli przeszłość, z której poniekąd pochodzą.
Kazute:
Przekrzywił głową i mimo wszystko uniósł maczugę, postępując kilka kroków do przodu, jednakże wyglądał na bardziej zaintrygowanego niż gotowego pozbawić Cię życia.
Abby:
Pokiwał głową i ruszył skrzyknąć wszystkich pracowników, aby przekazać im plany oraz swoją wizję. Kwadrans później wszyscy zabrali się do pracy.
Max:
Wszystko się zgadza. No, chyba że zginie po drodze czy coś. Tak czy inaczej, w końcu wypatrzyłeś Waszą zdobycz, na sterburcie, jakieś pięć kilometrów od Was, która pruła przed siebie zygzakami.

Avatar maxmaxi123
Szturchnął towarzysza w ramię, wskazując mu miejsce, skąd go wypatrzył, po czym podał lunetę. Miał nadzieję zakończyć to jak najszybciej.

Avatar Kazute
Bacznie obserwowała dzikusa, powstrzymując się przed naturalnym odruchem sięgnięcia po broń. W razie czego była gotowa odskoczyć, odbiec lub dosłownie ulotnić się z obecnego miejsca.

Avatar wiewiur500kuba
Gdurb
Rozglądnął się za jakąś ścianą czy innym miejscem gdzie mógłby i kazać stać. A rozkaz ten polegały na pokazaniu im ściany pod którą mają się ustawić. Na szybko też spróbował poszukać wzrokiem maga, pozostając czujnym, gdyby ktoś chciał go zaatakować.

Sh'arghaan
Westchnął i zaciskając mocniej dłonie na swym toporze ruszył w stronę kreatur. Biegł jako jeden z ostatnich, nie spiesząc się go swojego zgonu. A te potwory da się upiec w ich pancerzu?

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Cóż teraz sobie zanotował do zrobienia? Miał razem z nimi robić?

Avatar Vader0PL
-Współpraca jest obecnie ważniejsza od wrogości, Harry. Masz potencjał wojownika, lecz nie możemy zapomnieć, że obecnie to są nasi sojusznicy, z których pomocy korzystamy.

Avatar Taczkajestfajna
Spróbował uniknąć włóczni i rzucić sztyletem w swojego wroga.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Taczka:
Osłonił się tarczą, więc nic to nie dało, choć podobnie jak jego pchnięcie, którego zdołałeś zwinnie uniknąć, a przy okazji zauważyłeś też, że Minotaur uporał się ze swoimi wrogami, więc może zaraz przyjdzie Ci z pomocą?
Wiewiur:
Straciłeś swoją okazję, aby skorzystać z zimnej krwi, która był tu jak najbardziej na miejscu, i wykazałeś się bezużyteczną w tym wypadku litością, przez co wszyscy strażnicy zostali uciec i wmieszać się w tłum, gdzie wykrycie ich teraz jest niemożliwe, bo pozbawieni są tego, co odróżniało ich od innych dzikusów, czyli właśnie broni.
Maga nigdzie nie zauważyłeś.
Ekspedycja:
Vader:
- Ale na jak długo będą naszymi sojusznikami?
Abby:
Był tu poniekąd kierownikiem projektu, tak więc ranga pozwalała mu się opierdzielać i nadzorować pracę innych, ale pewnie wszystko poszłoby szybciej i sprawniej, gdyby wziął osobisty udział w budowie, a do tego zapewne i morale robotników poszłoby w górę.
Wiewiur:
Można spróbować, a nie tylko liczyć na podpowiedzi tego dziwnego głosu znikąd...
Pierwsze Chuule i wojownicy zwarli się w starciu, ale potwory, mimo iż słabsze liczbą, dają sobie radę nieźle, choć zapewne niedługo ściągną ich pobratymcy.
Max:
- Widzę, widzę... Galera, może bryg, widać że mogą mieć Maga na pokładzie, bo żadne wiatry czy prądy nie pozwalają tak zapieprzać... Przetniemy im drogę, każ szykować broń pokładową i gotować się do abordażu. - rozkazał dziwnie ożywiony starzec. - Jak mi tego brakowało!
Kazute:
On pewnie zrobił podobnie, przez co trwa teraz dziwny i niezręczny impas, który wypadałoby przerwać w jakikolwiek sposób...

Avatar Kazute
Wzięła jeden ze swoich noży i upuściła go na ziemię. Może teraz do niego dotrze, że nie zamierza z nim walczyć. Bynajmniej nie w tej chwili.

Avatar Vader0PL
-Pożyjemy, zobaczymy.

Avatar wiewiur500kuba
Gdurb
I tak nie chciał ich za bardzo zabijać. Nie chciał być zimnym i bezdusznym zabijaką. Raczej tylko zabijać w samoobronie, a skoro oni się poddali, a teraz jeszcze złożyli broń.... Zaczął iść drogą którą tutaj przybył. Skoro jest to jedyne wyjście stąd, to gdyby ktoś chciał uciec, to mógłby ich powstrzymać, prawda?

Sh'arghaan
Pobiegł więc w stronę swych oponentów i wypatrywał jednego osamotnionego Chuula. Chciał spróbować wcielić swój pomysł w życie i przy okazji nie usmażyć swych sojuszników.

Avatar maxmaxi123
- Szykować broń pokładową i szykować się do abordażu!- Zakrzyknął bez entuzjazmu w głosie. Niby bitka będzie, ale jakoś mu się nie spieszyło do walki, a tym bardziej do abordażu, gdzie łucznicy raczej zbyt wiele nie zdziałają....
-Mogę też polecieć i spróbować ustrzelić tego maga.- Rzekł tym razem do kapitana, szykując łuk i zaczynając powoli rozkładać skrzydła. Wiedział też, że szybko się męczy, toteż na zaś sprawdził jak daleko są od przeciwników, włączając lepszy, ptasi wzrok, aby dokładniej przyjrzeć się okrętowi. W zasadzie, nie było mu to zbyt często potrzebne, co by wyjaśniało czemu zapomniał o tej umiejętności.

Avatar Abbei_The_Toy_Maker
Cóż, wiedział co robić, to się ruszył do odpowiedniej pracy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wiewiur:
Cóż, to co chciałeś, a czego nie, nie było zbytnio istotne, miałeś wykonywać rozkazy, co poczułeś po chwili, gdy wielki ból spowodowany rzuceniem w Ciebie czaru Magii Elektryczności powalił Cię na kolana.
- I ja miałem Cię niby uczyć? - fuknął Mag, kończąc katusze. - Nie potrafisz wykonać nawet prostego rozkazu, a co dopiero nauczyć się arkanów sztuk tajemnych! Precz mi z oczu albo napraw swój błąd! - warknął, a sam ruszył w dół, inkantując zaklęcie, które wypuścił w kapłana, wodza, czy kto to tam był, zabijając go w widowiskowy sposób, aby później przemówić do zgromadzonych dzikusów w ich języku.
Ekspedycja:
Abby:
Szło sprawnie, więc już po ledwie kilku godzinach pierwsza łódź była gotowa.
Max:
Marynarze zaczęli wykonywać Twoje polecenia, za które i tak prędzej czy później by się zabrali, jednakże okrzyk skutecznie przyspieszył cały proces.
- A strzelaj, przynajmniej ich spowolnisz i ułatwisz reszcie robotę. - powiedział kapitan.
Cóż, okręt piracki był galerą lub brygiem, jak mówił, ale dla Ciebie nie było żadnej różnicy: Zaopatrzony był w taran, sześć skorpionów na burtach i balistę na rufie. Płynął dość szybko, głównie dzięki Magowi dmącemu Magią Powietrza w żagle. Pirat oddalony jest od Ciebie jakieś pięć kilometrów, więc prędzej się utopisz, niż do niego dolecisz.
Wiewiur:
//Czytaj ze zrozumieniem.//
Nie było tu żadnych osamotnionych Chuuli, było ich mniej, a więc liczniejsi wojownicy najzwyczajniej w świecie ich otoczyli, walcząc po kilku na jedno monstrum.
Kazute:
Nie opuścił swej broni, jak na nieufnego dzikusa przystało, ale ruszył w Twoją stronę, oświetlając Cię pochodnią, aby mieć lepszy widok i zapewne nie był zły tym, co został... Tak więc raczej Cię nie zabije, co pozwala Ci jakoś się z nim dogadać czy coś.
Vader:
Nie odpowiedział, bo najpewniej nie miał co, a i nie chciał ryzykować, bowiem po chwili doniósł, że dzikusy się zbliżają.

Avatar maxmaxi123
- Jednak są za daleko... dogonimy ich w ogóle?
Spytał się, przerywając przygotowanie do odlotu. Chociaż... może z pomocą Deusa dałby radę ustrzelić, jakby się jeszcze zbliżyli? Acz pytanie tylko, czy jak zacznie zmieniać kolor skóry i całokształtu na czarny, to nie wezmą go za jakiegoś demona, czy inne zło piekielne które trzeba zabić. Na wszelki wypadek ostrzeże kapitana.
- Mógłbyś nie reagować, jak zacznie mnie pokrywać coś czarnego i zacznę zmieniać wygląd? Wszystko będę miał pod kontrolą.- Teraz zagwizdał na ptaka, żeby do niego podleciał.

//Skoro Deus może pochłaniać magię, to ten wiatr tworzony przez tego ich maga, to też zdoła pochłonąć?

Avatar wiewiur500kuba
Gurb
Podniósł się z kolan i rzucił magowi niezbyt przychylne spojrzenie. Owszem, rozkaz był prosty ale i bezduszny. Gdurb nie chciał zabijać bezbronnych ludzi którzy się poddali. Myślał że będą walczyć do upadłego i zginął w walce. Zamiast tego zostaną zarżnięci jak świnie. Mag niech radzi sobie sam. Po tym jak załatwił jednym zaklęciem kapłana, tak samo mógł zabić i pozostałych wojów. Rzucił tylko okiem w stronę tego drugiego wojownika który się zgłosił do wyprawy z magiem. Potrzebna mu była pomoc?

Sh'arghaan
W takim razie dołączył do grupki która radziła sobie najsłabiej. W planach miał zajście Chuula od tyłu i zaatakowanie go w szyję, w celu próby urżnięcia mu łba.

Avatar Vader0PL
A więc udał im się na spotkanie.

Avatar Kazute
Żeby też można było się tak łatwo dogadać. Wskazała na siebie, potem na rozmówcę a następnie wykonała gest mający znaczyć tyle co chęć zawarcia swego rodzaju przyjaźni. Swoją drogą, czy nauczyła się od kogoś, kto zna język dzikusów kilku przydatnych słów?

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku