Właściciel
Cóż, powiedzmy, że nie stawali tak znaczącego oporu, dlatego szybko się dwójki pozbyłeś.
Rozejrzał się za pozostałymi.
Merov błądziła wzrokiem po polu walki szukając jakiegokolwiek przeciwnika.
//Hehe, trochę mnie nie było :v Sooory//
Właściciel
Wielu to tych przeciwników nie było, a konkretniej jeszcze mniej, gdy lider najemników jednym uderzeniem odciął dwie bandyckie głowy. Pozostał tylko ostatni, który rzucił się do ucieczki, ale został zabity przez kusznika. No i tak całe pole bitwy usłane było trupami bandytów.
- I to byłoby na tyle. - mruknął, przypinając młot z powrotem do pasa.
Właściciel
-C-Co, już?- Spytał kupiec wychylając głowę spod koca, a następnie wyszedł z niego całkowicie. No, widzę wszyscy w miarę się trzymają.- Powiedział śmiejąc się nerwowo.
- Ta... - mruknął. - Nie byli aż tak wymagający.
Właściciel
-Ta, powiedz to swoim ranom i temu...- Powiedział zatykając swój nos. Smrodowi.- Dodał już śmieszniejszym głosem.
- No i tyle w temacie. - Pomyślała chowając ostrze. Położyła ręce na biodrach i rozejrzała się, obejmując wzrokiem całe pole potyczki. Odwróciła się na pięcie i podeszła do drzewa, pod którym zostawiła swój płaszcz. Chwyciła i zarzuciła na siebie czarne odzienie. Zbliżyła się do wozu.
- Rany się zagoją. - powiedział i zaczął oceniać stan swego zdrowia.
Właściciel
Przy wozie już zbierała się cała grupa najemników, ale teraz i tak trzeba było wymienić koło. No, a rany wyglądały następująco poza dziwną mazią na ubraniach, a mianowicie była to zraniona ręka, klatka piersiowa no i bark.
Spojrzała ukradkiem na Wulfgara, a później na pozostałych najemników. Westchnęła i jednym ruchem naciągnęła kaptur na głowę, podeszła nieco bliżej koła. - Jeśli mogłabym w czymś pomóc, to proszę śmiało mówić. - Rzuciła opierając się o powóz, wbiła wzrok w otaczający ich las.
Właściciel
-Zawsze możesz potrzymać koło, gdy reszta będzie jechać na wozie. No nie przesadzaj, tutaj tylko trzeba je wymienić...- Powiedział pukając się w głowę, a następnie wyjął z wozu zapasowe koło i kilka narzędzi.
Bywał już w gorszych tarapatach. W końcu medycy zdołali go poskładać, gdy za pomocą Aegis-Fanga upolował Wielkiego Wku*wa, czyli monstrualnego niedźwiedzia, który grasował na pograniczu ziem Nordów i Elfów. Wtedy jego ciało nie przypominało ciała, bardziej pokryty krwią, siniakami i śladami kłów oraz pazurów kawał mięsa, niż dumnego Norda jakim jest. No, ale koniec końców się udało, tak więc z tych ran też na pewno się wyliże.
Również podszedł do wozu, a jeśli nie był potrzebny to oparł się o najbliższe drzewo i zaczekał, aż skończą wymieniać koło.
Zacisnęła zęby i zmarszczyła nos. - Ja tylko grzecznie oferuję swoją pomoc. - Warknęła i udała się w stronę pola bitwy. Przyglądała się uważnie zwłokom próbując odgadnąć, jakie odczucia malowały się na twarzach ofiar w momencie śmierci. Strach, wybawienie a może ból? A może i wszystko na raz. Modliła się w duchu za wszystkie dusze, które poniosły klęskę w tej potyczce. I tak krążyła, lustrując wzrokiem oblicza zabitych wrogów i sojuszników.
Właściciel
Wylizałeś się już na pewno z gorszych ran, z tych też dasz radę, ale i tak wypada je jakoś opatrzyć...
-Widać, że znasz się na żartach... Nie...- Powiedział zabierając się za wymianę koła. Tak patrzyłaś się na poległych, ale z waszej grupy przecież nikt nie zginął, więc...
Opatrzą go medycy, gdy będą u celu, a teraz da sobie spokój. Na chwilę obecną jedynie maź mu dokucza, ale niezbyt jak ma się jej pozbyć, więc poszedł szukać kobiety, czyli jedynej osoby, którą jakoś tu zna.
Słysząc czyjeś kroki, odwróciła się gwałtownie na pięcie. - Witam. - Skinęła głową i uśmiechnęła się w stronę Wulfgara.- Czegoś potrzebujesz?
- Chciałem zapytać Cię o to samo. Jak się czujesz?
- Jest w porządku. - Skinęła głową i spojrzała mu prosto w oczy.- Chciałam Ci jeszcze raz podziękować, że mi pomogłeś. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła Ci się odwdzięczyć.
- Nie ma za co. Inni pewnie też zrobiliby to na moim miejscu.
- Mimo to dziękuję. Odniosłeś jakieś poważniejsze rany? Coś Cię boli?
- Oczywiście, że boli. - burknął. - Jak każdego. Ale nie są zbyt poważne, zagoją się, gdy będziemy już na miejscu, albo pójdę do jakiegoś medyka. Tylko ta cholerna maź nie daje mi spokoju. - powiedział, wskazując na zieloną ciecz na ubraniu.
Podeszła do niego i spojrzała uważnie na zieloną maź. - Co to może być? - Mruknęła cicho, jakby sama do siebie, odsunęła się i spojrzała mu prosto w oczy. - Polecałabym Ci zmienić ubiór, a pobrudzone rzeczy wyrzucić albo spróbować jakoś zmyć.
- Nie mam gdzie tego zmyć, ale chyba masz rację. - mruknął i ściągnął koszulę, poza gołym i umięśnionym torsem pokrytym bliznami i świeżymi ranami ukazując również amulet. - A ta maź opryskała mnie, gdy zadałem głęboką ranę szefowi tych bandytów, obstawiam, że miał to zamiast krwi lub było to jej składnikiem. Może to był jakiś warunek jego teleportacji? Pewnie się nie dowiemy, gnój zabrał tę tajemnicę do grobu.
- Może to i lepiej, niektóre rzeczy muszą stanowić jakąś tajemnicę, zagadkę. Nie można wszystkiego wiedzieć. - Wzruszyła lekko ramionami, natomiast jej uwagę przykuł talizman Wulfgara. - Ciekawy amulet, ma dla Ciebie jakąś szczególną wartość? - Uniosła jedną brew uważnie wpatrując się w wisiorek.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak wielką. - odparł.
- Rozumiem, jest śliczny. - Wyszczerzyła się i po chwili odwróciła wzrok. - Ciekawe jak im tam idzie. - Rzekła cicho i udała się powolnym krokiem w stronę najbliższego drzewa. Usiadła i oparła się plecami o pień.
//Jakiś potwór i bydlak podobny do człowieka-rekina, a do tego jakiś niby smok i inne cholerstwa.
"Jest śliczny."
._.//
- Cóż, jest tylko jeden sposób, by to sprawdzić.
Właściciel
Cóż, grupka najemników lizała rany, najbardziej dostał jeden z tarczowników, mianowicie otrzymał cios młotem po torsie, a to trochę też może się goić. Reszta miała przeważnie jakieś rany cięte lub jak kusznik, zero odniesionych ran. Kupiec dopiero powoli wkręcał nowe koło.
// No mi się podoba, więc czemu Merov miałoby się nie podobać? XD//
- Chyba sobie poczekamy. - Westchnęła ciężko i zamknęła oczy. Po chwili podkurczyła kolana pod brodę i oparła łeb o założone ręce.
Wulfgar usiadł gdzieś obok, byleby to przeczekać.
- Myślisz, że dojedziemy na miejsce już bez większych problemów? - Rzekła mając na myśli bandytów, odwróciła głowę w jego stronę.
- Jeśli zostali jacyś z tej grupy to na pewno sobie odpuszczą. Zawsze pozostają inni, ale cóż, tu już może być różnie.
Właściciel
-O ile wiem to tylko banda jakiegoś odmieńca tutaj napadała.- Odpowiedział kupiec ocierając pot z czoła, a następnie zebrał się z miejsca i spojrzał po wszystkich. No to jedziemy dalej.
- Zobaczymy, wszystko przed nami. Tymczasem chodźmy. - Wstała i otrzepała płaszcz, podążyła w kierunku wozu spokojnym krokiem.
On również, a następnie wsiadł na wóz.
Zrobiła to samo, zajęła swoje wcześniejsze miejsce.
Właściciel
Tak samo i wsiadła grupa najemników, kupiec na przód wozu i tak mogliście kontynuować waszą podróż.
Właściciel
No to karawana kontynuowała swoją podróż do czasu, aż nie zrobiło się ciemno i nie musieliście zjechać na bok, by rozbić obóz. Nocą lepiej nie podróżować, bo wtedy można już mieć konkretnie przekichane.
-Dobra, wypada rozpalić jakieś ognisko w pobliżu wozu.- Zaproponował lider bandy najemników. Spakowałeś jakiś prowiant?- Powiedział kierując głowę w stronę kupca.
-Ja miałbym tego nie zrobić? Mięso, ryby, chleb, jakieś owoce no i kilka dzbanów wina, powinno wystarczyć skoro już jutro dojedziemy do miasta.
Zeskoczyła z wozu i ściągnęła kaptur. Poszła parę kroków na przód rozglądając się uważnie. W jednej chwili Merov wyciągnęła rękę przed siebie, a w jej dłoni pojawił się płomyczek ognia. W ten sposób oświetlała drogę, by w razie czego zaoszczędzić sobie bolesnego upadku. Przystanęła i spojrzała na gwieździste niebo, uśmiechnęła się sama do siebie błądząc wzrokiem po sklepieniu. - Piękne. - Przeszło jej przez myśl.
Rozprostował kości i pomógł wyładowywać prowiant oraz rozkładać obóz.
Właściciel
Wreszcie po jakichś kilku minutach solidnej roboty wasza grupka mogła nacieszyć się pokaźnym ogniskiem, przygotowanym do spożycia prowiantem i swoim towarzystwem, wszyscy siedzieliście dookoła ogniska.
-No i jak było podczas tej waszej walki?- Spytał patrząc po was wszystkich kupiec.
-Powiedzmy, że walka z kilkoma na raz nie jest najprzyjemniejsza.- Powiedział lider bandy popijając wino z kubka, a reszta to przytaknęła czy się zaśmiała.
- Bywało gorzej. - mruknął i sam sięgnął po wino.
//NIIIEEEEEEEEE!!! Tylko nie Wulfgar!//
Właściciel
//Wiesz, też bym chciał tu odpisywać, ale cóż, chyba muszę ją zabić... Nie tylko w grze.//
//Nie no, wstrzymajmy się od radykalnych środków. Na razie.//
// Ejejejejejejjejejeje noooo, jestem XDD Spokooojnie//
Merov przemilczała to pytanie, nie należała do osób bardzo towarzyskich i gadatliwych, więc zbytnio nie udzielała się w rozmowie. Zdecydowanie bardziej lubiła brać bierny udział w dyskusjach i słuchać tego, co mają inni do powiedzenia. Obdarzyła każdego zgromadzonego przelotnym spojrzeniem, po czym rozsiadła się wygodniej. Wbiła wzrok w tańczący ogień przymykając oczy.
Właściciel
-Mam nadzieję, że więcej już na nas napadać nie będą, ale do miasta w miarę już blisko to możliwie grasanci nie kręcą się tak blisko.- Powiedział jeszcze kupiec.