Właściciel
Nie minęło kilkanaście minut, a już stałeś przed chatą, która zbudowana była w ogromnym drzewie. Nie było tam drzwi, a wejście posiadało jedynie zasłonę i baldachim. Poza tym nie widziałeś w sumie nic więcej.
//W drzewie czy na drzewie? Bo niby pisze, że w, ale może to być literówka, a i sam sobie nie wyobrażam takiej chaty :V//
Właściciel
//Dom wydrążony w ogromnym drzewie.//
Jako że nie było drzwi, to nie miał jak zapukać. Wobec tego podszedł.
- Halo? Jest tu kto? - spytał.
Właściciel
Przed dom wyszedł podstarzały elfi mężczyzna, który na sobie miał jedynie różnorakie korale i przepaskę z liści na miejscu spodni.
-Zakłócasz mój spokój, czego chcesz...?- Powiedział patrząc się na ciebie oraz na twój niecodzienny amulet. No proszę, mam tutaj ciekawego klienta...
//Amulet powinien być pod ubraniem :V//
- Owszem, potrzebna mi pomoc medyczna.
Właściciel
//Z gwiazd to miałem wyczytać chyba.//
-To wchodź.- Powiedział, a następnie zniknął za zasłoną w przejściu.
Właściciel
//Już nawet nie pytam z jak dawna ten wpis//
W środku mogłeś wyczuć multum zapachów różnorakich ziół, nie było to wszystko jakoś ozdobne, proste drewniane meble, jakieś drewniane naczynia i słoje z różnymi rzeczami na półkach, zwisające na sznurach liście.
-Siadaj na łóżko, no i w ogóle to co ci dolega?- Powiedział wskazując ci coś co wyglądało na łóżko operacyjne, miało na sobie zaschniętą krew.
//Jeden z pierwszych, wtedy jak moją postać zgarnął Elf na wozie.//
Krew niezbyt go przeraziła, więc jedynie usiadł, a następnie ściągnął koszulę ukazując nie tylko rany, ale i amulet.
- Chodzi o te rany. - powiedział. - Pomogłem wieśniakom i uporałem się ze zgrają bandytów, oczywiście nie wyszedłem bez szwanku, jak sam zresztą widzisz. Da się coś z tym zrobić?
Właściciel
//No to panie co pan, ja mam to pamiętać :V//
-Pewnego razu przyszła do mnie osoba, która straciła rękę. Za pomocą rzeczy jakie tu posiadam udało mi się ją przyszyć i sprawić, że ponownie mógł nią ruszać. Takie rany to łatwizna.- Powiedział idąc do półki ze swoimi rzeczami.
Uspokojony takim stwierdzeniem po prostu czekał.
Właściciel
Wrócił do ciebie z moździerzem w ręce, w którym ubijał już jakąś papkę z różnych ziół.
-Powinno z łatwością pomóc... W dodatku ciekawy ten amulet... Naprawdę ciekawy...- Skomentował jeszcze oglądając wzrokiem twój talizman. Zdejmij bandaże, przez nie przecie nie zaaplikuję tej pasty leczniczej.
Kiwnął powoli głową i zdjął bandaże, lecz nic nie powiedział na temat amuletu.
Właściciel
Wtarł pastę w miejsca, które zasłaniałeś bandażami, a następnie umył ręce w wiadrze wody. Zaczynałeś powoli czuć ciepło, które przeistaczało się powoli w lekkie pieczenie.
- I ile to zajmie? - spytał, starając się ignorować to uczucie.
Właściciel
-Cierpliwości... Pasta musi wsiąknąć, a to na pewno stanie się najwyżej do jutra. Nadal to lepsza metoda, niżeli miało by się to samo goić, zwłaszcza ta paskudna rana na plecach...
- To się zgadza, ta jest najgorsza. I do jutra mam przeczekać tu, w wiosce czy u siebie?
Właściciel
-Możesz iść nawet w diabły, zwyczajnie się nie przemęczaj fizycznie do czasu, aż się to nie zagoi i będzie w porządku...
- Doskonale zrozumiałem. - odparł i ubrał się, a następnie ruszył do wyjścia, jeśli on go nie zatrzymał. Oczywiście zabrał wszystko, z czym tu przyszedł.
Właściciel
Nie miał po co go zatrzymywać, więc mogłeś swobodnie opuścić klinikę znachora i iść dokądkolwiek chciałeś.
No więc z tym wszystkim wrócił do wsi, do sołtysa, by tam odebrać wynagrodzenie, jeśli jeszcze tego nie zrobił. Zresztą to i tak miał ochotę z nim pogadać.
Właściciel
Sołtys nie miał zwyczaju znikania sprzed swojej chaty w ciągu dnia, więc mogłeś go odnaleźć w tym samym miejscu co zawsze. A złoto rzecz jasna czekało.
Także najpierw zabrał złoto, a później zapytał:
- Czy nie macie jakichkolwiek innych problemów, jak ten z bandytami? Zawsze chętnie mogę się tym zająć.
Właściciel
-Odkąd pozbyłeś się bandytów to jest tutaj całkiem spokojnie. W dodatku najpierw sam wydobrzej... Najwyżej w mieście mógłbyś pomóc z jakimiś problemami, ale to już chyba przerasta możliwości jednego elfa.
- Może się tam wybiorę po kuracji. Zapewne rozumiesz, że z czasem barbarzyńcy obrzydło spokojne życie, a zwycięstwo nad zgrają bandytów dało mi jedynie niedosyt dalszy walk.
Właściciel
-To mam nadzieję, że zadania w mieście dostarczą ci odpowiednich wrażeń, a tam to możesz się wręcz tego spodziewać.
- Mówisz? Nie sądziłem, że będzie to coś wielkiego, zwłaszcza w tak małych miastach.
Właściciel
-Problemy wieśniaków nijak mają się do tego co przeżywają kupcy z miast, ci to dopiero mają problemy z bandytami czy zwierzyną. Zawsze znajdzie się ktoś kto najmie silnego chłopa do ochrony jego towarów.
- W takim razie dziękuję za radę. Jeśli to wszystko, to będę się zbierać.
Właściciel
-Służę uprzejmie. No i tak, to wszystko. Zawsze możesz o coś pytać jakbyś czegoś potrzebował.
Skinął głową, pożegnał się, wyszedł i ruszył do siebie, jeśli nikt go nie zatrzymał.
Właściciel
No i nikt cię nie zatrzymał, a ty ruszyłeś w swoim kierunku.
//Jeżeli do miasta to kontynuujemy nadal tutaj, to będzie takie małe miasto :v//
//W sumie to jeśli podróż nie wpłynęłaby jakoś negatywnie na rany, to może udać się od razu do miasta, nie ma co tego przeciągać.//
Właściciel
//No dopsz.//
Było już wczesne popołudnie, ale ty już docierałeś w pobliże miasta. Było ono otoczone sporą i grubą drewnianą palisadą, a przed bramą stała dwójka strażników. Jako, że kierowałeś się w ich stronę to cię zatrzymali przed wejściem.
-Kim żeście i po co tutaj?- Zapytał jeden z nich. Dwójka miała jednakowe uzbrojenie w postaci kolczugi z tabardem, na której znajdował się herb dzika, w rękach mieli dwuręczne, duże berdysze, a na głowie hełm z kolczugą osłaniający całą twarz.
- Wulfgar, kowal i myśliwy, a od czasu do czasu najemnik. Przybyłem tu w celu zdobycia jakichś wrażeń, w rodzaju dobrej walki, której tak mi brakuje.
Właściciel
-A no to jakaś robota się znajdzie, zapraszamy.- Powiedział jeden z nich umożliwiając ci przejście dalej.
Właściciel
Po przejściu przez miasto widziałeś jedynie na pierwszy rzut oka budynki, które wyglądały jednakowo, w pełni z drewna oraz trójkątnym dachem. Część z nich posiadała szyldy jakichś sklepów czy karczm.
Do sklepu nie miał po co zachodzić, więc wybrał się do jakiejś lepiej wyglądającej karczmy.
Właściciel
Dużego wyboru to on nie miał, ale po przekroczeniu jej progu mogłeś ujrzeć w miarę przytulne miejsce, nawet kamienne ognisko było w środku, gdzie karczmarz piekł prosiaka.
Poszukał wzrokiem jakiegoś baru lub lady, a jeśli taki znalazł, to zaraz się tam udał.
Właściciel
W każdym barze się taka znajdzie, a zaraz za nią karczmarz, który zwykł oferować drinki oraz porady.
Także podszedł do lady, a jeśli był jakiś stołek, to i usiadł. Jeśli nie, to oczywiście sobie odpuścił.
- Piwo poproszę. - powiedział do karczmarza.
Właściciel
-Się robi.- Powiedział i sięgając z kuflem pod ladę nalał z beczki pełny kufel i odstawił go na ladę.
- Ile? - spytał, sięgając lewą ręką po mieszek, a drugą chwytając kufel piwa i biorąc łyk.
Właściciel
-Moneta za kufel, tyle.- Powiedział czyszcząc szmatą pusty kufel.
Skinął głową, położył na ladzie dwie sztuki złota i dopił piwo.
- Jedna za trunek, a druga za informacje. - wyjaśnił, a gdy dotarło to do karczmarza (i gdy zapewne zabrał złoto) spytał: - Gdzie może zatrudnić się tu jakiś najemnik?
Właściciel
-Kupiec Moner szuka obstawy do ochrony jego karawany, podobno dobrze płaci, zwłaszcza, że ostatnio szerzą się ci pie**oleni bandyci na szlakach.
- A gdzie mogę go znaleźć?