Właściciel
-Ma on swój kram na rynku, sprzedaje luksusowe towary takie jak futra, bursztyny i takie tam... Ma swój szyld ze swoim imieniem, to go odnajdziesz dosyć szybko.
- Dziękuję za piwo i radę. - powiedział i wyszedł, kierując się do handlarza. Zapewne wskazówki karczmarza sprawiły, że nie zabłądził.
Właściciel
No i nie miałeś takiego problemu i trafiłeś pod stragan mężczyzny. Sprzedawał on właśnie kilku osobom swoje egzotyczne towary.
Także czekał, aż skończy. A gdy już się to stało, podszedł do mężczyzny i powiedział:
- Podobno szuka pan najemników. Jeśli to nadal aktualne, to chętnie się zgłoszę.
Właściciel
Spojrzał on po tobie i od razu się uśmiechnął.
-Ach, miło usłyszeć, że ktoś się tak chce pomóc. Nie jesteś jedyny, ale pomoc zawsze się przyda.
- No to na czym polega moje zadanie?
Właściciel
-Za jakiś czas, gdy zbierze się was dość to stąd wyjedziemy i bezpiecznie dojedziemy do innego miasta, wtedy otrzymacie wypłatę, tyle. Nie ma co jednak liczyć na bezpieczną podróż.
- Jakaś konkurencja czy zwykli rabusie?
Właściciel
-A skąd mam wiedzieć? Mają być martwi lub przegonieni, gdy na nas napadną, za dużo już mnie wku*wiają ci bandyci i chcę, by mieli sobie to wbić do tych pustych łbów, że na mnie się nie napada.
- Da się zrobić. - odparł z hardą pewnością siebie w głosie. - Powiedz jeszcze, gdzie i kiedy dokładnie się zbieramy, bo ja chcę się jeszcze po mieście przejść.
Właściciel
-Pod koniec dnia zwijam stragan i wyjeżdżam, więc wiesz już kiedy. Przyjdź wieczorem, a będą tu już wszyscy.
- W takim razie do zobaczenia wieczorem. - powiedział, kiwnął głową i ruszył przejść się po mieście.
Właściciel
-Do zobaczenia.- Powiedział jeszcze uśmiechając się na odchodne, a ty byłeś w tym momencie sam. W sumie w tym mieście za wiele rozrywek poza karczmą to i tak się nie znajdzie, ale może w niej będą jakieś zabawy.
Tak więc skierował się ponownie do karczmy.
Właściciel
No i wbiłeś, a tymczasem w środku mogłeś zaobserwować jak przy jednym stoliku zebrało się sporo osób, jak widać ktoś założył się o spore sumy i uprawiali tam hazard w najczystszej postaci.
Także najpierw podszedł do lady, zamówił piwo, zapłacił i z kuflem w dłoni podszedł do stolika, by obserwować graczy, sam niezbyt dobrze w karty grał i wolał nie dać się orżnąć.
Właściciel
Chociaż nieco trudno było oglądać grę przez tyle osób, to w końcu zauważyłeś, że takie zamieszanie wokół stolika było głównie z powodu jednego z najlepszych karciarzy na kontynencie, a grał on tutaj z pozornie zwykłą kobietą...
Pozory często mylą, także czekał i obserwował rozwój wydarzeń.
//Czyżby to już postać Mianeee?//
Merov przez cały ten czas zachowała kamienny wyraz twarzy. Założyła nogę na nogę i zmrużyła szafirowe oczy. W jednej chwili, kobieta pewnym, szybkim ruchem odkryła swoją talię kart.
//Oto ja//
Właściciel
Mężczyzna jedynie uśmiechnął się jednym kącikiem ust i pokazał przed tobą swoje. Niestety twój zwyczajny poker był niczym w porównaniu z tym królewskim. Mężczyzna chichocząc jeszcze zgarnął stawkę złota ze stołu.
-Wybacz dziewczynko, ale hazard nie wybacza oraz nie jest dla każdego.
Kobieta zacisnęła pięści i przeklęła siarczyście pod nosem. Jak mogła przegrać? Nie lubiła tego, jednak bardziej nie spodobał jej się fakt, że jej przeciwnik ją zlekceważył, nazywając ją ,,dziewczynką".
- Jak mnie nazwałeś?! - Warknęła i energicznie wstała, zbliżyła się do niego i zrzuciła jednym zamachem jego kapelusz. - Nie lekceważ mnie... - Burknęła marszcząc brwi.
Właściciel
Ten jedynie spojrzał bez wyrazu na ciebie, a następnie na kapelusz.
-Nikt nie waży się tknąć kapelusza.- Powiedział, a następnie z jego rękawa wyskoczyła karta o kolorze i połysku czystego złota, tą samą kartą rzucił w twoim kierunku i nim mogłaś jakkolwiek na to zareagować to urwał ci się film, czyli zemdlałaś.
- Coś Ty, ku*wa, zrobił? - warknął Wulfgar do mężczyzny, demonstracyjnie kładąc dłoń na rękojeści Aegis-Fanga.
Właściciel
-Nie pozwoliłem szczeniakowi na znieważanie mnie, zaraz się obudzi...- Powiedział schylając się w tym czasie, ale reszta tłumu chcąc wykorzystać lekkie zamieszanie popchnęła maga i większość zaczęła rabować złoto, a to tylko doprawiło zamieszania, gdyż zaczęli bić się między sobą.
On dla odmiany zaczął przeciskać się ku kobiecie, a gdy już do niej dotarł, spróbował ją ocucić.
Właściciel
Po tym jak złodzieje chcący sporo się dorobić dostali po mordach to tak podszedłeś do niej, ale nie mogłeś jej w żaden sposób ocucić. Zauważyłeś też zniknięcie mistrza hazardu.
Merov zaczęła odzyskiwać przytomność. Mruknęła i otarła oczy, które po chwili otworzyła. - Co się stało? - Rozejrzała się do okoła, szukając wzrokiem hazardzisty. - Gdzie on polazł?! - Warknęła i zacisnęła pięści. -Szlag, tyle pieniędzy...- Pomyślała i podparła się na dłoniach, wpatrując się ślepo w stół.-Przegrałam.- Westchnęła ciężko.
- Nie mógł uciec daleko. - wysunął swe przypuszczenie Wulfgar, mając oczywiście na myśli hazardzistę.
- Niech go zeżrą wilki, dziad jeden. - Burknęła i poprawiła płaszcz. - Kim jesteś? - Zwróciła się do mężczyzny, po czym wstała z miejsca.
- Wulfgar. - odparł krótko i po chwili uzupełnił: - Wulfgar z Doliny Lodowego Wichru.
- Miło mi, Wulfgarze. - Skinęła głową i założyła kaptur. - Ja jestem Ruby, tak mnie bynajmniej zwą. - Wzruszyła lekko ramionami i sięgnęła po torbę, którą zarzuciła na ramię.
- Mi również miło. Jak rozumie straciłaś wiele złota przez tego typa?
- Niestety tak, moja głupota. - Wypowiedź skwitowała westchnieniem. - Hazard to nieczysta gra, a jednak zawsze daję się w to złapać. - Uniosła kącik ust i wlepiła wzrok w podłogę.
- Jeśli rzeczywiście mam rację, i ten hazardzista nie uciekł daleko, to raczej dam radę go znaleźć i odzyskać złoto.
- Dziękuję bardzo za chęci, ale może kiedy indziej do niego wpadnę po swoje pieniądze. - Uśmiechnęła się lekko. - A nawet jeśli go nie znajdę, to to i tak nie było aż tyle gotówki. - Rozejrzała się po barze.- Zrobi się więcej zleceń i jakoś się uzbiera. - Dodała w myślach.
- Rozumiem. - powiedział i skinął głową. - Ja chyba już muszę się zbierać, w końcu mam robotę do wykonania.
- Też mam coś do załatwienia. - Skierowała się w stronę wyjścia. - Żegnaj. - Machnęła w jego stronę ręką i zniknęła za drzwiami.
On również opuścił karczmę i udał się do straganu swego pracodawcy.
//Błagam, FD, uznajmy, że jest już ten wieczór ;-;//
Właściciel
//Znajcie łaskę.//
Udałeś się tam, a w pobliżu straganu kręciło się już 5 pokaźnie uzbrojonych najemników oraz kobieta, którą spotkałeś w karczmie, zapewne oboje byliście zdziwieni zobaczeniem się tutaj wzajemnie.
Owszem, był zdziwiony. Oparł się o jakąś ścianę w pobliżu grupy i czekał na jakiś rozkaz wymarszu, tudzież zbiórkę przed drogą.
Kiedy zobaczyła znajomego była rzeczywiście zaskoczona, uśmiechnęła się jedynie pod nosem i zaczęła bawić się swoim ukochanym sztyletem.
Właściciel
Po chwili niezręcznej ciszy zagłuszanej jedynie przez rozmowy piątki, dołączył do was rzeczony kupiec.
-Wóz załadowany, wszyscy są, można ruszać.- Oznajmił szybko, a cała wasza grupa najpewniej udała się za nim. Mogłeś bliżej przyjrzeć się bandzie najemników i ich uzbrojeniu. Pierwszy, w dodatku lider, posiadał hełm z opuszczaną przyłbicą, płaszcz płytowy i takie same buty oraz rękawice i spory miecz dwuręczny. Dwóch było uzbrojonych w jednoręczne miecze, tarcze trójkątne oraz hełmy płaskie z kolczugą, a za zbroję nosili ciężkie lamelkowe zbroje i takie same rękawice i obuwie. Przedostatni był włócznikiem z ciężką pawężą i zbroją taką samą jak tamta dwójka. Ostatni był kusznikiem, miał ciężką oblężniczą kuszę i zapas bełtów do niej, toporek wykonany w całości ze stali, Miał w miarę lekki pancerz skórzany pokryty kolczugą i gdzieniegdzie płytami, na głowie nosił kapalin z kolczugą osłaniającą większość twarzy, obuwie skórzane z chroniącą je od przodu kolczugą, no i rękawice skórzane.
Zdał sobie sprawę, że wypada przy nich dość blado, niemniej maszerował, byle odbębnić zadanie i zdobyć złoto. Jednak, by być gotowym do walki, wyciągnął swój zaklęty młot bojowy - Aegis-Fang.
Kiedy dostrzegła pozostałych towarzyszy, przestała wywijać sztyletem i szybko go schowała. Merov zsunęła czarny kaptur, odgarnęła długie włosy i sięgnęła po miecz. Spojrzała przelotnie na pokaźne ostrze, ściskając mocno rękojeść. Dołączyła do reszty, a na jej twarzy malował się lekki uśmieszek.
Właściciel
O ile wypadałeś przy nich cienko z uzbrojeniem, to raczej byłeś pewien, że nie posiadali żadnych artefaktów. Cała wasza 7 osobowa grupa najemnicza dosiadła się wozu tak, że siedziałeś naprzeciwko kobiety, a tamta piątka siedziała dalej od was i gadała za sobą.
Także siedział, od niechcenia podrzucając młot, łapiąc go za rękojeść i powtarzając cały proces od nowa.
Kobieta założyła nogę na nogę i westchnęła cicho. Skrzyżowała ręce na piersi i odezwała się do Wulfgara. - Niezła niespodzianka. Prawda?
- Przyznam, że Ciebie się tu nie spodziewałem. - odpowiedział i odłożył młot. - Teraz też wiem, że strata złota w tej karczmie niezbyt Cię zabolała.
- Mogłabym powiedzieć to samo o Tobie. No cóż, trzeba jakoś zarabiać, a takie zlecenia są bardzo korzystne. - Wyszczerzyła się i pomasowała się po karku.