- Może Cię to zaskoczy, ale nie jestem tu dla złota.
- Hm, rozumiem. Nie chcę być wścibska, więc nie będę drążyć tematu.
- Za to ja chętnie mogę wyznać, że robię to dla rozrywki. Odkąd opuściłem swoją ojczyznę, Dolinę Lodowego Wichru, i bliskich z Klanu Łosia, od dawna nie doświadczyłem prawdziwego wyzwania.
- No to musiałeś mieć nudne życie, nudne w sensie pozbawione adrenaliny. Mimo to, cieszę się, że będę miała z kim rozmawiać podczas tej wyprawy. - Uniosła kącik ust.
- Tak, to zawsze coś. Ja już mówiłem, skąd jestem. Teraz Twoja kolej.
- Urodziłam i wychowywałam się w Ozolis. To duże miasto należące do elfów, które na pewno znasz.
Kiwnął głową.
- Owszem, ale jedynie ze słyszenia. Rzadko kiedy opuszczam moją Samotnię, a co dopiero, by udać się tak daleko.
- Czy na co dzień nie brakuje Ci towarzystwa? Bo żyć w takim odosobnieniu od innych musi być nieco ciężkie, jak przypuszczam.
- Czasem odwiedzam okoliczne wsie, rzadko ktoś odwiedza mnie. Ale nie narzekam, w sumie to chyba nawet odpowiada mi ta cisza i spokój.
- Rozumiem, dobrze, że nie masz z tym problemu. - Skinęła lekko głową. - Ciekawe, czy ktoś spróbuje napaść na wóz, by zyskać trochę złota. - Rzekła nieco ciszej.
- Jak pewnie się domyślasz, liczę na to. - powiedział i ponownie podrzucił młot. - Dawno nie zrobiłem z tego użytku.
- Zobaczymy, czy nadarzy się okazja i będziesz mógł to zmienić.
- Oby się zdarzała, a dopóki się to nie stanie, pozostaje nam czekać i umilać sobie czas rozmową.
Właściciel
//To sobie umilajcie, ale kiedyś się zdecydujcie na dalszą akcję.//
//A to nie od Ciebie zależy, kiedy coś się pojawi? :V//
Właściciel
//Zależy, ale wolę nie przerywać tak słodkiej rozmowy.//
//Ja tam chciałbym to jak najszybciej, ale nie narzucam swojej woli innym.//
// Mi to jest obojętnie, FD zna moje zdanie na ten temat. Można się umówić na konkretną godzinę, żeby wszyscy byli dostępni :v
//Czyń swą powinność, Właścicielu.//
Właściciel
//A po co, przecież ja tutaj nie każę wam pisać w tym samym czasie.//
//Ch** ku*wa dawaj mordy do obicia.//
Właściciel
//Nasz klient, nasz pan.//
Waszą wspaniałą rozmowę przerywały wysłane dwie nagłe strzały, które trafiły w odpowiednio koło wozu oraz druga w worek ze zbożem, a te zaczęło się wysypywać z środka. Zdecydowanie zostaliście zaatakowani, a w tym czasie kupiec pognał dalej wóz, najpierw widać czeka was jakiś pościg, bo w tyle już zauważyliście kilku pędzących na koniach bandytów oraz jednego na wargu orka.
Tak więc schylił się i poszedł na tyły wozu. Gdy już tam był wzniósł swój młot w górę.
- Tempus! - krzyknął, wzywając swego boga wojny.
Po tym okrzyku wycelował i rzucił młotem prosto w Orka i zaczekał aż Aegis-Fang wróci do jego dłoni, a międzyczasie obserwował efekt kontaktu głowicy młota z czaszką zielonoskórego.
Właściciel
Krótko mówiąc pogruchotałeś mu tym czaszkę, a on spadł z warga, ale ten dalej biegł w kierunku wozu. Twój młot wrócił do rąk, a teraz bandyci będąc zaalarmowanymi są gotowi na ewentualny unik. Tak samo wyłonił się w tyle łucznik konny, który już powoli szykował się do strzału w wasz wóz. Podeszła do ciebie jeszcze trójka tarczowników najemników.
-Przesuń się, wolisz nie dostać ze strzały.- Powiedział ten trzymający włócznię i starał się zasłonić swoją pawężą sporą część wozu, po jego bokach też ustawili się pozostali tarczownicy. Kusznik najemników w tym czasie powoli załadowywał bełt, a lider bandy dalej sobie spokojnie siedział ostrząc swój miecz.
Domeną Merov była walka w zwarciu, więc mimo najszczerszych chęci, nie mogła za bardzo pomóc. Usiadła kolanami na siedzeniach i odsunęła się w takie miejsce, by nie przeszkadzać Wulfgarowi i reszcie. Wychyliła się lekko w bok, by zobaczyć - zza broniących ich wozu tarcz - przeciwników. Wykorzystała magię ognia i zaczęła w dłoniach formować płomyki (jeden za drugim), które kształtem przypominały małe kulki. Gdy tworzyła magiczną amunicję, chowała się z powrotem za ochraniającymi płytami, jedynie podczas celowania delikatnie wystawiała głowę za wóz. Wszystkie pociski, skierowała oczywiście w jeźdźców, licząc, że albo ich wierzchowce się wystraszą, albo któryś z ognistych kłębków, szczęśliwie trafi w wroga.
Właściciel
Pomysł na atak niezwykle słodki, ale niestety tutaj słodycz nie pomaga, teraz ci bandyci zasłaniali się okrągłymi tarczami skutecznie blokując przed sobą małe płomyczki. W tym czasie kusznik jedynie śmiejąc się z twoich starań powiedział.
-Patrz na to, młoda.- Powiedział z załadowanym już bełtem i ułożył kuszę na swoim ramieniu i wystrzelił bełt, a ten nie dość, że przebił się przez tarczę to jeszcze przez biednego bandytę, który pociągnął ze sobą swojego konia, kusznik następnie schował się za tarczownikami, by przeładować. Cała grupa rzecz jasna śmiała się z tak celnego strzału. Łucznik konny natomiast co jakiś czas do was nieudolnie strzelał trafiając jedynie w tarcze.
Słysząc jego słowa i śmiech innych, Merov zacisnęła mocno pięści na oparciu i zmarszczyła brwi. Czemu nikt nie traktuje jej poważnie? Nie odpowiedziała nic, tylko skrzyżowała ręce na piersiach. Czuła się kompletnie bezużyteczna i zdawała sobie sprawę, że tak właśnie było. Na razie nie mogła nic zrobić, więc tylko czekała, aż nadarzy się okazja stawić jeźdźcom czoła w walce wręcz. Była ciekawa, czy uda jej się ich rozgromić, czy może wrogowie okażą się na tyle silni, że z łatwością ją pokonają. Nie była na tyle arogancka i lekkomyślna, by lekceważyć nieokreślone umiejętności przeciwników, ale czuła ogromny przypływ determinacji. Chwyciła mocno za rękojeść miecza, będąc w każdej chwili gotową na starcie i czekała cierpliwie na rozwój wydarzeń.
Słysząc uwagę kusznika poklepał jedynie swą towarzyszkę po ramieniu i wstał, wychylając się za mur z tarcz, ale też jednocześnie rzucając młotem w łucznika konnego. Nie czekając na efekt ponownie się schylił i jedynie wystawił dłoń, by Aegis-Fang mógł wrócić z powrotem do niego, oczywiście nie robiąc przy tym krzywdy żadnemu jego sojusznikowi.
Właściciel
Uderzenie młota co prawda go nie zabiło, ale dostał po jednej ręce, która trzymała rękojeść sprawiając, że ten wypadł mu z rąk, a on wykrzykując wszelakie przekleństwa schował się za jakimś innym. Młot posłusznie wrócił do twoich rąk, a w tym czasie bandyci zdając sobie sprawę ze swoich średnich szans przycwałowali na koniach w waszą stronę wyrównując się z wami, wyciągnęli swoją broń i szykowali się, póki co do walki z wami. Grupka tarczowników rozeszła się szybko na boki chcąc stawić im czoła, w tym czasie lider grupki najemników wstał ze swojego miejsca i stając jedną nogą na skraju wozu wykonał odgórny zamach na bandytę, jego ostrze gładkim cięciem przebiło się przez bark bandyty oraz przez jego wierzchowca szybko pozbywając się tego natręta. Nie mniej jednak, było ich nadal pięcioro.
Natychmiast skoczył ku pierwszemu z nich, ponownie krzyknął, by przyzwać boga wojny Klanu Łosia i wykonał potężny poziomy zamach od prawe do lewej skierowany na jego głowę.
Właściciel
//Skoczyłeś jedynie nieco do przodu tak na skraj wozu czy też na jego konia?//
Kobieta gwałtownie wstała i usiłowała się jakoś przecisnąć między tarczownikami, by móc stanąć twarzą w twarz z przeciwnikami. Trzymała miecz w gotowości, a w razie nadarzenia się okazji zadania jednemu z nich bolesnych obrażeń, wychylała się maksymalnie na kraniec pojazdu i wykonywała szybkie cięcia ukierunkowane od lewej, górnej strony w dół, aż do prawej. Asekurowała się stopą zapartą o drewnianą nogę od siedzeń, byle nie wypaść z pędzącego wozu.
Właściciel
Kuba:
Przeciwnik starał się jakoś zablokować cios tarczą, ale młoty wyjątkowo dobrze sobie z nią radzą. Większość impetu przyjęła tarcza tworząc w efekcie dziurę w sobie, a resztę stalowy kapalin jaki nosił bandyta, ale i tak wgniotłeś go nieco, a przeciwnik zdecydowanie mógł to poczuć, oczywiście próbował jakoś się zrewanżować, ale uderzenie nieco zniosło od niego cios toporem i przejechało ci ono delikatnie po nodze oraz uszkodziło lekko koło od wozu.
Mianaee:
Miałaś o tyle szczęścia, że pomagałaś takiemu co i tak już zajmował jednego przeciwnika, za pierwszym razem udało ci się jeszcze przejechać mu krańcem ostrza po części twarzy rozcinając mu kawałek policzka oraz podbródka, ale dalej osłaniał się tarczą już przed waszą dwójką, twój towarzysz skinął do ciebie głową i uderzył swoją tarczę o jego tak, że teraz wystarczyło zadać mu jakiś kończący cios, a zostawił ten przywilej tobie.
Uderzył ponownie, ale tym razem wziął młot oburącz i uderzył na niego z góry.
Kiedy tarczownik swoim natarciem, umożliwił kobiecie dostęp do wspólnego przeciwnika, Merov chwyciła oburącz swoją szablę i zamachnęła się w stronę jeźdźca. Wykonała cięcie od górnej, lewej strony na ukos. Włożyła w ten atak bardzo dużo siły, a przynajmniej się starała.
Właściciel
Kuba:
Tym razem uderzenie pozbawiło go jakiegokolwiek odczuwania czegokolwiek, a krew i najpewniej odrobina mózgu pobrudziły ci ubranie, no ale wojownik od razu spadł z konia i wiadomo, umarł.
Mianaee:
Głowy go tym nie pozbawiłaś, ale dostał on silnie ostrzem miecza po twarzy i barku, przeciwników pozostało już ich tylko trzech, bo Wulfgar zabił jednego.
Uśmiechnęła się tryumfalnie i rozejrzała się za kolejnym celem. Jeśli jakiś przeciwnik był jeszcze w jej zasięgu to wykonała w jego stronę zamach szablą, starając się by ten atak był śmiertelny.
Właściciel
//Ale on już nie żyje :v//
// Nosz, ja nie wierzę, moje czytanie ze zrozumieniem zawodzi :v Już zmieniam.//
Właściciel
Niestety w twoim zasięgu nie było wrogów. Natomiast lider bandy pozbawił życia kolejną osobę, a kusznik oraz włócznik też już swoich załatwili, pech chciał, że podczas walki jeden zdołał uderzyć młotem w koło od wozu i jak wiadomo, zniszczył je, więc musieliście zjechać gdzieś na pobocze.
Woźnica z niego żaden, więc czekał.
Właściciel
-No to teraz mamy problem, będę musiał koło wymienić, ale zaraz pewnie będzie tu od groma towarzystwa, także ja się schowam, a wy postarajcie się nie zginąć.- Powiedział jeszcze biorąc jakiś płachtę i schował się pod nią na wozie. Teraz wasza siódemka musiała sprostać walce z nie wiadomo jak dużą grupą bandytów.
-Świetnie.- Pomyślała obserwując uszkodzone koło wozu, ścisnęła mocniej rękojeść miecza i zakręciła nim w powietrzu. Była w każdej chwili gotowa do walki, lecz uświadomiła sobie jak bardzo długi, czarny płaszcz może jej przeszkodzić w potyczce, więc go zdjęła i rzuciła pod losowe drzewo. Teraz pozostało jej tylko wypatrywać wrogów.
- Liczę, że teraz postaracie się bardziej. - powiedział pod adresem rabusiów, rzecz jasna nie oczekiwał odpowiedzi, a jedynie przygotował młot do walki i zaczął rozglądać się, lustrując otoczenie w poszukiwaniu bandytów czy też innych potencjalnych celów.
Właściciel
Włócznik oraz kusznik zostali na wozie chcąc mieć jakieś dobre miejsce do ostrzeliwania waszych przeciwników, a reszta grupy też zeszła z wozu i czekała na nieuniknione. Powoli usłyszeć mogliście szelesty dochodzące z jednej strony lasu, a następnie rysujące się na drodze sylwetki, kilkanaście sylwetek...
- Hahaha! Nareszcie się zaczyna! - powiedział, szczęśliwy jak nigdy. Przygotował Aegis-Fang i ponownie wzniósł okrzyk ku swojemu bogowi wojny. Czekał, aż wrogowie znajdą się w zasięgu. Gdy już tak się stało, rzucił młotem, ale nie prosto, tak by pozbyć się jednego przeciwnika, ale tak, by broń zatoczyła łuk i trafiła jednocześnie kilku na raz.
Merov wyszczerzyła się i uniosła nieznacznie ostrze. Odsunęła się kilka kroków w tył i czekała, aż przeciwnicy podejdą nieco bliżej. Kobieta usunęła się w takie miejsce, by nie przeszkadzać w strzelaniu do wspólnego wroga, stojącym na wozie sojusznikom. Ścisnęła mocno rękojeść miecza i przygryzła dolną wargę. Była gotowa stoczyć najbardziej wymagającą, krwawą walkę w swoim życiu. I być może ostatnią. Ta myśl, napawała ją determinacją, jak nigdy. Tylko kilka chwil dzieliło ją od starcia z nieprzyjacielem. Ugięła lekko kolana i zmrużyła ślepia, doszukując się czegoś niezwykłego w zbliżającej się armii.
Właściciel
Tą niezwykłą rzeczą była jedna osoba w armii, a konkretniej mężczyzna o silnej posturze, opancerzony w skórzaną zbroję, i płaszcz z kapturem. Spod nich jego oczy świeciły się zielonkawą poświatą. No i rzecz jasna jako jedyny walczył dwoma równie długimi mieczami na raz. Reszta tam posiadała jedną broń, tarczę czy też jakąś broń dwuręczną. Było ich łącznie szesnastu. Wulfgar swoim zamaszystym rzutem młota chciał pozbyć się przynajmniej kilku, ale w tym czasie ten z dwoma mieczami w ciągu sekundy przeniósł się z środka na odpowiednie skrzydło armii odbijając młot swoimi mieczami, młot jak wiadomo wrócił do ciebie. W tym czasie kusznik zdołał strącić jednego z nich z kuszy i zostało już ich piętnastu.
-A to ci ku*wa przeciwnik.- Skomentował jeszcze lider najemników kładąc miecz na swoim barku.
- Zostawcie go mnie. - powiedział i wskazał głowicą młota w lidera bandy rabusiów. Następnie wykonał ku niemu najprostszy z możliwych ataków, a więc rzut. Nie liczył nawet odrobinę, że go trafi. Chciał po prostu sprawdzić na jakiej zasadzie działa jego teleportacja.