- Miałem się do Ciebie skierować, podobno masz jakiś plan na walkę z OHS.
Właściciel
-Aktualnie jest to mała zemsta za ich działania i cios wymierzony w "obrońców" w Metropolii. Polują na nas, a ja chciałbym im przekazać, że to zły pomysł.
- A jak dokładnie chcesz to zrobić.
Właściciel
-Ty, Luis i Francis uderzycie w ich bazę. Natomiast Marcus i Jack odwrócą uwagę w innej części miasta.
- Teoretycznie brzmi nieźle. To gdzie ten haczyk?
Właściciel
-Metropolia jest ogromna i poza moim zasięgiem, bo pozostanę tutaj. Nie zdążę pomóc, jeżeli coś się popsuje. A dodatkowo za wasze głowy jest nagroda.
Właściciel
-Jeżeli się nie pomyliłem, to 75 tyś.
- Tak mało? - prychnął. - Jestem wart minimum dwa razy więcej. A kto wie, może będę?
Właściciel
-Tak. Ale zauważ, że jakbyś stał obok mnie, to strzelec strzelałby do mnie.
- W sumie... No dobra, nieważne. To kiedy ruszamy?
Właściciel
-Im szybciej, tym lepiej. Pilnuj czasu, około 13 lepiej, żebyś był gotowy.
- W sumie to jestem gotowy już teraz, więc nie ma problemu.
Właściciel
-Ale reszta możliwe że nie.
- Dlatego mówię, że nie ma problemu. Zaczekam.
Także odszedł, aby zaczekać.
//Nie przeciągaj tego, błagam ;-;//
Właściciel
Czas minął szybko, w międzyczasie udało się zauważyć Jacka i Marcusa na quadach, którzy wjechali do dżungli. Chwilę później zobaczyłeś Francisa, który do ciebie machał. Prawdopodobnie żebyś podszedł.
No to podszedł, głupio było tak po prostu stać.
Właściciel
Francis był uzbrojony w dość sporych rozmiarów rewolwer, a na plecach miał karabin szturmowy, klasyczny AK.
-Pierwsza kwestia, jakie masz uzbrojenie? Luis już jedzie do nas samochodem terenowym, więc możemy jeszcze chwilę porozmawiać.
- Dwa noże, dwa rewolwery i M4 z bajerami.
Właściciel
-Dobrze. Czyli wychodzi na to, że obaj lubimy i rosyjską ruletkę, i mocne uderzenie.
- Rewolwer to podstawa, bez niego nigdzie się nie ruszam. To co? Jedziemy?
Właściciel
-Czekajmy na...
Przerwał, gdyż w tym momencie zjawił się Luis w samochodzie.
-Wsiadać, pogadacie sobie podczas jazdy.
Właściciel
Francis również, Luis ruszył w kierunku dżungli, by potem jechać przez nią.
On czekał, jedynie wypatrując ewentualnych zagrożeń w postaci dinozaurów, krwiożerczych koali czy tym podobnych potworów.
Właściciel
Takowych na szczęście nie udało się wypatrzeć.
//To jak, zmiana tematu?
Właściciel
///Australia Metropolia, ty zaczynasz.
- Akcja udana na tyle, że możemy się chyba po niej napić, nie?
Właściciel
-Tak.
-W końcu mówisz jak facet Alex!
- Może zapomnieliście, ale jedną z pierwszych rzeczy jakie zrobiłem po przybyciu do bazy to właśnie napicie się.
- No to pora naprawić ten błąd.
W takim razie czekał, aż dojadą.
Właściciel
Dojechali po półtorej godzinie. Luis poszedł zdać raport i odprowadzić Francisa do medyka.
A on poszedł przygotować wszystko, co potrzebne na opicie sukcesu.
Właściciel
Dotarł do zapasów alkoholu. Teraz wybrać, co potrzeba.
No to wziął whisky, wódkę, jakieś piwa, czerwone wino, rum i tequilę.
Picie samemu to nie picie, więc czekał.
Właściciel
W końcu zjawił się Jack, a za nim Marcus oraz, o dziwo, Aion.
W takim razie czekał, wyciągając też jakieś lampki do wina, kieliszki, kufle i kubki.
Właściciel
Udało się.
-Nikt więcej nie pije, nie wiem, dlaczego.