No to wstał i wyszedł na zewnątrz.
No to zasiadł na schodkach prowadzących do domku i wpatrywał się w gwiazdy, brnąc w nostalgię, przemyślenia i resztę tego filozoficznego szajsu.
Właściciel
Nie dało się, a powyższa wypowiedź narratora to była prośba o utrzymanie tego. Coś gigantycznego było przed domkiem.
//Mam latarkę w karabinie, nie?//
Zapalił latarkę, kierując na to coś lufę karabinu i snop światła.
Właściciel
To był kararuch, wielkości chleba.
Właściciel
Nie udało się, pocisk się odbił. Jego oczy jakby coś mówiły...
Sprawdził czy ma jakiś słaby punkt, aby wpakować tam kilka kulek.
Właściciel
No chyba nie, to karaluch.
///Wcześniej popełniłem literówkę i jej nie zauważyłem ;-;
- Wypi***alaj! No już! Sio! - powiedział, starając się go odgonić.
W sumie to nie przewidywał, że się uda. Tak więc z bronią w dłoni siadł na schodkach i zaczął kontemplację.
Uznał, że kontemplacja bez browca nie ma sensu, więc z bronią w ręku ruszył do stołówki po jakieś zimne piwko.
Właściciel
Dotarł do stołówki. Teraz pytanie: Zapala światło, czy po ciemku?
Właściciel
Zauważył, jak ktoś śpi przy lodówce.
Podszedł, aby sprawdzić kto to.
Właściciel
Chyba wiadomo kto.
Pan Jack Yates.
Właściciel
Pierwsze, co rzuciło się w oczy to fakt, że był w sterylnym, białym pomieszczeniu. Leżał na szpitalnym łóżku, a do jego ciała prowadziło kilka kroplówek. Miał na sobie maskę umożliwiającą oddychanie, a głowa była usztywniona tak, że nie widział swoich kończyn. Obok ktoś siedział i coś czytał.
Spróbował się ruszyć by dać znak tej osobie obok.
Właściciel
Nie dało to żadnego efektu, nie udało się ruszyć. Za słaby organizm.
Spróbował coś powiedzieć.
Właściciel
Nie udało się, ale na chwilę zastopowało to dopływ tlenu. Większe przerwy powinny zwrócić uwagę osoby znajdującej się obok.
Spróbował siarczyście zakląć.
Właściciel
To już się udało, podstać wstała i sprawdziła wszystkie jego funkcje życiowe. Był to Aion.
-Witaj wśród żywych.
Spojrzał na miejsce ugryzienia - Chociaż nie półżywych -
Właściciel
Problem w tym, że nadal nie mógł mówić. No i ten, nie było widać kończyn.
Westchnął i spróbował nimi poruszyć
Właściciel
Musiały być przymocowane do łóżka, bo się nie udało.
-Jedno ugryzienie, na nodze. Nie było tak źle, zareagowałem w porę. Mrugnij trzykrotnie, jeżeli mam ci zdjąć maskę z twarzy.
Właściciel
A Aion zdjął mu maskę z twarzy. Powietrze było znacznie bardziej... czyste. Przy okazji też zimne.
-Możesz mówić.
W takim razie odsunął go i skołował sobie zimnego browca.
Właściciel
Hjeter
-Teraz z pewnością już tak.
Kuba
Wyciągnął go sobie.
- Czy było aż tak źle, że aż mnie przypieliście? -
Właściciel
Hejter
-To było konieczne, ale nie było groźnie.
Spróbował wstać - Cholera jasna. -
Właściciel
Nie udało się.
-Nadal jesteś słaby, powinieneś leżeć.
Właściciel
Kuba
Napił się, dobre było.
Pił, aż do opróżnienia puszki/butelki.
Właściciel
Opróżnił. Pytanie, co dalej.
-Nic ciekawszego do roboty nie mam -