Właściciel
-Dobra, to czas...
Aion jednak przerwał.
-Pijcie, ja zaparzę sobie herbatę.
- Jesteś abstynentem, Aion?
Właściciel
-Mają na mnie zły wpływ. Przy moich zdolnościach nie mogę sobie pozwolić na nietrzeźwość.
Wzruszył ramionami i upił łyk trunku.
- Twój wybór.
Właściciel
-Wiem.
Aion odszedł, by zrobić herbatę, a natomiast reszta pochwyciła bo butelce.
A on dopił z naczynia i poszedł ich śladem, chwytając wcześniej napoczętą butelkę i pijąc z niej.
Właściciel
Kuba
I tak pili, a Aion miał swoją herbatę...
No to pili. Czekał, aż ktoś rzuci jakiś temat do rozmowy.
Właściciel
Aion rozpoczął.
-Panowie, pomimo faktu, że mamy kolejne zwycięstwo po swojej stronie... musimy zabrać się za coś, na co czekaliśmy.
- No to nie trzymaj nas w niepewności, więc wal i mów o co chodzi.
Właściciel
-Atakujemy Nową Ziemię.
Na te słowa Marcus się przeżegnał, a Jack się zakrztusił.
- Ja nie w temacie, więc o co chodzi?
Właściciel
-Nowa Ziemia to jedna z największych baz O.H.S.
- Coś czuję, że to nie będzie ani łatwe, ani przyjemne.
Właściciel
-Dan, Wilhelm i wielu, wielu innych.
- Ale na pewno nie jest to łatwe nawet w teorii, a w praktyce ociera się o niemożliwość, tak?
- Sam mówisz, że to niemożliwe, ale i tak chcesz się tam pchać, więc jak dla mnie to powinieneś potwierdzić.
- No dobra. To mów coś o tym więzieniu i w ogóle o Nowej Ziemi.
Właściciel
-Doprecyzuj, co dokładnie chcesz wiedzieć.
- Czym jest ta Nowa Ziemia?
Właściciel
-Kiedyś? Grupa wysp należących do Rosji. Obecnie? Jedna z największych placówek Ostatnich Homo Sapiens, skąd wysyłają swoich żołnierzy na całą Europę i Rosję.
- No fajnie. A gdzie trzymają naszych?
- Nie spodziewałbym się. - prychnął. - Czyli ta misja to małe szanse powodzenia i jeszcze mniejsze szanse na powrót żywymi, tak?
- No to na co jeszcze czekamy?
Właściciel
-Na zakończenie waszego małego, alkoholowego świętowania.
- Trochę poczekasz. - mruknął, kończąc butelkę i biorąc się za jakąkolwiek następną.
Właściciel
Aion kiwnął głową.
-Rozumiem.
Następnie opuścił pomieszczenie.
- Poje**ny... - mruknął jeszcze i zaczął opróżniać flaszkę.
Właściciel
Skutkiem była nieprzytomność.
Właściciel
Obudził się pewien czas później, leżał na śmigle śmigłowca. Yates był blisko, bo na drugim skrzydle. Tylko trzeci towarzysz popijawy leżał przewieszony przez śmigło ogonowe.
- Musiało być fajnie. - mruknął i ocenił swój stan.
Właściciel
Cały, żywy, bez śladów ugryzień.