Właścicielka
- Klucza? Może jeszcze powiesz, że ci to wszystko Kain powiedział? On ma swoją moc, tą którą mam ja, nie pojął i nie pojmie. Deithwen się nie zdobywa od tak, mocy się nie tworzy, tylko otrzymuje.
-Więc od kogo i w jaki sposób?
Jego oczy utrzymywały stały kontakt wzrokowy z Trefl. Musiał znać odpowiedź po prostu musiał.
Właścicielka
- Od tego kto się nią posługuje, Aleksandrze. A póki co to tylko ja takową posiadam.
-Czyli jesteś w stanie przekazać mi umiejętność przystosowaną do mnie, choć nie wiesz jaka ona będzie tak? Dobrze więc powierzam ci wszystko co posiadam.
Powiedział to bez większego spięcia. Nie on był ważny, ważny był cel.
Właścicielka
- Niechże więc to się zacznie. - syknęła i złapała go za dłoń swoją wciąż płonącą ręką.
Aleksander poczuł jakby przepływał go prąd. Czuł równocześnie palące gorąco i przejmującu chłód. Wpływ magii był spory i bardzo odczuwalny każdym zmysłem. Gdy Trefl go puściła, przeszył go.mimowolny dreszcz i czuł jakby każdy zmysł ma nowo i w silniejszy sposób wykrywał rzeczywistość.
Obejrzał dokładnie swoją rękę napinając ja tak że wystawały mu kości i żyły.
-Już moja Pani? Jak mam teraz odkryć jaki talent został mi przydzielony przez los?
Właścicielka
- Z tego co wiem, na początku masz wyostrzone zmysły i zwinność. Może najpierw potrenuj sobie walkę tym twoim ostrzem? Talent odkrywa się stopniowo.
-Dasz mi kogoś do treningu? Wymachiwanie mieczem na prawo i lewo nie jest zbyt przyjemne. A kiedy będę miał zagrożone życie jest szansa że coś się ujawni.
Powiedział to po czym wyciągną wcześniej ukryta katanę.
Właścicielka
Trefl zaklaskała, a do sali wszedł sporego rozmiaru wampir. //Patrz: Talia - Zainford//
- Zainford, potrenuj z Aleksandrem.
Sama usiadła po turecku na tronie, patrząc na nich. Wampir nazwany Zainfordem wyjął zza pleców gruby miecz i spojrzał z koślawym uśmiechem na Aleksandra.
-Wampir... Dobra. W świecie w którym mieszkałem wampiry zabijano jak tylko się ujawniły, więc może zawrze we mnie krew przodków.
Odwrócił się przyjął dość dziwną pozycję bitewną. Lewa rękę wystał otwartą do przodu, a prawą z mieczem opuścił praktycznie do ziemi tylko lekko ją podnosząc.
-Stawaj pijawko!
Właścicielka
Zainford prychnął zdegustowany i po prostu pobiegł na Aleksandra zamachując się mieczem w lewo.
Aleksander w ostatnim momencie od zderzenia schylił się i wystawił miecz tak że wampir się na jego trzon. Po tym zdarzeniu pozostawił miecz w jego ciele i odsunął się.
Właścicielka
Przy czym sam miałby ostrze na wpół wbite w bok, gdyby nie to, że czas jakby się zatrzymał, a ich obu odrzuciło do tyłu.
- Jeszcze raz. Aleksandrze, wiem że atak to niby najlepsza obrona, ale przeciwnik nigdy nie uderza po równej linii, którą da się od razu wyminąć jak w jakimś Matrixie.
-Czyli to nie to... Cóż szukam dalej.
Powiedział to na z zażenowaniem. Szukał swej umiejętności, ale nie mógł jej znaleźć. Czekał aż ja pozna ją i będzie mógł z niej skorzystać. Przygotował pięści do bitwy w gardzie bokserskiej przeskakując z nogi na nogę, gdyż nie miał miecza który został w wampirze.
-Runda druga! Zostaw sobie miecz. Poradzę sobie i bez niego.
Właścicielka
- Spoko, gówniarzu. Dajesz. - zaśmiał się odkładając miecz i unosząc pięści.
Trefl obserwowała to z zainteresowaniem.
Zbliżył się powoli do wampira dalej w swojej śpiewając po cichu
Właścicielka
- Nudzi mi się, jak chciałeś śpiewać, to występować w farskiej operze. - syknął Zainford.
Zachowując milczenie podbiegł do wampira i uderzył do z prawego sierpowego w twarz.
Miał ochotę wydłubać mu oczy i zjeść je jak żelki, ale nie wiedział dlaczego. To uczucie w nim narastało.
Konto usunięte
//To śpiewał, czy milczał? Mindfuck ._.
Zachowując milczenie podbiegł do wampira i uderzył go z prawego sierpowego w twarz. Maił ochotę wydłubać mu oczy, choć nie wiedział dlaczego. To uczucie w nim narastało. nie był to gniew, a raczej zimna furia.
Właścicielka
Trafił, ale nawet go.to.nie ruszyło. Wampir nawet nie odpowiedział na ten atak.
- Dajesz, wyżyj się. - rzucił po chwili.
W jego oczach pojawił się ogień. Postanowił go uwolnić pod postacią ataku. tym razem wyprostował dłoń. Wycelował prosto w prawe oko wampira. Po chwili gałka była już w jego dłoni.
Właścicielka
Trefl zachichotała. Gałka wyszła bez przeszkód i momentalnie odrosła.
- No, to.już było niezłe. Może masz talent do.rozczłonkowywania?
Rzucił gałką w podłogę. Aż sobie przypomniał. Wampiry to istoty Szatana czyli świętość może je pokonać. Wyjął z kieszeni bluzy stary różaniec i zaczął się modlić.
-Aniele Boży. Stróżu mój tu zawsze przy mnie stój. Rano, wieczór, w dzień i w nocy, bądź mi zawsze ku pomocy. Strzeż duszy i ciała mego i doprowadź do żywota świętego. Amen! Chwała na wysokości Bogu! Ave Maria!
Właścicielka
- To działa tylko w Świecie, Aleksandrze. A szło ci już całkiem nieźle... - westchnęła znudzona Trefl. - Nie Zainford, nie psuj mu tego różańca.
-Dobrze więc... Skoro ten świat ma bezpośrednie połączenie z kartami muszę zaryzykować.
Wyją z kieszeni starą talię kart do pokera, zapalniczkę i igłę. Uklęknął i rozłożył 4 króli w każdym głównym kierunku i asy na tych pomniejszych. Na środku umieścił czarnego Jokera na którym położył krzyż. Wbił sobie igłę w palec z którego zaczęła cieknąc krew. Dwie krople spadły na Jokera oraz krzyż. Na króli i asy uczknął po jednej. Podpalił każdego Asa zapalniczką.
-Kimkolwiek jesteś. Siłą zła czy dobra. Usłysz me wołanie i wspomóż w walce. Nie wiem nawet czy istniejesz, ale skoro Kizuka stworzyła świat musiała mieć jakiegoś wroga o co najmniej równej sile. Nie mogę ci już nic oddać poza moją krwią, więc proszę przyjmij chociaż ją!
Jego głos nawet nie zadrżał. Skoro w tym świecie istniej magia i Wampiry to mogą istnieć i demony. Musiał zaryzykować.
Właścicielka
- Beh, zbytnio komplikujesz sobie życie, śmiertelniku. - westchnął ktoś.
- Potwierdzam, ale fajne z tego widowisko. - rzuciła Trefl.
- Czego oczekujesz? - głos zwrócił się do Aleksandra.
-Czegokolwiek dzięki czemu będę mógł zwyciężać... Proszę. Wręcz błagam. Jeśli możesz zobaczyć moje dawne życie wiesz że jesteś pierwszą osobą o którą o coś proszę... Zawsze radziłem sobie sam... Teraz potrzebuję pomocy.
Jego głos zmieniał się nie do poznania. Z pustego i ziemnego stał się pełen życia i nadziei. Pierwszy raz prosił kogoś o cokolwiek... Pierwszy raz uważał że sam nie da rady. Pierwszy raz rzucał na szalę swą godność.
Właścicielka
- Po prostu? Coś, co da ci wygrywać? To prościzna, daj mi się pokierować, z pewnością nie pożałujesz. Twój talent jest w tobie i tylko z moją pomocą go odkryjesz. To jak, umowa stoi?
-Oddaję się w twoje ręce. Mogę zapytać jak się do ciebie zwracać/
Chciał to wiedzieć. Chciał znać imię swego "mistrza". Potrzebował go sam nie wiedział dlaczego.
Właścicielka
- Mów mi Heru'Endu. - odrzekł głos, a Aleksander poczuł, że znów coś wrzy mu w żyłach i bez przeszkód nie swoją wolą rzuca się na Zainforda i szybko powala go na ziemię, dusząc go.
- Starczy, Zainford mi się może jeszcze przydać. - gdy Trefl to rzekła, Heru'Endu puścił ręce Aleksandra, które na nowo były słabe.
-Dziękuję Heru`Endu. Liczę na owocną współpracę.
Powiedział w myślach, gdyż zdawało mu się że głos wydobywa się z jego głowy.
-Więc zostałem przyjęty?
Powrócił do swojego zimnego tonu zwracając się w stronę Trefl.
Właścicielka
Trefl machnęła ręką z zagadkowym uśmiechem.
- Tak tak, ale mam jeszcze sporo zajęć. Sprawdźcie z Zainfordem czy po twierdzy nie szlaja się jakaś hołota. Jak tak - udusić. - westchnęła Trefl.
-Nie zbyt podoba mi się ten rozkaz, ale go wykonam...
W jego oczach pojawiło się zażenowanie. Dlaczego miał zabijać bezbronnych? Czy nie można było ich po prostu zamknąć w więzieniu?
-Prowadź Zain. Tak będę ci mówił.
Właścicielka
- Nie cierpię jak mi nieumarli podkradają pyry... - westchnęła już bardziej pod nosem Trefl.
- Powiem ci Aleksandrze, że jak ich podusimy, to i tak wstaną. - mruknął Heru'Endu.
Zainford przewrócił oczami, zapewne mając już kompletnie w dupie słowa Aleksandra.
-Rozumiem.
Odpowiedział w myślach.
-Prowadź Zein.
Powiedział swoim pustym głosem.
Właścicielka
Wyszli wspólnie na główne mury. Wciąż było ciemno, ale nie na tyle, by wpadać na ściany. Aleksander w pustce mógł dostrzec niewielkie, czające się przy murach postacie, które nie wyglądały, jakby miały tu być.
-Zein tamtych też?
Zapytał swym pustym głosem. Wampir mu nie przeszkadzał. Nic do niego nie miał. Po prostu zdawał się być sku*wielem.
Właścicielka
//Znowu piszesz Zein zamiast Zain ;_;
- Po nich właśnie idziemy.
Oczy postaci były białe i wyglądały jak kropki. Heru'Endu momentalnie podusił większość z nich, a Zainford po prostu zrzucał tamtych z muru. Szybko uwinęli się z robotą.
- No i fajrant. - westchnął Zainford i uśmiechnął się w mroku.
//Zein to imię jednego postaci z jednej książki która miała podobny charakter...//
-Mamy coś jeszcze do roboty?
Nudziło mu się. Całą robotę odwalił Heru'Endu za co był mu wdzięczny, ale czuł że to nie to.
-Mogę sam korzystać z tej siły?
Zapytał w myślach.
Właścicielka
- Pewnie. Spróbuj sobie. - zaśmiał się Heru.
- Jak chcesz to możesz jeszcze ponawalać innych takich złodziei, po prostu tu czai się ich najwięcej. Ja sobie idę. - odrzekł Zain. - Jakbyś mnie szukał, będę w starym browarze, każdy stąd wie, gdzie to.jest. - odszedł w mrok,
W końcu miał czas wolny. Nie chciał podlizywać się Trefl, więc nie szukał ich więcej. Jeśli się jakiś napatoczy to po prostu się go pozbędzie. Teraz chciał zapytać tylko pójść do sali tronowej i zapytać się czy ma jeszcze coś do roboty. Jak chciał tak zrobił. Używając swoich umiejętności szybko dotarł pod drzwi sali po drodze wyrzucając 2 nieumarłych. Otworzył wrota i podszedł do Trefl.
-Coś jeszcze?
Zapytał swym pustym głosem. Chciał znaleźć innych Jokerów, gdyż byli potrzebni do jego planu.
Właścicielka
Trefl nie odpowiedziała, bo jej nie było. Kain westchnął, że Aleksander nie ma nic do roboty i że Trefl poszła spać.
- Aleksandrze, a do czego ci tamci przygłupi poszukiwacze szczęścia? - zapytał go Heru, gdy wyszedł z sali tronowej.
-Zamierzam to wszystko rozegrać tak by mieć największą przewagę. Skoro mam rozegrać ta przysłowiową partyjkę szachów z Kizuką potrzebuje pionków. Słudzy Trefl nie są głupi i nie dadzą się tak łatwo omotać. Wiesz może kto jeszcze posiada w miarę dużą moc, ale łatwy do zmanipulowania umysł?
Powiedział w myślach. Potrzebował swojej małej armii by rządzić i móc pokonać Boga który przyłączył się do rzezi.
Właścicielka
- A znalazłby się ten i tamten... - zaśmiał się Heru. - Odpuść sobie Jokerów, branie kogokolwiek z nich za współpracownika czy tam pionka spowodowałoby zbyt dużo podejrzeń. Po co psuć dobry plan byle gówniarzami, którzy podcięli sobie żyłki? - zapytał cicho.
-To jest właśnie problem. To że się po cieli oznacza słabość psychiczną co skutkuje tym że łatwiej będzie ich omotać. Tym którzy się nie zabili można powiedzieć że zna się łatwy sposób na powrót. Ci pierwsi będą łatwi do złamania psychicznego nawet pod moimi rządami, a ci drudzy w każdej chwili mogą mnie zdradzić. W większości aspektów masz rację. Na razie wystarczą mi dwie osoby. Najlepiej niezwiązane kobiety, gdyż łatwiej będzie je omotać.
Powiedział w myślach. Powoli czuł że Heru zostaje jego przyjacielem i najbardziej zaufaną osobą.
Właścicielka
- Każdy z tamtych Jokerów ma co chwila kontakt z Kizuką, więc jak mówiłem, nie ma co ryzykować. Mogę cię poprowadzić do takich dziewczyn, jakich potrzebujesz.
-W takim razie postanowione. Posłużę jeszcze trochę Trefl i udam się na tygodniowy "urlop". Wtedy się tym zajmiemy. Trochę nietaktem było by pójść na urlop dzień od zatrudnienia stąd ta początkowa wzmianka.
Powiedział w myślach. Heru wiedział o wiele wiele więcej niż on czy nawet Trefl. Z jego pomocą miał większe szanse przejąć tron choć wiedział że i Heru nie współpracuje z nim bez powodu.
Właścicielka
- Uwielbiam moment, gdy w dobrym planie jest już wszystko postanowione i przemyślane. Więc co chcesz zrobić w tym momencie? - zapytał spokojnie Heru.
-Myślałem o pozacieśnianiu więzi z osobami najbliżej Trefl by mieć o co zahaczyć w razie gdyby stała się moim wrogiem. Coś typu wiedzy o tym że ktoś ma chorą córkę czy żonę.
Powiedział w myślach. Jego plan miał duże prawdopodobieństwo powodzenia, ale nadal było w nim dużo luk.