Właścicielka
- Dla takich urokliwych jestem Kizu.
Dziewczyna skupiła energię i sprawiła, że zniknęli z drobnej uliczki i pojawili się kompletnie gdzieś indziej.
//etc etc
Właścicielka
- W sumie to nie. Patrz, przed nami granica brzasku. - wskazała linię która znacząco odgradzała mrok od światła.
Chwilę później już były w mroku.
Królestwo pachniało ciemną piwnicą i nutą siarki. Tu i tam było słychać wycia psów, a rozłożone wokół pochodnie jako tako oświetlały okolicę. Już nie było widać słońca.
-Cóż... Nie da się odmówić temu miejsca tego, że się wyróżnia, to na pewno...- skomentowała rozglądając się wokół i przyciskając Nobu odrobinkę bardziej do siebie, ale w taki sposób, aby mu przypadkiem czegoś nie zrobić. Zerknęła na Lost. -Wiesz coś o tym gdzie można tu zdobyć jakieś karty?- zapytała i przekrzywiła lekko głowę.
Właścicielka
Nobu coś miauknął pod nosem i lekko się wiercił.
- Cóż, karty można zdobyć od sług Trefl, a gdzie oni są, to trzeba popytać. Najlepiej w jakiejś knajpie, tam zawsze jest dużo osób.
Skinęła głową, nieco poluźniając uścisk, w którym trzymała Nobu. Nie odezwała się już, widocznie się nad czymś zamyślając i pogrążając się na momencik w głębokiej zadumie.
Właścicielka
Lost zatrzymała wóz przed knajpą i zeskoczyła z niego.
- To jak, idziemy siostrzyczko? - zaśmiała się cicho, spoglądając na Strange.
-Mam nadzieję, że chodziło ci o siostrę, a nie zakonnicę, bo do klasztoru przenigdy nie wstąpię...- również się zaśmiała, zeskakując z wozu, ale na tyle ostrożnie, aby nie upuścić Nobu. -Ale tak, możemy iść!- dodała pośpiesznie, uśmiechając się przy tym promiennie. Jakoś klimat tego miejsca wcale jej nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie. Czuła się taka... Szczęśliwa? Pogodna? Podekscytowana? Sama nie wiedziała, które z tych określeń by najbardziej pasowało...
Właścicielka
- W Krainie nie ma klasztoru. - westchnęła Lost.
Gdy weszły do środka, poczuły przyjemny zapach sałatek, smażonego mięsa i słodkawą woń owoców.
Tu i tam kręcili się różni ludzie, jedni tylko jedli, inni gadali jak najęci.
Rozejrzała się po knajpie, po czym spojrzała na Lost i uniosła pytająco jedną brew. -I mam się tak po prostu kogoś zapytać..?- przekrzywiła lekko głowę.
Właścicielka
- Najlepiej zapytaj barmana, on zwykle dużo wie.
Lost uśmiechnęła się promiennie, a po chwili ktoś w zasuniętym kapturze na nią wpadł.
- No, j-ja zaraz wrócę.
-Coś się stało..?- przekrzywiła lekko głowę, przyglądając się Lost z neutralnym wyrazem twarzy. Nie była w stu procentach pewna, ale chyba dosłyszała zająknięcie niepokoju w jej głosie... A może to po prostu Strange w ogóle nie potrafiła odczytywać emocji innych ludzi? Kto to wie?
Właścicielka
Lost uśmiechnęła się lekko, po czym podeszła do kogoś, kto wcześniej na nią wpadł. Gdyby Strange dalej się im przyglądała, zobaczyłaby, że Lost zdejmuje kaptur chłopaka i jakby niepewnie go przytula, po czym rozmawia z nim.
- Coś panience podać? - usłyszała głos barmana.
Odwróciła się w stronę barmana i uśmiechnęła się lekko. -Dzień dobry. Chciałabym się dowiedzieć, od kogo i gdzie można tu zdobyć karty...- powiedziała wprost, lustrując rozmówcę szybkim, oceniającym spojrzeniem.
Właścicielka
Barman był wysoki, miał ciemne włosy związane w kiepską kitę i wpół zagojone limo pod okiem.
- Głównie na zamku Trefl, tam bym zwykle posyłał, ale w pobliżu część sług Króla przyszło się napić. Twoja koleżanka z jednym z nich rozmawia. - skinął głową w stronę Lost. - A tam pod oknem śpi spity Haji, nadworny lekarz Trefl. Starczy,.że go rozbudzisz, wciśnie ci kartę i każe się odczepić.
Skinęła głową i uśmiechnęła się nieco szerzej. -Bardzo panu dziękuję...- po tych słowach ruszyła w stronę wskazanego, spitego mężczyzny.
//W prawdziwym świecie podchodzenie do kogoś pijanego chyba nie byłoby dobrym pomysłem...
Ale no cóż, to Strange. Ona bardzo rzadko się waha w jakiejkolwiek kwestii.
Właścicielka
//miałam na myśli, że ten jest zlany w trupa i prawie nie kontaktuje...
Mężczyzna nazwany Hajim spał na krześle, oparty twarzą o szybę. Miał spokojny oddech, a ramioma skrzyżowane. Nikt jej nie przeszkodził, a spity nie obudził się nagle sam z siebie.
Podeszła do niego i potrząsnęła dosyć mocno jego ramieniem, ale tylko jedną ręką, aby nie upuścić Nobu. -Przepraszam! Mógłby się pan obudzić? Mam do pana sprawę!- powiedziała dosyć głośnym, choć jeszcze nie podniesionym tonem, a podkowa na jej szyi zakołysała się i jako raczej ciężki przedmiot niebezpiecznie zbliżyła się do głowy mężczyzny, więc jeśli by się teraz nie obudził, prawdopodobnie za kilka sekund dostałby nią niechcący w skroń.
Właścicielka
Heji zamachnął ręką, odsuwając fuksem podkowę, po czym uchylił zmęczone ślepia.
- Nie jesteś w ciąży, ani nie masz kiły. Nie musisz płacić, daj mi spać Fel. - mruknął, po czym rzucił na stolik kartę ze swoją podobizną.
Wzięła kartę i uśmiechnęła się lekko. -Oczywiście, proszę sobie spać dalej...- powiedziała uprzejmie brzmiącym głosem i odeszła od mężczyzny, wypatrując teraz wzrokiem Lost.
Właścicielka
Szybko odnalazła wzrokiem Lost. Siedziała na uboczu z tamtym chłopakiem. Strange mogła dojrzeć, że zajęła się dosyć widoczną raną na ramieniu chłopaka. Gdyby podeszła jeszcze bliżej, usłyszałaby ich rozmowę.
- Aiviś, nie musisz tego robić... Aiviś... - burczał chłopak o bladej twarzy i czerwonych oczach.
- Muszę! Ktoś cie pobił, a przyjaciół się nie zostawia! - westchnęła cicho Lost.
A więc podeszła trochę bliżej, aby móc to usłyszeć, jednak postanowiła im nie przeszkadzać i nie zbliżała się do nich jeszcze bardziej. Oparła się bokiem o ścianę i zawiesiła wzrok na suficie.
Właścicielka
- Szkoda, że większość szpitala się spiła... - westchnęła Lost, wiążąc bandaż na ręce chłopaka. - O, Strange, co tak stoisz? Usiądź, Ross'ain nie gryzie, z tego co widać to raczej jego gryzą. - zachichotała.
- To wcale nie jest śmieszne, Aivy! Ale masz racje, niech twoja koleżanka usiadzie.
Uśmiechnęła się lekko, nie patrząc już w sufit, a na nich, po czym bez słowa się do nich dosiadła.
Zlustrowała Ross'aina oceniającym spojrzeniem, po czym spojrzała na Lost.
-Jesteście przyjaciółmi, tak?- zapytała, przekrzywiając lekko głowę.
Właścicielka
- Można tak powiedzieć. Wpadamy na siebie co jakiś czas w różnych miastach, podczas gdy ja zanoszę wiadomości, a Aivy obwozi zbieraczy kart po Krainie. Tylko jakimś cudem za każdym razem gdy na nią wpadam, jestem poraniony. - wzruszył ramionami, ale po chwili tego pożałował i się skrzywił.
Wyglądał bardzo blado. Jego oczy miały barwę świeżej krwi. Gdy spoglądał na Strange z pewnym zaciekawieniem, jeździł palcami po śladach i zadrapaniach na swojej twarzy.
Pokiwała głową. -Albo masz wyjątkowego pecha, albo dosyć często jesteś ranny...- stwierdziła, przyglądając mu się z lekkim uśmiechem. Jej wzrok zatrzymał się na jego oczach. -Jesteś wampirem?- zapytała po chwili, uznawszy widocznie, że na takiego właśnie jej wygląda.
Właścicielka
- Nie, nie jestem, ale dużo osób mnie za takowego bierze. To przez to, że od pięciu lat jestem często w Królestwie. Gdy bie ma słońca, wszystko blednie. Choć chciałbym kiedyś stąd odejść... - westchnął z żalem. - Pewnie ty też zbierasz karty, co? Masz. - podał jej kartę ze swą podobizną.
-Dzięki... A mi w sumie nie chodziło o cerę, lecz oczy koloru krwi. W moim świecie takie tęczówki są przypisywane właśnie wampirom...- westchnęła, chowając kartę do torebki. -Chciałabym też mieć jakiś ładny kolor oczu. Ty masz krwistoczerwone, Kizuka ma fioletowe, a mi w spadku po matce przypadła tylko nudna, matowa i szlamista zieleń. Żeby chociaż był to odcień szmaragdu, ale nie, los wolał mnie obdarować czymś tak bardzo pospolitym!- skrzywiła się lekko, spoglądając na Nobu -Nawet on ma ładne oczy, w przeciwieństwie do mnie...- westchnęła lekko.
Właścicielka
- Może Kizuka da ci na pożegnanie szmaragdowe oczy, gdy już zbierzesz karty... - westchnęła Lost.
Wzruszyła ramionami. -Możliwe. Ale jak już mówiłam, nie wiem czy w ogóle chcę stąd wracać. Jeszcze się nad tym zastanawiam...- stwierdziła, po czym uśmiechnęła się lekko. -Mnie nie tak wcale łatwo się pozbyć! Jak się uczepię to może nigdy się mnie nie pozbędziecie!- zaśmiała się.
Właścicielka
- Po zebraniu kart wcale nie trzeba wracać. Można dostać spełnienia marzeń i w spokoju pozostać. Tak w ogóle, chyba nie usłyszałem twojego imienia. - westchnął Ross'ain.
Uśmiechnęła się lekko. -Ou, wybacz, zapomniałam się przedstawić. Jestem Vanessa, dla przyjaciół Strange, a dla wrogów Alicja. Mało kto używa mojego imienia, robił to głównie ojciec, kiedy jeszcze żył, więc pewnie wkrótce je zapomnę, ale i tak jeszcze nie usunęłam go z tej swojej formułki powitalnej. Sentyment i tyle...- wzruszyła ramionami.
Właścicielka
- Hm, tak czy siak ładne imię, więc jak je zapomnisz, to pewnie trafem ci ktoś je przypomni. Powoli robi się późno, macie gdzie nocować? Po nocy niby fajnie się szuka i niby nie ma różnicy, ale Trefl częściej spuszcza ogary...
-Raczej nie mamy gdzie nocować...- spojrzała na Lost -Co nie?- przekrzywiła lekko głowę.
Właścicielka
- Możecie nocować w moim mieszkaniu, mam dwa wolne pokoje, odkąd moi znajomi wynieśli się do Rebel. Póki co zostaję na miejscu, więc mogę was tam zabrać. - odrzekł chłopak spokojnie.
-Dzięki, miło z twojej strony...- uśmiechnęła się lekko. W sumie sama się sobie dziwiła, że puki nie poruszył tematu nie pomyślała wcale o czymś tak elementarnym jak o miejscu do przenocowania. Może to była wina tego, że obudziła się w tym świecie ledwie dzisiaj rano, a później jeszcze spała podczas podróży do Seyo i trochę dłużej, przez co nie była raczej zmęczona?
Właścicielka
- Pojawienie się w Krainie daje coś w stylu zastrzyku energii, więc czasem zapomina się o takich normalnych rzeczach jak sen, czy innych. - mruknęła Lost.
- Drogie panie, nie ma co siedzieć w tym barze, jeszcze jakiś pijak się do nas przyczepi. - Ross'ain zebrał się i wstał, po czym powoli ruszył do drzwi.
Obie dziewczyny poszły za nim do kamienicy na uboczu, przyjemnie oświetlonej w środku staromodnym żyrandolem i zapalonymi świecznikami.
-Całkiem ładna...- mruknęła pod nosem, myślami jednak uciekając daleko stąd, trudno nawet powiedzieć gdzie. Migrena, którą złapała wychodząc z baru, powoli zaczynała się nasilać, zwiastując kolejny atak choroby. Miała tylko nadzieję, że nie zemdleje, ani nic, bo wtedy byłoby naprawdę kiepsko, oraz, że nie wykrakała nieszczęścia, myśląc o tym, że mogłoby się to stać. Zaczęło jej się robić gorąco, a podłoże wydało się nagle jak z gąbki. Miała wrażenie, że robi się coraz większa i większa, tak, że może już widzieć głowy swych towarzyszy z góry...
Właścicielka
- Blado wyglądasz, Strange... - mruknęła zdziwiona Lost.
Strange dalej dziwnie się czuła, nawet się zachwiała.
- Cholera... - usłyszała Ross'aina. - Alicja dla wrogów? Mogłem się szybciej domyślić, Lost, trzymaj ją zanim się przewróci.
Nim Strange zdążyła zareagować, zrobiło jej się słabiej, a gdy poczuła, że Lost z Ross'ainem ją podnoszą, już traciła przytomność. Gdy ją odzyskała, była w pokoju, w miękkim łóżku. Gdyby uniosła wzrok, zobaczyła wpatrujące się w nią szkarłatne oczy Ross'aina.
- Jak się czujesz? Trochę lepiej?
Uśmiechnęła się lekko, podnosząc się ostrożnie na łokciach. Nadal odrobinę kręciło jej się w głowie, ale migrena i pozostałe objawy już chyba całkowicie ustąpiły. -Trochę, choć wciąż mi odrobinkę wiruje przed oczami... Co się stało w sumie? Pamiętam, że zrobiło mi się gorąco, a potem... Cóż, urwana taśma filmowa. Pustka. No i nagle jestem tutaj...-
Właścicielka
- Cóż, zachwiałaś się, to cię złapaliśmy i zanieśliśmy do twojego pokoju, a po pół godzinie się obudziłaś. Masz ten zespół Alicji, prawda? - zapytał spokojnie Ross'ain, sprawdzając dłonią temperaturę Strange, po czym się odsunął i usiadł na pobliskim krześle.
- Ja cię kręcę, tak się wystraszyłam... - westchnęła Lost.
Skinęła głową. -Zespół Alicji w Krainie Czarów. Zgadza się. Ale dużo ćwiczę, w moim świecie chodziłam z tym do specjalisty... Nie jest źle, mogło być znacznie gorzej.- Zsunęła nogi z łóżka i usiadła na jego brzegu. Objawy powoli całkowicie ustępowały, chociaż nogi nadal wydawały jej się o wiele za długie niż powinny. Ale to powinno przejść... Wkrótce.
Właścicielka
- Gdzieś tam pamiętam o tym, moja siostra też to miała. Dawno jej nie widziałem. - westchnął w przestrzeń. - Ale mniejsza, ważne, że już ci lepiej. Aivy nieźle się zmartwiła i nie chciała dać sobie wytłumaczyć. - uśmiechnął się. - Jednal powinnaś jeszcze odpocząć. Idę do siebie, jakby któraś z was mnie potrzebowała, to zawołajcie. - podniósł się z miejsca i ruszył w stronę drzwi.
Pokiwała w milczeniu głową, zamyślając się lekko. Odruchowo złapała się za podkowę, którą nosiła na szyi. Nie rozstawała się z nią od śmierci ojca. Miała swego rodzaju talent do znajdywania kłopotów i do przyciągania wyjątkowo wielkiego pecha. I to do tego stopnia, że przy niej wszyscy jej bliscy ginęli śmiercią iście tragiczną. A ten talizman miał odgonić tego pecha i... Cóż. Na razie nie była świadkiem niczyjej śmierci, więc chyba działał.
Właścicielka
- To ja też się będę zbierać do spania... Dobranoc, Strange. Słodkich snów.
Gdy Lost wyszła, koło głowy Strange ułożył się Nobu i zamruczał.
Westchnęła i przekręciła się na drugi bok, zamykając oczy. Chciała wreszcie zasnąć i uwolnić się od tego chaotycznego natłoku myśli, który ostatnio zaistniał w jej głowie.
Właścicielka
Jak na zawołanie zasnęła. Śniły się jej jedynie biegające tu i tam czarne koty i ich miauczenie. Obudziła się dość wcześnie, ale czuła się wyspana.
-Ugh...- przeciągnęła się lekko, podnosząc się do pozycji siedzącej. Robiła to jednak bardzo powoli, gdyż wiedziała, że najwięcej ataków choroby zdarza się zaraz po przebudzeniu. Usiadła na brzegu łóżka i przetarła lekko oczy, rozglądając się po pokoju.
Właścicielka
W pokoju było nawet przyjemnie ciepło. Rozświetlał go zamiast świecznika lampion, uwieszony nieco wyżej. Nobu jeszcze spał, co jakiś czas przewracając się na drugi bok. Było całkiem cicho, żaden atak nie nadszedł.
Wstała i zerknęła kątem oka na Nobu, po czym ruszyła wolnym krokiem w stronę wyjścia z pomieszczenia. Chciała po prostu się trochę przewietrzyć, przespacerować, porozmyślać, może też troszkę z kimś pogadać... Cóż, ogólnie rzecz ujmując Strange nie należała do osób zdolnych długo usiedzieć w jednym miejscu. Łagodnie powiedziawszy.
Właścicielka
Wyszła na korytarz, prowadzący do otwartej kuchni, drzwi do łazienki, salonu i pozostałych sypialni, które miały uchylpne drzwi. Gdyby zajrzała do którejś z nich, usłyszałaby chrapanie Lost albo zobaczyła Ross'aina, śpiącego kamiennym snem. Nobu podreptał za nią.