Uśmiechnęła się nieco niepewnie, najwyraźniej nie do końca wiedząc jak powinna się zachować. Normalnie czy jakoś tak bardziej... Oficjalnie? -Nazywam się Vanessa, ale zdecydowana większość mówi mi Strange...- powiedziała, pomijając tę część o Alicji. A Tiki schowała się gdzieś w kącie i obserwowała, wychylając się niczym mały, skrzydlaty szpieg.
Właścicielka
- Dobrze, Alicjo. - uśmiechnęła się paskudnie. - Więc mówisz, że potrzebujesz kart, tak?
Skinęła głową na potwierdzenie, puszczając mimo uszu nazwanie jej Alicją. Dużo osób za nią nie przepadało, potrafiła już się z tym jakoś pogodzić i żyć dalej. Ale był to dla niej dobry znak, że ma do czynienia z... Niekoniecznie przychylną jej osobą. -Zgadza się.- powiedziała.
Właścicielka
- Mm, widzę, Alicjo, że nie da się ciebie tak łatwo zirytować, jak sądziłam. Widzę także, że owinęłś sobie naszego ponuraczka wokół paluszka. - zaśmiała się, ignorując kompletnie Ross'aina. - Bardzo to ciekawe. - podparła głowę na zaciśniętych pięściach. - A co zrobisz, jak już je zbierzesz?
Wzruszyła ramionami. -Wtedy będę miała wybór. Sama nie wiem czy wrócę do swojego świata czy też zostanę w Czarnej Krainie Czarów. Dopiero będę się nad tym zastanawiała, mam czas. Nie lubię jednak nie mieć żadnego wyboru, a zbieranie kart to świetna zabawa, więc czemu by nie spróbować ich zebrać?- powiedziała, uśmiechając się lekko pod nosem.
Właścicielka
- A to dziarska duszyczka. Tak myślą ci skrzywdzeni przez los, którzy nie wiedzą czy opłaca się im wracać... mniejsza. Alicjo, za dużo kart to ty nie masz, więc powiem tak, mogę ci może teraz dać ze trzy. Ciekawa z ciebie osóbka. - klasknęła w ręce, a mężczyzna w pelerynie podszedł do Strange i wręczył jej trzy karty. - A teraz mi z oczu! Chcę w spokoju czytać.
-Oczywiście...- uśmiechnęła się lekko i schowała karty, po czym ruszyła w stronę wyjścia.
Właścicielka
- Ale się wystraszyłam... - szepnęła trochę później Lost, gdy już byli na zewnątrz. - A byłam prawie pewna, że cię zamknie i będziesz uwięziona....
Spojrzała na nią ze zdziwieniem. -A co, powiedziałam coś nie tak?- przechyliła lekko głowę, widocznie nie rozumiejąc sensu wypowiedzi towarzyszki. A Tiki usiadła jej na ramieniu.
Właścicielka
- Z Trefl to nigdy nie wiadomo, co jest właściwe. Ona po prostu lubi ludzi zamykać. Ogólnie lubi być niecierpiana. - wyjaśnił Ross'ain.
-Lubi być niecierpiana..?- powtórzyła, jakby niedowierzając. -Brzmi niewiarygodnie, ale...- uśmiechnęła się -Niektóre moje wypowiedzi również. Jestem więc chyba w stanie przyjąć to do wiadomości...- powiedziała, po czym sięgnęła do torebki i wyciągnęła karty, które od niej dostała, żeby zobaczyć co przedstawiają.
Właścicielka
Pierwsza przedstawiała tamtego mężczyznę w pelerynie, kolejna mężczyznę z dynią zamiast głowy, a na ostatniek był hrabia wampir, przynajmniej to dało się wywnioskować po stroju i zębach.
Schowała karty z powrotem. -To gdzie teraz?- zapytała, zamyślając się lekko.
Właścicielka
- Teraz możemy popatrzeć, czy w okolicy nie ma kogoś z Talii...
- A może odwiedzimy Briana? Dawno tam nie byłam... Może mi coś wywróży... - mruknęła Lost.
- Dobry pomysł, Aivy. Chodźmy.
Skinęła głową w geście potaknięcia, chociaż myślami była gdzieś bardzo daleko stąd, nie wiedziała nawet sama gdzie. Tiki znów zaczęła nucić tą samą melodyjkę pod nosem.
Właścicielka
Lost zaprowadziła ich do mieszkania nieopodal pałacu, skąd dochodziła przyciszona melodia z cyrku. Dwaj identyczni rudowłosi mężczyźni zaprosili trio do środka na herbatę.
- A więc znalazłaś sobie nową koleżankę, Lost..
- Może się przedstawisz?
Uśmiechnęła się lekko. -Strange. Z urodzenia Vanessa, ale o to już mniejsza. No i dużo osób mówi mi Alicja, ale to akurat obraźliwa ksywa...- przedstawiła się.
Właścicielka
- Milo.mi cię poznać. To trochę dziwny fakt, ale obaj mamy na imię Brian. - uśmiechnął się jeden z braci, którzy teraz różnili się tylko tym, że ten co mniej mówił miał na sobie cylinder.
-Też miło mi was poznać. I w sumie... To nie jest aż takie dziwne. Znałam bliźniaczki, z których jedna miała na imię Her, a druga Pes. Znaczy, że razem były opryszczką...- wzruszyła ramionami.
//Herpes to z łaciny opryszczka, jakby co.
Właścicielka
- A ja znałam dwie bliźniaczki, z czego jedna nazywała się Via, a druga Gra, ale zapomniałam co w tym śmiesznego. - powiedziała Lost.
- To.i dobrze, że nie wiesz, Aivy.
Właścicielka
- To się załatwi na miejscu. Nie zamierzam na tej ulewie dłużej się zatrzymywać. - rzucił sucho Kain, po czym chwycił mocno Aleksandra za rękę i...
I Aleksander poczuł nieznaną sobie, wrzącą w żyłach energię, która przeniosła go w kompletnie inne miejsce. Wokół było ciemno, każde źródło światła było bardzo słabe.
- Jakiej konkretnie broni chcesz?
-Ostrze na w miarę długim łańcuchu czy katanę. Najlepiej aby były z czarnej stali, ale nie będę wybrzydzał.
Potrzebował broni, ale nawet nie widział dlaczego. Czuł że mu się przyda. Jego krew tak mówiła.
Właścicielka
- Wobec tego chodź za mną. - westchnął Kain, a na jego twarzy zagościł cień uśmiechu.
-A więc pójdę.
Podążył za Kainem choć czuł że coś tu nie gra. Może on jest wysłannikiem Trefl?
Właścicielka
Kain zaprowadził go do zbrojowni, gdzie podał mu wskazaną katanę bez większego szukania.
- Wyczuwam, że mi nie ufasz. - mruknął cicho, rozprostowując palce jak pianista.
-A ty zaufał byś osobie którą znasz od niecałej godziny?
Powiedział to swoim pustym głosem. Teraz nie zamierzał kłamać.
-Poza tym dziękuję za broń.
Wziął miecz do ręki. Chwilę się nim pobawił po czym schował za pas ostrzę, a rękojeść ukrył w bluzie tak by miecza nie było widać.
Właścicielka
- Cóż, domyślam się. - westchnął Kain. - Początkowo mało kto mi ufa.
Do pomieszczenia wszedł jakiś gustownie ubrany szlachcic i zaczął przeglądać zgromadzoną broń i ją przeliczać.
-A któż to taki?
Zapytał Kaina. Lepiej wiedzieć kto to nawet jeśli go nigdy już nie spotkasz. Takie informacje zawsze są przydatne.
Właścicielka
- To Ivan, gada po rosyjsku, podobno rozumie nasz, ale udaje że nie. Zajmuje się lokalnie dokumentacją.
-Kolega Ivan Ivanowicz! Ivan groźny! Jak dawno opuściłeś matuszkę Rosję ?
Powiedział to iście rosyjskim akcentem zachowując swój pusty głos.
-Znam każdy akcent krajów słowiańskich. Taki mój talent.
Szepnął na ucho Kainowi tym razem normalnie.
Właścicielka
Ivan odwrócił się, spojrzał na Aleksandra, uśmiechnął się, pokazał mu środkowy palec i wyszedł.
- Cytując kawały o Stalinie - pokazał palca, a mógł zabić. - parsknął Kain.
-Jak ja dawno nie robiłem sobie z ludzi jaj... Zapomniałem jakie to uczucie.
Pierwszy raz się uśmiechnął. A jego głos zrobił się odrobinę cieplejszy.
-Ale przynajmniej mamy potwierdzenie że rozumie nasz język.
Puścił uśmiechnął się w twoją stronę.
Właścicielka
Wtem Ivan zawisł na drzwiach i spojrzał na Aleksandra.
- A jeśli to tawariszu, miał być rosyjski akcent, to Kain jest dz*wką Kizuki. - zarzucił i zatrzasnął drzwi, nim ten ostatni rzucił go cegłą.
-A skąd ja to mam wiedzieć?
Powiedział sam do siebie i głęboko westchnął.
-A tak apropo kobiet to czy jakaś ładna dworska dama jest wolna?
Spojrzał Kaina marzycielskim wzrokiem.
Właścicielka
- Co cię nagle walło z damą? - zdziwił się Kain. - Może jakaś się znajdzie, nie wiem i nie chcę wgłębiać się w twój gust.
-Płaskie, niskie i słodkie. Mogą być też Tsundere, ale to tylko w ostateczności.
Teraz powrócił do swojego pustego tonu. Może sobie kogoś znajdzie. Może to właśnie z jego wybranką przejmie krainę. Ale nie było teraz na to czasu. Musiał wkupić się w łaskę Trefl.
Właścicielka
Kain parsknął śmiechem.
- Z takim opisem to by i Trefl pasowała. Może nie stójmy tu tak... - westchnął Kain, zbierając się na swój zwykły ton.
-Czekaj, czekaj... Trefl to kobieta?!
Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, ale jego głos pozostał taki sam.
Właścicielka
- Nie wspomniałem? No cóż, uważa, że kobiety to słaba płeć, więc każe się nazywać królem i nie zwracać uwagi na jej jak to mówi, przypadłość. Kobiecie jak zwykle nie dogodzisz...
-Cóż każdy ma swoje dziwy. Zanim jeszcze do niej pójdziemy może powiesz mi jak zrobić na niej dobre wrażenie?
Używając swojego pustego głosu zapytał. Nie chciał tutaj stracić głowy. Jego celem była moc i tu miał ją otrzymać.
Właścicielka
- Szczerze? Bądź taki, jaki teraz jesteś, na pewno się jej spodobasz. - rzucił Kain bez większego zainteresowania.
-A czyli problemów nie będzie...
Jego pusty głos się nie zmienił, ale na twarzy zagościł uśmiech. Wiedział że czeka go tam jego przyszłość. Choć nie był pewien jaka ona będzie.
Właścicielka
- Wobec tego chodźmy. - rzekł niezmiennie znudzony Kain, idąc przed siebie.
Szli tak ponurym, a jednak ozdobionym korytarzem.
- Kain, Trefl cię wzywa~ - zachichotał przechodzący obok wampir.
- A gdzie niby idę, czubku? Mówiłem, jak się uchlejesz, trzymaj się ode mnie z daleka!
Wampir odszedł, dziecinniew wystawiając język.
-Zastanawiam się jak to później rozegrać...
Jego pusty głos miał w sobie nutkę niepokoju. Chciał wygrać, ale nie wiedział co.
Właścicielka
Kain nie odpowiedział, jedynie otworzył spore, misternie rzeźbione wrota. Za nimi była sala tronowa, utrzymana w równie mrocznych barwach, oświetlona sporymi srebrnymi żyrandolami. W wejściu stał mężczyzna z dynią zamiast głowy, a Kain zajął miejsce naprzeciw niego. U krańca sali, na tronie siedziała dziewczyna o długich blond włosach i ponurym wyrazie twarzy.
- Czyżby to był Aleksander, ten który się tęczowego gówna nie ulęknie?
Stanął dumnie. W jego oczach pustych oczach pojawił się zapał i ambicja.
-Nie przyszedłem tu by kłamać. Przynajmniej nie teraz... Nie będę owijał w bawełnę.
Uklęknął na jedno kolano i spojrzał swym ognistym wzrokiem na Trefl.
-Pragnę mocy. Jeśli mi ją dasz poświęcę ci moje ciało i pozostałości po duszy. Nie zamierzam wracać do swojego zepsutego i pogrążonego w hipokryzji świata. Jestem jak dziecko które dostało wymarzone klocki. Teraz chcę je po układać! Nie zależnie od twej odpowiedzi nadal będę szukał mocy. Nawet jeśli miałbym przez to stracić życie!
Wstał i powrócił do dawnej postawy. W jego oczach znowu zagościła pustka.
-Więc jak będzie/
Powiedział to swoim dawnym pustym i chłodnym głosem.
Właścicielka
Trefl zaklaskała i zarzuciła blond włosami.
- I takich ludzi nam tu potrzeba. - odrzekła. - A co planujesz zrobić, gdy już zdobędziesz moc? Obalisz kogoś? Zabijesz? Jaki będzie twój cel gdy ci się uda?
-Wiesz kiedy inne osoby w dzieciństwie miały marzenia o byciu policjantem czy strażakiem,ja chciałem być Bogiem i rządzić nimi wszystkimi. Bóg mojego świata to tylko bierny obserwator którego gówno obchodzi że się mordujemy. A wasz zszedł na ziemię i przyłączył się do tego mordu. Nie wiem który jest lepszy. Ale każdy Bóg ma jeden problem. Uważa się za najpotężniejszego. A my słabi mamy sposoby, aby radzić sobie z silnymi...
Jego głos nawet nie zadrżał. Wiedział czego chce i miał pewność że to dostanie.
Właścicielka
- Interesujące... - westchnęła Trefl, z uwagą obserwując Aleksandra. - Aż chciałoby się zobaczyć tego efekty.
Jej dłoń zapłonęła srebrnym ogniem.
- Więc chcesz dać niemalże wszystko za to?
-Nie, nie za TO. Potrzebuję tylko KLUCZA którego użyłaś do stworzenia TEGO.
Swoim pustym głosem dawał lekki nacisk na niektóre słowa. On nie potrzebował mocy jako takiej tylko sposobu jej stworzenia.