To mieszkanie które nie miało klamki w drzwiach. Szedł na górę tak długo aż znalazł pasujące drzwi.
Właścicielka
Na najwyższym piętrze były trzy takie drzwi, ale jedne były otwarte i prowadziły do sracza. Próbuj dalej.
Delikatnie uchylił jedne z nich i sprawdził czy wnętrze wygląda znajomo, miał szanse pół na pół.
-Nie ma za co... -szepnął uśmiechając się lekko. W końcu same mu się zamknęły. Westchnął cicho wtulając się w Rosiego.
Właścicielka
Za nimi były dwa psy w dość jednoznacznej pozycji. Cóż, tym razem pudło.
Miał chyba jeszcze jedną szansę, nie?
Zasnął szybko, a w swym śnie był na korytarzu jakiegoś szpitala. Ruch był całkiem całkiem, ale nikt najwyraźniej go nie zauważył.
Lekko zdziwiony, ruszył przed siebie. Starał się unikać wszystkich, którzy tutaj byli, gdyż wyglądali na zajętych.
Właścicielka
Jakimś trafem dotarł przed jakąś salę, z której słyszeć się dało głośne krzyki bez ładu i składu. Przed gabinetem były dwie osoby - blondyneczka na wózku inwalidzkim i zmartwiony chłopak, w którym po dłuższym namyśle Yukki rozpoznał Rosiego.
- Będzie dobrze młody, rodzice nie po raz pierwszy robią awanturę. Czemu się tak boisz? - zapytała dziewczyna.
Okularnik podszedł do nich po cichu, uważnie przysłuchując się rozmowie.
Nie przeszkadzając, spróbował szczęścia w drugich drzwiach.
Właścicielka
- Już nie będzie tak samo, Bella. - westchnął cicho. - Nie będą mnie już chcieli!
- Czej, czej, czej! To co się stało u tego psychologa?
- To nie moja wina...
- A kogo? Braciszku...
- To przez Penemue. Nigdy nie potrafi być cicho. - odparł z krzywym uśmiechem.
Właścicielka
Tym razem dostał się do nawet wysprzątanego mieszkanka.
- No, długo ci to zajęło, Law. - usłyszał głos Kamy.
- Pomyliłem mieszkania. - Zaśmiał się. - Ty tu posprzątałaś? -
Właścicielka
- No ba. Wolę słyszeć inne jęki niż te, że tu jest syf. - odparła stojąc obok, oparta o ścianę.
- A jakie jęki szczególnie chciałabyś usłyszeć? - Zapytał sugestywnie.
-Braciszku? O co w tym wszystkich chodzi... Chyba o... -mruknął cicho patrząc na nich uważnie. Wyglądał na przejętego zmartwieniem Rosiego.
Właścicielka
Dziewczyna wychyliła się z trudem i przytuliła Rosiego.
- A od początku?
- No bo ja chciałem iść powiedzieć, że ty zaraz będziesz, ale o-on chciał, żebym to ja z nim pogadał.
- Z kim?
- Z tym psychologiem. Ale Penemue zaczął gadać, że psycholog jest drogi, a i wygląda podejrzanie. A ja jakoś tak... powiedziałem mu, żeby był grzeczniejszy.
- No i? Dobrze przecież powiedziałeś.
- On chyba też nie widzi Penemue.
Właścicielka
- Co się głupio pytasz jak dobrze wiesz jakie, Law. - zamruczała.
- Bo kobieta zmienną jest. - Zaśmiał się i usiadł na krześle.
Właścicielka
- Kobieta jest jak matematyka, nie musisz jej w pełni rozumieć, starczy, że potrafisz ją wykorzystać do wielkich rzeczy. - mruknęła dziewczyna, w mig siadając mu na kolanach, po czym go pocałowała.
///*niesie panna młodego gulasza c:*
Chłopak westchnął cicho z ledwo wyczuwalną ulgą w głosie.
Właścicielka
- I przez głupoty Penemue masz być taki smutny? Nie przejmuj się!
- No ale... Bella, on mi wypisał świstek, że ja to chory jestem. I zaciągnął mnie na badania. I powiedział, że jestem schizofrenikiem...
Rosie zamilkł. Bella również. Ich rodzice wyszli z gabinetu.
- Chodźmy do domu dzieci, a ty Rosie, nie płacz. Nic się nie stało. - powiedziała zapewne ich matka, jednak dziecinnie za plecami krzyżując palce.
Yukki nieznacznie poprawił okulary i westchnął ponownie. To takie dziwne... Nadal chyba nie był przyzwyczajony do takich snów...
Właścicielka
Sen Yukkiego się rozmył, a on sam się rozbudził. Rosie był wtulony w niego jak dziecko, a Eleazar z drugiej strony obejmował ich obu. Rosie mówił coś niecoś przez sen, a wampir cicho chrapał.
Okularnik uśmiechnął się uroczo i spojrzał na nich uważnie. Tak słodko wyglądali śpiąc... Nie chciał ich budzi ale co mógłby robić, skoro jeżeli się poruszy, przerwie im sen...? Westchnął cicho i mocniej przytulił Rosiego.
Właścicielka
- Yuk... ki... - w połowie jego imienia się obudził. Otworzył oczy i z zaciekawieniem spojrzał na szarookiego. Uśmiechnął się lekko i odwzajemnił przytulasa.
-Coś się stało Rosie? -zapytał cicho, patrząc na niego radośnie.
Właścicielka
- Nic wielkiego Yukki. - uśmiechnął się lekko. - Trochę śniło mi się smutnych rzeczy, ale na koniec ty tam byłeś, więc mam spokój w głowie. - dorzucił, przeciągając łapkę po policzku Yukkiego.
Chłopak uśmiechnął się szerzej i lekko zarumienił się.
-To dobrze... -stwierdził.
Właścicielka
- Idziemy zrobić jakieś śniadanie? - zaproponował cicho. - Elu i tak za łatwo nie obudzisz. Sam ma w sobie jakiś budzik. Ewentualnie możemy zostać w ciepełku...
-Hmm... W sumie możemy mu zrobić niespodziankę~! -zaśmiał się cicho. -Chodźmy zrobić śniadanko.
Właścicielka
- Dobziu. - Rosie wyciągnął siebie i Yukkiego spod uścisku wampira. - Jednak zanim zaczniemy, chciałbym się choć odrobinę ubrać.
-Zgadzam się z tobą. -przeciągnął się ziewając cicho.
Właścicielka
- Tobie i w ubraniach i bez nich ładnie, więc nie musisz się ubierać. - mruknął cicho Ross'ain i uśmiechnął się, sięgając po swoje ciuszki.
A nasz wampirek dalej sobie pochrapywał.
-No co ty nie powiesz. -westchnął. -Nie będę chodził bez ubrań po całym domu... -mruknął zbierając swoje ubrania.
Właścicielka
- No dobrze, nie będę cię zmuszać, Yukki. Co lubisz jeść na śniadanko? - zapytał, otrzepując bluzę.
-Oprócz słodyczy... No to jajecznica~! -uśmiechnął się szeroko.
Właścicielka
- A z czymś konkretnie do niej? Bo ja na przykład lubię ze szczypiorkiem. - westchnął rozmarzony Rosie, już przetrząsając szafki.
-Mhm~ ze szczypiorkiem i boczusiem jest najlepsza. -Yukki stanął na palcach, by sprawdzić wyższe szafki.
Właścicielka
I odnalazł jajka, podczas gdy Rosie znalazł boczek i szczypiorek.
- Czyli niedługo będzie można zaczynać... teraz tylko znaleźć patelnię.
-No tak.. Najważniejsza rzecz. -stwierdził szarooki i rozpoczął poszukiwania wspomnianej rzeczy.
Właścicielka
Yukki szybko ją znalazł, a tymczasem Rosie próbował coś sięgnąć z wysoka, ale po jakimś czasie przestał.
- To robimy, Yukki?
-No cóż... Ja wybitnym twórcą jajecznicy nie jestem...
Właścicielka
Rosie tylko spojrzał z utęsknieniem na coś niewielkiego leżącego na górze jednej z szafek, po czym najspokojniej wziął się za robienie jajecznicy.
- I co? Będziesz tak patrzył jak ja coś robię?
-Mogę pokroić szczypiorek. -zaśmiał się. -I co tam jest takiego? -stanął na palcach , by kuknąć na rzecz na szafce.
Właścicielka
- Nic takiego tam nie ma. - rzucił Rosie, ale wbrew jego słowom na górze była... prawie pusta paczka papierosów.
-Wcale, wcale. -mruknął biorąc paczkę. W sumie to strącił ją opuszkami palców. Uśmiechnął się zwycięsko i sprawdził ile papierosów w niej jest.
Właścicielka
- Weź mnie tak naucz tak wysoko sięgać, bo Elu specjalnie je przede mną chowa. - mruknął cicho, dalej robiąc jajecznicę.
W środku były tylko dwie sztuki.
-No cóż, do większości rzeczy też nie dosięgam. -wydął usta i wrócił na krzesełko.
Właścicielka
- Tiaaa... ty to pewnie idealny jesteś i tak mi będzie Elu mówił. Że będę miał raka płuc. I w ogóle. - westchnął cicho. - Kroisz ten szczypiorek?
-Już, już. -zabrał się za krojenie. -A tak wracając do tego co powiedziałeś, nie jestem idealny więc nie powinien tak mówić.