Właścicielka
Mógł się jej teraz uważnie przyjrzeć i krótko stwierdzić... że była niższa od Sullyego. Po prostu drobna, niepozorna i przerażająca blondynka.
- No bo się zacznę niecierpliwić... ponoć macie to i owo do zrobienia po tym wszystkim, a ja mam sporo książek do poczytania.
- Brrr... aż mi się przypomniał pierwszy dzień tutaj. - zadrżał i wtulił się w Yukkiego.
-W sumie to racja. -usmiechnal się lekko i ścisnął mocniej łapkę Sullyego.
Okularnik zerknął na niego.
-Czyli też nie masz zbyt dobrych wspomnień z innymi wampirami..?
Właścicielka
- Na tamtym zdjeciu było widać taką bliznę na plecach. Zrobili mi ją jak mnie męczyli. Jednak w pewnym sensie mieli powód. W okolicy Lasu zaatakował mnje jeden z nich, a ja jakimś cudem... go pokonałem. Za to to mnie chyba winią do dziś.
Sully w końcu wychylił się do przodu i wziął kartę Trefl. Gdzieś za sobą usłyszeli trzepot sporych skrzydeł.
- Bo jakąż to cenę zapłacić trzeba za miłość, której ponoć nic nie rozbije? Niech los odpowie szybko, nim za nocą dzień się skryje. - mruknęła Trefl, patrząc na swoją dłoń. - Au revoir, zakochańce.
Shin uslyszał tylko charknięcie od strony Sullyego i odczuł, że czarnowłosy go puszcza. Chwilę i na swoim gardle poczuł nóż i to, że jednak ktoś go łapie przed upadkiem...
-No wiesz... Skoro go pokonałeś... Musieli być wściekli... -mruknął cicho.
Shin nie za bardzo wiedział co się stało. Zadrżał czując nóż, próbował się rozejrzeć dookoła.
Właścicielka
Niestety, nie miał już na to siły. Nie mógł za bardzo zrobić czegokolwiek, nawet zaczerpnąć oddechu. Najwyraźniej Kain poderżnął mu gardło, ale jakoś jeszcze nie umarł.
- Dwie karty w jedną się zmieniły, cenę swoją zapłaciły. Miłość twardsza od diamentu, przeklętego diabelnego sakramentu. Daj żyć im szczęśliwie, w wiecznym żniwie. - śpiewny głos za nimi się odezwał.
A wtedy powieki Shina samoistnie opadły.
//zmiana tematu
- Wiem. Pewnie nigdy mi nie wybaczą. - westchnął cicho. - Bo raczej mało to możliwe, żeby namówić Kizukę na jego powrót. - wzruszył ramionami.
- Jego powrót...? -Yukki westchnął cicho naciągając rękawy.
Właścicielka
Rosie puścił Yukkiego i się odsunął.
- Ja nie wiedziałem co się dzieje, a on tak po prostu... umarł. W sumie wtedy, gdy się na mnie mścili nadal nie ogarniałem, co się stało.
-Zabiłeś go, prawda...? -spojrzał na niego, dopiero teraz rozumiejąc o co mu chodziło.
Właścicielka
- Nie chciałem tego. - syknął, a po jego policzkach zbiegło kilka łez. - Miałem mnóstwo słów, które chciałem mu powiedzieć, które chciałem mu rzec, żeby zrozumiał, jak mnie niszczył. A-ale w życiu nie chciałem mu tego zrobić...
-Ale. To nie twoja w-wina Rosie. Broniłeś się, miałeś prawo nie panować nad sobą...
Właścicielka
- A teraz przez własną głupotę jestem z nią związany. Tamten wampir był w Talii, a ja zająłem jego miejsce. - westchnął.
-Nie przejmuj się Rosie... -Yukki przytulił go wzdychając.
Właścicielka
- Ty nic nie rozumiesz, Yukki. Tu chodzi o to, że ja już zostanę jej sługą! Dopóki nie umrę... Tak naprawdę gdyby nie Eleazar wciąż tam bym leżał, po ćwierci żywy, ale zawsze żywy. Nikt mnie nie znał, nikt się nie przejąłby mną... - dukał, dalej płacząc. - Może tak by było lepiej?
-Nie mów tak, proszę... -wytarł łzy Rosiego. -Przestan płakać i skończmy tą rozmowę... Przecież jeszcze przed chwilą się śmiałeś. -stwierdził cicho.
Właścicielka
- No dobrze... już nie będę... - westchnął, tuląc się do Yukkiego. - Czasem po prostu mam takie... huśtawki nastrojów. Dzięki. - mruknął nieco weselej. - Ty to w ogóle taki optymista jesteś. Jak to robisz?
-Ja optymistą...? No cóż, poprostu ktoś musi być szczęśliwy. Takiej osoby zadaniem jest rozweselić smutasów. -usmiechnal się pod nosem.
Właścicielka
//tak w ogóle jestem unieruchomiona przez kota c:
- To chodźmy do środka, mój to rozweselaczu. - zaśmiał się lekko Rosie. - O, pójdę poszukać zdjęcie Eleazara z dzieciństwa. Zawsze jego urocza mordka poprawia mi humor na jeszcze dłużej. Chcesz zobaczyć?
-Ależ oczywiście. -wyszczerzył się i poprawił okukarki.
//pozdrów kota~ ^^
Właścicielka
Rosie żwawym kroliem doskoczył do szafki i szybko znalazł w niej zdjęcie, przedstawiające małego Eleazara na trójkołowym rowerku. Jako dziecko wampir miał proporcjonalnie większe, błękitne oczy, którymi rozglądał się dookoła.
-Jaacie~! -Yukki westchnął cicho, zafascynowany. -Ale był uroczy!
Właścicielka
- I dlatego Lubię na nie patrzeć. Uwierzysz że miał na tym zdjęciu dwadzieścia lat? Wkurza mnie wampirze dojrzewanie.
-Miał aż dwadzieścia lat? -zerknął na Rosiego, najwyraźniej niedowierzając.
Właścicielka
- Wampiry przez dwadzieścia lat rosną tyle, co my przez dwa. Jak dla mnie to bez sensu. Tak czy siak jest uroczy. - zaśmiał się cicho. - Znając życie, też wyglądasz uroczo na zdjęciach z dzieciństwa.
-Oj na pewno nie. -stwierdził niepewnie. -W sumie nie pamiętam starych zdjęć, wszystko było na strychu.
Właścicielka
- Musicie tak mnie obgadywać gdy tylko wyjdę? Nie wyglądałem aż tak rozczulająco. - mruknął stojący za nimi Eleazar.
- Oj tam oj tam. - mruknął Rosie.
-No właśnie. Mówisz, że ja jestem uroczy a tak naprawdę ty jesteś bardziej słodki~!
Właścicielka
- Przestańcie, to było wieki temu. - objął ich obu. - A wy zachowujecie się jak dzieci. Może wam kaszkę mannę zrobić?
-Nie trzeba. Nie lubię kaszki. -wydął usta. -To chyba jedyna rzecz do zjedzenia, której nie lubię...
Właścicielka
- Też nie lubię kaszki, ale mógłbyś mi zrobić owsiankę. - zachichotał Rosie. - Co tam się działo, w sali tronowej?
- Ktoś uzbierał całą Talię, a Kain próbował go zabić. Nic ciekawego.
-No jak to nic ciekawego? Co się stało z tą osobą? -przechylił głowę patrząc na wampira z zaciekawieniem.
Właścicielka
- On tam nie był sam... Rosie, pamiętasz Tego Sullyego, co wygląda trochę jak ty? Siedział trochę czasu w celi i potem ten Joker go ratował. Rzadko sie zdarzało, żeby tak bezinteresownie kogoś ratować. Kainowi w sumie się udało, ale Kizuka ich wzięła ze sobą, więc pewnie żyją długo i szczęśliwie.
-A skoro zebrali karty, to mogą wrócić do Świata, prawda? Zrobili to czy zostali w Krainie?
Właścicielka
- Nie jestem "kurier Seyo", ale jak wpadnie mi w ręce artykuł o nich, to ci przyniosę. A teraz przepraszam, muszę dziecko nakarmić. - parsknął i poszedł zrobić Rosiemu owsiankę.
Yukki zaśmiał się cicho i rozwichrzył włosy Rosiego.
-No tak, tak. Ja zaś niezbyt lubię owsiankę więc zajmę się swoimi lizaczkami~
Właścicielka
Eleazar zajął się tym z uwagą, a Rosie zamruczał trochę jak kotek.
- Jak tak dalej pójdzie, zrobi się ze mnie małe dziecko jakimś podejrzanym czarem. Zobaczycie.
-A wiadomo czy się nim nie stałeś już teraz? -usmiechnal się szeroko i podreptał do Eleazara. -Ja też mógłbym się czegoś nauczyć. -stwierdził robiąc dziecięcą minę. - Kiedyś znudzą mi się lizaki ale szybko to nie nastąpi...
Właścicielka
- To że kiedyś chciałem zostać ojcem będąc wciąż gejem, nie znaczy, że nadal mam na to ochotę, kochani. - odparł krótko Eleazar.
Yukki parsknął śmiechem.
-Pomogę w robieniu owsianki! -stwierdził po namyśle. A przecież przed chwilą jego słowa same sugerowały, że nie potrafi...
Właścicielka
Tym razem Lawrencowi znów śniła się ta przecudowna rezydencja, do której przecież wciąż zmierzał. Jednak teraz na miejscu Zelli stała ubrana w dość skąpe wdzianko Kama. Szczerze to nie było pewne, co jej strój miał w założeniu zakrywać.
Właścicielka
- To poszukaj misek. - odparł spokojnie wampir, bawiąc się jego włosami.
-Tak jest! -po tych słowach od razu zaczął grzebać w szafkach, by znaleźć miseczki.
Właścicielka
Najpierw trafił do herbatek, potem prawie wysypał mąkę, ale w końcu znalazł miseczki.
-Znalazłem! -z dumą podniósł się, trzymając w łapkach miski i zamykając szafkę.
Właścicielka
Tymczasem z niewielką miską koło Eleazara czaił się Penemue i czekał na owsiankę.
- O, dziękuję. Często zapominam gdzue je chowam. - zaśmiał się Eleazar.
Obrzucił wzrokiem zarówno dziewczynę jak i piękną rezydencje. Ciekawe kiedy w końcu wydostanie się z krainy i będzie mógł w niej zamieszkać....?
-Aż taką słabą pamięć masz Elusiu~? -zapytał niewinnie, podając mu miseczki.
Właścicielka
- Niedługo, niedługo, Law. - odparła na niezadane pytanie Kama.
- Szczerze to rzadko używam tego wszystkiego.
Rosie rozejrzał się i spojrzał, skąd Yukki wyjął miski.
- Już wiem. Nie ruszałeś tych szafek od pół roku i wszystko zostało tak, jak ja je ułożyłem, prawda? - zasugerował w końcu Rosie, a Eleazar wzruszył ramionami.
//Creepy, jak komentujesz offtop?
Szarooki zaśmiał się cicho.
-Coś jeszcze znaleźć?
//Nie no, poproszę kogoś, by przerobił to na komputerze i będzie to moja tapeta na laptopie xD
Będzie codziennie mnie pocieszać~!
- Oby Kama, oby. - Odpowiedział podobnie.
Właścicielka
Sen jednak dość szybko się urwał, a Lawrence obudził się w wozie, zapewne przez śpiewającą sobie nieco przygłośno Kamę.
I'm never wanna get enough
I'm never gonna get enough
Enough of your wild love
- Raczej nie. - mruknął Rosie, wyciągając łyżki. - Może jednak się skusisz, Yukki?