Właścicielka
- A gdzie masz ochotę? - zapytała z błyskiem w oku.
//Bądź trochę twórczy
- No nie wiem. - Zastanowił się przez chwilę. - Może do tego domu strachów? -
Właścicielka
-No to chodźmy. - rzuciła dziewczyna i pewnym krokiem szła wśród zakręconych uliczek miasteczka.
Szedł za nia na tyle blisko by jej nie zgubić. Choć właściwie to on był tutaj dzieckiem.
Właścicielka
//odpowiedź na kwestię: w domu strachów jest do dupy, ale gulasz chce iść
Tymczasem okazało się, że dom strachów był zamknięty z powodu, jak się okazuje, nadchodzącego wesela. Dziwne.
- E, tu i tak jedyne co ciekawe, to przejście do Esce, a tam i tak niedługo trafimy.
- Mnie bardziej ciekawi czemu zamykają dom strachów z powodu wesela? - Zapytał spoglądając na zamknięte drzwi. - Ktoś organizuje je w tej budzie? -
Właścicielka
- Nie. Tą atrakcję prowadzi Usagi z Esce, która jest zajęta przygotowaniami do tego wesela, na które się wybieramy. Skoro jest zajęta, to zamknęła to miejsce.
- I nie wyznaczono żadnego zastępstwa? Ta atrakcja naprawdę musi być kiepska. - Stwierdził chłodno.
Właścicielka
- Po prostu korzystanie z iluzji i przesyłu międzywyrwowego jest wymagające i czasochłonne. Usagi umie to najlepiej, dlatego Esce jest zdatne do życia mimo tylu wyrw. Lepsze to niż dostać siekierą w twarz w domu strachów tamtych dwóch debili z dworu Trefl.
- Jak kto woli. - Stwierdził krótko i na temat.
Właścicielka
- To dokąd masz ochotę iść? Próbuj do skutku! - parsknęła Kama z chytrym uśmieszkiem.
- Może skoczymy coś zjeść? - Zapytał
Właścicielka
- A co zjemy? Pewno fastfooda, co? - spróbowała domyślić się Kama. - W sumie dobry pomysł, bo naprawdę robię się głodna.
- Mówisz tak jakby w takich miejscach sprzedawali zdrowe żarcie. -
Właścicielka
- A po czym takie pierdoły wywnioskowałeś? - zapytała krótko i zwięźle. - Jak powiedział mój nerdowy znajomy, jedząc zdrowe żarcie ucinamy ogniwo łańcucha pokarmowego, bo zjadamy obiad naszemu obiadowi, pokroju owcy czy krowy.
- No to chodźmy zjeść coś strasznie niezdrowego. A potem jakoś to spalimy. - Uśmiechnął się zalotnie.
Właścicielka
Tak więc wampirzyca zaprowadziła go do fast fooda i tym razem zamówiła sobie kurczaka.
- A ty? Na co masz ochotę?
//tak w ogóle to w jakim momencie gry jesteś?
- Dla mnie też kurczak. - Powiedział do kuchmistrza.
//Właśnie przypłynąłem na Skelige i zaliczyłem stypę. Teraz robię główne questy poboczne, czyli to co mi się w trzecim Wiedźminie najbardziej podoba. A, no i jeszcze polowania.
Właścicielka
//a ja mam 60 odc obejrzanych a i tak siedzę w Novigradzie. No cóż, też uważam że questy poboczne są najlepsze. Poza tym jaram się właśnie piosenką Priscilli
Ps sam jesteś kuchmistrz xd
Kama walnęła się na krzesło, nogi opierając na stoliku i wsadziła nos w gazetę, czekając na zamówienie.
- Czytasz gazety? - Zapytał siadając obok niej.
//Ja mam chyba jakieś 40, a to tylko dlatego że nie uganiałem się za wszystkimi znacznikami, bo zostawiam je sobie na później, no chyba że są po drodze :P. Taki Biały Sad mam na 100%
Właścicielka
- Czasem warto wiedzieć, co się dzieje wokół nas. Na przykład... o kurna, tego jeszcze nie czytałam. - ze zdziwieniem wpatrywała się w jeden z artykułów.
- Co tam ciekawego w świecie? A raczej krainie? - Zapytał bez większego zainteresowania.
Właścicielka
- Disturbia donosi z ostatniej chwili: Deus jest pedałem! Co, plotki się skończyły, to zaczynają własne tworzyć? - zaś miała się Kama.
- Disturbia to nazwa gazety czy jakaś wredna dziennikarka? - Zapytał.
Właścicielka
- Garstka dziennikarzy. Kiedyś istniało osiem gazet, ale połączyły się w jedną grubą: Kurier Seyo. Niech no doczytam. "Dziś w Seyo, na ulicy Nachsee widziano tak często odtrącanego przez kobiety, bla bla bla, w towarzystwie nieśmiałego bruneta, bla bla bla, i na środku ulicy mu się oświadczył. Fotograf spartolił robotę et ceter et cetera." To by wyglądało zjawiskowo, oświadczyć się na Nachsee. Zbyt zjawiskowo jak na Deusa.
- Pewnie kolejny Joker po próbie samobójczej który wybrał życie tutaj. - Skomentował krótko.
Właścicielka
- Ale w znaczeniu że który? - zapytała go Kama, a po chwili przynieśli już jedzenie.
- A bo ja wiem, spotkałem tylko dwóch. - Odpowiedział krótko i wziął się za jedzenie.
Właścicielka
- Szczerze to myślałam, że mówisz o Deusie. - machnęła na to ręką. - Zostawmy ich wszystkich. Wedle innej grupki ktoś rozpierdzielił pół zamku Trefl. Może to i dobrze?
- Pewnie akurat jak wyszliśmy. Cóż za strata okazji. - Skwitował krótko.
Właścicielka
- Tak, żebyś dostał cegłą w tył głowy. - zaśmiała się. - Pięknie byś wyglądał z takim szokiem "Co tu się..?".
-Dlaczego zaraz cegłą w tył głowy? - Zapytał. - Mógłbym na przykład zrobić unik. Ale zszokowana mina byłaby taka sama.
Właścicielka
- Bo nie masz takiego refleksu jak ja. - mówiąc to, odsunęła się, a koło jej głowy przeleciał zagubiony żeton z pokera. - Ale miny robisz najlepsze.
- Uznam to za komplement. - Skwitował krótko i przytulił się do dziewczyny.
Właścicielka
Również się do niego przytuliła, na dodatek pocałowała.
- Jak myślisz, mamy tu coś jeszcze do zrobienia czy niezbyt? Może masz heszcze jakąś atrakcję, na jakiej nas nie było?
- Ja swego czasu byłem na każdej możliwej okazji. Możemy iść. - Powiedział prost i odwzajemnił pocałunek.
Właścicielka
- A... ścigałeś się na gokartach? - zapytała po namyśle.
- Ano ścigałem. Powiem więcej, wygrywałem. - Skomentował z dumnym uśmiechem. -
Właścicielka
- Dobrze, już się przyzwyczaiłeś do czasu przeszłego. - odrzekła zadziornie. - Nawet bardzo dobrze. - zachichotała.
- Zaraz możemy go zamienić na tryb teraźniejszy. - Odparł podobnym tonem głosu.
Właścicielka
- W to akurat. .. wątpię. - zaśmiała się. - To chodźmy, jak jesteś taki pewny. Tor jest całkiem niedaleko.
- No to prowadź. - Powiedział wstając. - To ostatni raz kiedy będziesz z przodu.
Właścicielka
- Uważaj, bo ktoś uwierzy. - odparła i ruszyła pewnym krokiem wśród kolejnych dzieciaków.
- Nikt nie musi wierzyć. Wystarczy że zobaczą. - odparł krótko.
Właścicielka
Wampirzyca pokazała mu środkowy palec i zniknęła w tłumie. Na szczęście Lawrence miał przed sobą drogowskaz, kierujący do toru gokartowego.
Zaśmiał się krótko i udał się do toru gokartowego wedle wskazówek drogowskazu. A może by tak się z nią o coś założyć? Pomyślał. Tylko pytanie brzmi: o co?
Właścicielka
Tor okazał być się całkiem spory i zawierał momentami przeszkody. Nie było tu dzieciaków, przynajmniej nie tych z gimnazjum i nizej. Nikt nie jeździł, a pod swoistym hangarem jakiś wampir się rozglądał wokół i zatrzymał spojrzenie na Lawrensie.
Założył że to jego wampir i udał się pewnym krokiem w jego stronę.
Właścicielka
Koleś ziewnął i raz jeszcze spojrzał na Lawrenca.
- To ty będziesz się ścigać z moją byłą? - zapytał, bawiąc się pękiem kluczy. - Miejmy nadzieje, że w ciebie nie wjedzie.
Powstrzymał się przed komentarzem typu "To raczej ja wjadę w nią, i to nie tylko na torze" i powiedział.
- Miejmy taką nadzieję.-