Po cheili szatyn wrócił już ubrany.
-Chodźmy~!
Właścicielka
- Czyli na przygodę! - zaśmiał się Sully i wyszli. - Już stąd widać fragment Królestwa. - wskazał ciemną część nieba.
Shin skinął głową patrząc na wskazane przez Sullyego miejsce.
-Te złe wspomnienia...
Właścicielka
- Ćśś... nie przejmuj się tym, Shinu. Chodźmy, może coś złapiemy w tamtą stronę.
-No tak, tak. -chwycil łapkę Sullyego.
Właścicielka
Sully po raz któryś zaczepił kogoś w sprawie podwózki. Mimo tego, że była to na zwykła rozmowa, zdawało się, że to podniosła chwila. Może dlatego, zeto ostatnia, która wpędza ich w pośpieszną podróż? Chwilępóźniej jechali w stronę Królestwa, nadal trzymając się za ręce.
-Wiesz... Teraz tak trochę się boję Sulluś.... -westchnal Shin.
Właścicielka
- Spokojnie, Shinuś, będzie dobrze, nie martw się tak. - uśmiechnął się Sully, tuląc się do Shina.
Jakiś czas później przekroczyli granicę światła i wjechali do Królestwa, pozostawiając za sobą wesołe miasteczko.
//zmiana tematu
Właścicielka
- No to się wyśmienicie składa, bo dojeżdżamy. - odparła Kama, a Lawrenca uderzyło w oczy nagle rozbłyskające światło po przekroczeniu granicy mroku.
Miasto mogło naprawdę przypominać Disneyland, z uwagi na mnóstwo atrakcji znanych z takich miejsc, kolejek, młynów i innych.
- No rzeczywiście, przypomina Disneyland. - Stwierdził po przejechaniu przez bramę. - Zapewne wiesz gdzie można tu znaleźć karty. -
Właścicielka
- Możesz wygrać na atrakcjach, zamiast pluszowych misiów. - zaśmiała się. - Powagi w tym mieście raczej brak. Jednak czasem trafiają się fałszywki...
- Dla ciebie mógłbym wygrać misia. - Odpowiedział uśmiechnięty i objął ją.
Właścicielka
- Wolę dziobaka. - odparła z uśmiechem, odwzajemniając objęcie. - To idziemy? - zapytała zatrzymując wóz na parkingu.
- A gdzie chcesz? - Zszedł z wozu gdy tylko zaparkowali. - Z tego co widzę to mają tu wszystko. -
Właścicielka
- A może zaczniemy od strzelnicy, co? To jest całkiem niezły plan.
- Świetny pomysł, dawno nie strzelałem. - Odpowiedział.
Właścicielka
- Poza strzelaniem w Heart, co? Chyba, że to był mój zwykły sen. - zaśmiała się cicho, szukając strzelnicy.
- Oczywiście że tylko sen. - Powiedział niezbyt uczciwie, ale z uśmiechem.
Właścicielka
- No, skoro tak uważasz... - mruknęła i podeszła do lady od strzelnicy.
- Masz jakiś dowód, że jesteś pełnoletnia? - zakpił opiekun atrakcji.
- Chciałam odbić twojej babci dziadka, kiedy jeszcze mogli tańczyć cza-czę. - odparła równie poważnie Kama, a koleś w końcu podał jej broń, jednak wciąż zabawkową. - Wy to się nie umiecie bawić...
- Nie nosisz ze sobą dowodu, czy co tam u was obowiązuje? - Zapytał dziewczynę a potem zwrócił się do kasjera. - Dla mnie też broń. -
Właścicielka
- Taki tam dowcip ludzi do wampirów. - wystawiła język i strzeliła sobie w rękę. - E, prawie nie czuć. To w ogóle coś zrobi na tarczy?
Koleś się wkurzył i w końcu wyjął prawdziwą broń, po czym odsunął się na bezpieczną odległość.
- To teraz zaczynaj, Law. - rzuciła Kama.
- Z chęcią. - Odbezpieczył broń, przyjął pozycje strzelecką i zaczął miarowo strzelać do tarczy.
Właścicielka
Kama strzelała częściej od niego, ale nie lepiej. Teatralnie dmuchnęła na wylot lufy broni.
- Fajniee... dawno nie strzelałam.
- Miło że dobrze się bawisz. - Odpowiedział gdy wystrzelił ostatni nabój.
Właścicielka
- Wolicie karty czy pluszaki? - zapytał nieco znudzonym głosem tamten koleś.
- A prawdziwe?
- Tak, prawdziwe pluszaki. - uśmiechnął się.
- A można i to i to? - Zapytał z uśmiechem.
Właścicielka
Sprzedawca najpierw podał karty, które Kama podłożyła w ogień zapalniczki, ale nie zajęły się.
- No i dobrze. - mruknęła, podając mu dwie karty. - Pluszaka nie chcę, nie podobają mi się.
- Jak chcesz. - Schował karty do kieszeni. - To gdzie teraz idziemy?
Właścicielka
// a napisałbyś trochę więcej, Patryś...
- A ty na coś nie masz ochoty? W domach strachu podobno jest teraz nieco nudno, a póki co nie mam pomysłu poza tym.
- Możemy iść do domu strachów. - Odpowiedział. - Wiesz, jako rodzic nie miałem za wiele do gadania przy wyborze atrakcji. -
Właścicielka
- E, plotki chodzą, że działa tylko ten z przejściem do Esce, a jest jeszcze za wcześnie, by się tam wybierać. Tak w sumie to może chodźmy coś zjeść i na kolejkę górską? Albo lepiej na odwrót, tak na wszelki wypadek.
- To zależy jak silny masz żołądek i jak bardzo boisz się latających wymiocin. - Zaśmiał się. - Ja na przykład lubię ten płaszcz i dlatego wolałbym najpierw pójść na kolejkę. -
Właścicielka
- Tak też myślałam. Wobec tego chodźmy, tatku. - zaśmiała się cicho i ruszyła w stronę najbliższej kolejki.
- Nie tatkuj mi tutaj, to dziwne. - Powiedział idąc za dziewczyną.
Właścicielka
- Wcześniej ci się podobało, ale nie wnikam. - uśmiechnęła się i zagadała do wampira w budce od kolejki.
Czekając rozejrzał się po parku rozrywki, rozglądając się za budkami z jedzeniem, i za co ciekawszymi atrakcjami.
Właścicielka
Dziewczyna zaśmiała się z czegoś, ale chwilę później szturchnęła Lawrenca. Wokół nie było widać nic ciekawego, najwyraźniej kiepska perspektywa.
Więc udał się za nią do kolejki górskiej i zajął miejsce w pierwszym wagoniku.
Właścicielka
Ta kolejka była pusta, co ciekawe. Kama zasiadła obok.
- No, nagadałam się i wsiedliśmy przed otwarciem atrakcji. Przynajmniej nikt za nami nie będzie rzygał, nie? - wagoniki zaczęły jechać pod górę powolutku.
- Siedzimy z przodu, wię o ile nie ma tu pętli to i tak byśmy nie dostali. - Odpowiedział i spojrzał przed siebię. - Prawdę mówiąc to pętle są moimi ulubionymi częściami kolejki. -
Właścicielka
- Mówisz masz. - rzuciła Kama, a kolejka zjechała nagle na dół i wjechała q kilka pętli.
- Łuchu! - Wydarł się radośnie gdy wagonik popędził w dół torów.
//Wybacz moją małą absencje, ale rozumiesz. Wiedźmin 3 sam się nie przejdzie.
Właścicielka
//ja cię rozumiem, chociaż oglądam go na yt
Po kilku pętlach znów podjechali pod górę, bardzo wysoko, skąd przez dłuższą chwilę było widać okolicę na nawet kilka kilometrów.
Podniósł ręce do góry świetnie się bawiąc. Nawet za bardzo nie zwracał uwagi na Kamę.
//Proszę nie bij...
Właścicielka
Kama też nie zwracała uwagi na niego, bo wpatrywała się wwidoki. Od strony Królestwa widać było ognistą łunę, ale dziewczyna przetarła oczy i skupiła się na bardzo szybkim korkociągiem, który właśnie wywineli. Zapewne zignorowała tamten widok.
Za to jego urzekł ten piękny widok. Ale tylko na chwilę, gdyż potem wrócił do przeżywania chwili na atrakcji.
Właścicielka
Więc wspólnie przeżywali przejażdżkę pełną wrażeń, aż się zatrzymali. Na dole dwa wampiry zatrzymywały kolejkę urażonych dzieciaków.
- Patrz jaka furia w tych ich tycich oczkach.
- Jak to dzieci. - Zaśmiał się wychodząc z wagonika.
Właścicielka
- Wisisz mi colę, compadre. - zawołał za nią wampir.
- Ta jasne, zapamiętam. - mruknęła i wpadli w tłum dzieci.
Spróbował się w miarę szybko z niego wydostać, a gdy już to zrobił zapytał dziewczynę.
- To gdzie teraz? -