- Ano, ano. - zebrał wszystkie talerzyki po testach i włożył je do zlewu, po czym zaczął je myć.
Właścicielka
Eleazar za to zaczął się kręcić, jakby coś mu źle zapachniało. Szukał przez dłuższą chwilę źródła, by na koniec znaleźć je w swoich włosach.
- Ech, jak zwykle o najważniejszych rzeczach zapominam. Idę się umyć. - oznajmił i sobie poszedł.
Yukki wydął usta, wyraźnie niezadowolony.
- Czyli teraz będę robić za sprzątaczkę? - burknął sam do siebie. Na wspomnienie tego stroju, zaczerwienił się lekko i już nic więcej nie powiedział.
Właścicielka
- I tak zrobiłem więcej. - zawołał Eleazar. Po kilkunastu minutach wyszedł bez bluzy, z ręcznikiem dookoła głowy, a ziewając, usiłował wysuszyć niesforne włosy. - Tak w ogóle to ładnie dziś wyglądasz.
- Troszeczkę przesadziłeś. - stwierdził patrząc na swój sweter. Poprawił okulary. - Ubierałem się na szybko... A skoro mamy mieć gościa to pasowałoby mi się w końcu ubrać. - westchnął przeciągając się. - Tak bardzo mi sie nie chce....
Właścicielka
- No to ja cię mogę ubrać, jak masz problem. - uśmiechnął się wampir, nie śmiejąc się z tego. Chyba próbował być opiekuńczy.
Za to Yukki parsknął cicho śmiechem i podszedł Eleazara, po czym go przytulił.
- No nie trzeba znowu. Pewnie masz ważniejsze rzeczy na głowie niż ubieranie mnie.
Właścicielka
- Nie, to może zaczekać. To wszysyko. Teraz pójdziemy cię ubrać. - odrzekł z radością Elu i zaprowadził go do pokoju.
//miłego dzionka c:
//nawzajem~
Okularnik posłusznie szedł za nim, uśmiechając się lekko pod nosem.
Właścicielka
Elu pozbierał ciuszki Yukkiego, a potem usiadł i posadził go sobie na kolanach, po czym zajął się ubieraniem okularnika, ukardkiem czasem całując go w policzek.
Szarooki oddał się we władanie wampira, pomrukując coś od czasu do czasu.
Właścicielka
Elu w końcu skończył, z zadwoleniem przytulając Yukkiego.
- Robby upiera się, że ktoś nadchodzi.
- No i dobrze... Teraz jestem ubrany więc wszyscy mogą przychodzić. Chociaż nadal ciekawi mnie kto to może być... Skoro dziewczyna...
Właścicielka
//jade zaraz do kina
- No to chodźcie, ja chyba ją nawet znam. - zawołał Rosie i poszedł na dwór.
//A na co jedziesz~?
Yukki pośpiesznie wyszedł za nim, był widocznie zainteresowany tą sytuacją.
Właścicielka
Na dworze Robby patrzył na idącą w ich stronę kobietę o czarnych włosach. W sumie wyglądała trochę na czterdzieści lat. Szła od strony Królestwa, z plecakiem przerzuconym przez ramię. Rosie spoglądał na nią z lekkim zdziwieniem.
- Umm... Kto to Rosie...? - szarooki podszedł do niego, z zaciekawieniem zerkając na idącą kobietę.
Właścicielka
Nim Rosie się odezwał, kobieta była już całkiem blisko.
- Nono, dawno cię nie widziałam, Ross'ainku. Aleś ty znowu wyrósł! - zawołała wesoło. Eleazar przyglądał się jej z zaciekawieniem.
- Pani doktor...
- Oj tam, już od dawna twoją lekarką nie jestem. Możesz mi mówić Pigwa. - odparła czarnowłosa. - A twój facet to się nic a nic nie zmienił, więc coś mnie kantowałeś, jak mówiłeś, że to nie wampir. - szturchnęła go, a tym razem to Elu się zarumienił. - A ten drugi? Przedstawisz mi go.
- To jest Yukki, pa- Pigwo. On też jest moim... chłopakiem. - odparł Rosie.
- D-dzień dobry. - czarnowłosy lekko zarumienił się i szybko poprawił ojulary opuszkami palców. Uważnie przyglądał się Pigwie, starając się chociaż w pewnym stopniu nie wyglądać na dziwaka.
Właścicielka
- A pani to się akurat nie spodziewałem. - kontynyował rozmowę, tym razem Eleazar. - Może wejdzie pani na... kawę? - spojrzał na Robbyego.
- Tak, mamy kawę! - zawołał i pobiegł do domu. - Idę zrobić cioci kawę!
- No, Robby może nie wyrósł, bo widziałam go w zeszłym tygodniu... A wy co się tak wstydzicie? Może jeszcze nie spotkałam takiego związku, ale przecież niektórym tak dobrze. Chodźmy.
Yukki skinął lekko głową i wszedł z powrotem do środka.
Właścicielka
W kuchni zasiedli przy skrzypiącym stole i wzięli się za jedzenie przyniesionych przez Pigwę ciastek.
- A ty Yukki, to jesteś z natury małomówny czy to ja tak cię onieśmielam?
Wzruszył lekko ramionami.
- Chyba połączenie tego pierwszego i drugiego... - stwierdził cicho, biorąc ciasteczko do łapki.
Właścicielka
- Nie jestem aż taka straszna. Pracowałam w Riv z wieloma osobami nieśmiałymi, no a między innymi z Ross'ainkiem. - odrzekła z promiennym uśmiechem.
- N-naprawdę? - Yukki patrzył na nią zainteresowany. - Rosie też pracował?
Właścicielka
- Nie oficjalnie, ale zawsze doceniałam jego pomoc. Gdy ja zajmowałam się dziewczętami, a doktor Angel dziećmi, Ross'ain zawsze pilnował porządku wśród swoich rówieśników. Przez cały okres gdy był w ośrodku, to w ogóle nie było bójek.
Rosie spuścił głowę i kręcił nią, a na jego policzkach zakwitł rumieniec.
Yukki uśmiechnął się szeroko.
- Nawet nie wiedziałem. - stwierdził.
Właścicielka
- Po prostu umiałem dogadać się z Jeffem i Blackwoodem, a znimi podobno były największe problemy.
- Tak, Blackwood to podobno nadal problem dla Angela.
- Nie da się go jakoś... Ogarnąć czy coś? Żeby był grzeczny... - dodał.
Właścicielka
- Przecież Blackwood był prawie zdrowy, już nic nie pragnął tak jak kiedyś... - rzucił Rosie.
- Jakaś chęć każe mu zostać w ośrodku, więc zaczął prawdopodobnie symulować. Udaje chorego, udaje napady, grzecznie łyka leki. Angel próbuje odgadnąć, co bądź kto go tam trzyma.
- Hmm.. Ciekawi mnie co, lub kto to jest... - mruknął Yukki, z buzią pełną ciasteczek.
Właścicielka
- Znając życie, Jeff by wiedział. Oni we dwóch się najbliżej rozumieli. W końcu obaj mogliby mieć po trzy dożywocia. - odparł Rosie.
- To... Skoro Jeff i Blackwood cos zrobili.. To czemu tam Rosie był...? - westchnął nieco zrezygnowany.
Właścicielka
- To nie było więzienie,tylko terapia. Ja po zabiciu Knighta, a oni po tych co oni pozabijali. - odparł Rosie.
- Różne bywają powody terapii.
- Ano, w takim razie mi się rozjaśniło. - uśmiechnął się lekko.
Właścicielka
- No, a co się dzieje z Jeffem? Jakoś go tu nie słyszę...
- On się zamknął w pokoju i nie chce wyjść i nie chce mnie widzieć, ciociu. - odparł smutno Robby.
- Mam z nim pogadać? - zapytała krótko Pigwa.
- No tak... Ja próbowałem ale powiedział mi tylko, że jest chory. - okularnik westchnął i naciągnął rękawy.
Właścicielka
- Z reguły tak mówił, jak go coś gryzło. - Pigwa podniosła się i ruszyła w stronę jego pokoju. - Robby, zostawię uchylone drzwi, ale nie podchodź za blisko, dobrze? - chłopak przytaknął, a Pigwa już była pod drzwiami Jeffa.
Yukki uważnie przyglądał się kobiecie. W sumie sam podszedł powoli do drzwi, uważając na to, by nie zostać zauważonym.
Właścicielka
- Otworzysz mi, Jeffy? - Pigwa mówiła spokojnie, bez entuzjazmu. Gdy drzwi się otworzyły, za nimi słychać było nawet płacz. Kobieta wsunęła się do środka, nie domykając drzwi do końca. - Co się stało?
- Ja... ja się boję. Robby tak bardzo mi przypomina... - znów zaczął płakać. - To nie jest tak, że on mnie przeraża... przeraża mnie to, że... Że mógłbym mu coś zrobić, tak jak kiedyś...
- Umm... - szarooki uważnie przysłuchiwał się słowom Jeffa. Poprawił lekko okulary.
Właścicielka
Robby przysiadł na podłodze. Słuchał uważnie. Ze słów Jeffa wyniknąć mogło to, że starał się troszczyć o Robbyego, jednak nie dało się wysłyszeć, do kogo chłopak jest tak podobny. Koniec końców Jeff dodał, że tęskni za niejakim Liu, po czym rzucił czymś, co zatrzasnęło drzwi.
- I to chyba tyle z waszego podsłuchiwania. - rzucił szeptem przechodzący Eleazar.
- No tak, niestety. - szarooki wydął usta i przeciągnął się ostrożnie. - Ale przynajmniej coś już wiem. - dodał cicho.
Właścicielka
- To dobrze, że ciocia przyszła. Jeff już będzie weselszy. - uśmiechnął się Robby. - Masz ochotę coś porobić?
- Może gdzieś sie przejdziemy...? Nudzi mi się trochu. - stwierdził spokojnie.
Właścicielka
- Możemy przejść się do ogrodu. Tam jest całkiem fajnie, choć jeszcze trochę łyso.
Yukki skinął głową i uśmiechnął się.
- W takim razie chodźmy~!
Właścicielka
Robby zaprowadził Yukkiego do ogrodu, który poki co składał się z trawnika, kilku drzew i nieco popsutej ławki.
- Kiedyś będzie tu ładniej.
- No cóż, musi być lepiej. Póki co też nie wygląda najgorzej. - stwierdził szarooki i poprawił okulary, uśmiechając się szeroko.
Właścicielka
- Bo ja tu pilnuję, żeby było ładnie. Kiedyś zrobię tu fajny ogród. Zaczarowany.