Yukki zaśmiał się cicho.
- Cudownie! Coś czuję, że będę w tym zaczarowanym ogrodzie, dużo czasu spędzał. Jak już będzie zrobiony.
Właścicielka
- Chciałbym kiedyś pokazać go mamie. - westchnął cicho, patrząc w dal. - Na pewno by się jej spodobał. Uwielbiała zieleń.
- Ja w sumie swojej zbytnio nie znałem więc nie wiem, co lubiła... - okularnik ostroznie przetarł oczy.
Właścicielka
- A co się z- - Robby urwał w pół zdania, chyba myśląc, że nie jest to zbyt taktowne pytanie.
- Hm... Co sie z nią stało? Była strasznie tchórzliwa... - westchnął. - Gdy miałem zaledwie rok, postanowiła porzucić mojego ojca i poprostu zwiała. - zaplótł ręce na szyi. - Nikomu jeszcze o tym nie mówiłem. - dodał pod nosem.
Właścicielka
- Mogę się podzielić moją. - odrzekł poważnie Robby. - Chociaż jej nie ma, ale ja wierzę, że ona we mnie wierzy. A teraz w ciebie też wierzy. Jesteś wielki, Yukki.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Dzięki Robby. - odparł cicho.
Właścicielka
- Nie ma za co~ - Robby podskoczył, po czym pobiegł i zaczął wspinać się na drzewo.
- Tylko uważaj, żebyś nie spadł! - okularnik podszedł pod drzewo, obserwując poczynania chłopaka.
Właścicielka
- Nic mi nie będzie. - rzucił Robby i już był w koronie drzewa. - Lubiętak włazić. Ty wchodziłeś kiedyś na drzewo?
- Zdarzało się. Najczęściej wtedy, kiedy uciekałem. - zaśmiał się cicho. - Ale najczęściej właziłem na drzewa, bo tam fajnie się czyta i w ogóle... To było tak dawno... Z tego co pamiętam, to wtedy, kiedy byłem mały. Później jakoś z tego zrezygnowałem, bo raz kiedyś spadłem i nieco się potłukłem...
Właścicielka
Nagle tuż przed Yukkim zjechała drabinka sznurowa.
- A może wejdziesz i coś razem poczytamy?
- W sumie czemu nie? - okularnik wszedł na drzewo i usiadł na dużej gałęzi. - A masz jakieś książki tutaj?
Właścicielka
- Tak, ale pewnie niedługo będę musiał je oddać. - wskazał wgłebienie wśród gałęzi, gdzie było kilka książek, głównie dość dziecięcych.
- Świetnie! - szarooki klasnął w dłonie. - No to wybierz książkę, której nie czytałeś~
Właścicielka
Robby zastanowił się chwilę, po czym wyjął książkę pod tytułem "Bajka o złotawym dziobaku".
- To jakaś legenda czy bajka. Czemu chciałeś taką, której nie czytałem?
- A tak jakos. - uśmiechnął się, przechylając lekko głowę. Wziął wybraną książkę do ręki i uważnie ją obejrzał z każdej strony.
Właścicielka
Książka wyglądała na często czytaną. Pozłacana okładka nieco się starła, ale wciąż zachęcała do czytania.
- A może mi poczytasz?
- Oczywiście! - Yukki, rozpromieniony, otworzył książkę i zaczął ją czytać.
Właścicielka
"Dawno, dawno temu, w wiecznym Królestwie (dopisek: Kier) pośród ogromnych i ciemnych kanałów żyła samotna, biedna dziewczynka. Są to czasy, gdy metaliki są czasem siebie warte (dopisek: czasy waluty). Dziewczynka, która zapomniała swego imienia, znała wiele osób, ale jej nikt. Pewnego dnia wśród chlupoczącej wody dostrzegła coś złotawego. Był to dziobak.
- Dziewczynko, co trzeba zrobić, żeby zauważyli cię ludzie? - zapytał ją."
Rosie słuchał z zaciekawieniem, oparty o główny pień.
Szarooki, wolną dłonią, poprawił okulary. Idealnie intonował każde słowo książki.
Właścicielka
"- Trzeba mieć dużo słodyczy! - zawołała dziewczynka.
Dziobak zamachnął swym ogonem, a przed nią pojawił się woreczek cukierków.
- Poczęstuj każdego, kto o tobie nie pamięta, ale ty o nim pamiętasz, rozumiesz? - rzucił i zniknął w wodzie, a dziewczynka poszła do wyjścia z kanału."
//kojarzysz tą bajkę? Nieco ją przekręciłam, no ale...
//Ależ oczywiście, że znam!
Yukki uśmiechnął się szeroko. Widocznie podobała mu się ta bajka.
Właścicielka
"Mała doliczyła się stu cukierków. Wobec tego zaczęła szukać. Odwiedziła starą klasę, ale dziewczyny wolały się odchudzać. Czestowała nauczycielki, pracowników sklepów, do których przecież nie tak dawno chodziła. Zaproponowała nawet je czterem księżniczkom kart. Jednak na dnie jeszcze czekał jeden cukierek. Zastanawiała się, komu go dać..."
//zapomniałam juz z jakiego miasta jest ta legenda
//Hmm.. też nie pamiętam :cc
Yukki na chwilę zatrzymał się w czytaniu.
- Jak myślisz, komu da cukierka..? - zaśmiał się cicho, zerkając na Robbyego.
Właścicielka
- Pewnie komuś, kogo nie zna. Chociaż... sam nie wiem.
"Dziewczynka chodząc po mieście, gdzie już niemal wszyscy ją pozdrawiali, czuła się jednak... obco. Niby każdy ją znał, ale nikt nic nie mówił poza 'dzień dobry'. Na rogu ulic spotkała chłopca. Zdążyła zapomnieć, jak miał na imię, a on sam jej nie zauważył, bo nie widział.
- H-hej. - podeszła do niego. - Mam dla ciebie cukierka. - mruknęła, wciskając mu go w rękę.
- Hej Agnieszko. - uśmiechnął się chłopiec, kładąc rękę na jej policzku.
- F-... Franku. - odrzekła, a torba zniknęła z jej rąk.
Dziewczynkanie żałowała, że wybrała Franka. Skutkowało to tym, że znów nikt jej nie pamiętał, ale cieszyła się tym. Odnalazła swojego przyjaciela, z którym mogła puszczać kaczki w kanałach. I żyli szczęśliwie, a czy długo...? Nie wiadomo. "
- Fajna ta bajka.
- Racja. - Yukki zamknął książkę i podał ją chłopakowi. - Świetna. - stwierdził, przechylił głowę uśmiechając się radośnie.
Właścicielka
- A ciekawe czy Jeff wyszedł już z pokoju. - Robby zamyślił się. - Bo ja coś myślę, że on musiał się wygadać komuś.
- Tez tak uważam... Może chodźmy sprawdzić co u niego?
Właścicielka
- To schodź pierwszy. - Robby odłożył książkę na miejsce i przeciągnął sie z lekkim ziewnięciem.
- No tak, tak... - westchnął nieco zrezygnowany i ostrożnie zszedł z drzewa.
Właścicielka
Robby następnie wciągnął drabinkę i zsunął się po pniu drzewa.
- A czemu ty tak lubisz słodycze? - zapytał ni stąd ni zowąd
Zaśmiał się i poprawił okulary.
- Sam nie wiem. Tak jakoś lubię ich smak... Nie wiem jak to wytłumaczyć. - skwitował.
Właścicielka
Tymczasem do ogrodu wszedł Jeff. Wyglądał nieco zabawnie, bo część włosów miał związanych w warkoczyk. Wziął Robbyego na ręce i przytulił.
- Ogłaszam wszem i wobec, że już mi przeszło. - zaśmiał się wesoło.
Yukki parsknął cicho.
- To dobrze~!
Właścicielka
Robby nic nie mówił, wtulił się w Jeffa. W końcu jednak pociągnął go za warkoczyk.
- Oj, nawet nie zauważyłem, że zaczęła mi robić. - zaśmiał się Jeff. - A wy co porabialiście?
- My sobie książkę na drzewie czytaliśmy. - odparł czarnowłosy i przeciągnął się.
Właścicielka
- Ej Robby, obiad trzeba usmażyć! - zawołał Jeff i pobiegł z Robbym do budynku.
- Przynajmniej wiadomo o co chodzi. - westchnęła Pigwa, która pojawiła się chyba znikąd. - Chcesz wiedzieć?
- Tak, tak. Chciałbym się dowiedzieć, czemu Jeff taki był...
Właścicielka
Pigwa pokazała mu dwa zdjęcia - pierwsze przedstawiało Robbyego siedzącego sobie pod drzewem z książką, a drugie dwóch chłopaków w podobnym wieku, z czego jeden łudząco przypominał Robbyego.
- Ta druga fotografia... na niej jest Jeff ze swoim młodszym bratem, Liu. Liu jak widzisz, wyglądał prawie jak Robby i ostatnio odwiedzał Jeffa w koszmarach. Stąd to.
- Ano... W takim razie co się stało z tym Liu...? - zapytał, zerkając na kobietę zza zdjęć. Uważnie się im przyglądał.
Właścicielka
- Nie chcesz wiedzieć. - pstryknęła palcami. - Cóż, jak Ross'ain wspomniał, przez choroby związane z psychiką zarówno Jeff jak i Blackwood dostaliby po kilka dożywoć. Nie bez powodu.
Kobieta westchnęła.
- Nie lubię opowiadać historii kogoś z ośrodka komuś kto nigdy w nim nie był, bo z reguły nie potrafi uwierzyć, że morderca potrafi żałować. Że chce cofnąć czas. Że każdy dzień jest dla niego gorszy od śmierci, bo czuje na sobie tą całą winę. Prawie nikt tego nie rozumie, poza chyba dziećmi.
- Ale... To normalne, że w końcu ktoś będzie żałował swoich czynów... Taka skrucha, wyrzuty sumienia... - odparł Yukki.
Właścicielka
Pigwa zamilkła na dłuższą chwilę.
- Jeff miał okresy szaleństwa, a podczas jednego z nich zabił swoją rodzinę. Jak się okazuje, Robby wie o tym, ale tak samo wie, że może Jeffowi ufać. Cieszę się, że to rozumiesz... - mruknęła i odetchnęła, odchodząc nieco na bok i patrząc w dal.
- Zabił swoją rodzinę... - powtórzył cicho okularnik. Westchnął, przeciągając się. - No cóż... Przynajmniej żałuje swoich czynów i teraz może liczyć na wsparcie Robbyego.
Właścicielka
- Czasem Robby potrafił nieźle wzruszyć, wiesz? Jeff któregoś razu odpowiedział na pytanie chłopca wprost: "Nie, nie mam żadnej rodziny, zabiłem ich i za nimi tęsknię." Robby na to: "Ale przecież nie zabiłeś całej. Ja jestem i nie zamierzam się dać zabić!" Poczciwy z niego chłopak.
Szarooki uśmiechnął się pod nosem.
- Naprawdę... Takich ludzi z świecą szukać...
Właścicielka
- Takich jak ty również. - kobieta uśmiechnęła się. - A ten, co zamierzasz teraz robić?
Wzruszył ramionami i westchnął.
- W sumie to nie mam bladego pojęcia... Zapewne wrócę do środka... Może gdzieś tam jest moje pudełko lizaków... - jego uśmiech stał się nieco szerszy. - A pani co ma w planach?
Właścicielka
- Nie mów mi pani. - mruknęła. - Twój chłopak jest ode mnie starszy, a nie mówisz mu pan. Ja zamierzam poszukać sobie ramek na zdjęcia i powiesić w pokoju, który sobie wybiorę.