Konto usunięte
Starał się ich nie dotykać, ponieważ według niego wyglądały na groźne. Przemył sobie twarz i ręce i próbował się napić.
Kuba
Niestety nic nie spełniało tych kryteriów. Na piasku leżał jeden z wartowników, nie zdradzający żadnych przejawów przytomności. Drugi klęczał przy nim potrząsając jego głową i mamrocząc coś pod nosem.
Lux
Woda była dość mulista, ale i tak było przyjemnie ochłodzić sobie twarz. Napić nieco mniej przyjemnie.
No cóż miał robić? Usiadł z powrotem i zaczął bawić się piachem. Nie był jakoś szczególnie senny więc nie miał problemów, by stać na warcie.
- Co się stało, do cholery? - zapytał, idąc w ich kierunku.
Kuba
Przytomny żołnierz był wyraźnie spanikowany
- Nie mam pojęcia! Chyba coś go ugryzło i... obudź się do cholery! - potrząsnął leżącym ponownie, bez widocznych skutków
Creepy
Piach był mało zabawny, a że był akurat nów, nawet nie było co podziwiać księżyca. I nie było jak zmierzyć upływu czasu. Po jakimś czasie jednak jego towarzysz zaczął się budzić.
Przyklęknął obok nich i sprawdził mu puls, a później miejsce, w którym został ugryziony.
//Przypomina mi się ten komar z Przestrzeni ._.//
Spojrzał na mężczyznę.
-I jak się spało? -uśmiechnął się do niego.
Kuba
Puls wciąż był, chociaż nieszczególnie silny. Ślad po ugryzieniu znalazł na nodze, tuż powyżej kostki. Wyglądał on na pamiątkę po wężu. Co szczególnie niepokojące, skóra wokół śladu była lekko zazieleniona.
Creepy
- Całkiem dobrze, bo bez snów - mężczyzna ziewnął, po czym wstał - To teraz ty się połóż. Upewnię się, że żadne skorpiony, węże czy nie dajcie bogowie ludzie nas nie zajdą.
Obudził resztę, w tym jedynego, który miał przeszkolenie medyczne i wskazał mu na ranę.
Kuba
Wszyscy byli już na nogach i właśnie wychodzili z namiotu. Jeden z żołnierzy natychmiast podbiegł do leżącego
- Co się stało? - zapytał, rozglądając się dookoła nerwowo
Wskazał mu na rannego żołnierza.
- Coś go użarło. Ma puls, ale słaby. Nie jestem medykiem, więc sam rzuć na to okiem.
- Cholera - żołnierz przyklęknął przy koledze, obejrzał ranę, po czym powtórzył - Cholera. Jeśli to efekt jadu niewiele mogę zrobić. Chyba że... - wyciągnął wojskowy, całkiem nieźle zaostrzony noż
- Może i medyk ze mnie żaden, ale zapytam, jak dowódca: Co chcesz zrobić?
- Przeciąć mu tętnice i rozlać tyle krwi, ile się da. Może wraz z nią uda się pozbyć jadu. To desperackie, ale nie mam lepszych pomysłów.
Konto usunięte
Po lekkim orzeźwieniu znów nabrał sił na wędrówkę.
- Lepiej dać mu cień szansy na przeżycie, niż skazać go na pewną śmierć. Możesz spróbować.
lux
Miał więc siły. Jak zamierzał je spożytkować?
kuba
Po usłyszeniu tych słów żołnierz wziął głęboki oddech, po czym przeciął nożem skórę powyżej ugryzienia. Obiekt zabiegu drgnął, jakby wciąż potrafił odczuwać ból, co było relatywnie dobrym znakiem.
Gdyby był wierzący to może i by się pomodlił, ale teraz jedynie liczył na to, że plan medyka się powiedzie.
-Dobrze. -odpowiedział krótko po czym położył się na ziemi zamykając oczy. Miał dziwne uczucie ale starał się je ignorować.
Konto usunięte
Nic nadzwyczajnego - tak jak dotychczas postanowił iść przed siebie.
Kuba
Krew trysnęła, a samozwańczy medyk zaczął mruczeć coś pod nosem, jakby zdecydował się faktycznie zmówić modlitwę. Jednocześnie wyciągnął z plecaka coś wyglądającego na damską podpaskę - dość popularny suplement medyczny w improwizowanych apteczkach.
creepy
Teraz pozostawało pytanie - czy Marco miał zamiar zasnąć nie wiedząc, czy jego nowy towarzysz zaśnie na warcie? Albo, jeśli nie ma zbyt wiele godności, zabije chłopaka we śnie?
lux
Odchodząc od kałuży zauważył ślady odchodzące od niej w dwóch kierunkach. Jakby ktoś lub coś przyszło tu niedawno, zatrzymało się po czym poszło w innym kierunku.
Oczywiście, teraz wiedział co chce zrobić, będąc nawet medycznym głąbem. Nadal trzymał kciuki za tę operację, bo pomóc nie mógł, chyba, że medyk poprosił o coś, co mógł zrobić.
Konto usunięte
Natychmiast zmienił swoje nastawienie ze zrelaksowanego na ostrożne i podążył za jednymi z nich.
Kuba
Buchająca krew zaczęła się robić jakby jaśniejsza. Medyk, nie przestając szeptać czegoś pod nosem, zawiązał opaskę nieco powyżej rozcięcia.
Lux
Ślady musiały należeć do jakiegoś nieznanego mu, czworonożnego zwierzęcia. Prowadziły przez pustynię, mniej lub bardziej wyraźnie odbite na piasku.
Raczej ta trzecia opcja go nawiedzała. Przecież mógłby się go łatwo pozbyć. Zamknął oczy postanawiając jednak, żeby nie zasypiać. Oddychał lekko tylko udając sen. Mimowolnie wsunął rękę do kieszeni i zacisnął ją na nożu. W każdej chwili gotowy był podnieść się lub zaatakować.
- Jak rozumiem, to nie miało tak wyglądać?
Kuba
- Użyłem na nim magii wody - odpowiedział zaciskając przepaskę - Nauczyłem się podstaw od jednego maga w oazie zaraz po śmierci. Stwierdziłem, że jad będzie miał inną zawartość wody, niż krew, wiec trochę go wypuściłem. Czy zadziałało, to się jeszcze okaże.
Creepy
Słyszał jakieś kroki - najwyraźniej Manfred postanowił się przenieść na jakieś inne stanowisko. Po chwili owe ustały i jedynym słyszalnym dźwiękiem był cichy szum wiatru.
Uchylił jedno oko. Czuł się strasznie nieswojo. Nie mógł spokojnie zasnąć i nawet nie próbował.
Zdziwił się deklaracją swego podwładnego, ale w sumie lepiej jest mieć maga w drużynie, niż nie mieć.
- Czyli pozostało nam tylko czekać na efekty, tak? - dopytał dla pewności.
Kuba
- Wypadałoby też sprawdzać mu puls, ale po za tym nic nie mogę zrobić - powiedział otrzepując ręce z krwi
crepy
Jego towarzysz klęczał na piasku, z twarzą zwróconą ku ziemi. Albo się modlił, albo znalazł coś leżącego pośród ziaren piachu.
Wolał nie wnikać. Później go o to zapyta. Zamknął uchylone oko.
Pokiwał ponuro głową i sam wykonał rzeczoną czynność.
Creepy
Niemal zasnął, gdy poczuł, że coś długiego i śliskiego spada mu na kark.
Kuba
Puls był wciąż wyczuwalny, ale ledwo. Może wypadało zrobić masaż serca czy coś w tym stylu?
Szybko podniósł się na nogi.
Na tym akurat się znał, więc przystąpił do resuscytacji.
Rozejrzał się wokół i zważył w dłoni miecz jeśli go miał
Creepy
Przedmiot zaczął się wić i oplatać wokół jego szyi. Marco zorientował się, że ma do czynienia z jakimś wężem, najwyraźniej dusicielem. W ciemności i szoku niewiele widział.
Kuba
Po dwóch seriach ucisków pacjent otworzył oczy. Wciąż wyglądał niezbyt przytomnie sądząc po spojrzeniu, ale z całą pewnością żył.
hejter
Dante stał na piasku, pomiędzy wysokimi wydmami. Miecz w jego ręce był całkiem nieźle wyważony... aż rozpłynął się w powietrzu nie pozostawiając po sobie ani śladu.
Uśmiechnął się pod nosem-mówiłem że nie jestem godzien, niech los zadecyduje-podrzucił sztyletem w góre, poczekał aż spadnie i udał się w strone w którą upadł
Cholera... Tylko nie wąż... Przestał się ruszać. Kompletnie nie wiedział co robić. Strach go sparaliżował.
Przerwał więc sztuczne oddychanie.
- Wiesz co Cię użarło? - zapytał, oczywiście gdy tamten był już w stanie mówić.
Creepy
Wąż przestał ścieśniać uścisk, lecz wciąż nie zostawiał zbyt wiele swobody. Marco czuł, jak zaczyna brakować mu powietrza.
hejter
Sztylet upadł pokazując kierunek ku słońcu, czyli wschód albo zachód - Dante nie wiedział, jaka była akurat pora dnia
Kuba
- Nie wiem, coś mnie dziabnęło i chwilę potem... - zaczął ugryziony
- Z pewnością wąż, jad neurotoksyczny - wtrącił się medyk, wyraźnie z siebie dumny - Na szczęście udało się usunąć jad z krwioobiegu
- Myślę, że to nie jest dobre miejsce na odpoczynek, jeśli takie sku*wysyństwa się tu kręcą. - stwierdził i sprawdził ile zostało do świtu. Znaczy tak, mniej więcej.
//łat to u mniee jest dzień u niego noc ?
//Przyjmijmy, że jesteś w innej strefie czasowej. Albo że czas płynie wszędzie inaczej//
Kuba
To stwierdzić było ciężko, zważywszy na brak księżyca.
- Czy tylko mnie się wydaje, że za dużo zwierząt nas ostatnio zaczepia? - odezwał się ten z DAK
hejter
Ciężko mu się szło po piasku i przy słońcu, które stopniowo się wznosiło. Najwyraźniej zmierzał na wschód. W pewnym momencie zauważył coś jakby plamkę na horyzoncie - jedyną oznakę, że w tym miejscu było coś oprócz piasku.
- W sumie racja. Trochę to podejrzane... - stwierdził.
hejter
Po jakimś czasie był wstanie lepiej się przyjrzeć, i uświadomił sobie, że ów obiektem w oddali jest tak naprawdę masa maszerujących ludzi, być może jakaś armia. Zapewne jeszcze nikt z nich go nie zauważył na tle pustyni.
Kuba
- Ciekawe. Swoją drogą, czy obecne tu zwierzęta też kiedyś żyły na Ziemi? - odezwał się
Martin - Jeśli tak, to powinno tutaj być zdecydowanie więcej dinozaurów.
Było za ciemno aby widzieć wyrazy twarzy towarzyszy, lecz pozostali żołnierze z pewnością przewracali oczami
-i tak umre z wycieńczenie-zaczął do nich iść
- Ja wolę jeśli wokół obozu kręcą się pustynne liski, niż wielkie tyranozaury. - odparł ze śmiechem. - Myślę, że lepiej zwinąć obóz i ruszyć dalej. Przynajmniej skorzystamy z chłodu nocy.