Właściciel
Paru piratów skierowało się w stronę wejścia do miasta, ale znaczna większość postanowiła zostać na statku. Może czuli się niepewnie po tym, co usłyszeli przed chwilą. Do Siergieja podszedł oficer
- Podczas walki zużyliśmy trochę energii, ale poza tym statek jest w dobrym stanie - powiedział salutując - A że ostatnio uzupełniliśmy zapasy paliwa nie mamy czego tu kupować. Sugeruję ruszać jak tylko sprzedamy łupy.
- Tak, wiem. - odparł i krzyknął jeszcze do swoich: - Podczas przesiadywania w mieście postarajcie się znaleźć kupców na nasze łupy! To wszystko. Możecie iść. - powiedział, a gdy skończył zwrócił się do pirata:
- Mimo wszystko sytuacja w układzie nie jest zbyt dobra, więc dobrze byłoby przeczekać te burzliwe momenty.
Właściciel
- Wolałbym przeczekać ów momenty w miejscu, którego strzał lasera nie dzieli od utonięcia w atmosferze - zamilkł na chwilę, a na jego twarzy zaczęło się malować zmęczenie - Aż chciałoby się chwilami wrócić na Ziemię. Bez latania wte i wewte, bez śluz powietrznych, bez tabletek jodowych i bez cholernych robotów knujących przeciw nam. Czasem zastanawiam się, co naszym przodkom odbiło, że pchali się w kosmos.
- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. - westchnął. - Co pchało nas w kosmos? Żądza sławy, wiedzy i władzy. Myślę, że głównie to.
Właściciel
- U mnie to było raczej pragnienie wolności. Bo w tym urządzonym przez OEG idealnym społeczeństwie nawet splunąć nie można, jeśli nie złożyło się petycji. Zresztą co ja będę tu gadał - oficer splunął na podłogę - Powrotu tak czy owak dla nas nie ma. Powinniśmy się cieszyć, że jeszcze nas nikt nie przyskrzynił. A, właśnie: Czy mamy pewność, że nikt z tamtego statku nas nie wyda?
- Jeśli wydadzą nas, to wydadzą siebie, bo sami mówili, że niezbyt legalnie działają. Nawet jeśli, to strach przed zemstą piratów musi być silny. Kurde, aż mi się stare książki przypominają. - stwierdził i na chwilę przerwał, by przypomnieć sobie jak to w młodości czytywał o Czarnobrodym i innych sławnych piratach. - Zawsze można też spróbować walki lub ucieczki, jeśli lokalne służby zechcą nas przyskrzynić.
Właściciel
- Wolałbym nie wdawać się tu w walkę. Za to do ucieczki jesteśmy w każdej chwili gotowi, a przynajmniej na tyle gotowi, na ile może być przeładowana fregata. Jakieś nowe rozkazy?
- Właściwie to nie, poza tym, że macie odpocząć i poszukać jakiegoś kupca. W sumie to ja też się tym zajmę. - powiedział i skierował się w kierunku rampy, by opuścić statek. - Niech jakiś starszy oficer zostanie na pokładzie, tak w razie czego. Jeśli coś to będę pod komunikatorem. - dodał jeszcze i odszedł.
Właściciel
Oficer nie odpowiedział, jedynie zasalutował i zniknął w głębi statku. Siergiej szybko dotarł do wyjścia z hangaru i uporał się z ochroną, trafiając do znanego mu już sektora szóstego.
Szybko podszedł do jakiejś mapy, by wyszukać na niej typowo handlowy sektor miasta.
Właściciel
Znajdował się na Wenus, więc większość sektorów skupiała się na jakiegoś rodzaju handlu. Jednak z planu najbardziej obiecująco wyglądał sektor czwarty, który miał parę punktów targowych.
Pokiwał głową i udał się w kierunku owego sektora czwartego.
Właściciel
Odległość była całkiem spora, więc mógł rozważyć skorzystanie z tramwaju osiowego.
Pierwszy raz o czymś takim słyszał, ale nie będzie tyle na piechotę łazić, więc skierował się do najbliższego postoju tych tramwajów.
Właściciel
Komunikacja miejska w tej części miasta działała bez zarzutu, więc już po paru minutach pirat znalazł się przed nieco zatłoczonym wejściem do sektora czwartego.
Opuścił tramwaj i wszedł do owego sektora, a później rozejrzał się uważnie.
Właściciel
Sektor wyglądał nieco porządniej niż siódemka czy szóstka, lecz zorganizowany był podobnie - niczym centrum handlowe. Z każdej strony widać było szyldy sklepów i zakładów, jedne bardziej barwne od drugich. Już na pierwszy rzut oka dojrzał dwa sklepy spożywcze, skład sprzętu AGD, butik odzieżowy i jakąś restaurację. Brakowało tyko sklepów z bronią.
Nie dziwił się, broń mógł nabyć w innym sektorze. Niemniej, starał sobie przypomnieć co zgarnęli podczas udanego napadu i poszukał kupców na to chętnych.
Właściciel
I właśnie z tym był problem, gdyż podczas napadu zgarnęli trochę broni, którą tutaj nie handlowano, parę nic nie wartych gratów i ów dziwny przedmiot, na który trudno byłoby znaleźć kupca. "Chce pan kupić komorę hibernacyjną nieznanego pochodzenia? W każdym razie myślę, że to komora, a nie żadna bomba". Mógł co najwyżej popytać na straganie rupieci lub lombardzie.
Najpierw udał się do pierwszego z brzegu lombardu, by tam opchnąć te graty. Na broń i komorę przyjdzie jeszcze czas.
Właściciel
Lombard był utrzymany całkiem nieźle, choć wypełniony przeróżnymi rzeczami od elementów maszynerii, po płyty muzyczne z dwudziestego stulecia. Targowanie się o każdy grat nie było zbyt interesujące, wiec wystarczy powiedzieć, iż po jakiejś godzinie omawiania szczegółów transakcji udało mu się sporządzić umowę na sprzedaż większości zdobyczy za kwotę - do odebrania po dostarczeniu towarów - 432 kredytów, 276 milikretydów i pary marakasów, których właściciel lombardu wyraźnie starał się pozbyć. Pozostawała jeszcze tylko kwestia transportu.
- Masz pan jakiś pojazd, na który można by to spakować, czy musimy to tachać na plecach? - zapytał właściciela lombardu.
Właściciel
- Mogę wypożyczyć wózki grawitacyjne, ale tylko w celu przeniesienia towarów - odpowiedział - Ufam, że ich nie ukradniecie. To w miarę uczciwy układ, zważywszy na ryzyko jakie ponoszą obie strony, nieprawdaż?
- Dokładnie, mi pasuje. - stwierdził. - Zresztą, my to uczciwi jesteśmy, więc nie nam w głowach kradzieże.
Właściciel
Handlarz spojrzał się na Siergieja z powątpiewaniem, ale nic nie powiedział. Wręczył piratowi kopię umowy i wskazał na składzik, gdzie musiały się mieścić owe wózki.
Schował świstek do kieszeni kamizelki i ruszył do owego miejsca, by zabrać stamtąd te wózki.
Właściciel
Jakieś trzydzieści sterowanych wirtualną inteligencją wózków stało w składziku. Więcej, niż potrzebowali.
Al Capone wpadł za podatki, on nie miał zamiaru powtórzyć tak głupiego błędu, jakim było przyskrzynienie bandy piratów przez lokalne władze, tylko dlatego, że ich szef ukradł wózki. W związku z tym, wziął jedynie tyle, ile potrzebował.
Właściciel
Siedemnastka zdawała się dostateczną ilością. Połączenie krótkozasięgowe umożliwiało precyzyjne kierowanie wózkami, czy może raczej wydawanie im rozkazów, więc Siergiej mógł je teoretycznie od razu posłać do hangarów.
Posłał je do hangarów, i dla pewności, ruszył z nimi.
Właściciel
Stanowił zapewne dość dziwny widok dla przechodniów, ale wózki dość szybko dotarły na miejsce. Ochrona nie zainteresowała się sytuacją - najwyraźniej mieli chwilowo ważniejsze sprawy na głowie, niż pilnowanie środków transportu zakupów.
Było mu to na rękę, więc udał się do ładowni swego statku i polecił tym, którzy tam byli, pomóc mu w załadunku zrabowanych towarów na wózek.
Właściciel
Silnych rąk do pracy nie brakowało, więc po chwili wszystkie wózki zostały równo obładowane łupami.
//Trochę mnie denerwuje brak synonimów do słowa "wózek"//
//To przyszłość, wymyśl chwytliwą nazwę w rodzaju "grawitacyjno-repulsorowy pojazd transportowy."
Takie rymy jak z maszyny :V//
W takim razie ruszył z nimi z powrotem do lombardu, by zamienić łupy na zapłatę w twardej walucie.
Właściciel
Zapłata nie była może twarda, bo w wersji cyfrowej, ale wydawała się uczciwa. Sprzedawca marudził chwilę na temat stanu mobilnego nawilżacza powietrza - jednej z cenniejszych rzeczy znalezionych na statku - ale koniec końców uiścił umówioną sumę wraz z parą marakasów.
Pożegnał się i udał się teraz do sektora, który odwiedził za pierwszym razem, gdy był w mieście, a dokładniej do znajomego sklepu z bronią.
Właściciel
To ponownie trochę zajęło, lecz wkrótce znowu znalazł się w zapuszczonym siódmym sektorze miasta. Tym jednak razem przed sklepem z bronią ustawiła się spora kolejka, a konkretnie trzy - do każdego z terminali do składania zamówień. Sprzedawca dyskutował właśnie z jakąś kobietą, która co chwila wskazywała na wywieszone na ścianie pukawki.
Jedynie wzruszył ramionami i ustawił się w jednej z kolejek, by odczekać swoje.
Właściciel
Po jakimś czasie zdołał dotrzeć do jednego z terminali. Napis na wyświetlaczu brzmiał:
Proszę składać zamówienia przy pomocy wyszukiwarki. W razie kłopotów zalecamy skontaktować się z obsługą sklepu. Życzymy przyjemnych zakupów i oby towary spełniły wasze oczekiwania
Wyraźnie autor napisu nie przewidział, że ktoś zamontuje terminal w niewielkim sklepie z bronią.
Poszukał tam takiej opcji, jak nie kupno, lecz sprzedaż.
Właściciel
O ile była aplikacja umożliwiająca złożenie oferty sprzedaży, wymagała ona wypełnienia informacji o każdej oferowanej sztuce broni. Najprawdopodobniej lepiej byłoby nagiąć trochę zasady i porozmawiać bezpośrednio z właścicielem.
Faktycznie, pomysł dobry, więc opuścił kolejkę i spróbował znaleźć wejście do sklepu.
Właściciel
To akurat nie było trudne. Właściciel właśnie skończył rozmawiać z dryblasem, który z zaciśniętymi pięściami kierował się ku wyjściu. Najwyraźniej jakiś interes się nie udał.
- Nie lubię dłuższych gadek, więc przejdę do rzeczy: Ja mam broń i potrzebuję kasy. Ty masz kasę i potrzebujesz broni. Dodać coś jeszcze? - zagadał do właściciela, od razu po wyjściu dryblasa.
Właściciel
Właściciel zmierzył pirata zaciekawionym wzrokiem
- Interesujące. Większość przychodzi tutaj, aby kupić broń, a nie ją sprzedać. Czemu postanowił pan wyjść na przeciw temu trendowi?
- Powiedzmy, że w zamian za wypełnienie pewnego zadania otrzymałem w nagrodzie broń, z którą nie ma za bardzo co zrobić. - skłamał na poczekaniu.
Właściciel
Rozmówca przez chwilę wpatrywał się Siergiejowi w oczy. Najprawdopodobniej wyczuł kłamstwo, może nawet domyślił się prawdy, jednak niekoniecznie go ona obchodziła. Takich ludzi jak on obchodził tylko korzystny interes.
- O jakiej broni konkretnie mowa? - odpowiedział w końcu
Powiedział, jaką broń ma na stanie.
//Nie podawałeś dokładnego opisu, więc...
A w ogóle, to myślałem, że odpisałem ;-;//
Właściciel
//Nie sądziłem, iż ma to większe znaczenie//
Tak więc Siergiej wymienił z pamięci egzemplarze broni jakie odebrali pokonanym przeciwnikom. Sprzedawca cicho zagwizdał
- Nie będę się dopytywał o pochodzenie tego arsenału. Przynieś mi tutaj cokolwiek chcesz sprzedać, a dopiero wtedy omówimy ilość zamieszanej w to gotówki. Wiesz jak to jest - nowy karabin plazmowy jest warty krocie, ale przestarzały naraża użytkownika bardziej niż cel.
//Szkoda, że ta grupa umiera. Cóż, najwyraźniej nie każdy lubi takie klimaty.//
Więc ruszył w drogę powrotną. Gdy trafił już na statek, postanowił sprawdzić dokładnie jaką ma broń, by część zostawić sobie i załodze, a resztę opchnąć.