Właściciel
Siedzący przy stole wymienili między sobą spojrzenia
- Em, my tu tak jakby rozmawiamy na tematy służbowe. Nie mógłbyś usiąść gdzie indziej? - odezwał się jeden z nich
- Tak się składa, że ja też w sprawach służbowych, więc może moglibyśmy się dogadać. Oczywiście, to zależy od Waszej profesji, panowie.
Właściciel
- My... cóż, pracujemy w niewielkiej spółce handlowej, operującej w szarej strefie biznesu. Ciemnoszarej można powiedzieć. Ostatnio w mieście zapanowały niesprzyjające nam warunki i rozważamy przeniesienie kapitału gdzie indziej, może nawet poza Wenus.
Pokiwał głową i pociągnął powolny łyk.
- Cóż, czyli dobrze trafiłem. Heh, koledzy po fachu.
Właściciel
- A z kim mamy przyjemność rozmawiać?
- Plag, niezależny przewoźnik, typowy zbir i kizior do wynajęcia.
Właściciel
Ponowna wymiana spojrzeń.
- Miło poznać. Czego poszukuje pan w Dos Astra? Bo jeśli łatwego zarobku, to być może warto jednak porozmawiać.
- Dodatkowe kredyty zawsze mile widziane. - rzekł, dopił piwo i dodał: - Zamieniam się w słuch.
Właściciel
- Otóż planowaliśmy przewiezienie sporej wartości towaru do jednego z mniejszych miast wenusjańskich. Problem w tym, że jesteśmy tam dobrze znani zarówno przez stróży prawa jak i miejscowych bandziorów. Osobiście nie możemy tam polecieć, a wynajęcie kogoś stąd wiąże się z innym ryzykiem, którego nie będę teraz wyjaśniał. Dlatego miło by było, gdyby ktoś spoza tutejszego światka przestępczego pofatygował się w naszym imieniu.
- A ile płacicie, kiedy trzeba to przewieźć i co to za towar?
Właściciel
- W podanej kolejności: pięćset kredytów plus koszt paliwa kinetycznego, miejsca parkingowego i takich tam, przed końcem tygodnia, nielicencjonowane dragi.
- Ja osobiście się w taki syf nie bawię i nic chcę mieć z tym nic wspólnego, ale chyba moglibyśmy się dogadać.
//A zostało mi coś z napadu? Bo może bym i spylił, w końcu to też szemrane typy.//
Właściciel
//Poza bronią, której postanowiłeś nie sprzedawać. Nie za bardzo. Możesz im co najwyżej wepchnąć marakasy//
- Co w takim razie proponujesz?
- Mogę Wam to przewieść znacznie szybciej i pewniej. Wystarczy dopłacić. Macie chociaż pewność, że ich Wam nie za******.
//A koniec tygodnia to kiedy tu będzie?//
Właściciel
//Za trzy dni (cztery, jeśli liczyć ten wieczór). I dla jasności - w większości miejsc poza Marsem używa się ziemskiego systemu godzin i dat//
- Niespecjalnie zależy nam na szybkości, ale na bezpieczeństwie jak najbardziej. Jesteś pewien, że umiałbyś sobie poradzić gdyby, hipotetycznie, ktoś spróbował urządzić zasadzkę w miejscu docelowym?
- Swoim statkiem gromiłem już całe patrole sił porządkowych i ochronę wielu konwojów. Jeśli nie wyślą przeciwko nam jednostki bojowej z pierwszego zdarzenia i to kalibru lekkiego krążownika czy ciężkiej fregaty to poradzimy sobie bez trudu. Ale, pewnie rozumiecie, że utrzymanie czegoś takiego kosztuje...
Właściciel
- Ostrzegam, iż żadni z nas bogacze. Ile potrzebujecie?
- Do tych pięciuset kredytów możecie dołożyć jeszcze tyle samo i stoi.
Właściciel
Kolejna seria spojrzeń. Być może ci goście mieli jakiś umówiony kod opierający się na długości i charakterze spojrzeń?
- Niech będzie. Ale nie płacimy tego z góry.
- Dopiero wtedy, gdy towar znajdzie się na miejscu? - domyślił się.
Właściciel
- Zgadza się. Naturalnie rodzi to problem formy zapłaty - jeśli chcecie otrzymać pełną sumę, będziecie musieli się tu pofatygować. Przesyłanie drogą elektroniczną sprawia trochę problemów.
- A jaką mam gwarancję, że jak odstawię towar, to Wy nie będziecie już na drugiej stronie układu?
Właściciel
- A jaką gwarancje chcesz? Bo z całym szacunkiem, ale my twojej uczciwości także nie możemy być pewni.
- W sumie racja. No więc powinniśmy wymyślić jakąś wspólną gwarancję, która zadowoli obie strony, nie?
Właściciel
- Najwyraźniej. W sumie... - tym razem padło tylko jedno, szybkie spojrzenie w stylu "Wiem co robię" - mam całkiem dobry pomysł, ale nie wiem, na ile ci się spodoba.
- Ja też nie wiem, bo go jeszcze nie słyszałem.
Właściciel
- Otóż moglibyśmy zamieścić w opakowaniu razem z towarem pewnego rodzaju urządzenie łącznościowe, którego używamy do... ciemniejszej części naszego biznesu. Wysyłało by ono stały sygnał, który ustałby dopiero po otworzeniu pakunku i dostaniu się tlenu do środka. W ten sposób moglibyśmy zapłacić od razu pełną sumę i wiedzieć, czy towar został dostarczony czy nie.
- Jasne, w sumie mógłbym na to pójść.
Właściciel
- Wspaniale. Sugeruję, abyśmy spotkali się tu jutro z samego rana, zanim zaczną zlatywać się inni klienci. Wtedy będziemy mogli spokojnie dokonać wstępnej transakcji.
- No dobra. Więc do jutra. - rzekł i wstał. Jeśli go nie zatrzymywali, to skierował się do wyjścia.
Właściciel
Nie, nie zatrzymywali go. A że jednak nie zdołał się zbytnio upić, łatwo trafił do drzwi.
Musiał być w miarę trzeźwy, żeby spamiętać wszystko co dziś zostało powiedziane. Nie oznacza to jednak, że zrezygnował ze wszystkich uciech. Postanowił poszukać jakiegoś burdelu, bo już zagrał w karty i się napił.
Właściciel
W bocznych uliczkach zawsze się jakiś znalazł.
//Jak dokładne opisy chcesz? Bo ja jakoś nie podchodzę do tego zbyt entuzjastycznie
//Skoro tak to może zaczniesz mi następnego dnia rano, po wszystkim i powiesz jak było i ile mnie to kosztowało?//
Więc wybrał jeden z nich.
Właściciel
Dalszego biegu wydarzeń można się domyślać. Siergiej spędził całkiem przyjemną noc, choć koszt skutecznie pochłonął jego wygrane z kasyna plus parę kredytów z oryginalnej puli. Może na przyszłość wypadałoby użyć jednego z tych nowych stymulatorów seksualnych? Czy sztuczne wrażenie było w jakiś sposób gorsze od prawdziwego? Rozmnażanie nie zachodzi i tak, w każdym razie nie zamierzenie. Ale czy instynkt seksualny nie jest jedyną rzeczą odróżniającą ludzi od... Tak się zamyślił, że niemal zapomniał, co miał teraz zrobić.
Rozumowania zakończył tym, że woli zwykłe cycki od wirtualnych i udał się do baru, w którym miał spotkać się z nowymi znajomymi.
Właściciel
Ci czekali w trójkę obok wejścia, ze sporych rozmiarów pudłem.
- Miło, że raczyłeś przyjść. Szkoda tylko, że nie wziąłeś ze sobą kogoś do pomocy z transportem. Ten pakunek jest dosyć ciężki.
- Myślę, że sobie poradzę. - odparł i skrzyżował ramiona na piersi. - To Wasze ustrojstwo jest już w środku?
Właściciel
- Owszem. Pozwoliliśmy sobie na dorzucenie niewielkiego ładunku elektromagnetycznego, zdolnego spopielić znajdujące się w środku substancje. Więc sugerowałbym nie otwierać tego, bo i tak nic nie zyskacie - powiedział mówca grupy, szczerze bądź nie.
- Jasne. To, o której dokładnie mam to odstawić na miejsce?
Właściciel
- Sugerowałbym nie robić tego w godzinach szczytu. Opłacało by się poczekać do późna.
- Nowy to ja w tym biznesie nie jestem.
Właściciel
- Więc więcej nie musimy wyjaśniać. Tutaj - podał Siergiejowi niewielką kartę danych - masz plan miasta z zaznaczonym miejscem docelowym.
- Tysiąc kredytów? Tak, jak się umawialiśmy?
Właściciel
- Jasne jasne. Masz - Siergiejowi wręczono kartę pieniężną, na której najwyraźniej znajdowała się rzeczona suma.
- No więc spodziewajcie się towaru pod koniec tygodnia, jak chcieliście.
Właściciel
Rozmówca chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w stronę baru już zaczęli się schodzić ludzie, więc tyko przytaknął i wraz z ziomkami odeszli w swoją stronę.
A on zabrał pakę na statek i obliczył, ile godzin mu zostało.
Właściciel
//W sensie do czego? Do końca tygodnia? Do śmierci?//
Ilość czasu, jaka mu została zależała od jego diety, genów i umiejętności unikania laserów.
//Do końca tygodnia, czyli ile ma na wykonanie zadania.//