Jeśli szybko nie znajdzie kogoś kto potrzebuje usług przemytnika lub najemnika będzie musiał wrócić do starego i klasycznego piractwa. Nie pozostało mu wiele jak zaczekać, aż okazja sama się nadarzy.
Właściciel
Okazja się nie nadarzyła. Przyszedł za to barman z rachunkiem opiewającym na 3 kredyty.
Miał pięćset kredytów, więc ta kwota nie była problemem. Zapłacił.
Właściciel
Po otrzymaniu zapłaty barman odszedł. Nic poza tym się nie zmieniło.
Nie miał zamiaru siedzieć tu i marnować czasu więc wyszedł z knajpy na ulicę.
Właściciel
Ulica była taka jak wcześniej - pełna niezwracających na nic uwagi ludzi. Siergiej mógł wrócić na statek, lub poszukać jakiegoś innego stoiska.
Wybrał drugą opcję. Za mało czasu spędził w mieście, a i zleceń brak. Ruszył ulicą szukając kolejnej knajpki.
Właściciel
Knajpek było sporo, od zapuszczonych, po luksusowe. W jednej alejce zauważył nawet sklep z bronią palną, a wokoło roiło się od podejrzanych typków.
Mimo, iż nie potrzebował żadnej broni poza swym pistoletem to poszedł w kierunku sklepu, żeby przyjrzeć się towarowi, jak i zebranym tam ludziom.
Właściciel
W sklepie nie brakowało różnorakich okazów broni, z których wszystkie były oddzielone od kupujących grubą szybą. Klienci przyglądali się towarom, podczas gdy sprzedawca prowadził zażartą dyskusję z jakimś bogato ubranym mężczyzną.
To już było ciekawe. Co robiła tak bogata osoba w takiej dzielnicy i po co jej broń?
Siergiej miał nadzieję znaleźć odpowiedzi na te pytania przysłuch*jąc się ukradkowo ich rozmowie.
Właściciel
Rozmowa przebiegała mniej więcej tak:
- Mówiłem, cena nie gra roli
- Ale czego pan do cholery chce?
- Czegoś dostatecznie mocnego, żeby zabić androida, ale w miarę prostego w obsłudze
- Do walki z androidami trzeba broni wojskowej
- Może być, ale żeby była dołączona instrukcja
- Instrukcja nic nie pomoże. Musi mieć pan wyszkolenie!
- Jestem zapracowany! Nie mam czasu na jakieś...
Mógł zgłosić się na instruktora strzelania, ale niezbyt go to pociągało. Trzeba, więc słuchać dalej by usłyszeć coś konkretnego.
Właściciel
Dyskusja toczyła się dalej
- Jeśli nie ma pan pojęcia o broni to może niech pan wynajmie ochroniarza?
- A skąd miałbym wiedzieć, że nie będzie androidem?
- Że niby co? Zwariował pan?
- Proszę mnie tutaj nie obrażać
- Ja tylko zadaję pytania. Ma pan zamiar coś kupić czy nie?
- Kupiłbym, gdyby produkty spełniały moje wymagania
- Pana wymagania są dosyć dziwne
- Nie chce mi pan sprzedać skutecznej broni! A może pan też jest tak naprawdę androidem?
- Że co?
Sprawy przybierały coraz bardziej absurdalny obrót.
- Szuka pan kiziora do wynajęcia, znaczy się ochroniarza? - zapytał tego bogacza odsłaniając nieco kurtkę by pokazać pistolet w kaburze, przy pasie.
Właściciel
Mężczyzna obrócił się w kierunku Siergieja, po czym odskoczył. Jednak chwilę potem się opanował.
- Przepraszam, z kim mam do czynienia? - zapytał, najwyraźniej starając się sprawiać wrażenie odważnego.
- Używam pseudonimu Plag, a jak widzę pan chciałby nauczyć się bronić lub mieć kogoś do obrony. Ja mogę zarówno nauczyć pana strzelać, jak i pełnić rolę odważnego zbira stojącego u pańskiego boku.
Właściciel
- To... uprzejme z pana strony, ale nie wygląda pan na kogoś, kto byłby zainteresowany pracą na etat - odpowiedział rozmówca, podczas gdy sprzedawca poszedł zająć się kimś innym.
- Zależy czym miałby zajmować się pański ochroniarz.
Właściciel
Rozmówca wydawał się być strasznie nerwowy. Być może był paranoikiem, a może miał rozsądne powody do strachu.
- No cóż... w takich czasach jak te człowiek chciałby czuć się bezpieczny. Stale mam wrażenie, jakby ktoś czyhał na moje życie. Dlatego chciałem nabyć broń, ale jak widzę ten sklep - podniósł nieco głos, zerkając na sprzedawcę - Nie spełnia podstawowych standardów! - po czym wrócił do nerwowego tonu - Byłby pan w stanie mnie pilnować? Chociaż przez parę dni, aż zainstaluję w domu system obronny.
Właściciel
Zmierzył Rosjanina wzrokiem.
- Powiedzmy.... czterdzieści kredytów dziennie.
- To był żart, tak? - zapytał sceptycznie unosząc brew.
Właściciel
Rozmówca znowu się przestraszył.
- Hej, to nie jest taka zła oferta. W tydzień da to czterysta kredytów. - Najwyraźniej nie wierzył w matematyczne zdolności Siergieja - W dodatku wszystko legalnie.
- Po pierwsze to za mało. Po drugie lepiej nie rób sobie ze mnie jaj. Może, według Ciebie, nie wyglądam, ale potrafię liczyć i nie dam się tak łatwo nabrać.
- 250 dziennie. I nie mów, że Cię nie stać.
Właściciel
Przełknął ślinę, ale po chwili odpowiedział:
- Niech będzie. Obyś tylko umiał zabić robota. A tak w ogóle jestem Sutler. Adam Sutler - wyciągnął rękę.
- Na czas naszego kontraktu mówi mi Plag. - powiedział odwzajemniając uścisk.
Właściciel
- No to... kiedy może pan zacząć? Mogę przygotować kontakt jeszcze dzisiaj.
- Jak rozumiem mam pana ochraniać w pańskiej rezydencji tak?
Właściciel
- Generalnie tak... ale mam jeszcze parę rzeczy do załatwienia tutaj. Mógłby pan mi towarzyszyć? To raczej nie jest bezpieczna dzielnica.
- Oczywiście. A nie byłby pan zainteresowany inną ofertą? - zapytał i pozwoliłby słowa zawisły na chwilę w powietrzu. - Mianowicie, gdy w domu będą instalować te zabezpieczenia, pan zamieszka na dobrze bronionym i przyzwoitym statku. Jaki android by tam pana szukał?
Właściciel
Widocznie się zaniepokoił.
- Że niby... piracki statek? Sam nie wiem... znaczy się to uprzejme i w ogóle, ale... - najwyraźniej szukał jakiejś wymówki - Muszę mieć jak zarządzać rachunkami. A to raczej trudne gdy człowiek się porusza z prędkością światła.
- Bardziej myślałem o statku, który stałby na lądowisku przez ten czas.
Właściciel
- W tym mieście? W sumie zaoszczędziłbym na paliwie.... A co mi tam. Ale muszę jeszcze odwiedzić bank i biuro umów w sektorze dziesiątym.
- Niech pan prowadzi... Jak rozumiem zaczynam od zaraz?
Właściciel
- Teoretycznie nie, ale byłoby miło mieć eskortę.
Odwrócił się w kierunku wyjścia ze strefy i zaczął iść dość wolnym tempem.
Poszedł za nim, bo co miał innego zrobić, jeśli był jego ochroniarzem.
Właściciel
Nikt nie próbował z nimi zadzierać. doszli do centrum, gdzie Satler najwyraźniej planował skorzystać z pociągu.
- Pociąg? Jak chcesz... - mruknął wsiadając razem z nim.
Właściciel
Doszli do pociągu i weszli do środka. Po chwili ruszył on w stronę zgodną z ruchem wskazówek zegara.
Teraz nie miał zamiaru kontaktować się z załogą.
- Ma pan jakąś rodzinę? - zagadnął swego nowego "szefa," gdy jechali.
Właściciel
- Że niby żonę i dzieci? Jakoś dotąd nie miałem czasu na ustatkowywanie się. Ale teraz mam narzeczoną. To jeden z powodów, dla których zależy mi tak na pozostaniu żywym.
Żaden kanar nie nadchodził, więc najwyraźniej podróż pociągiem była darmowa.
Wzruszył ramionami czekając, aż będą na miejscu. Co miał innego do roboty?
Właściciel
Przejażdżka trochę trwała. W końcu pociąg dojechał do trzeciego przystanku.
Czekał, aż jego pracodawca ruszy pierwszy. Jeśli ten poszedł to on za nim.
Właściciel
Satler rozejrzał się dookoła, po czym wyszedł z pociągu i podążył wgłąb strefy.
Jako ochroniarz postanowił iść za nim.
Właściciel
Razem weszli na teren sektora dziesiątego. Był on znacznie lepiej urządzony niż pozostałe części miasta, a zamiast barów i obskurnych stoisk alejkę otaczały różnorakie placówki, oznaczone niewiele mówiącymi Siergiejowi nazwami firm.