Właściciel
Jak można się spodziewać, okolica dość spokojna.
No to może czekał aż w końcu coś się wydarzy patrząc wszędzie gdzie się da.
Właściciel
Patrząc wszędzie zauważyłeś starych znajomków, którzy chyba jednak nie płyną na połów. W końcu jakich ryb mogliby szukać w pobliżu galery?
-Komuś się chyba oberwie...- Rzekł przyglądając się tej grupce z założonymi rękoma, prędko zainterweniowałby gdyby ktoś z nich próbował wykonać coś głupiego.
Właściciel
Zatrzymali łodzie dość blisko galery i chyba o czymś rozmawiali.
Nie spuszczał z tej grupki wzroku, zawsze mogli nagle wyjąć broń i zaatakować.
Właściciel
Może właśnie nad tym tak dyskutują, ale pewności nie masz.
Pozostało mu, więc czekać na rozwój wydarzeń.
Właściciel
W końcu powoli i cicho ruszyli, w kierunku rufy okrętu.
Postanowił nadal nieco zaczekać tym razem jednak przyglądając się im z niewielkim uśmieszkiem, zaczął za plecami gromadzić energię jako pocisk.
Właściciel
Pozostali wartownicy również przygotowali broń, ale nie mieli jej na widoku. Niektórzy wymownie odwrócili się twarzami do dziobu galery.
-Ciekawe co też oni tutaj planują...- Postanowił na chwilkę zabrać z nich wzrok dając pole do popisu innym marynarzom, a sam jeszcze postanowił się rozejrzeć po okolicy, może to tylko jakaś śmieszna dywersja.
Właściciel
Morze puste i spokojne, więc chyba nie masz jak zrobić dywersji. Oczywiście jeśli nie użyjesz swojego szpanerskiego artefaktu. Wtedy możesz równie dobrze wywołać sztorm.
//Tu chodziło o to, że ich przyjście to może być dywersja dla jakiegoś innego ataku ._. //
-Skoro nikogo innego nie ma no to zaraz można ich wyjaśnić.
Właściciel
Mało prawdopodobne żeby to była dywersja. Brak innych statków, a z lądu raczej nie nadciągną. Te kilkadziesiąt metrów od brzegu może stanowić dla nich przeszkodę.
Skoro są tylko te ludki to postanowił dalej im się przyglądać i ich jakże wielkim staraniom.
Właściciel
Przyglądać się mogłeś tylko jednemu, który właśnie wychylił głowę i powoli wchodzi na pokład.
Nieco ciężko ukryć jest rozbawienie w takiej sytuacji gdzie kilku gołodupców próbuje podkradać się na statek kogoś zdecydowanie mądrzejszego.
Właściciel
Głupcy? Z pewnością.
Kilku? Raczej nie. Na rufie zebrał się już tuzin, a pewnie to nie wszyscy. Choć nawet trzy tuziny raczej za wiele nie zdziałają, czyż nie?
-Dobra, koniec tej zabawy...- Powiedział, po czym rzucił w zebraną grupkę zgromadzonym pociskiem energetycznym, powinien zrzucić część z nich nawet z galery, pewno nawet połamać w wielu miejscach w trakcie. Ale pocisk nie powinien uderzyć w statek.
Właściciel
Z tego tuzina czterech zwaliło się na pokład, a dwóch poleciało do wody z głośnym pluskiem. Pozostali zaczęli chować się między skrzyniami, ale pozostali wartownicy idą w ich kierunku.
-Uważajcie, mogą mieć jakieś dziwaczne uzbrojenie. Choćby strzałki z trucizną.- Zaczął powoli schodzić z bocianiego gniazda obserwując pozycje przeciwnika.
Właściciel
Zebrali się w jakiś defensywny okręg, ale nie wiele to da, jeśli są ranni i wyposażeni tylko w drewniane pałki i włócznie z kamiennymi grotami. Zwłaszcza jeśli zbliżają się do nich wkurzeni i uzbrojeni po zęby wartownicy.
-Dobra, to serio tam uważać, takim uzbrojeniem to nic wam nie zrobią raczej.- Powiedział również idąc w stronę grupki dzikusów.
Właściciel
Dwaj tubylcy padli, a za chwilę w ich ślady pójdzie reszta. Chyba, że ktoś powstrzyma marynarzy od mordu.
A czemu ktokolwiek miałby ich zatrzymywać? Raczej nikt nie przychodzi sporą grupą by wpaść na herbatę i ciastka, więc tylko sobie zasłużyli.
Właściciel
I tym sposobem wszyscy z pokładu zginęli. Z wyjątkiem jednego, którego zostawili dla uzyskania zeznań. Tych w wodzie wystrzelali z kusz i łuków.
-No ładnie panowie, teraz tylko doprowadzić tego koleżkę przed oblicze kapitana, który to już sobie porozmawia z kimś takim, o ile zechce rzecz jasna mówić.
Właściciel
- My go zachęcimy. - zapewnił jeden z wartowników i, wraz z parą towarzyszy, postanowił zaciągnąć tubylca do kapitana.
A na pokład wszedł Krasnolud z wiadrem i mopem.
- To mnie zawsze każą tachać trupy. - mruknął wywalając jedno z ciał za burtę.
-Przynajmniej więcej ich chyba nie będzie.- Rzekł pomagając krasnoludowi osobno wyrzucając trupy do morza.
Właściciel
Krasnal mruknął coś po czym razem skończyliście wywalać trupy z pokładu. Nimi zajęły się rekiny i inne mięsożerne stworzenia, w tym coś na kształt pięciometrowego krokodyla, a Krasnolud zaczął ścierać mopem krew.
-Dobra, ja wracam do siebie.- Rzekł do krasnoluda wchodząc na swoje bocianie gniazdo by kontynuować robotę.
Właściciel
Kurdupel skończył robotę i wrócił do swojej kwatery. Zostałeś Ty plus dwóch wartowników. Reszta poszła przekazać jeńca kapitanowi.
No to wrócił do ponownego pełnienia warty, takie przecież miał zadanie.
Właściciel
Spokój, aż... Para strażników zwaliła się nagle na pokład.
-No i co jest z nim, chłopy?
Właściciel
//Chodziło o to, że Ci którzy pełnili z Tobą watę nagle padli na pokład.//
//No to teraz już rozumiem :v Tego wcześniej nie było. //
-Trucizna, może mieli ją na włóczniach lub to była tylko dywersja.- Postanowił przykucnąć w swoim bocianim gnieździe by uniknąć ostrzału. Alarm! Mają broń z jakąś trucizną! Nie wychodzić!- Krzyknął mówiąc do swoich, licząc że nie wyjdą teraz jak głupi na pokład. Wróg nie mógł być jakoś daleko ze względu na niezwykle krótki dystans w strzelaniu ze strzałek, więc nadal są gdzieś na statku. Postanowił przez chwilę nasłuchiwać okolicy.
Właściciel
Bardzo cicho. Nic nie słychać, nic nie widać.
Nie można tak czekać w nieskończoność, jednak też nie warto się wychylać, bo szybko może zostać martwy. Postanowił wtedy użyć swojej muszli by zadąć w nią.
Właściciel
Uzyskałeś tym dwa efekty.
Pierwszy: Małe łódki lub płynący wpław tubylcy zatonęli pod naporem spienionych fal.
Drugi: Strażnicy wbiegli na pokład i także ukryli się, czekając na ponowny atak.
-Ilu ich może być... Niestety jestem w najgorszej pozycji.- Rozmyślał tak w miejscu. Jak sytuacja na pokładzie?- Powiedział głośniej do strażników o ile coś udało im się zobaczyć gdy wyszli.
Właściciel
- Tamci dwaj martwi. - odkrzyknął ktoś. - A tubylcy nie mają zamiaru się zbliżać. Na razie.
-Zaraza... Jacyś byli w polu widzenia czy na pokładzie?
Właściciel
- Jak byli to są już na dnie.
-Oby to była rzeczywiście prawda.- Rzekł powoli wstając by prędko rozejrzeć się po pokładzie zaraz osłaniając twarz swoimi karwaszami.
Właściciel
Skrzynie, schowani za nimi marynarze i dwaj martwi strażnicy. Szybkim rzutem oka mogłeś przekonać się, że teoria o zatrutych strzałkach była prawdziwa.
-Zdecydowanie niedobra sytuacja, ciekawe jak szybko dostali taką strzałką by trucizna mogła szybko się rozprzestrzenić, niebezpieczną broń tam mają...
Właściciel
- Może idź pogadać z kapitanem, żeby się stąd zmyć. Jak najszybciej.
-Z pewnością to lepszy plan niż wracanie tam i podejmowanie z nimi walki. Trzymajcie się plecami do ściany i osłaniajcie się po bokach i przed sobą, najlepiej tarczą.- Rzekł, po czym udał się poszukać kapitana.