Richyard pisze:
Czyli jeżeli pracujesz jako policjant za 2200 i jesteś optymistą, to będziesz nagle zarabiał 2500?
W ten sposób to chyba nie działa
Richyard pisze:
A może jeżeli masz zbyt wysokie ciśnienie krwi (które swoją drogą przyczynia się do mnóstwa śmierci www.heart.org/en/news/2018/05/01/more-than-100-million-americans-have-high-blood-pressure-aha-says )
To ono nagle się zmniejszy?
No na przykład.
Może nie jakoś drastycznie, ale optymizm realnie zmniejsza ryzyko chorób związanymi z układem krążenia.
Optymiści mają również nieco wyższą odporność i skuteczniej działające białe ciałka krwi (jakieś 10%, ale zawsze coś).
Richyard pisze:
Rozpisałeś się. Nie mówię, że to nie może być prawdą. Ale odnoszę wrażenie, że stworzyłeś dychotomię - istnieją optymiści i pesymiści. Koniec kropka.
Gdzie optymista posiada samodyscyplinę, a pesymista jej nie posiada (bo jest nihilistą z bardzo negatywnym nastawieniem).
No nie no, jest masa stadiów pośrednich.
Ale jeśli na przykład - skrajnemu optymiście najłatwiej jest się zmotywować, skrajnemu pesymiście najtrudniej to tym wszystkim stadiom pomiędzy będzie... no pomiędzy.
Osobie w 60% optymistycznej będzie łatwiej się zmotywować, niż tej w 50% optymistycznej. And soł on.
Samodyscyplinę może mieć każdy, ale nie jest chyba tajemnicą, że jeśli wierzysz, że się uda to musisz mniej energii włożyć w dyscyplinowanie siebie, niż jeśli myślisz, że raczej i tak się nie uda.
Richyard pisze:
Czyli zakładasz, że osoba pesymistyczna nie może być pewna siebie i się nie stresować? A może, że optymizm dodaje pewności siebie i sprawia, że mniej się stresujesz w porównaniu z pesymizmem?
Zakładam, że optymiście przychodzi to łatwiej i musi mniej energii zużywać, żeby dojść do tego stanu.
Stres wynika na przykład z lęku przed porażką. A jeśli mniej wierzysz w porażkę (nawet jeśli masz irracjonalne powody) to mniej się stresujesz.
Richyard pisze:
Ale czy to aby się nie wyklucza? Widziałem kiedyś fragment przesłuchań w brytyjskim programie X Factor. Pewnego razu przyszła tam uczestniczka, która zdaniem jurorów nie potrafiła śpiewać, była po prostu fatalna. Ale zanim został wydany jej werdykt, została zapytano jak oceniłaby swój występ w skali od 1 do 10. Odpowiedziała, że 10/10. Optymizm czy już urojenia?
Nieumiejętność ocenienia samej siebie, zdecydowanie.
Myślę, że najlepsze jest (z punktu widzenia bycia skutecznym) przecenianie siebie o jakieś +- 10%.
A na pewno jest lepsze, niż niedocenianie siebie.
Jasne - profesjonalny śpiewak, choćby był pesymistą z depresją to i tak zaśpiewa lepiej, niż amator z niezwykłą pewnością siebie.
Tak samo, jak pesymistyczny syn milionera ma sryliard razy lepsze szansę zostać skutecznym przedsiębiorcą, niż ambitny i pewny siebie optymista-syn żebraka.
Ale spośród dwóch amatorów, którzy nie różnią się niczym poza tym, że jeden "spodziewa się umiarkowanego sukcesu", a drugi "spodziewa się umiarkowanej porażki" to jestem przekonany, że ten, który spodziewa się sukcesu stanie się bardziej pewny siebie, bardziej zmotywowany i bardziej odporny na niepowodzenia(bo większa jest szansa, że uzna je za "potknięcia na drodze do sukcesu", a nie za "dowód tego, że nie ma szans").
I mechanizm, który przywołałeś (ten o wybiórczym postrzeganiu rzeczywistości) - będzie jak najbardziej miał w tym swój udział.