Jastrzab03 pisze:W którym momencie? Musiałem to chyba przeoczyć
Coś tam mówił, że ktoś mu powiedział.
kulujulu pisze:
Tak jak mówię: Cejrowski nie tyle ocenił Buddyzm przez pryzmat Katolicyzmu, co przedstawił zniekształconą jego własnymi przekonaniami wersję.
kulujulu pisze:
Ocenia przez pryzmat Katolicyzmu zniekształcone przez Katolicyzm wyobrażenie na temat tego, czym jest Buddyzm, a nie to, czym Buddyzm jest naprawdę.
kulujulu pisze:
Nie przedstawia w programie Buddyzmu po prostu przez pryzmat Katolicyzmu, przedstawia swoje wyobrażenie o Buddyzmie przez pryzmat Katolicyzmu.
Jastrzab03 pisze:Czyli "przez pryzmat chrześcijaństwa" oznacza - z arogancją i butą? I z pewnością, że wszyscy poza Tobą się mylą, a Twoje "wydaje mi się" jest prawdą?
Ale Baturaj powiedział przecież że to jest OCENA BUUDYZMU PRZEZ PRYZMAT KATOLICYZMU WŁAŚNIE
kulujulu pisze:
Wyobraź sobie, że wiem jak to jest nie być słuchanym.
nawiasem mówiąc wciąż czekam na moment, w którym Cejrowski mówi, że ludzie wyzwani przez niego od idiotów czczących bałwana to Chrześcijanie
CzarnyGoniec pisze:
Jeśli Budda "z całą pewnością rozmawiał z Lucyferem" to jakim cudem stworzył taką pełną dobra religię? Podobnie jak chrześcijaństwo opierającą się na miłości, współczuciu i takich tam.
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Ahh. Zasłanianie się religią. Piękna rzecz która sprawia, że to nie ciebie wezmą za debila, tylko wszystkich przedstawicieli twojej religii.
Btw ten sposób ucieczki nazywa się Argumentum ad verecundiam.
Mijak pisze:Tyle, że to, co on zrobił nie tylko "sprawia wrażenie dobrego", ale też "jest dobre".
Lucyfer nie jest przez chrześcijaństwo postrzegany jako typowe w popkulturze wcielenie zła, jest przebiegłym kusicielem który często przekonująco sprawia wrażenie tego dobrego - więc nie ma sprzeczności w tym, że stworzył coś, co sprawia wrażenie dobrego.
CzarnyGoniec pisze:
Jeśli Budda "z całą pewnością rozmawiał z Lucyferem" to jakim cudem stworzył taką pełną dobra religię? Podobnie jak chrześcijaństwo opierającą się na miłości, współczuciu i takich tam.
kulujulu pisze:
Nirwana nie jest utratą świadomości. Oznacza ona uwolnienie od cyklu ponownych narodzin, niewiedzy i cierpienia, czyli bardziej jest ona też czymś w stylu wiecznego szczęścia. Tylko, że w Buddyzmie szczęściem jest brak cierpienia. I wieczność jest inaczej postrzegana niż w innych religiach, ponieważ przyszłość i przeszłość są uważane za iluzję. Czas to dla nich tylko iluzja, liczy się wyłącznie tu i teraz, w Nirwanie trwasz sobie po prostu w stanie absolutnej utraty cierpienia. Cierpienie natomiast utraciło jakiekolwiek znaczenie (jeżeli w ogóle wcześniej je miało), ponieważ nie musisz się już rozwijać, jeśli jesteś w Nirwanie, oznacza to, że osiągnąłeś stan oderwania od wszelkiej niewiedzy. Jak dla mnie brzmi to całkiem kusząco.
(co jest wsm śmieszne, bo w Buddyzmie musisz się uwolnić od wszelkiego przywiązania, wliczając w to przywiązanie do idei osiągnięcia Nirwany, także ten)
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
To zależy od interpretacji. Utrata jakichkolwiek przestrzeń brzmi podejrzanie podobnie do zwykłej materialnej śmierci.
Kabaczek15 pisze:
Houyhnhnm