Konto usunięte
-Nie, ale też nie moja.
Wzruszył ramionami dalej czekając.
Właściciel
W końcu Jack zaczął lecieć coraz niżej.
Konto usunięte
A ten dalej czekał opierając podbródek o kolbę karabinu.
Konto usunięte
Przestał opierać podbródek o kolbę i wyjrzał na zewnątrz w poszukiwaniu jeziora.
Właściciel
Zauważyłeś je. Co ciekawe, było trochę zabudowane- jakaś czarna, długa budowla leżąca w połowie w wodzie, oraz molo. na małej plaży znajdowało się kilka łódek. Miejsce, gdzie spali musiało być ukryte gdzieś dalej.
-Wygląda na to, że nie ma miejsca na lądowisko, prawda?
Konto usunięte
-Możesz wylądować na molo. O ile wytrzyma.
Właściciel
-Wątpię. Przyjrzyj się okolicy.
Właściciel
Po gapieniu się w dżunglę jak idiota po kilku minutach zauważyłeś, że długi pas drzew koło jeziora jest jakby... mniej ruchomy. Były to jedyne drzewa w okolicy, które się nie ruszały pod wpływem wiatru, który (o dziwo) był.
Konto usunięte
-Te drzewa mi coś nie pasują.
Wskazał na owy pas.
-Wiatr na nie nie działa.
Właściciel
-Bo to nie są drzewa, tylko kamuflaż. Zasłania nasze lotnisko. Wspólne działanie Aiona i naszych najzdolniejszych w tym fachu ludzi.
Konto usunięte
-Kogo?
Podniósł brew dalej wpatrując się w drzewa.
Właściciel
-Masz na myśli Aiona, czy tych ludzi?
Konto usunięte
-Aiona. Reszty ludzi i tak pewnie nie znam.
Wzruszył ramionami.
Właściciel
-Aion jest geniuszem. To tak w skrócie. W praktyce trudno stwierdzić, w ilu dziedzinach nie ma sobie równych, a w ilu jest po prostu dobry. Dobry, w sensie rzadko się myli.
Właściciel
-No tak. Może jeszcze go zobaczysz.
Konto usunięte
-Może?
Zmrużył oczy dziwiąc się.
Właściciel
-Siedzi w Europie, a pilotem nie jest.
Konto usunięte
-A nie może sobie znaleźć pilota?
Konto usunięte
-Nie wiem, nie znam się na pilotach.
Właściciel
-Podpowiem: nikt przy zdrowych zmysłach nie poleciałby nad oceanem tylko po to, by wylądować w dżungli.
Konto usunięte
Zaśmiał się krótko.
-Więc my jesteśmy poje**ni?
Właściciel
-Oczywiście. To widać, prawda?
Jack się do ciebie wyszczerzył. Ważne info- dbał o zęby.
Szli przez dżunglę i w ogóle.
Właściciel
Luis był specjalistą w unikaniu wszystkiego, co mogłoby was zeżreć. Stwierdził, że za dwa/trzy dni będziecie na miejscu.
No to szli.
//Przewijamy?//
Właściciel
//Nie no, gadajcie. Może wypatrzysz dinozaury?
W takim razie rozglądał się, choć z palcem na spuście broni. W sumie to nigdy nie był w dżungli, a zwłaszcza takiej, w której na legalu pasą się dinozaury.
Właściciel
-Nie wiem, czy opowiadałem ci o sobie i nie chcę wiedzieć, bo i tak tego nie zrobię... ale mogę ci opowiedzieć o innych.
Właściciel
-A, zapomniałem, że nie znasz wielu z nich. Pytaj o tych, których chociaż kojarzysz z imienia, bądź pseudonimu.
Właściciel
-Kowboj. Lubi te klimaty, urodził i wychował w Teksasie. Pewnego dnia bandyci dla rozrywki zabijali mieszkańców pewnego miasta, w którym znajdował się Wilhelm. Przeżył, ale został ranny. Aion go znalazł, pomógł mu i w ranach, i w zemście, a następnie zaciągnął do Vindictae. Był przez pewien czas wygnany z organizacji, ale później znowu wrócił. Aktualnie nie wiem, co z nim.
Konto usunięte
-No oczywiście!
Aż przytupnął z uśmiechem.
- A Aion, o którym wspomniałeś?
Właściciel
Kuba
-W skrócie geniusz. Prawa ręka Nicolaia, mózg organizacji i przyjaciel. Nie wiadomo, jak się nazywa, skąd jest, oraz dlaczego walczy. I ma pewną specjalną zdolność, ale o niej nic nie będę mówił.
Michalros
-To jak? Lądujemy?
Właściciel
Kuba
-Marcus jest księdzem, który słowo boże przekazuje za pomocą słów, dwóch mieczy i czerwonego Desert Eagle. Po wojnie pomagał w małej wiosce, gdzie żyli ludzie. Pewnego dnia nieznany sprawca najechał ich i zniszczył. I to nie mężczyzn, a kobiety i dzieci. Mężczyzny byli głównie bici, do mięsa. Sam Marcus prawdopodobnie skrywa blizny pod tą maską, chociaż nic więcej nie wiadomo. Chyba tylko Aion go widział bez maski. W sumie, Aion był pierwszym, który mu pomógł.
- Z pozostałych to kojarzę chyba tylko Japońca i snajpera.
Właściciel
-Ze snajperem to może osobiście porozmawiasz.
Pokiwał głową i nie mówił nic więcej. Zajęty był marszem i podziwianiem widoków.
Właściciel
Okolica była piękna i niezbadana, ale również niebezpieczna.
Właśnie dlatego widoki jedynie podziwiał i to z daleka.
Właściciel
No cóż. Inni również woleli trzymać się z daleka.