Właścicielka
Wspólnie razem jeździli przez dłuższą chwilę, po czym sen się rozmył, a Shin obudził się wciąż wtulony w Sullyego.
Spojrzał na chłopaczka. Westchnął cicho i pogłaskał go, przeczesując jego czarne włosy.
Właścicielka
Sully nadal spał, słodko mrucząc pod nosem. Na dworze padało, poza tym było całkiem cicho.
Zmrużył oczy. Nie chciał się ruszać, by niepotrzebnie zbudzić chłopaka. Leżał tak więc w ciszy i spokoju.
Właścicielka
Sully w końcu otworzył oczy i ziewnął.
- Jak się spało, Shinuś?
-Cudownie.. -uśmiechnął się. -A ty się wyspałeś Sulluś?
Właścicielka
- Pewnie! Bardzo się wyspałem, bo jesteś bardzo wygodny, Shinuś. - zaśmiał się Sully. - Co dziś porobimy, jak jest taki deszcz?
-Hm... Będziemy musieli tutaj zostać... -westchnął. -Może jakoś zleci nam ten dzień...
Właścicielka
- To... to poróbmu coś... A najlepiej coś zjedzmy. W końcu jesteś za chudy. - zachichotał Sully, łaskocząc Shina.
Szatyn zaśmiał się, próbując wydostać się od Sullyego.
-I kto to mówi? -wykrztusił przez śmiech.
Właścicielka
- Ja przynajmniej na razie nie utyję ani jeden kilogram. To bardzo logiczne, w końcu zwykłe jedzenie nie daje mi nic...
Sully przestał łaskotać Shina i po prostu znów się przytulił.
Szatyn objął go mocno.
-No cóż... Kiedyś będziesz musiał przybrać na wadze, bo mi odlecisz przy większym podmuchu wiatru... -nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem.
Właścicielka
- Nawzajem. - prychnął Sully i pocałował Shina w usta. - To idziemy na to śniadanie?
-Oczywiście, głodomorze... -podniósł się powoli przytulając Sullyego.
Właścicielka
Po dłuższej chwili Sully zaprowadził Shina do hotelowej restauracji, gdzie dostali omlety.
- Smacznego!~ - rzucił Sully i zajął się jedzeniem.
-Nawzajem Sulluś... -zaśmiał się po czym sam zaczął się zajadać śniadaniem.
Właścicielka
Były całkiem smaczne. Sully szybko pozbył się swojej porcji.
- Nuuu... jaka była ta ostatnia karta?
-Hmm... -Shin również skończył swoją porcję. Wyjął woreczek i wysypał karty.
Właścicielka
- Ło kurcze... - Sully spoglądał ze zdziwieniem na rozsypane karty. - Trzydzieści... osiem. Czyli zostało tylko piętnaście! - dodał z zaskoczeniem.
Skinął głową uśmiechając się.
-Racja Sulluś... Jeszcze tylko piętnaście...
Właścicielka
- To jak, popytamy o tą... złodziejkę? Bo to chyba złodziejka miała tę ostatnią kartę. - zasugerował czarnowłsoy.
-Racja Sully. Trzeba ją znaleźć... Mam nadzieję, że niczego nam przy okazji nie ukradnie.. -mruknął zbierając karty z powrotem do woreczka.
Właścicielka
- O tę małą? Pytajcie na obrzeżach, bo tutaj na szczęście nie urzęduje. - westchnęła przechodząca kelnerka.
-Dziękujemy. -uśmiechnął się lekko. -No to Sulluś. Rozpogodzi się wtedy zaczniemy jej szukać.
Właścicielka
Na dworze padało trochę słabiej, ale nadal padało.
- A co masz ochotę porobić? - zapytał Sully.
-Hmm... Pogramy w karty w pokoju? -uśmiechnął się. -Tylko najpierw trzeba znaleźć jakąś pełną talię...
Właścicielka
Kelnerka przyniosła im talię, więc Sully zabrał Shina do pokoju i zaczął tasować karty.
//Pogramy w makao online?
//Okee~ XD na kurniku~?
Shin usiadł na łóżku. -W co będziemy grali Sulluś?
Właścicielka
//Hai hai... zrobisz to tam bo ja niezbyt umiem?
- W makało! - zaśmiał się Sully i usiadł na łóżku.
-Okejka~! -zaśmiał się przeczesując włosy.
//Tylko... Zorientowałam się, że nie umiem w to grać :xx
Właścicielka
Koniec końców Shin wygrał dwa do jednego z Sullym.
- Ale ty dobry w to jesteś...
Szatyn zaśmiał się cicho.
-A sam nawet w to grać nie umiałem. Nawet łatwo zrozumieć zasady... -westchnął przeciągając się.
Właścicielka
- Ooo... chyba przestało padać. - zaśmiał się Sully patrząc za okno i tasując karty. - Czyli kończymy zabawę.
-Taa... Trzeba znaleźć tą złodziejkę... -Shin wpatrywał się w okno.
Właścicielka
Na dworze była nieco przyjemniejsza pogoda. Sully odłożył karty na stolik nocny i wstał, przeciągając się.
- Idziemy czy coś chcesz tutaj... porobić?
Spojrzał pytająco na czarnowłosego. Uśmiechnął się lekko.
-Nie... Raczej nie... -mruknął wstając z łóżka. -Może jak zbierzemy tą kartę... -zaśmiał się cicho.
Właścicielka
Sully zaczął niewinnie gwizdać, kierując się z Shinem do drzwi. Gdy wyszli, zostawili klucz pokojowej i wyszli na dwór, gdzie dzieciaki puszczały łódki na kałużach.
- Jak tu uroczo... - rzucił Sully.
-Masz racje... -skinął głową patrząc na bawiące się dzieci.
Właścicielka
Cóż, po dłuższej chwili patrzenia poszli pomiędzy tymi kałużami w stronę obrzeży miasta. Było spokojnie, głównym słyszalnym dźwiękiem były dziecięce śmiechy.
-Jak tutaj spokojnie... -stwierdził szatyn. A może chciał przerwać tą ciszę?
Właścicielka
- Bo po deszczu mafia suszy proch. - rzuciło jedno dziecko, spoglądając na Shina. - A najbardziej lubią strzelaniny.
Obrzeża były bardziej zaniedbane, ale równie było tam sporo dzieciaków. Dało się słyszeć, że ktoś przebiegł po dachu budynku.
Szatyn spojrzał w górę.
-Po dachu? -mruknął pod nosem zdziwiony.
Właścicielka
Zobaczył tam mała dziewczynę, przebiegającą po dachówkach i kurczowo trzymającą torbę.
- A ona nie spadnie?
-No właśnie nie wiem... Ale co ona tam robi?
Właścicielka
- Ucieka. - rzucił Sully.
Dziewczyna w końcu zaczęła ześlizgiwać się po czym spadła... w ramiona Sullyego. Spojrzała na niego ze zdziwieniem, w końcu zleciała z kilku metrów.
- Mój ty bohaterze! - zawołała. - Zostaniesz moim...?
- Nope, mam chłopaka. - rzucił Sully, odkładając ją na ziemię.
Spojrzała na niego rozkojarzona, rzuciła w jego stronę kartą i uciekła.
-Ymm... To było dziwne ale.. Czyżby to była ta złodziejka? -podniósł rzuconą kartę.
Właścicielka
- Najwyraźniej. Co mnie tal nagle wszyscy kochają? Cuda robisz, Shinuś, hehhe. - zaśmiał się Sully, łapiąc kartę i tuląc się do Shina.
-Ja robię cuda? -zaśmiał się. -To ty jesteś zbyt uroczy. Nikt nie może ci się oprzeć. -pstryknął go w nos po czym pocałował w kącik ust.
Właścicielka
- Jakoś wcześniej jedyna osoba, jaka mnie wcześniej podrywała, był zalany w trzy dupy Deus, z tym, że wtedy nazywał mnie jakimś Danielem. - odparował Sully. - Czekaj... a może mylił mnie z tą swoją wielką miłością?
-Pewnie tak... -Shin westchnął cicho i przytulił mocno Sullyego. Sam nie wiedział z jakiego powodu, tak poprostu.