-Strefa wiecznych wojen... to coś dla żołnierza nie złodzieja-
Zaczął rozglądać się po okolicy, aby przyjrzeć się dokładniej gdzie jest.
Ogień był niezbędnikiem w każdą noc, więc również zajął się zbieraniem materiału na ognisko, by możliwie przyspieszyć pracę.
hejter
- Jestem zdania, iż sfery nie są sprawiedliwe wobec uczciwych złodziei - oświadczył jeden chłopak, który właśnie zjadł swoją porcję - Albo żyjesz zgodnie z jakimś prawem, albo się nawalasz bez końca. No i co mamy, znaczy się mają tutaj robić?
Kuba
Jeszcze przed zachodem udało im się rozpalić całkiem porządny stos. Mieli całkiem sporą szansę nie zmarznąć na śmierć przed świtem.
Mors
Znajdował się na jakiejś kamienistej pustyni, takiej jakie widywał często w Ameryce. Konkretniej zaś znajdował się na niespecjalnie wygodnej kępie kaktusów, z której chyba wypadałoby zejść.
- Mi to mówisz, otworze każdy zamek, przekradne się wszędzie, ale na je**nej pustyni? -
Zszedł z kępy kaktusów i postanowił iść w kierunku wschodnim, w poszukiwaniu jakiś siedlisk ludzkich.
A więc pora przekształcić ten stos w porządne, trzaskające ognisko.
hejter
- W nocy to całkiem możliwe... a właśnie, jest już ciemno. Idziemy spać, czy czekamy na wynik walki?
Mors
Niestety żadnych siedlisk nie było, przynajmniej w promieniu godzinnego marszu. Mógł oczywiście iść dalej, ale było to nieco ryzykowne.
Kuba
Po rozdmuchaniu płomienia i dorzuceniu jeszcze paru gałęzi ognisko świeciło jasno i grzało całkiem nieźle. Pozostawało tylko ustalić, jak będą spać i kto bierze warty.
- Ja tam musze zregenerować moc, dobranoc -
Więc tym razem zmienił kierunek w którym szedł na północny.
On, już klasycznie, wziął pierwszą wartę.
Kuba
I klasycznie, akurat na jego warcie nic złego się nie stało. Posiedział sobie jakiś czas burczącym brzuchem, po czym przyszła czyjaś inna kolej.
hejter
- Miłych snów - mruknął rozmówca, dorzucając do ognia. Reszta nawet się nie pokwapiła nic powiedzieć, tylko grzali sobie ręce, a jeden poszedł już sobie.
Mors
Po kolejnych dwóch godzinach nie natknął się na nic... poza pokaźnych rozmiarów stertą łajna leżącą na kamieniach. Wciąż śmierdziało, co znaczy, że jakaś - całkiem duża - istota przechodziła tędy całkiem niedawno.
Postanowił dalej maszerować w kierunku północnym.
Postarał się zignorować głód i zasnąć.
Kuba
Nie było to aż takie trudne, gdyż zmęczenie przewyższało głód. Obudził się już rano. Ognisko zdążyło zgasnąć, ale poza tym wszystko było w względnym porządku.
hejter
Nawet nie musiał się starać, gdyż ostatnie wydarzenia wyczerpały jego siły niemal do kresu. Gdy się obudził słońce wisiało już wysoko - najwyraźniej nikt nie odważył się go obudzić.
Mors
//Nie chcę ci pisać, kiedy robisz się spragniony, więc załóżmy że popijasz co jakiś czas//
Szedł więc przez zdawałoby się bezkresną pustynię. Gdy słońce zaczynało już powoli zachodzić, dostrzegł w oddali jakąś kupkę namiotów.
Wstał, otrzepał się z piasku, rozciągnął i rozejrzał.
No to on postanowił nieco się napić, w pełni rozbudzić i zarządzić zebranie obozu, by ruszyć dalej.
Poszedł w kierunku tychże namiotów.
Kuba
Zwijanie obozu stosunkowo sprawnie. Nikt się do nikogo nie odzywał - dobra strategia, kiedy trzeba oszczędzać wilgoć.
hejter
W obozie panował dość spory ruch. Obok jednego z namiotów urządzono prowizoryczny, ale dość sporych rozmiarów lazaret. Wyglądało na to, iż ich wojska odniosły zwycięstwo, ale nie bez strat.
Mors
Po zbliżeniu się na jakieś sto metrów dojrzał, iż obok jednego z namiotów uwiązane są wielbłądy. Ponadto wydawało mu się, iż dostrzegł jakiegoś człowieka siedzącego na jednej ze skał.
Strategia, jak strategia, faktem jest to, że nie mieli za bardzo o czym gadać.
Poszedł w kierunku tego człowieka.
Rozejrzał się za jakąś znajomą twarzą
Kuba
Także prawda. Teraz jednak Wernerowi wypadało się odezwać, aby zarządzić wymarsz i być może udzielić podwładnym słów porady bądź otuchy.
hejter
Niewielu tutaj znał, więc wychodziło mu to kiepsko. W pewnym momencie podbiegł do niego jakiś chłopak, który na żołnierza nie za bardzo wyglądał.
- Ty jesteś tym nowym ognistym? - spytał wprost
Mors
Ten zauważył go, gdy dzieliło ich jakieś czterdzieści metrów. Natychmiast zerwał się na nogi i pobiegł do stojącego naprzeciwko namiotu.
- Panowie, zbierajmy się. - zarządził. - To już nie daleko, może i następnego dnia tam będziemy.
Więc postanowił złożyć wizytę w namiocie. Było to dla niego szansą na nawiązanie jakichkolwiek kontaktów z kimś na tej pustyni.
hejter
- General kazał mi wręczyć oficjalny kontrakt magiczny - młodzik wyciągnął z kieszeni złożoną kartkę papieru i jakiś mały, podłużny przedmiot.
Kuba
- Oby tylko na miejscu nie czekał na nas komitet powitalny - mruknął jeden z żołnierzy, ale chwilę potem podniósł swój plecak i razem z resztą stanął na baczność. Wszyscy byli głodni, zmęczeni i wypoceni, niemniej gotowi do podróży.
- Gdzie jest ten generał? - popatrzył się na kartkę i ten przedmiot?
On im nie ustępował, również był głodny, spragniony i mokry od potu. Przynajmniej nie zmęczony. Jednak wiedział, że zaradzenie tym problemom może znaleźć tylko u celu wyprawy, więc poprowadził oddział dalej.
hejter
- Teraz? Nie mam pojęcia.
Kartka przypominała pisemną umowę i dotyczyła "zatrudnienia do celów bojowych na czas trzech miesięcy" w zamian za "gwarancję wyżywienia, schronienia i w miarę możliwości dostępu do kobiet". Na samym dole znajdowało się miejsce na podpis. Najwyraźniej przedmiot musiał służyć do pisania.
//W sumie to nie mam pewności czy twoja postać potrafi czytać, a co dopiero pisać//
Kuba
Marsz był niezwykle uciążliwy, ale dość spokojny. Pomimo wycieńczenia zbliżali się do celu w całkiem niezłym tempie, a przynajmniej na to wskazywała ilość mijanych punktów charakterystycznych. Na niebie pojawiło się nawet coś na kształt chmury. Normalnie żyć nie umierać.
//Po włosku i owszem\\. -A tak w ogóle to co tu jest napisame i co to za dziwny przedmiot? -
//Nie ma co bawić się z językami. Przyjmijmy, że jakoś umiesz to odczytać i jesteś w stanie rozkminić, jak działa długopis//
Wzruszył ramionami - raz się nie żyje - podpisał i wręczył kurierowi
- Zaniosę to generałowi, o ile uda mi się go znaleźć. Taka robota. Gdybym tylko miał takie moce jak ty... - westchnął kurier, po czym wziął kartkę i oddalił się
Postarał się, ze swoją dość ograniczoną, ale zawsze jakąś, wiedzą, stwierdzić jakie tu chmury. Najbardziej interesowało go, czy są to chmury deszczowe.
Kuba
Chmurę rozpoznał jako cumulusa fractusa, może humilisa. Szansa opadów niezwykle mała, przynajmniej na razie.
hejter
Jak już zdołał zapewne zauważyć, obóz znajdował się w stanie chaosu. Na jednej z wydm paru żołnierzy popijało sobie, najwyraźniej ciesząc się z odniesionego zwycięstwa, głusi na dobiegające z głębi obozu jęki rannych. Dowódcy chodzili w tą i z powrotem, pilnując jakiejkolwiek dyscypliny. Gdzieś wybuchła chyba jakaś bójka. Wraz z jucznymi wielbłądami siedziało paru związanych jeńców. Uzdolnionych magicznie kolegów nie było nigdzie widać.
Usiadł sobie w jakimś cichym i spokojnym miejscu i wygrzewał się w słońcu.
No więc powinni iść, bo tańcu deszczu raczej nie wywołają. Chyba, że...
- Jesteś w stanie zebrać wodę z tej chmury? - zapytał tego, który nieco znał się na Magii Wody.
Kuba
Ten momentalnie przystanął.
- Jakoś nigdy o tym nie myślałem. Chmury to woda w stanie ciekłym, więc ze stanem skupienia nie ma problemu... Ale jest jeszcze kwestia dystansu.
hejter
Słońce prażyło jak zwykle, więc nie było to zbyt przyjemne. W pewnym momencie padł na niego cień, pochodzący od jakiegoś mundurowego.
- Przepraszam, mogę z panem porozmawiać? - spytał się
- To znaczy, że musimy do niej podejść i być pod nią, czy nie to większego znaczenia, bo i tak jest za wysoko?
Kuba
- Sam nie wiem... gdybyśmy zmniejszyli trochę dystans, może mógłbym wywołać coś na kształt deszczu, ale aby był z tego jakiś pożytek musielibyśmy stać bezpośrednio pod chmurą.
hejter
- O ile dobrze się orientuję, jest pan magiem z Italii, który poprowadził dewastujący atak na linie wroga. Chciałem panu osobiście pogratulować, najlepiej tradycyjnym uściskiem dłoni.
Wstał - To nic wyjątkowego, nie uważem żeby było co gratulować za kilka śmierci, a tak wogóle jestem dante - podał mu ręke
- No to idziemy. - rzekł, prowadząc grupę pod chmurę. Może i mieli wodę, ale na pustyni trzeba korzystać z każdej okazji zdobycia jej.
hejter
- Ja nikim ważnym nie jestem - Mężczyzna w mundurze podał Wenecjaninowi dłoń. Nagle zwinnym ruchem wysunął z rękawa jakiś zwitek papieru i położył go Dantemu na dłoni - Jestem tylko pośrednikiem - dodał ciszej, po czym cofnął dłoń i oddalił się bezzwłocznie.
Kuba
Nadłożyli zaskakująco dużo drogi, ale w końcu znaleźli się bezpośrednio pod cumulusem.
- Dobrze... chyba będę w stanie coś tu zdziałać. Przygotujcie manierki, albo jakieś inne pojemniki na wodę.
Dante zaciekawiony odszedł w cień i przeczytał liścik
Sam przygotował manierkę, a reszcie polecił to samo.
- Rozłóżcie jeszcze płachtę od namiotu. - dodał po chwili. - Spać w nim nie będziemy, ale może się nam przydać chociaż do tego.
Kuba
- Niezły pomysł - mag wyraził aprobatę, podczas gdy pozostali postąpili zgodnie z poleceniem - Nawet, jeśli nie uda mi się skierować w tą stronę żadnej wody, to przynajmniej parę kropel spadnie na płachtę.
hejter
Ten był dosyć krótki i zagadkowy:
Przegraliśmy bitwę, ale wygramy wojnę. Następnej nocy przeprowadzimy kontratak ze wschodu. Przyłącz się do nas, jeśli wolisz trzymać z silniejszymi