Wrócili! Chwała mordercom bestii! No dobra, jakieś dobre piwo warto wypić.
Właściciel
A najpierw odebrać nagrodę, aby mieć za co pić.
Właściciel
Dostałeś łącznie pięćset dwadzieścia pięć sztuk złota. Niby za dużo? No, wyszło Was też więcej.
No i dobrze, teraz skierował się do baru.
Właściciel
Najbliższą karczmę znalazłeś bez problemu. Była mniej więcej pełna w połowie, acz upatrzyłeś przynajmniej kilka wolnych stolików, a do tego bez problemu dopchałeś się do karczmarza.
- Co podać? - spytał, mierząc Cię wzrokiem, a dokładniej grubość i ilość Twoich sakw.
Właściciel
- Grzybowe i mięsne. - odparł krótko. No tak, w Podmroku ciężko i światło niezbędne do hodowania roślin, więc dania opierają się na mięsie różnorakich zwierząt, hodowlanych i nie, oraz różnorakich grzybkach, których pełno w okolicy.
Właściciel
- Dwa złota. - odparł, wyciągając łapsko w Twoim kierunku.
Właściciel
Schował pieniądze i przekazał zamówienie do kuchni, a z racji braku innych zajęć lub klientów postanowił zabić czas rozmową.
- Żeś się dorobił. - powiedział, wskazując na sakwy. - Byłbyś zainteresowany taką jedną ofertą? Trza coś zainwestować, ale i zarobić można.
Właściciel
- Ja tam w sumie niewiele wiem, miałem tylko odesłać zainteresowanych do tamtego. - powiedział, wskazując na Szarego Krasnoluda siedzącego w kącie, dość zapuszczonego, który wpatrywał się w swój kufel piwa. Tymczasem karczmarz zniknął, zapewne aby wziąć od kucharzy Twoją zupę.
Właściciel
Dostałeś swój posiłek, a karczmarz wziął się za podliczanie dzisiejszego utargu.
Zaniósł talerz, przy okazji dosiadając się do tamtego gostka.
-A więc, co planujesz Szaraku?
Właściciel
Całkowicie Cię zignorował, dalej wpatrując się w kufel.
- A po kiego pytasz? - spytał tamten, w końcu zwracając na Ciebie uwagę i przy okazji kończąc piwo.
-Bo mam i siłę, i złoto, by wysłuchać twojej oferty. Oraz żeby ją zaakceptować, lub odrzucić.
Właściciel
- Też kiedyś miałem złoto. - odparł i zamilkł na chwilę, pogrążając się we wspomnieniach. - Od ch*ja złota. Miałem też pomysł na biznes, żeby mieć go jeszcze więcej. Ale gość, z którym miałem się tym zająć mnie oszukał i zabrał cały majątek, a ja zostałem praktycznie bez niczego... Przynajmniej su**nsyn nie zabrał mi też pomysłu, bo nie powiedziałem mu wszystkiego.
-No i dobrze, ostrożność to pierwsza cecha. A przy okazji Szarak mógł zdechnąć. Lub zostanie zabity.
Właściciel
- Ch*j z nim, obchodzi mnie, czy Ty w to wchodzisz?
Właściciel
- Potrzebuję złota... Wiele, wiele złota, ale to nam się zwróci... Mam w planie dobrać się do skarbu. Problem jest tylko taki, że strzeże go Smok. No i nie do końca taki zwykły...
Właściciel
- Pokaż złoto i zamów jakieś piwo, to nie jest opowieść na suche gardło.
Pokazał sakiewkę, a nastepnie się odwrócił w stronę barmana.
-Cztery piwa w dużych kuflach!
Właściciel
Już kilka minut później na Waszym stole pojawiły się kufle wypełnione po brzegi tym nektarem bogów, zaś karczmarz oczekiwał za uregulowanie należności za piwo.
- Osiem złota.
Właściciel
- Zmorosmok, Widmowy Smok... Różnie na to mówią. - rzekł Krasnal i upił łyk swego browca, gdy karczmarz już odszedł. - Ale fakt faktem, że zgromadził od cholery skarbów, ale i nie tylko. Zresztą, za to chcę zabrać się na końcu, jeśli cała reszta pomysłów wypali.
-Widziałeś go, czy tylko o nim słyszałeś?
Łyknął piwa.
Właściciel
- Słyszałem od ludzi, którzy widzieli... A gdybyś Ty ich zobaczył, to też byłbyś pewien, że nie kłamali...
-Czyli taki to efekt... nieźle, rzeczywiście nieźle.
Właściciel
- Ogółem jest pomysł, żeby go załatwić... Potrzeba nam pancerza i tarczy, akurat po jednym na łebka, które należały do jakiegoś słynnego krasnoludzkiego pogromcy Smoków, więc maja różne zaklęcia ochronne czy inny ch*j. No, ale problem jest taki, że mają je tamci z powierzchni, więc za ch*ja nie oddadzą, a odcięcie im łbów też w rachubę nie wchodzi... Ale wiem co można zdobyć i dać im na podmianę.
-Robi się ciekawie, co planujesz?
Właściciel
- Mam pewniaka... Wyku*wisty skarb, w wieży, pośrodku jaskini... Z tym, że całą tę jaskinię wypełnia kwas czy inne cholerstwo, a po drodze pełno Orków, Goblinów, Worgenów, Minotaurów, Najmroczniejszych Elfów i reszty tego ch*jstwa... Ale gra jest warta świeczki. Przehandlujemy im skarb za te artefakty, a potem zgarniemy tyle złota, że w karczmach Battlehammer zabranie piwa. Stoi?
Wyciągnął prawicę.
-Stoi.
Właściciel
Mocny, krasnoludzki uścisk dłoni przypieczętował ten układ, a stąd teraz prosta droga do bogactwa i sławy... Albo śmierci w męczarniach, jedno z dwóch.
Zawsze to jakieś wyjście z sytuacji.
Właściciel
- No to... Ja wszystko przemyślę, a Ty pilnuj złota. Spotkamy się tu jutro, gdzieś tak o tej samej porze. - powiedział po chwili milczenia Szary Krasnolud, a później dopił piwo i wyszedł z karczmy, zostawiając Cię samego ze swoimi rozmyślaniami na temat tej przygody.
Zaakceptował, więc teraz to walić czy odchodzi, czy nie. Nie jest krasnoludem, nie spie**oli.
Dopił piwo, zabrał złoto, a następnie ruszył do swojego mieszkania.
Właściciel
Trafiłeś tam bez problemów, więc teraz pozostaje paść na łóżko i zasnąć, tak?
No... po zakluczeniu drzwi? Owszem.
Właściciel
Zasnąłeś dość szybko, wrażenia dnia dzisiejszego zrobiły swoje. Obudziłeś się o porze, którą w mieście uznaje się jako ranek, z racji dźwięku rogu, który po prostu musiał Was wszystkich obudzić.
Właściciel
Wystarczająco dużo, żeby jakoś się ogarnąć, zjeść coś, urżnąć się, zabić kilka potworów i wrócić z pomnożonym kapitałem.
A więc wykonał pierwsze trzy, by później poszukać jakiegoś ogłoszenia.
Właściciel
Przyjemnie orzeźwiony bimbrem z jaskiniowych grzybów zacząłeś szukać zleceń... No cóż, poza potworami były też nieco bezpieczniejsze, ale nudniejsze i gorzej płatne.
Właściciel
Wielkie pająki, od cholery, płacili za jednego dwadzieścia sztuk złota, czyli całkiem nieźle, biorąc pod uwagę, że poruszają się grupami po kilkanaście lub kilkadziesiąt osobników.