Właściciel
Nieciekawe i słabo płatne.
Czyli ten dzień sobie darował.
Właściciel
Cóż, zawsze możesz spróbować pomóc jakoś swojemu biznesowemu partnerowi lub schlać się i iść spać, więc masz dość spory wybór.
Wybrał to, co w szerszej perspektywie czasu miało więcej korzyści, niż strat.
Poszedł się naje**ć.
Właściciel
Naje**łeś się jak cegła, niczym prawdziwy Szarak, Twój kompan dołączył gdzieś w połowie.
Właściciel
Dołączył, w sumie tyle pamiętałeś, gdy obudziłeś się na stole tej samej karczmy, naje**ny jak szpadel i z kacem tak wielkim, że nawet Ragnaros by wymiękł. Twój znajomy leżał w podobnej pozycji, ale na podłodze.
Właściciel
W momencie wypowiedzenia tych słów Twoją głowę przyszły ból tak dotkliwy, że zacząłeś coraz poważniej rozmyślać o śmierci... Na szczęście barman znów okazał się nieoceniony, przynosząc Ci dużo wody i jaskiniowe grzyby stosowane przy leczeniu takich dolegliwości jak biegunka, wymioty i właśnie kac sam w sobie.
Zabrał się za samoleczenie.
-Niech ci Ragnaros wynagrodzi dobry barmanie...
Właściciel
- Wystarczysz mi Ty i Twoje złotniki. - odparł i wrócił do swoich zajęć, a Ty po około godzinie byłeś już na tyle sprawny, żeby wrócić do domu i tam trzeźwieć.
Właściciel
Karczmarz o nic się nie upominał, więc pewnie był to podarunek na koszt firmy, ale zresztą nic dziwnego: Im szybciej wytrzeźwiejesz, tym szybciej znów przyjdziesz się nawalić.
Właściciel
Dokładnie. A tak poza tym, to i Twój przyjaciel powoli dochodzi do siebie.
Właściciel
Ledwo co zdołał machnąć ręką, a później znów zapadł w letarg, który jakoś pozwalał mu przetrwać kaca. Ewentualnie umarł.
-Powiedz, jak zaczniesz umierać.
Właściciel
Mruknął coś w odpowiedzi i kacował się dalej.
Właściciel
Jak najbardziej, ale daleko mu do Twojego obecnego stanu.
Ouh, jak mu przykro.
Żart.
Właściciel
I tak też opi***alałeś się kilka godzin, bo to tyle, przy użyciu wrodzonej odporności oraz wody i grzybów podarowanych mu łaskawie przez karczmarza, zajęło Twojemu kompanowi wybudzenie się z kaca i związanego z nim letargu.
- Jak na moje, to powinniśmy już ruszać. - powiedział, tłumiąc w połowie zdania odruch wymiotny. - Jak myślisz?
Właściciel
- Przed główną bramą, za kwadrans. - dopowiedział jeszcze i wyszedł z karczmy, zapewne po resztę swojego ekwipunku i bagażu podręcznego, bo zapasy, wozy, wierzchowce i tak dalej musiały już czekać.
Sam więc ruszył, by zabrać swoje rzeczy, a następnie ruszył do głównej bramy.
Właściciel
Trafiliście tam w podobnym czasie, więc Krasnolud zaprowadził Cię w miejsce, gdzie czekało na Was aż pięć wozów z zapasami i wszystkim innym, co do wykonania misji potrzebne, z czego każdy zaprzężony był w osobliwego stwora wyglądającego jak gigantyczny żółw o wielkiej i twardej skorupie oraz czterech silnych, krótkich i umięśnionych kończynach. Co ciekawe, poza Wami nie było tu żadnego woźnicy ani nikogo innego.
- Ruszajmy. - powiedział Twój towarzysz, wsiadając na kozioł pierwszego wozu. - Poprowadzę grupę, Ty jedź z tyłu i pilnuj, żeby żaden się nie pogubił... Nie powinny sprawiać problemów, będą iść tam, gdzie przewodnik, są też łatwe w prowadzeniu.
Kiwnął głową i ruszył na tył, by ich pilnować.
Właściciel
Po chwili karawana ruszyła w Podmrok.
//Zacznę później, żeby start był od razu w miejscu, gdzie będzie czekał na Was artefakt.//