- Wskaż mi więc gdzie są i ruszę natychmiast
Właściciel
Jego płonąca dłoń spoczęła na drzwiach, przez które tu wyszliście. Musisz, więc skierować się z powrotem przed pałac.
Tak więc powoli wstał i ruszył w tamtą stronę.
Właściciel
Rzeźbopodobne stwory stały na swoich miejscach, ale były tam też dwa tuziny ich braci, wyglądających tak samo, uzbrojonych w bicze z ognia i miecze zaklęte tym żywiołem, a także wielką chorągwie z płonącą czaszką na czerwonym tle.
Musiały znać już rozkazy, więc kiedy tylko Cię zobaczyły, ruszyły we wcześniej obranym kierunku.
Tak więc dał się poprowadzić, i ruszył między nimi.
Właściciel
Podczas, gdy oni gładko zlecieli na dół dzięki swoim skrzydłom, Ty mogłeś się tam teleportować. Dalszą drogę musicie pokonać tunelami.
Tak też zrobił, teleportował się na sam dół i dalej dał się prowadzić Heroldom.
Właściciel
Szliście dość długo, w posępnym milczeniu. W sumie, nie była to dla Ciebie nowość, a Heroldzi rozświetlali Ci drogę, więc podróż była w miarę przyjemna.
W końcu trafiliście do dużej jaskini, w której pewnie miały odbyć się negocjacje, ale wygląda na to, że trafiliście tam jako pierwsi.
Tak więc stanął na środku owej jaskini wbijając swoje miecze w skałę po swojej lewej, i prawej stronie. W takiej też pozycji czekał na przeciwną delegację.
Właściciel
Nie minęło dużo czasu, gdy z przeciwnego tunelu do jaskini weszła delegacja Goblinów. Uzbrojeni we włócznie i lekkie miecze, chronienie kiepskimi pancerzami i szyszakami ustawili się przed Wami. Z tyłu dostrzegłeś kilka Ogrów z wielkimi maczugami oraz wielu Orków.
Nie mieli zbroi, lecz maczugi, buławy, miecze i topory. Tutaj, w podziemiach Elarid, to Gobliny rządziły zdziczałymi Orkami, w przeciwieństwie do plemion i Hordy na powierzchni.
Było to dla niego co najmniej zaskakujące, jednak żeby zrobić dobre wrażenie na przywitanie zdjął swój hełm, a jako twarz uformował sobie coś w rodzaju czaszki, zaraz gdy to zrobił przeszedł do przemówienia - ciężkim i przytłaczającym głosem.
- Witajcie przedstawiciele Gobliniej rasy, przybyłem do was z prośby mojego przyjaciela Ragnarosa aby wysłuchać waszych żądań.- rozniosło się po pomieszczeniu echem -.
Właściciel
- Wódz Brulv chcieć rozmawiać! - rzucił jakiś Goblin z tyłu.
- Gdzie on jest? - wyręczył Cię jeden z Heroldów, zadając pytanie głębokim i basowym głosem.
- Z tyłu! - krzyknął inny Goblin.
Tak, to jest dość niepokojące. Bo niby czemu wódz ma się chować za swoimi żołnierzami w czasie negocjacji?
Schylił się, a w oczodołach czaszki która pojawiła się w miejscu jego głowy błysnęły tajemnicze światełka które wwiercały się w gobliny przed nim
- Rozkażcie mu podejść albo nasze pertraktacje będziemy mogli uznać za zakończone.- w jego głosie błysnęła nuta groźby-.
Właściciel
Gobliny, wykazując typową dla tej rasy odwagę i wierność, rozstąpiły się by ich gruby wódz z diademem na głowie mógł wystąpić przed szereg, trzęsąc się ze strachu.
- Mów synu Meliksa, czego chcesz ?- spytał ponownie owym ciężkim głosem wwiercając się wzrokiem w goblina -.
Właściciel
- My chcieć pokój. - odparł wystraszony Goblin. - My chcieć układ.
Znat był aż zasmucony wewnątrz siebie że poszło tak łatwo..zbyt łatwo, miał już Goblina w garści.
- Za to że nas zaatakowaliście żądamy złota, jeśli wypłacicie tyle ile zażąda Imperator będziemy wstanie się zgodzić, a jeśli nie to no cóż..- przez te słowa znowu przeszła wcale nie tak mocno ukryta groźba, po czym dodał swym starym tonem, owym ostrym szeptem-. Bo jak dobrze wiem..wy śmiertelnicy uwielbiacie złoto.
Właściciel
- My chcieć negocjować. - powiedział jeszcze raz, dobitnie, Goblin. - My chcieć zabijać.
- Kogo? - zapytał nieco zdezorientowany twór Ragnarosa.
- Zabijać. WAS ZABIJAĆ!!! - krzyknął i uciekł na tyły swej pokaźnej armii, a na Was posypał się deszcz strzał.
- Przewaga liczebna wynosi czterdzieści na jednego. - powiedział inny Herold. - Nie licząc Ogrów i Goblinów. Jak rozumiem nie pozwalamy im ściągnąć przyjaciół, żeby wyrównać szanse.
-Czterdzieści na jednego ! Śmiechu warte !- stwierdził Znait potężnym głosem który miał się rozejść w głowach wszystkich wrogów jakby docierał z każdego kierunku, zaraz po tym wyrwał miecze z ziemi, i teleportował się na sam tył armii wroga gdzie zaczął zadawać ciosy w plecy przeciwników tak szybko jak tylko potrafił, żeby zabrać ich do grobu jak najszybciej i jak najwięcej raczej niezauważony -.
Właściciel
Niestety, nim to zrobiłeś Heroldzi zrobili podobnie i otoczyli Gobliny, Ogry i Orków ciasnym kręgiem, z każdą chwilą zacieśniając pętlę i zabijając ich coraz więcej.
Tak więc on też napierał.
Właściciel
Nie dopuścili Cię do walki i szybko było po wszystkim, jednak, by Cię pocieszyć, zostawili Ci pół tuzina Goblinów, czterech Orków i jednego Ogra w środku kręgu.
Nieco zasmucony tą sytuacją trochę pomachał mieczem masakrując gobliny zapewne bez problemu, potem przeszedł do walki z orkami gdzie teleportował się za nich lub też szybko wykańczał. Na koniec zostawił sobie ogra, za którego po prostu się teleportował - i podciął mu nogi żeby po tym wymierzyć cios w serce.
Właściciel
Gobliny wyrżnąłeś bez problemu, z Orkami było nieco więcej trudności, ale też się udało. Natomiast Ogr był chroniony przez pancerz i ciągle machał maczugą, chcąc Ci odgonić, niczym natrętną muchę.
Lepsza namiastka takiego wyzwania, niż nic, nie?
Jako iż Znait znał perfekcyjnie magię bólu postanowił uderzyć nią w ogra, a dokładniej w jego brzuch w którym miała właśnie wybuchnąć rewolucja francuska. Jeśli Ogra to zatrzymało Znait spróbował wbić jedno ze swoich ostrzy pod pachę bestii rozcinając tętnice a drugie umieścić zaraz po tym w jego szyi.
Właściciel
Wszystko się udało, lecz mimo bólu, krwawienia z szyi i tętnicy, Ogr nadal żył. Oczywiście nie zacznie walczyć i szybko skona, ale jeszcze dycha.
Znait był już zły na bestię że trzyma się tak długo szybko zakręcił się z obiema broń mi i spróbował znaleźć jakiś dobry moment żeby uderzyć ciosem który miał zdekapitować bestie za pomocą dwóch ostrzy.
Właściciel
W tej sytuacji każdy moment był dobry, więc mogłeś uderzyć w każdej chwili.
Tak więc po prostu to zrobił od razu doskakując do bestii.
Właściciel
Ogr leżał w jednym miejscu, jego głowa nieco dalej.
- No dobrze, w takim razie zostaje nam tylko już wrócić i powiadomić Ragnarosa o..zwycięstwie ?
Właściciel
- Tak, można to uznać za zwycięstwo. - odparł jeden z Heroldów.
- No, to wracajmy - skoro nie poszło nam źle .- stwierdził -.
Właściciel
Chorągiew Władcy Ognia zawróciła i skierowała się do pałacu, zostawiając za sobą zmasakrowanych przeciwników.
A on na jej przedzie, czekał więc aż ponownie wróci pod pałac.
Właściciel
Wróciliście do pałacu dość szybko, Ragnaors już na Ciebie czekał.
- I? - spytał, ciekaw Twoich przeżyć.
- Obstawa przybyła zbyt znaczna niż koniecznie i próbowała siły...więc skończyli martwi. Więc w sumie niczego nie ugrałem.
Właściciel
- Byłem niemal pewien, że skończą martwi, więc mówi się: trudno.
- Jest może jeszcze coś do załatwienia w tej sprawie ? Chętnie udałbym się w strony Goblinów, ot żeby po prostu coś zniszczyć.- stwierdził -.
Właściciel
- Muszę dbać o porządek w tej podziemnej krainie, więc sam nie mogę zlecić unicestwienia całej rasy. Równowaga panuje, dopóty Szare Krasnoludy i Gobliny mają z kim walczyć.
- No dobrze, w takim razie nie pozostanie mi chyba nic jak tylko ruszenie na powierzchnie i dalsza podróż, zastanawiałem się nad wypadem do jakiegoś większego miasta.
Właściciel
- Nie będę Cię zatrzymywać, ale możesz pamiętać, że moje progi zawsze są dla Ciebie odparte. - odparł Władca Ognia.
Ukłonił się z szacunkiem po czym stwierdził
- Dziękuję Ragnarosie, pozwolę sobie zatem jeszcze na wypad do twego miasta aby zajrzeć do dzisiejszych kuźni, bo chociaż jestem zadowolony ze swojej broni to możliwe iż coś mi się przypodoba.
Właściciel
- Nie sądzę, żeby kuźnie śmiertelników spełniły oczekiwania Tytana, lecz proszę, spróbuj.
- Tak więc jeszcze raz dziękuję za gościnę i żegnam cię, oby nasze drogi skrzyżowały się szybciej niż ostatnim razem.- stwierdził teleportując się po tych słowach w dół, wprost do miasta -.
Właściciel
Teleportowałeś się prosto na główny plac, budząc tym spore zainteresowanie i zdziwienie mieszkańców miasta.
Nie przejął się tym, rozejrzał się tylko wokół i bez słowa ruszył do najbliższej kuźni którą wypatrzył.
Właściciel
Przed wejściem stał Szary Krasnolud, a w głębi dwóch kolejnych.
- Czego? - spytał, mierząc Cię wzrokiem.
- Przyszedłem, synu Turina i sługo Ragnarosa aby poszukać dla siebie nowego oręża bo chociaż mój godnie służy mi już od wielu tysiącleci to coś nowego zapewne mi nie zaszkodzi.
Właściciel
Pokiwał głową i spytał:
- A jaki dokładnie rodzaj oręża Cię interesuje?