-Jeszcze się przekonamy.- Zaśmiał się gromko. No to prowadź, po takim treningu wypada coś zjeść.
Właściciel
Stołówka w sumie nie zachwycała, ale nic dziwnego, bo nie miała zachwycać. Naliczyłeś tam kilkadziesiąt stołów, przy których stała różna liczba krzeseł: od jednego po osiem. Do tego długi bar przypominający te w karczmach, gdzie zapewne chodziło się po jedzenie, które wydawano w kuchni za barem.
-No to co, czyń swoją magię cobyśmy mogli się najeść.- Powiedział śmiejąc się nieco.
Właściciel
- Zajmij jakiś stolik, a najpierw rusz się ze mną po tacę i kubek, bo nie będę Ci żarcia nosił.
-Jasne.- Powiedział, by właśnie z nim się po wymagane rzeczy udać.
Właściciel
Wziąłeś więc tacę, sztućce i kubek, a po chwili Ork zgadał do serwującego potrawy Goblina i po chwili zamiast papki mieliście na tacach solidny kawał pieczonego mięsa, jakąś zieleninę i ziemniaki, wszystko ciepłe. Plus sos i kubek parującej herbaty. Ork dodatkowo wziął sobie jabłko.
Jemu taki zestaw w zupełności wystarczył.
-Całkiem nieźle można się tu dorobić mając odpowiednich przyjaciół.- Powiedział rozglądając się za jakimś wolnym stolikiem.
Właściciel
Obecnie stołowali się tu wszyscy więźniowie, więc takowego było brak. Ale gdy do jednego ze stolików podszedł Ork, trójka skazanych pierzchła w popłochu, a on sam zasiadł i zaczął jeść.
Respekt też ma tutaj widać spory, usiadł obok niego i rozpoczął konsumpcję, musiał jakoś rozgrzać żołądek od tych wspaniałych zewnętrznych temperatur.
Właściciel
Dobra, bo ciepłe, więc dość szybko opróżniłeś tacę i kubek.
-Żołądek pełny, mięśnie zmęczone to teraz co tu robić poza spaniem? Zgaduję, że kobiet tutaj nie zsyłają, a jak już to wyglądają gorzej, niż my.
Właściciel
- Nie, nawet ja Ci tu kobiety nie skombinuję. Jak jesteś aż tak zdesperowany to weź sobie jakiegoś Elfa, oni są strasznie podobni do bab.
-Mój interes, jednak zauważa jakąś różnicę, spasuję. Wiadomo jaka już pora? Niedługo nas chyba znowu do celi zamkną...
Właściciel
- Będzie z pół godzinki. A co?
-Zwyczajnie nie chcę tu długo tkwić, pobyt w więzieniu jakoś niezbyt mnie do siebie przyciąga.
Właściciel
- Każdy tak mówi. - powiedział ze śmiechem. - Nie narzekaj, i tak odsiedzisz najmniej z nas wszystkich.
-To też racja, ale możliwie wszyscy skończymy odsiadkę tego samego dnia.
Właściciel
- Oby, oby. Mnie tu też już obrzydło.
-No to ja bym już się z tymi zamysłami przespał, wypadałoby mieć energię do tych walk na ringu czy też wielkiego planu.
-Tylko tam idzie się wyspać, a ty gdzie niby zamierzasz iść?
Właściciel
- Przez te półgodzinki muszę jeszcze dopracować kilka szczegółów planu. - rzekł konspiracyjnym szeptem.
-No to poinformuj mnie o nich z rana czy też jak jeszcze nie będę spał.- Powiedział i skinął do niego głową, a następnie postarał się o udanie do własnej celi.
Właściciel
Trafiłeś tam bez problemów, a obecnie była ona pusta.
-Żeby tylko nie przylazł tu ktoś nieproszony...- Pomyślał wchodząc na swoją pryczę i pierw jakoś spróbował przemyśleć te pół godziny, by zobaczyć czy wrócą tu jego współwięźniowie.
Właściciel
Po około dwóch kwadransach do celi wrócił najpierw Ork, a po nim drugi więzień.
Ziewnął jedynie i spojrzał na orka.
-To co, jakieś wieści?
Właściciel
- Nic nowego, poza tym, że przygotowania ruszyły.
-No i to mi się podoba, pozostaje mi więc spać spokojnie...- Powiedział ziewając raz jeszcze, by w końcu udać się spać.
Właściciel
Sen przyszedł dość szybko i obudziłeś się dnia następnego.
Nie miał za wiele do wyboru, więc rozejrzał się po celi.
Właściciel
Taka sama jak wcześniej, obaj współwięźniowie jeszcze śpią.
To leżał jeszcze w swoim łóżku czekając, aż się obudzą czy też zarządzą jakieś śniadanie.
Właściciel
- Wstawać, leniwe ku*wy! - krzyknął nagle strażnik i, dla pewności, że już wstaliście, zaczął walić mieczem po kratach. Śmiejąc się z cicha, ruszył do kolejnej celi.
Jako, że i tak nie spał, to nie przestraszył się w żaden sposób, poczekał tylko, aż jego współwięźniowie się pobudzą.
Właściciel
Ork ziewnął i przeciągnął się leniwie, ale drugi więzień usiadł gwałtownie i zaczął szybko i urywanie oddychać.
-No, to jest zdecydowanie efekt przestraszenia.
Właściciel
- Wiele tortur przeżył, chyba wszystkiego się już boi.
-Na samą myśl o torturach, to robi mi się niedobrze.
Właściciel
- Co poradzisz? Takie życie.
-No to co, kiedy jakieś śniadanie?
Właściciel
- Godzina, dwie. - odparł Ork. - Nie wiem dokładnie.
-No to po kiego budzą tak wcześnie, raczej nas nie puszczą na dziedziniec...
Właściciel
- Chcą żebyśmy tyle odczekali na głodniaka. Według nich dzięki temu będziemy albo słabi i niezdolni do stawiania oporu, albo na tyle wku*wieni, by zajmować się walką między sobą.
-Nie powiem, mądrze myślą. Jednak gniewu to wobec nich nie zmieni, więc to też ich zgubi.
Właściciel
- Ja tam na głód nie narzekam.
-No jak się ma kontakty to nie, ale reszta jest zdecydowanie rozdrażniona.
Właściciel
- Je**ć resztę. - mruknął Ork i schylił się pod łóżko. Wyciągnął stamtąd zabezpieczony trzema kłódkami kuferek. Po chwili otworzył każdą z kłódek innym kluczem, które nosił na szyi i wyciągnął stamtąd nic innego, jak tylko pachnącą, soczystą kiełbaskę wędzoną dymem i pół bochenka świeżutkiego chleba.
-Skąd takie świeże wytrzasnąłeś, piekarnię tu macie?
Właściciel
- Ano mamy. - potwierdził i wziął gryza. - A co? Nie spodziewałeś się, nie?