Właściciel
Widać, że chciał odskoczyć, ale czując, że wtedy dostanie nim jego córka, powstrzymał się i przyjął go na klatę, z wyraźnym bólem, jednakże przeżył i nawet postąpił kilka kroków do przodu, aby wznieść miecz i zadać cios z góry.
Postarał jedynie odskoczyć na bok, chcąc jeszcze ustawić się tak, by móc trafić tylko jego, by następnie posłać już silny pocisk energii, który w założeniu ma trafić tylko jego i nie zrobić krzywdy dziewczynie.
Właściciel
Manewr się udał, stałeś naprzeciw niego, a po prawej miałeś dziewczynę, więc pocisk energii trafił go i rzucił o ścianę, prawdopodobnie był martwy, nim jej dotknął. Dziewczyna z głośnym krzykiem podbiegła do niego, klękając obok i roniąc łzy na zwłoki.
-Krzyk tutaj w niczym nie pomoże, lepiej jak zginął tu i teraz, niż jakby to miało być spowodowane ciągłymi torturami.- Powiedział powoli podchodząc do dziewczyny. Chcesz żyć czy zginąć w gorszy sposób, niż ojciec?
Właściciel
Spojrzała na Ciebie.
- Chcę, żeby to wszystko się skończyło. - wyznała ze łzami w oczach.
-Na moje to już jest koniec. To nie czas na biadolenie nad zmarłymi, zabierajmy się stąd, a ja postaram się, by żaden inny więzień nawet nie położył na tobie ręki.- Powiedział samemu kierując się do wyjścia z pokoju, by u progu wyjrzeć zza niego i zobaczyć czy nikt się przypadkiem nie zbliża.
Właściciel
Grupa więźniów właśnie zajęta była przeglądaniem pokojów, wyważaniem tych zamkniętych, opatrywaniem rannych i ogólną grabieżą.
Ten jedynie pokiwał głową, a następnie wrócił do pokoju i gestem dłoni nakazał dziewczynie wstać i ruszyć za nim.
Właściciel
Zrobiła to dość niepewnie, odgłosy spoza pokoju nie były zbyt zachęcające.
Lewą ręką starał się ją jakoś osłonić, a następnie powolutku skierował się ku wyjściu.
Właściciel
Każdy mijany więzień podążył za Tobą wzrokiem, inni po prostu za Tobą podążyli, tak że nim dotarłeś do wyjścia, byłeś już otoczony szczelnym kordonem.
-Ekhm, zajmijcie się łupieniem tego miejsca, a mnie dajcie przejść.- Powiedział starając się wyjść z budynku, rzecz jasna trzymając blisko siebie dziewczynę.
Właściciel
- Ciebie to możemy przepuścić... Ale ją? Niby czemu? - spytał jeden z więźniów o kaprawej mordzie, ukazując w paskudnym uśmiechu braki w uzębieniu.
-Bo to ja znam dowódców tego buntu oraz bardzo się przyczyniłem do jego zwycięstwa, zamierzasz dalej dyskutować na ten temat czy może zamierzasz odejść na bok tak jak reszta?- Spytał się patrząc się prosto w oczy tego gadatliwego.
Właściciel
Widać, że ten argument trafił go niczym nordyjski toporek miotany, więc zaklął pod nosem, splunął na bok i wrócił do szeregu, Tobie zaś nie pozostaje nic innego, jak tylko wyjść.
Wyjść oczywiście wyszedł, lecz rzecz jasna razem z kobietą. Zaraz potem wypadało rozejrzeć się za orkiem.
Właściciel
Na przemian wlewał w siebie jakąś ciecz i tą samą zalewał swoją ranę na plecach powstałą przez paskudne cięcie toporem.
-Jakaż to walka bez ran, co?- Powiedział do niego podchodząc do niego wraz z kobietą. Skoro wojenny kurz już opadł to gdzie znajdują się jego wojownicy oraz wampir?
Właściciel
//Masz tendencję do napisania zdania, przerywnika w postaci opisu i kolejnego zdania bez myślnika, o ile zawsze się łapię i wiem o co chodzi, to tu już niekoniecznie i muszę spytać: To pytanie zadałeś Orkowi czy mnie?//
//To zdanie nadal było częścią opisu :v//
Właściciel
- Miał szczęście, że mnie ciachnął toporzyskiem, szczęście i tyle. - odparł Ork.
O ile Wampira nigdzie jeszcze nie widziałeś, to już Twoich wojowników tak, gdyż wszyscy byli w komplecie i stali przy bramie.
-Widzę, że wyjątkowo nieuczciwie skoro akurat trafił cię w plecy. Jest już chyba droga wolna do wyjścia, mamy dziewczynę, ty nadal się trzymasz, więc możemy już tylko się zebrać i iść.
Właściciel
- Pogadaj z Wampirkiem, biorę ze sobą dwie osoby i prędzej ch*j mnie jasny strzeli niż wyjdę stąd bez nich.
-Mnie to nie szkodzi kogo jeszcze ze sobą weźmiesz, wampirowi pewnie też... Także przypilnuj jej, a ja się wszystkim zajmę.- Powiedział, a następnie ruszył do swoich wojaków. Dajcie mi moje miecze oraz mój pancerz, zimno mi się już robi od tych łachmanów.- Powiedział, a następnie ruszył jeszcze dalej najpewniej rozglądając się za samym wampirem.
Właściciel
Natychmiast twa wierna drużyna wręczyła Ci broń i opancerzenie, dzięki czemu przed swoim znajomym Wampirkiem stanąłeś w pełnej krasie.
- Dobrze znów Cię widzieć. - powiedział dość pogodnie Sem, zaś Ty zauważyłeś, że przez te kilka dni nieco wymizerniał.
-Z wzajemnością, widzę żeś od dłuższego czasu nie pił, chyba wystarczą ci polegli w bitwie?- Powiedział i spojrzał jeszcze na swoją opatrzoną ranę. Cóż, dwójka osób, które miałem uratować nadal żyje i ma się nie tak źle, tak samo Ork chce zabrać kilku swoich znajomych, to chyba nie będzie żaden problem?
Właściciel
- Zależy jacy to znajomi. - odparł. - A ja muszę wrócić do siebie jak najszybciej, potrzeba mi zamiennika. - dodał jeszcze oschle, zapewne odnosząc się w ten sposób do Twojej wypowiedzi o krwi, gdyż nie musiał on pić ludzkiej czy zwierzęcej krwi poprzez zastosowanie alchemicznego zamiennika, który najwidoczniej mu się skończył.
-Zgaduję, że wypicie zwykłej krwi pobudzi w tobie jakieś złe instynkty, tak?- Spytał jeszcze powoli się zbierając do powrotu do więzienia, a konkretniej do orka.
Właściciel
- Nie wiem, nigdy nie próbowałem.
-Swojej nie dam, to na pewno. Ale na pobojowisku powinno być jej mnóstwo. Nie idziesz tam ze mną, w końcu zobaczysz się ze swoim przyjacielem.
Właściciel
- Oczywiście, że idę. - burknął rozeźlony. - Po prostu czekałem tutaj, aż to wszystko... uspokoi się.
-No to tu tak nie stójmy.- Powiedział i nakazał jeszcze swoim wojakom ruszyć przodem, a on ruszył z wampirem zaraz za nimi.
Właściciel
No cóż, niewiele się zmieniło tam w środku. No, może zauważyłeś grupę więźniów stojących bez celu. Pewnie zastanawiali się, co teraz zrobić, bo nie sądzili, że bunt się uda.
-Ruszta się chłopaki, żwawo! Przetrzepać magazyny, zebrać szajz na drogę i będziecie mogli stąd iść, jeżeli taka wasza wola!- Powiedział jeszcze do wszystkich, w międzyczasie podchodząc do orka, może już przy nim była jego ferajna.
Właściciel
No nie, ale on z pewnością był gotowy do drogi.
-No to możecie się wreszcie przywitać, bo pewnie dawno żeście się nie widzieli.- Powiedział przystając gdzieś z boku wraz ze swoimi wojami.
Właściciel
Ork zaczął pierwszy, wyprowadzając solidny prawy sierpowy w policzek Wampira.
- Należało mi się. - przyznał Baku Sem.
- Ku*wa, zaczynałem dostawać pie**olca w tym sralniku. Nie mogłeś szybciej? - żachnął się Ork.
- Miałem inne priorytet. - odrzekł wymijająco.
- Jestem ciekaw, jakie miałeś inne priorytety, niż Twoja najlepsza morda, mieszańcu jeden.
W odpowiedzi Sem kazał mu się nieco schylić i przekazał mu na uchą szeptem jakąś wiadomość.
- O ku*wa... - skomentował jedynie Ork, opierając się ciężko o ścianę więzienia i kładąc dłoń na czole.
Cóż, o ile nie chcieli go w to wtajemniczać to postanowił jedynie stać i czekać, aż skończą.
Właściciel
Skończyli, zaś Ork poszedł po swoich znajomych, zapewne żeby jak najszybciej opuścić to miejsce.
Postanowił rozejrzeć się za dziewczyną, może wypada zobaczyć jak się obecnie czuje.
Właściciel
A jak ma się czuć, wiedząc, że wpadła w łapy jakiegoś więźnia, a jej ojciec został przez niego zamordowany? Siedzi pod ścianą wieży, obejmując ramionami kolana, i cicho łkając.
Ej no, ten więzień uratował ją przed gorszym losem. Postanowił do niej podejść i kucnąć obok niej. Pierw zobaczymy jak zareaguje tylko na to.
Właściciel
Spojrzała na Ciebie, ale gdy zrozumiała, że to Ty, znów schowała głowę w ramionach.
-Możesz mnie uważać za potwora, wiem... Ale mogę zapewnić, że twój ojciec najbardziej chciał bezpieczeństwa, szczególnie dla ciebie. Gdyby jednak wolał przystać na moje intencje to możliwe, że nie musiałabyś widzieć jego śmierci.
Właściciel
Nie odpowiedziała, ale chociaż na Ciebie spojrzała, oczyma pełnymi bólu i przerażenia.
-Także postaraj się zaakceptować tę nową rzeczywistość, bez niej skończyłabyś jeszcze gorzej...
Właściciel
- A co się ze mną stanie teraz? - spytała po kilku minutach, w końcu patrząc Ci w oczy.
-Cóż, miałem cię dostarczyć bez uszczerbku na zdrowiu do mojego pracodawcy, zgaduję że zależy mu na tym, byś nie ucierpiała.
Właściciel
- Pracodawcy? Kim on jest?
-Lepiej byłoby jak, by się sam przedstawił, a zaraz pewnie to zrobi, pierw spotyka się ze starym znajomym.