Zaciekawiło go to. Nie mogąc powąchać substancji zamieszał czymkolwiek w zlewce, aby sprawdzić jej gęstość.
Właściciel
Co ciekawe nie była do końca cieczą. Mikstura miała bardziej konsystencję kleju. Przylegała do bagietki (tak nazywało się to długie do mieszania? ;-;) i nie dawała się łatwo odkleić czy strząsnąć.
Odłożył bagietkę i zalał miksturę wodą, aby nieco ją rozcieńczyć.
Właściciel
Robiąc to osiągnąłeś przeciwny efekt i zagęściłeś miksturę.
Podrapał się po głowie. Magia magią, ale takie rzeczy dziać się nie powinny. Przyniósł zlewkę mutantowi do powąchania.
Właściciel
Obrzydzony odsunął głowę i pewnie wytrąciłby Ci miksturę z ręki gdyby nie był przywiązany.
Odłożył miksturę do jednej z szafek, zakładając, że nie będzie z niej większego pożytku.
Właściciel
Skoro stwór tak zareagował to pewnie można użyć mikstury to stopowania jego zapędów, gdyby stał się zbyt agresywny.
//Ty mi mów jak wygląda sytuacja, zamiast dawać boskie instrukcje :L//
Tak czy owak zamknął wywar w szafce, po czym zastanowił się, co mógłby teraz zrobić.
- Dawał ci tu ktoś jeść? - zapytał się stwora.
Właściciel
Głuche warknięcie jednoznacznie mówiło: Nie.
Westchnął
- Z kim ja właściwie pracuję? Poszedłbym teraz, ale nie chce mi się znowu łazić po tym zamku - zaczął myśleć na głos
Właściciel
Po wypowiedzeniu swojej myśli zauważyłeś jak mały, onyksowy posążek stojący w koncie pracowni się poruszył.
Zwrocił swoje oczy na posążek, jednocześnie odsuwając się od niego o krok.
Właściciel
Ten zakołysał się lekko i pozostał w stanie spoczynku. Chyba nie poruszy się znowu.
Nieco przerażony, wyszedł na korytarz.
Poszedł poszukać kogokolwiek, z irracjonalnego lęku, że stało się coś naprawdę dziwnego.
Właściciel
Pusto. Mogłeś poszukać w jadalni.
Uznał ten pomysł za dobry i poszedł do jadalni.
Właściciel
Dwa Wampiry należące do średniej kasty i znana Ci już Wampirzyca.
Podszedł do wampirzycy
- Przyszedłem po jedzenie dla mutanta. Planujecie go przenieść w najbliższym czasie? Bo chyba wynalazłem coś, czego on nie lubi.
Właściciel
- Przeniesiemy go, gdy będzie gotów. - powiedziała i dopiero po chwili dodała: - A co takiego wynalazłeś?
- Jakąś mieszankę, która gęstnieje po kontakcie z wodą i najwyraźniej bardzo śmierdzi. Nie potrafię stwierdzić - wzruszył ramionami
Właściciel
- Czy tylko tyle chciałeś mi powiedzieć? - zapytała patrząc Ci w oczy.
Westchnął
- Czuję się... obserwowany. Ale wątpię, żeby dało się zabezpieczyć przed tym w zamku pełnym czarnoksiężników. Więc tak, to wszystko.
Właściciel
- A co sądzisz o Guehryku? Poznałeś już go? Powinieneś. W końcu dzielicie pracownię. - powiedziała uśmiechając się tajemniczo.
Westchnął jeszcze głębiej.
- Kto to? Jakiś duch?
Właściciel
- Duch? Nie. Demon. A dokładnie Chochlik Krwi. Jeden z poprzednich właścicieli pracowni złapał go i uwięził jego duszę w małej figurce.
Chciał westchnąć ponownie, ale się powstrzymał.
- Powinienem na to coś uważać? Nie spotkałem się z wieloma demonami.
Właściciel
- Jest bardziej irytujący niż groźny. Powinieneś go przyzwać. Wystarczy, że weźmiesz figurkę do rąk i powiesz jego imię.
- Tak też zrobię - odwrócił się, żeby wyjść. Nagle jednak przypomniał sobie po co tu jest. Rozejrzał się za czymś do podwędzenia.
Właściciel
Stoły jak zwykle były pełne, więc miałeś w czym wybierać.
Poszukał jakiegoś kawałka mięsa.
Właściciel
Kurczak? Wieprzowina? Wołowina? Masz spory wybór.
Nie potrafiłby odróżnić mięsa krowy od żaby i nie sądził, aby stwora obchodziło to bardziej.
Właściciel
Pewnie tak, więc możesz wziąć pierwsze, lepsze mięsiwo.
Właściciel
Wziąłeś spory kawał wołowego steku. Stworek się ucieszy.
Z mięsem w dłoni wrócił do pracowni.
Właściciel
Wróciłeś do pracowni dzierżąc kawał mięsa.
Sprawdził, czy wszystko - w szczególności mutant i posążek - jest na swoim miejscu.
Właściciel
I ten i ten był na miejscu.
Rzucił stworowi stek po czym przyjrzał się bliżej posążkowi.
Właściciel
Onyksowy posążek przedstawiał małego stworka z długimi uszami, wielkimi oczami i paskudnym uśmiechem na twarzy. Zarówno oczy jak i inne detale wykończono szmaragdami.
Wziął figurkę do ręki.
- Umm... proszę wyjdź, Guehryku.
Właściciel
Wokół figurki zaczęła rozchodzić się czarna mgła, która po chwili przeniosła się na pobliski stół. W chmurze zaczął się powoli kształtować jakiś stwór, lecz na razie widziałeś tylko jego szmaragdowe oczy.
Odsunął się o krok i obserwował proces.
Właściciel
Proces zakończył się po chwili i na stole stał Chochlik o jadowicie zielonej skórze. Łypnął na pracownię swymi szmaragdowymi oczyma.
- A Ty kto? Gdzie mój pan?! - ryknął piskliwym głosikiem, kiedy jego wzrok spoczął na Tobie.
Wzruszył ramionami
- Nie mam pojęcia. Jestem nowym alchemikiem i powiedziano mi, że ktoś zamknął w figurce demona. Najwyraźniej to prawda.
Właściciel
Chochlik splunął.
- Czyli teraz Ty jesteś moim panem. Jak się zwiesz?