Właściciel
- Mam lekkie zawroty głowy i... - powiedział chcąc dodać kolejny objaw, ale ze sporym zdziwieniem zdał sobie sprawę, że język odmówił mu posłuszeństwa.
- A to ciekawe. Czyżby paraliż? - ostrożnie zajrzał mężczyźnie do ust
Właściciel
Może i paraliż, ale język też mocno napuchł. Wystarczająco, by uniemożliwić mu mówienie, ale za słabo by go udusić.
- Poczekamy, zobaczymy jakie są długotrwałe efekty - stwierdził - To teraz druga mikstura. Czy waleczny elf się pokwapi, czy mam zacząć testy na samicach?
Właściciel
- Łyknąć tego czego napił się on czy tego drugiego? - zapytał niepewnie, choć wystąpił naprzód.
Że też jestem z nimi spokrewniony
- Tego drugiego
Właściciel
Łyknął i tym razem efekt nastąpił po kilku sekundach: Po prostu padł na ziemię.
Właściciel
Żyje, ale jest niemal w całości sparaliżowany.
- Perfekcyjny paraliż - mruknął, po czym zwrócił się do pozostałych - Pomóżcie mi go zatachać na stół
Właściciel
Może i niezbyt chętnie, ale pomogli.
Sprawdził, czy pacjent zachował odruchy jak kolanowy czy źreniczny.
Właściciel
Kolanowego brak, źreniczny jest.
- Odbiera bodźce, zapewne świadomy... - mruknął, po czym powiedział głośno - Wątpię, by mikstury dawały różne efekty w zależności od płci czy rasy, zresztą i tak są średnio obiecujące. Wy dwaj zostaniecie tu jeszcze przez jakiś czas, aż symptomy miną. Jeśli zaś chodzi o was - zwrócił się do kobiet - jest mi to w sumie obojętnie.
Właściciel
- Czyli co masz zamiar z nami zrobić? - zapytała Elfka.
- A bo to moje zmartwienie? Zapytajcie się jakiegoś krwiopijcy, czy pozwolą wam stąd pójść. Zresztą idę o zakład, że w lochach jest całkiem przytulnie.
Właściciel
Idąc Twoją radą wyszły z pomieszczenia.
Jak powiedział, nie interesowało go, co dalej zrobią. Usiadł z ręką na sztylecie i czekał.
Właściciel
No więc czekałeś tak, choć nie było to ani ciekawe, ani interesujące.
W takim razie rzucił mężczyznom groźne spojrzenie, po czym wyszedł z pracowni i skierował się do jadalni.
Właściciel
Spojrzenie mogło ich przerazić, bo teraz pewnie dociekają jakie narzędzia tortur czy mikstury im przyniesiesz. Ale raczej nie wyobrażą sobie jak zjadasz kawał mięcha w jadalni, do której już dotarłeś.
W takim razie zjadł i jeśli poza jedzeniem nie było w jadalni nic ciekawego, wrócił do pracowni z kawałkiem pieczywa w dłoniach.
Właściciel
Właśnie wyjątkowo niewiele było, ale kawałek chleba udało mu się zdobyć.
Więc z ów kawałkiem chleba w wrócił do pracowni
Właściciel
W pracowni nic się nie zmieniło.
- Czujecie się lepiej albo gorzej? - spytał gości, rzucając człowiekowi chleb
Właściciel
Człowiek chwycił chleb, ale nie jadł go, gdyż nadal miał napuchnięty język. Jednak zaczynało mu to powoli mijać. Natomiast Elf opierał się o ścianę i wpatrywał się z szerokim uśmiechem w sufit.
Także spojrzał się w sufit, mając nadzieję na zobaczenie powodu uśmiechu elfa.
Właściciel
Ty nie widziałeś nic, on pewnie wręcz przeciwnie. Krótko mówiąc: Udało Ci się stworzyć nowy narkotyk.
Więc eksperyment nie był kompletnie nieudany. Spróbował odtworzyć miksturę.
Właściciel
Udało się, a co ważne samodzielnie, bez pomocy swego Chochlika.
Przez chwilę chciał samemu spróbować narkotyku, ale nie wiedział jeszcze, jak trwałe są skutki. Zapisał więc tylko recepturę na najbliższym kawałku papieru.
Właściciel
Receptura zapisana, ale po wyglądzie Elfa widać, że wraca do normy.
Dla pewności pomachał elfowi przed oczami dłonią, aby zobaczyć, czy reaguje.
Właściciel
Zamrugał kilka razy, gdy tak machałeś mu dłonią.
- Chyba warto o tym donieść - mruknął pod nosem, chwytając kartkę z recepturą oraz flakonik z narkotykiem. Przed wyjściem sprawdził jeszcze, jak ma się drugi obiekt testowy.
Właściciel
Już zupełnie dobrze, opuchlizna całkowicie zniknęła.
- Zostańcie tu jeszcze chwilę, na wypadek, gdybyście mieli umrzeć czy coś - polecił obiektom, po czym wyszedł z pracowni z recepturą w kieszeni
//Mówili mi kiedyś, gdzie raportować wyniki, gdy Bethany nie ma w pobliżu?//
Właściciel
//Właściwie to każdemu Wampirowi wysokiej lub średniej kasty.//
Opuściłeś pracownię, na korytarzu niemal zderzyłeś się z Besany i nowo poznanym Wampirem.
- O, miło was widzieć - przywitał się, po czym natychmiastowo przeszedł do rzeczy - Właśnie stworzyłem nowy narkotyk, i chyba jakąś neurotoksynę. Na ile to przydatne, tego nie jestem w stanie stwierdzić.
Właściciel
- Na pewno się przyda, ale teraz chyba musisz się spakować... - rzekł Wampir, a Besany spojrzała na Ciebie.
- Zanosi się na wojnę, więc raczej nie masz czego tu już szukać, zwłaszcza, że wyruszamy już niedługo.
- Wojnę? - próbował sobie przypomnieć, co Nosgoth mówił na niedawnym zebraniu - Jak duże jest zagrożenie? I z czyjej strony?
Właściciel
- Paladyni zaatakowali Heresh. - odparł Ketlos, jakby to wystarczyło.
- Nie brzmi to zbyt dobrze - przyznał Raelag. Miał parę niemiłych doświadczeń z Paladynami, a nazwa Heresh obiła mu się o uszy. Obecność słów "Paladyni" i "Heresh" w jednym zdaniu była co najmniej niepokojąca.
Właściciel
- Baron Gadeon się utrzymuje. - dodał jeszcze.
- Na razie. - mruknęła Besany.
- No to najlepiej zacznę się już pakować. A wy co zamierzacie zrobić?
Właściciel
- Szczerze to nie ciągnie nas na wojaczkę, więc chyba chyłkiem odejdziemy. - odparł Wampir.
- Życzę powodzenia. I dla ścisłości - mam pozostać w pobliżu w razie potrzeby na nowe potworności, czy raczej wynieść się na drugi koniec świata?
Właściciel
- Prawdopodobnie wygramy, a Nosgoth na pewno powoła Cię na dalszą służbę. Jeśli chcesz, możesz przeczekać wojenną zawieruchę w moim zamku.
- Przyjmuję ofertę - odparł, po czym przeszedł do szczegółów - Jak mam się tam dostać? Przywykłem do podróżowania na piechotę, ale w czasie wojny brzmi to dosyć niebezpiecznie.