Właściciel
- Tworzenie nadludzi? Przyznam, że jesteś dość ambitny.
Pacjent oddychał spokojnie i regularnie. Nie obudzi się zbyt wcześnie, ale to pewnie przez to co Wampiry podały jemu i Burgundowi.
Odetchnął z ulgą, po czym ponownie zwrócił się w stronę burgunda. Wypadało sprawdzić, co dokładnie nie wyszło, oraz czy pozostałe organy są nadal żywe. Rozciął skórę w tym samym miejscu, co poprzednio.
Właściciel
Serce człowieka nie przystosowało się do krwi i narządów burgunda. Przestało bić, tłoczyć krew i część ciała obumarła. Możesz odzyskać żołądek, płuca, nerki i trzustkę.
Zaczął wycinać sprawne narządy, zaczynając od żołądka, a na nerkach kończąc.
Właściciel
Udało Ci się wyciąć to wszystko i będzie można użyć tych narządów w innych operacjach.
Odłożył narządy do słoików, po czym odszedł od stołu.
-Właśnie sobie przypomniałem - zwrócił się do wampirzycy - Macie tu coś do jedzenia?
Właściciel
- Oczywiście. Mamy w pełni wyposażoną kuchnię i wspólną jadalnię. Pijemy krew, ale jemy też to co inne rasy.
- To dobrze, bo powinienem coś zjeść. Wybacz mi to pytanie, ale czy wypada mi pokazać się cały we krwi jak teraz?
Właściciel
- Nie jesteśmy prymitywnymi bestiami i nie rzucimy się na Ciebie, bo masz na sobie krew. Ale wypadałoby się umyć. Nawet Wampiry uznają typowe maniery.
Przypiął nieprzytomnego człowieka pasami do stołu.
- Brzmi rozsądnie. Gdzie tu można umyć ubranie? Albo je zmienić? - spojrzał krytycznie na swoją szatę.
Właściciel
- Łazienkę masz na przeciwko pokoju, a szaty na zmianę znajdziesz w szafie, w swojej komnacie.
-Dziękuję... Besany, tak?
-Nauczyłem się myśleć kategorią gatunków - wyjaśnił - Zajmę się fizjologią i spróbuję wrócić, zanim ten się obudzi.
Skierował się do drzwi.
Właściciel
Wyszedłeś bez problemów, a po chwili usłyszałeś, że Wampirzyca, również opuszcza pomieszczenie. Poszła w znanym sobie kierunku;Prawdopodobnie do swojej komnaty.
Wszedł do swojej komnaty mieszkalnej i otworzył szafę w poszukiwaniu ubrań na zmianę.
Właściciel
Spodnie, chaty, tuniki, rękawice. W różnych ciemnych kolorach i ich odcieniach. Pokaz najnowszej mody to nie był, ale miałeś w czym wybierać.
Niezbyt się przejmował doborem stroju, więc wziął tunikę i poszedł szukać łazienki we wskazanym miejscu.
Właściciel
Była tam gdzie mówiła Besany. Miałeś tam lustro, co było dziwne, wannę, umywalkę, wiadra z ciepłą i gorącą wodą, klozet i różne przybory kosmetyczne.
Był pozytywnie zaskoczony zawartością łazienki, choć nie planował z niej zanadto korzystać. Powiesił zakrwawioną szatę gdzieś na ścianie, nalał do wanny zimnej wody, pozwalając sobie dolać nieco gorącej, po czym do niej wszedł.
Właściciel
Woda było letnia i przyjemna. Pochodziła pewnie z jakichś górskich źródeł. Przy wannie zauważyłeś różne sole i olejki do kąpieli.
Zignorował przybory do kąpieli. Gardził marnowaniem ingredientów na rzeczy tak bezużyteczne, zresztą wychowany na bagnach miał zaniżone wymagania w kwestii higieny. Posiedział chwilę w wannie wypłukując się dokładnie, po czym wyszedł rozglądając się za ręcznikiem.
Właściciel
Były dwa, nieskazitelnie białe. Jeden mniejszy, zapewne do wycierania twarzy, rąk czy stóp, a drugi większy - do całej reszty ciała.
W tym wypadku uszanował wolę twórcy ręczników, wycierając ręce i twarz mniejszym, a resztę ciała większym. W miarę suchy założył tunikę.
Właściciel
Byłeś już suchy i nie miałeś żadnych problemów z ubraniem tuniki.
Upewnił się, ze ręczniki i wiadra są na swoich początkowych miejscach, po czym wyszedł szukać jadalni.
Właściciel
Ciężko było na nią trafić w tak wielkim zamku.
Mimo to szukał dalej, czy to samego pomieszczenia, czy to kogoś do zapytania.
Właściciel
W końcu na kogoś trafiłeś. Wysoki, umięśniony skurczybyk, który miał dziś bardzo zły humor. Ale pewnie zna maniery i pomoże zbłąkanemu podróżnemu znaleźć jadalnie.
- Przepraszam pana, wskaże mi pan drogę do jadalni? - spytał się napotkanego.
Właściciel
Machnął ręką i wskazał Ci na duże drzwi, na końcu korytarza. Później odszedł nadal zły.
Niezbyt obchodził go powód nastroju dryblasa. Poszedł we wskazanym kierunku.
Właściciel
Trafiłeś pod świerkowe drzwi, na grubych zawiasach, z wyrytymi na drewnie płaskorzeźbami i scenkami.
Zatrzymał się, aby popodziwiać płaskorzeźby.
Właściciel
Było ich kilkaset i zlewały się w jedną, wielką opowieść o rasie Wampirów: Od jej powstania, przez rozpad, aż do teraz.
Zapewne znał tę historię, więc wzruszył ramionami i przeszedł przez drzwi.
Właściciel
Nie znało jej wielu Nie-Wampirów, ale i tak ciężko domyślić się czegoś z tych rzeźb.
Wszedłeś do sali oświetlonej setkami świec, które zapewniały dobre światło, ale nie na tyle by przeszkodzić Wampirom. Sala była więc ogromna i pogrążona w półmroku. Zauważyłeś pięć długich stołów, które były zastawione jedzeniem i napojami. Stały tam również komplety sztućców, talerzy i pucharków ze złota dla Wampirów. Przy stołach stały krzesła, a na każdym krześle wyryto imię i nazwisko Wampira, który na nim zasiadał.
Szanował panującą hierarchię, więc zaczął się rozglądać za jakąś informacją o dostępnym dla niego miejscu.
Właściciel
Pięć stołów, a przy każdym tysiąc krzeseł. Powinno pójść szybko... I o dziwo poszło. Znalazłeś miejsce przy stole, który stał po lewej stronie. Nie miałeś co prawda złotych pucharków, sztućców czy talerzy, ale z metalową i porcelanową zastawą też ujdzie, nie?
Wykonanie talerza nie robiło mu aż takiej różnicy. Za to jego zawartość owszem. Ogarnął wzrokiem stół.
Właściciel
Miałeś do dyspozycji pieczywo, mięso, wodę, warzywa i owoce. Zauważyłeś też, że na stole po środku było więcej jedzenia, a także były tam sery, mleko, wina i inne specjały, których u Ciebie brakowało.
Wzruszył ramionami. Laktoza i tak była przeceniona, a alkohol tylko utrudniałby mu robotę chirurga, której trochę jeszcze mógł być zmuszony dzisiaj odwalić. Ukroił sobie kromkę chleba, na którą następnie położył stosunkowo gruby kawałek mięsa, po czym przeszedł do konsumpcji.
Właściciel
Nie był to jakiś wielki rarytas, ale i tak było całkiem dobre.
Wziął ze stołu pierwszy lepszy jadalny owoc i z nim w ręce opuścił jadalnię. Lubił sobie coś przegryźć przy pracy. Godziło to wprawdzie w jego poczucie dobrych manier, ale skoro miał ograniczony dobór jedzenia chciał mieć chociaż swobodę miejsca jego spożywania.
Właściciel
Nikt nie zatrzymywał Cię podczas wychodzenia z jadalni, a korytarze również były puste. Trafiłeś do swojej pracowni szybko i bez problemów.
Sprawdził stół operacyjny.
Właściciel
Pacjent nadal nieprzytomny, ale żywy.
Przynajmniej eksperyment nie zakończył się kompletną porażką. Usiadł w pobliżu i zaczął jeść owoc, czekając na przebudzenie się pacjenta.
Właściciel
Nie zanosiły się żeby postanowił obudzić się sam. Być może potrzebna była tzw. Pomoc z zewnątrz?
Westchnął, po czym podszedł do obiektu doświadczalnego i pacnął go w twarz.