Właściciel
Zasnąłeś i obudziłeś się jak zwykle rano.
Zatem już wyspany i pełen energii wyszedł na pokład statku i rozejrzał się po okolicy szukając kapitana wzrokiem.
Właściciel
Nie było go na pokładzie więc pewnie zszedł na ląd.
Zatem rozejrzał się za jakimś marynarzem i podszedł do niego mówiąc.
-Wiesz może gdzie ruszył kapitan?
Właściciel
- O świcie zszedł na wyspę i jak an razie nie wrócił. - powiedział marynarz odrywając się od pracy. Niezbyt się tym przejął więc takie samotne wypady kapitana musiały być czymś normalnym.
-Hm, rozumiem. Dziękuję.- Powiedział, po czym wszedł na bocianie gniazdo i wziął do rąk lunetę obserwując wyspę, może wypatrzyłby kapitana.
Właściciel
Widziałeś różne osoby, ale nie kapitana.
-Zapewne jest gdzieś w bardziej zielonej części wyspy.- Wzruszył ramionami, po czym zaczął oglądać całą okolicę z użyciem lunety.
Właściciel
Widziałeś marynarzy zajmujących się pracą, a także kilka egzotycznych zwierząt i mieszkańców wyspy zajętych swoimi sprawami.
-Kapitana nigdzie nie ma...- Postanowił nieco odpocząć przez ten czas sprawdzając co jakiś czas okolicę lunetą, wiadomo iż reagował gwałtownie na jakieś niecodzienne akcje.
Właściciel
Zauważyłeś coś co widziało niewielu. A mianowicie węża morskiego. Wielki smok żyjący w wodzie, który wił się w wężowych splotach kilkadziesiąt metrów od zacumowanej galery.
-Wąż morski kryjący się pod wodą! Na jakiś porządny rzut kaczką od nas!- Powiedział głośniej do swoich. Nie siać paniki, to tylko pogorszy sprawę!- Dopowiedział zaraz po tym.
Właściciel
Tubylcy nawet nie podnieśli głowy, co sugerowało, że takie zwierzęta nie były niczym niezwykłym. Marynarze również niezbyt się wystraszyli choć podbiegli do burt wypatrując tego niezwykłego stworzenia.
-Skoro ci nic sobie z tego nie robią to ten wąż morski raczej nas nie zaatakuje.- Wzruszył ramionami, po czym opierając się o jedną ze ścian bocianiego gniazda postanowił obserwować morską bestię.
Właściciel
I rzeczywiście smok dość szybko wypłynął na otwarte morze.
-Czuję, że to nie będzie ostatnie spotkanie...- Spojrzał jeszcze w dal, po czym postanowił dalej odpoczywać do czasu powrotu kapitana.
Właściciel
I kapitan w końcu wrócił.
- Wyciągnąłem z króla tyle ile zdołałem. Przynajmniej wiemy na co się porywamy.
-No to na co się porywamy, kapitanie?- Spojrzał na mężczyznę z bocianiego gniazda.
Właściciel
- Ten cały artefakt nazywają Rogiem Gromu. Wykonany z jakiejś muszli przez ich boga. Podobno. Ten kto go posiądzie będzie miał władzę nad wodą i żyjącymi tam stworzeniami.
-Ciekawe tylko ile w tym prawdy, a ile legendy... To po co pierw wypływamy?
Właściciel
- Jak po co? Po ten Róg. Zobaczymy na ile legenda jest prawdą, a nawet jeśli będzie to czysta fikcja i zabobon to zawsze można tym pomachać przed innymi wyspiarzami zdobywając spory posłuch. Tak przynajmniej nie będziemy musieli ich wszystkich zabijać.
-Niby racja, zatem jak widzę porzucamy póki co złoża akwamarynu?
Właściciel
- Dokładnie. Jak już wypchamy ładownie sprzedamy to dla Księcia Krasnoludów. Podobno zmieniła się tam władza, ale każdy z nich jest łasy na takie błyskotki. Resztę opchniemy jakimś ludzkim szlachcicom i Elfom.
-Drogocenne kamienie raczej zawsze będą mieć swoich kolekcjonerów. Zatem płyńmy po ten róg.
Właściciel
- Musimy zaczekać jeszcze chwilę na ostatnie zapasy i przewodników.
-Aye, aye.- Powiedział, po czym postanowił już rozglądać się po okolicy z użyciem lunety.
Właściciel
Morze było bardzo spokojne. Musiałbyś bardzo się natrudzić, żeby zobaczyć jakąś zmarszczkę na gładkiej tafli morskiej wody.
- Odbijamy! - krzyknął nagle kapitan, gdy wszyscy członkowie załogi, zapasy i kilku przewodników znalazło się na pokładzie.
-Jeżeli chociaż ta historia ma część prawdy to pewnie ten wąż morski ma coś z nią wspólnego... Lub nie tylko ten jeden.- Gdy już wypłynęli to co jakiś czas obserwował okolicę jak to ma za swoje zadanie.
Właściciel
Zostawiliście po chwili w tyle wyspę i wypłynęliście na otwarte morze.
No to pozostaje teraz ostatecznie czekać aż tam dotrzemy lub coś nie przeszkodzi nam w dotarciu na wyspę.
Właściciel
Po kilku godzinach na horyzoncie majaczyła wyspa, która bardziej przypominała wielką i nagą skałę niż wyspę.
-Zgaduję, że na wyspie jest jakieś zejście do obszernych podziemi... Ciekawe co tam znajdziemy.- Przyjrzał się nieco wyspie szukając wcześniej wymienionych w myślach jaskiń.
Właściciel
Galera zatrzymała się jakieś sto metrów od wyspy.
-Pora na przygodę.- Powiedział do siebie, po czym zszedł po linach na pokład czekając na rozkazy kapitana.
Właściciel
Kapitan czekał na Ciebie zbierając załogę i przygotowując szalupę.
-Już jestem kapitanie.- Podszedł bliżej mężczyzny nieco się uśmiechając. Mówili ci przewodnicy o tym co możemy tam zastać?
Właściciel
- Nikt stamtąd jeszcze nie wrócił więc nie, nie mówili. Ale za to wiedzą gdzie jest przejście.
-Nie wrócili, czyli warto spodziewać się najgorszego. Warto zatem tam wyruszyć.- Spojrzał na kapitana, po czym udał się z resztą do szalupy.
Właściciel
W szalupie poza Tobą i kapitanem było dwunastu marynarzy z kuszami, łukami, toporami, mieczami, halabardami i buławami. Do tego dosiadło się dwóch przewodników i szalupa ruszyła wolno w kierunku wyspy.
-Wszyscy tak uzbrojeni po zęby, a mnie wystarczą ręce.- Spojrzał po uzbrojeniu, po czym czekał aż będą mogli wysiąść na twardy ląd.
Właściciel
Właśnie nie było jak zejść na ląd. Szalupa płynęła nadal opływając wyspę szukając jakiegoś wejścia.
-Czy przewodnicy nie znają żadnego sposobu na to jak wpłynąć na tę wyspę...?
Właściciel
- O to właśnie chodzi. Nie trzeba wpłynąć na wyspę tylko w wyspę. - powiedział kapitan, a chwilę później pospieszył z wyjaśnieniami: - To coś ma znajdować się pod wyspą w jakiejś zatoce. Tak przynajmniej mówią.
-Mniemam iż by to zrobić to trzeba odnaleźć jakąś rzekę prowadzącą w głąb wyspy, raczej nie jest to jakaś magiczna próba dla maga wody.
Właściciel
- Według nich gdzieś tu jest szczelina, przez którą można wpłynąć. Dlatego pływamy w kółko wokół tej cholernej skały.
-Jak zrobimy pełne okrążenie i niczego nie znajdziemy to chyba samemu trzeba będzie wyryć sobie przejście w tych skałach.
Właściciel
- Pewnie masz rację. - powiedział wypatrując się w brzegi wyspy.
-Liczmy, że przewodnicy jednak się nie mylili...- Powiedział, po czym samemu też rozglądał się przy opływaniu wyspy za jakąś rzeką.
Właściciel
- Tam! - krzyknął po kilku minutach jakiś marynarz wskazując na wąską i ledwo widoczną szczelinę skalną.
-Obyśmy tam wpłynęli.- Powiedział, po czym czekał aż będzie dało się wysiąść.