Właściciel
Król i jego świta wróciła do wioski, a kapitan podszedł do Ciebie i powiedział:
- Król nie wierzy bardzo Twoje "boskie moce" więc postawił nam pewne zadanie. Jeśli je wykonamy to dostaniemy dostęp do bardzo obfitych złóż akwamarynu.
-No... Dobra... To co to za zadanie?- Skrzyżował ręce patrząc się na kapitana. W dodatku cały czas przypada nam tylko ten akwamaryn...
Właściciel
- Jakieś gnojki z okolicznej wyspy porwały mu sporo poddanych. I córkę przy okazji. Mamy ich odbić, a tamtych zabić. Jak udowodnisz w walce swoje zdolności da Ci pewnie wszytsko co będziesz chciał.
-Lepsze to niż przenoszenie gór... Gdzie zatem to drugie plemię?
Właściciel
- Dość blisko. Nie musimy nawet przesiadać się na galerę. Zabierzemy jeszcze syna wodza, który ma potwierdzić Twoje boskie umiejętności. Albo zabić Cię jeśli skłamiesz.
-Twierdzę, że nawet nie miałby ku temu dość odwagi... Niech zatem ten wódz nie czeka.
Właściciel
Ludzie zaczęli wchodzić do szalupy, a kiedy byliście gotowi do wypłynięcia przyszedł chłopak mający może 16 lat, umięśniony, nagi od pasa w górę, z długimi czarnymi włosami zaczesanymi do tyłu, opaloną skórę i niebieskimi oczyma. Miał ze sobą tylko miedziany sztylet. Wsiadł szybko do łodzi, usiadł na końcu, skrzyżował ręce na piersi i czekał aż wypłyniecie.
Sam też się do niej załadował, po czym czekał aż wypłyną na daną wyspę.
Właściciel
Szalupa ruszyła powoli i w ciągu15 minut znaleźliście się przy brzegu wyspy.
Wyszedł zatem z szalupy zapewne jak reszta załogi.
-To gdzie to plemię, kapitanie?
Właściciel
- Wszędzie. Podobno jest ich tu pełno. Musimy poszukać i uważać.
-Że też nie wiedzą gdzie jest ich siedziba, ciekawe jak oni dorwali ich wcześniej.
Właściciel
- Dla mnie to dzikusy i średnio obchodzą mnie ich sprawy. Jak dla mnie moglibyśmy... - mówił, ale jego wypowiedź przerwała strzała lecąca z zarośli.
Łucznicy z załogi odpowiedzieli ogniem, ale nie zabili strzelca.
-Ustawiłbym się w jakiś rząd czy koło tarcz, tak to by nam nic nie zrobili...- Ustawił swoje ręce na wysokości twarzy i piersi by w razie czego zablokować strzałę karwaszem.
Właściciel
Wpadli na to wcześniej i wokół Ciebie, kapitana i syna wodza pojawił się mur tarcz wobec, którego drewniane strzały z kamiennymi grotami były bezradne.
-No to warto iść dalej, kapitanie. Najwidoczniej zmierzamy do punktu, w którym będzie ich pełno.
Właściciel
I rzeczywiście zbliżyliście się do osady.
-Lepiej żeby ten książunio powiedział kogo oszczędzić, a kogo zabić.
Właściciel
- Prosta mechanika: Zabić tych z tej wyspy, oszczędzić resztę.
Widzicie już osadę. Dość spora, otoczona małym wałem ziemnym i ostrokołem.
-Dosyć prosty plan, muszę przyznać.- Podszedł bliżej tego ostrokołu i pokrywając obie swoje nogi magią szkarłatu postanowił prędko zrobić jakieś przejście przez drewniany "murek".
Właściciel
Zrobiłeś przejście, ale zauważyli to dwaj strażnicy. Jeden z drewnianą maczugą rzucił się na Ciebie, a drugi pobiegł zaalarmować innych.
-Obuch, co...?- Zaśmiał się nieco, po czym pokrył obie swoje ręce energią szkarłatu, po czym wystrzelił jeden energetyczny pocisk w uciekającego. W atakującego postanowił nie zablokować jakoś cios maczugą, ale uderzyć go w atakującą rękę od spodu przez co nie mógłby dokonać zamachu, a skończyłby ze złamaną ręką.
Właściciel
Obie akcje się udały. Pierwszy padł martwy, a drugi zawył z bólu trzymając się za rękę.
-Taki los spotyka zasłużonych...- Postanowił już dobić tego mężczyznę zwyczajnie uderzając go mocniej w jabłko Adama, powinien się zatem z tego powodu udusić.
Właściciel
Padł na ziemię. Nie był martwy, ale z pewnością długo nie pożyje.
-To jak, idziemy dalej, kapitanie?- Stanął tak i czekał aż na to co postanowi kapitan.
Właściciel
- Atak! - krzyknął kapitan i ruszył z kordelasem do wioski. Załoga po chwili poszła w jego ślady.
-No to pora powalczyć.- Powiedział do siebie, po czym wbiegł do wioski czekając na to kto pierwszy spróbuje się z nim zmierzyć.
Właściciel
Zaatakował Cię jakiś wojownik uzbrojony we włócznię z kamiennym grotem.
Zamierzał zatem zaczekać jaki będzie jego pierwszy ruch, wolał skontrować cios niż atakować kogoś pierwszy.
Właściciel
Nie przemyślał decyzji i od razu rzucił włócznią w Twoim kierunku.
Śmiejąc się nieco pod nosem wykonał jedynie unik w bok czy też w dół w zależności od tego jak został wykonany rzut włócznią, po czym pokrył swoją prawą nogę szkarłatną energią i unosząc ją ku górze wykonał prędką szarżę w jego stronę najpewniej uderzając go tą samą nogą i robiąc mu sporą krzywdę.
//Ta szarża to jak u Johnny'ego Cage'a z Mortal Kombat :v//
Właściciel
Gość odleciał kilka metrów i zgiął się padając na ziemię. Długo nie pożyje.
-Nie warto czekać aż sami będą przychodzić...- Zaczął więc atakować jakichś przeciwników odwróconych do niego pięścią w kark pierw pokrywając prawą dłoń energią szkarłatu.
Właściciel
Padali dość szybko tak jak inni zwalczani przez kapitana i załogę.
Postanowił zatem wyszukać jakichś przeciwników do walki, pewnie niewielu już takich zostało.
Właściciel
Zostało już tylko kilku łuczników i oszczepników broniących się przy wrotach jakiejś budowli przypominającej pałac.
-No to tam już ostatecznie się bronią.- Spojrzał na nich, po czym jakoby zaszarżował w ich stronę, będąc w odległości kilku metrów od nich postanowił podskoczyć wykonując pełen obrót w powietrzu połączony z półksiężycowym kopnięciem w ich stronę, przedtem jednak pokrył swoją nogę energią szkarłatu wypuszczając ją w postaci jakoby fali uderzeniowej, która powinna objąć całą grupkę broniącą przejścia.
Właściciel
Udałoby się gdyby nie fakt, że wszyscy łucznicy odskoczyli i znaleźli się poza zasięgiem niszczycielskiej fali. Ale oszczepnicy nie mieli tyle szczęście. Impet z jakim fala uderzyła ich nieosłonięte zbrojami ciała, dosłownie, wgniotła ich w drzwi.
Będąc już na ziemi lub już ku niej się kierując postanowił wykonać przewrót i pokryć obie swoje nogi energią szkarłatu, uderzył nimi o ziemię co powinno wywołać zadrżenie się ziemi w najbliższych kilku metrach co pewnie przeszkodziłoby łucznikom w próbie oddania jakiegokolwiek celnego strzału.
-Strzelajcie!- Powiedział do swoich by mieli wykorzystać ten fakt i łatwo pozbyć się reszty wroga.
Właściciel
Akcja była udana, ale spóźniona. Marynarze z mieczami, toporami i inną bronią białą dobili ich dość szybko.
-Uch... No to teraz pałac...- Leżąc tak na ziemi wykonał przewrót w tył i podniósł się z pomocą rąk, po czym zaczekał aż wszyscy zbiorą się pod drzwiami.
Właściciel
Ustawili się za Tobą i w razie czego osłonili tarczami.
Skoro wszyscy się zebrali to postanowił przyjrzeć się drzwiom do pałacu oraz ich wykonaniu.
Właściciel
Z drewna cisowego, grube z żelaznymi zawiasami.
Pierw warto było sprawdzić czy drzwi w ogóle dało się zwyczajnie otworzyć, choć pewnie były zastawione od wewnątrz.
Właściciel
Zaryglowane i nawet dziesięć chłopa ich nie ruszy.
-Z cisu... Może lepiej wypadałoby je porąbać niż gdybym miał zużyć całą siłę by je rozwalić?
Właściciel
- A nie będzie szybciej jak sam to zrobisz... Szkarłatku? - zapytał jeden z marynarz.
-Daję wam przecież szanse się jakoś wykazać, sam mam to wszystko zrobić?