Właściciel
Dopłyneliście na wyspę. Tubylcy zaczęli schodzić na ląd, a kapitan i kilku ludzi ładowało się na szalupę.
- Chodź z nami. Udowodniłeś swoje boskie moce więc powinniśmy dostać nagrodę.
-W domyśle powinniśmy, ciekawe czy nie spróbują zrobić coś głupiego.- Wzruszył ramionami, po czym ruszył razem z kapitanem tam gdzie on chciał.
Właściciel
Dopłyneliście na wyspę i od razu udaliście się do króla.
Właściciel
Po wymianie zdań między królem, jego synem i kapitanem władca przekazał Wam mapkę z zaznaczonymi złożami akwamarynu.
- Mam to czego chciałem. A króla możesz poprosić o wszystko co tylko byś chciał.
-Gorzej, że sami nawet tego nie mają, nic ciekawego pewno nie posiadają...
Właściciel
- Zależy czego chcesz. Te dzikusy potrafią zaskoczyć.
-Bogactwa mnie nie interesują, kapitanie...
Właściciel
- Król obiecał Ci broń, bogactwa i... Swoje córki. I kilka innych rzeczy.
-A te inne rzeczy? Pozostałe nijak mnie obchodzą...
Właściciel
- Jak wolisz. Ale o innych rzeczach król nie mówił wiele. Może to jakieś magiczne artefakty? Podobno mają róg dający posiadaczowi władzę nad wodą.
-Dowiedziałbym się więcej na ten temat gdybym znał tutejszy język.
Właściciel
- Mogę służyć Ci za tłumacza, a jeśli tak bardzo chcesz to wieczorami mogę dawać Ci prywatne lekcje.
-Chyba nie jest to jedyny język jakim posługiwać się mogą ludzie na tym całym archipelagu, więc zapewne będzie to mało przydatne.
Właściciel
- Jak wiele plemion tak wiele języków, ale podstawy są takie same.
-Rozumiem, jednak nie twierdzę bym tego potrzebował... No to może kapitan przetłumaczyć te całe ich gadanie o artefakcie.
Właściciel
- Król zaczeka, ale lepiej się pospieszyć. Chodźmy do pałacu.
-No to ruszajmy.- Powiedział, po czym udał się z kapitanem do króla tego miejsca.
Właściciel
Trafiliście do pałacu wyglądającego niemal identycznie jak ten z wyspy jaką zaatakowaliście wcześniej. Strażnicy strzegący wejścia puścili Was bez żadnych pytań czy przesłuchań.
-No to niech kapitan prowadzi do tego całego króla.- Czekał aż ten go poprowadzi.
Właściciel
Dotarliście do sali tronowej. Jak nazwa wskazuje był tam tron, a na nim siedział król. W pobliżu tronu i pod ścianami stali strażnicy uzbrojeni w najlepszy sprzęt na wyspie - miecze z brązu.
Poza tym było tam wiele kobiet, które były pewnie córkami lub żonami króla.
Kapitan ukłonił się i szturchnął Cię łokciem, żebyś zrobił to samo.
To raczej było pewne z uwagi na jego kulturę, że w tym samym momencie co król winien on się ukłonić, szturchanie tutaj było zbędne.
Właściciel
Król zaczął mówić coś w swoim języku, a kapitan słuchał uważnie czasem kiwając głową.
Pozostało zatem czekać aż kapitan zacznie tłumaczyć dla niego ten cały nieznany język.
Właściciel
Kiedy król skończył kapitan odwrócił się do Ciebie i powiedział:
- Król mówi, że wita Twoją boską osobę i ma nadzieję, że Twoje moce pomogą mu w ochronie wyspy. W zamian ofiaruje Ci wszystko czego zapragniesz. Poza tym wspomniał coś o bongrotysie, ale pierwszy raz słyszę takie słowo.
-Czyli oczekuje, że tutaj zostanę w związku z tą stałą ochroną wyspy? W dodatku niech rozwinie to całe dziwne słowo, które kapitan dopiero usłyszał... Może to ten cały róg do kontroli wody?
Właściciel
Po krótkiej wymianie zdań kapitan znów powiedział:
- To jakiś artefakt. Ale nie powiedział jaki. Podobno jest potężny. No właśnie... Podobno. Nie wie tego na pewno, bo nikt z jego wojowników tam wysłanych nie wrócił...
-Czyli nie dość, że dostanę tylko szczątkową informację to jeszcze będę musiał się tam wybrać... No to gdzie to jest?- Spojrzał na kapitana czekając aż ten zapewne zapyta o to króla.
Właściciel
- Na wyspie, jakieś 12 kilometrów na północ. - powiedział kapitan tłumacząc słowa króla.
-Nieco daleko, ale warto sprawdzić to miejsce, w końcu co może się stać.- Wzruszył ramionami nieco się śmiejąc.
Właściciel
- To nie problem dla takiego boga jak Ty. - powiedział kapitan powstrzymując śmiech.
Ukłonił się przed królem i wyszedł.
Sam też się ukłonił i wyszedł.
-No akurat z ich siłami nie byłby to najmniejszy problem, dla nich kusza pewnie stanowi jakiś wyższy szczebel ewolucji.
Właściciel
- Kiedy pierwszy raz tu trafiłem nie wiedzieli co to miecz. Używali maczug i proc.
-A wy im pokazaliście broń sieczną czy sami tak rozpoczęli rozwój technologiczny?
Właściciel
- Zaczęli robić miecze i włócznie, ale nie mają tego dużo. Używają ostrzy i grotów z brązu, bo nie umieją wytapiać nic innego.
-Kiedyś ludzie też nie posiadali nic innego niż brąz, potem tylko żelazo i stal. Powinni się z czasem wyrobić chyba, że skolonizują te wyspy.- Wzruszył ramionami, po czym dalej szedł z kapitanem, najpewniej na statek.
Właściciel
- Nikt raczej nie będzie ich kolonizować. Ludzie boją się tu płynąć. Przesądni głupcy. - mówił kapitan.
W końcu dotarliście na galerę. Ludzie szykowali się do drogi.
-No to teraz płyniemy na po tamten dziwny artefakt czy do kopalni akwamarynu?- Spojrzał na kapitana, a po chwili wszedł na bocianie gniazdo.
Właściciel
- Niedługo będzie ciemno. Dziś nie płyniemy nigdzie. Jutro omówimy czy artefakt, czy kopalnia.
-Oczywiście, no to teraz warto udać się na spoczynek.- Powiedział, po czym zszedł z bocianiego gniazda zastanawiając się po co na nie wszedł.
Właściciel
Ludzie kończyli załadunek Akwamarynu i innych towarów podarowanych przez króla.
No to skoro załadowali to pewnie szło się spać czy też na stołówkę, zależy tylko od tego co powie kucharz.
Właściciel
Najpierw na stołówkę, a potem spać.
No to w takiej kolejności wykonał to co reszta, zjadł coś, a potem do medytacji w swojej kajucie.
Właściciel
Ludzie świętowali lub udawali się na ląd z miejscowymi damami, aby jak sami to określili "zasięgnąć obyczajów."
Nie interesowało go to, skracał sobie tylko czas do momentu aż kapitan nie zwołałby jakiejś rady by się naradzić gdzie ruszyć dalej.
Właściciel
Narada prawdopodobnie będzie jutro. Sam kapitan stał na dziobie statku strugając sztyletem jakąś figurkę.
Niech sobie dalej struga te figurki czy co tam robi, kontynuował medytację.
Właściciel
Medytowałeś tak długo jak ogarnęła Cię senność.
To znaczy, że raczej nic nie wysadzi podczas snu, udał się więc spać z tego powodu.