Właściciel
Poszło sprawnie, strażnicy nie mieli najmniejszej ochoty na kontrolowanie Cię pod bramą. Bez dwóch zdań ten Szkieletor to świetna sprawa.
Ruszył do jednej z karczm, jednak przed nią zostawił Szkieletora.
-Czekaj tutaj.
Wszedł do środka i podszedł do barmana.
Właściciel
//Jak coś to będzie dłuższy odpis, który mocno popchnie akcję i fabułę do przodu (o artefakcie też powiem), ale dopiero w siedzibie Czarnego Słońca.//
Posłuszny Twej woli, został, a Ty zastałeś standardową karczmę w Elarid, zapełnioną zarówno zwykłymi mieszkańcami miasta, jak i najgorszym sortem spod ciemnej gwiazdy. Poza tym barman nie był niczym zajęty, więc na Twój widok od razu spytał:
- Co podać?
-Kufel piwa, jeden.
Podszedł do niego, żeby zapłacić.
///Czyli przez tydzień będę jeszcze przed dłuższym odpisem///
Właściciel
- Dwa złota. - odparł, jedną rękę wyciągając po pieniądze, a drugą wręczając Ci zamówiony trunek.
Zapłacił i zabrał trunek. Po jego wypicu przetarł maskę, by znów zaczęła lśnić i ruszył ze Szkieletorem do siedziby Czarnego Słońca. Trzeba dodawać, że od razu wszedł?
Właściciel
Nie, nie trzeba, tak samo jak nie trzeba dodawać, że trafił do środka bez problemów, kontroli czy czegokolwiek takiego. Niemniej, po wejściu do pomieszczenia byłeś świadkiem kłótni Riverta i Drowa (tak, tego z misji w Mrocznym Królestwie) z bandą zielonoskórych w sile trzech Orków, Goblina i dwóch Hobgoblinów. Znając temperament tych ras, a przynajmniej Orków, dość szybko walka na słowa przerodzi się w coś znacznie bardziej krwawego. No, chyba że jakoś zainterweniujesz.
Podszedł do nich.
-Czy chodź na chwilę nie potraficie odpocząć? Co się odwaliło?
Właściciel
- Tobie też naje**ć?! - warknął w odpowiedzi Ork.
- Panowie posądzają mnie o to, że ukradłem im złoto. - wyjaśnił ze spokojem Rivert, a że tamci nie zaprzeczyli, to wychodzi na to, że wiesz już o co chodzi.
-I się kłócicie o kilka monet?
Spojrzał z wyrzutem na Riverta, jednakże zaraz po tym spojrzał jednemu z jego rywali prosto w oczy. Jego przybycie tutaj wyrównuje, a nawet przewyższa szanse Drowa i Riverta.
Właściciel
- Kilkaset. - uściślił szeptem Mroczny Elf.
Po chwili zgrai puściły nerwy i jeden z Orków próbował własnoręcznie odebrać domniemane złoto Rivertowi, ale ten był szybszy i po chwili dwa zielone łapska wylądowały w kałuży krwi na podłodze, w ich ślady poszedł wyjący z bólu Ork.
Pozostali dobyli broni (jeden Ork dwuręcznej maczugi, drugi miecza długiego i topora o dwóch ostrzach, Hobgoblin postawił na sztylet i miecz, kolejny zaś wybrał dwuręczny buzdygan), jedynie Goblin wycofał się na tyły i zaczął mamrotać coś pod nosem.
Nim ktokolwiek próbował jeszcze jakoś wyjaśnić sytuację, wszyscy zieloni rzucili się na Was. Jeden z Orków zwarł się z Rivertem, drugi toporem wytrącił Drowowi kuszę z dłoni i skrzyżował swój miecz zjego klingami, Tobie zaś przypadły dwa Hobgobliny, z których jeden wykonał potężny zamach w kierunku Twojego kolana, a drugi pchnął mieczem na wprost, w Twoją klatkę piersiową, zaś sztyletem zadał cios w okolice prawych żeber.
Rzeczywiście, tutaj zaczynała się zabawa. Użył magii cienia by pojawić się za nimi i dobywając broni skrócił tego po lewej o głowę. Nie marnował czasu i oślepił dymem drugiego, by następnie przebić go swoim mieczem.
Właściciel
Obie akcje co prawda się udały, ale nie zdążyłeś się nimi nacieszyć, gdyż zobaczyłeś, że tylko kilka metrów dzieli Cię od śmierci, gdyż ujrzałeś lecącą w Twoim kierunku ognistą kulę wyrzuconą przez goblińskiego Maga. Odruchowo zasłoniłeś twarz, bo to w nią celował, rękoma i wtedy stało się coś dziwnego: Kula przelatywała obok pierścienia i została przez niego wchłonięta, a później wróciła do nadawcy ze znacznie większą mocą, popieląc jego zwłoki. Widząc to, walczący z Drowem Ork natychmiast uciekł, ten który skrzyżował swój oręż z Rivertem nie miał jak, trupy nie biegają, jeśli nie są żywe.
Gwizdnął, a następnie spróbował uspokoić serce.
-No, ten prezent na otarcie łez to jednak coś świetnego.
Właściciel
- Cholerna Magia. - mruknął Rivert, rzucając barmanowi sakiewkę pełną złota. - Wybacz za bałagan. - dodał pod jego adresem.
Zniżył głos.
-Sam to mi załatwiłeś.
Właściciel
- Bo wyglądało jak ładna błyskotka. - odparł i ruszył z Drowem do jednego z wolnych stolików, gdyż tutaj nie wypadało stać, bowiem zbliżali się ludzie, którzy mieli za niewdzięczne zadanie usunąć trupy.
-Dziękuję, jednak wolę kobiety.
Dosiadł się do nich.
Właściciel
- Co teraz? - spytał najemnik, gdy Mroczny Elf ani Ty nie mieliście zamiaru zadać tego pytania lub chociaż rozpocząć rozmowy.
-Teraz warto się zorientować, w co się wpakowaliśmy.
Ściszył głos, żeby tylko Drow i Rivert to słyszeli.
-No i jak bardzo Vigo będzie chciał nas za to zabić.
Właściciel
- Wieści rozniosą się szybko. - odparł Elf.
- Gdyby była to tylko błyskotka to przymknąłby na to oko, ale to kawał magicznego artefaktu, także pewnie zażąda jego zwrotu, może nawet z palcami. A postawię dziesięć złota, że nie chcesz rozstać się ani z jednym, ani z drugim. - powiedział Rivert, w zamyśleniu podrzucając sztylet.
-Postawiłbyś wszystko, co masz Rivert. Zwłaszcza, że masz rację.
Spojrzał na niego, lecz przed tym ściągnął maskę.
-Jaki mamy plan? Oprócz tej ostatecznej opcji?
Właściciel
- Zebrać drużynę, zaszyć się w bezpiecznym miejscu i czekać, aż komukolwiek wpadnie do łba coś lepszego. Pasuje?
-Dla mnie spoko. Kogo proponujesz?
Właściciel
- Tamtego Orka, stracił brata podczas misji i potrzeba mu jakiegoś odreagowania, a najlepiej czegoś konkretniejszego od picia na umór, grania w kości i obijania mord. Do tego kilku moich, powiedzmy że znajomych. Tutaj krąg osób, którym ufam się zamyka.
Właściciel
- Dziś wieczorem? - spytał, wstając już od stołu. - Czy może szybciej?
Spojrzał na niego z denerwującą szczerością.
-Mi tam obojętnie. Gdzie czekać?
///Jak nudy, to przewijaj :V I tak nie zmieniamy tematu.
Właściciel
//Klient nasz pan.//
Chwilę po zapadnięciu zmroku przed wejściem do pałacu zebrała się cała grupa: Rivert, Drow, Ork, dwóch ludzi pokroju tych, którzy w niezbyt otwarty sposób witali przed wejściem i niezwykle postawnego Orkologa wraz z Goblinem wyposażonym w fikuśny kostur. No i oczywiście byłeś Ty. Drużyna gotowa, ale co dalej?
Plan Riverta. Osiem osób i Szkieleton. Tylko gdzie mogli się ukryć...
Podszedł do Riverta.
-Wszystko gotowe?
Właściciel
- Na to wychodzi. Gdzie teraz?
-Żebym sam wiedział. Las? Inne miasto? Jakaś opuszczona budowla?
Właściciel
Skinął głową i poprowadził grupę ku bramie miasta.
- Raczej nie mamy już tu czego szukać. - mruknął Mroczny Elf.
Właściciel
Wzruszył ramionami, a Wasza drużyna opuściła teren miasta.
Ruszył z nimi, gdyż tak jakby to właśnie on i Rivert spowodowali tę sytuację.
Właściciel
//Zmiana tematu. Zacznę, gdy będziecie na miejscu.
Uprzedzę na PW, gdzie dokładnie.//
Właściciel
Vader:
Wraz ze swą uniwersalną ekipą do spraw wpie**olu i vigobójstwa dotarłeś w pobliże Nowego Gilgasz, choć do samego miasta nikt jeszcze się nie pchał.
Początkowo to warto się rozejrzeć. Sporo czasu minęło, więc coś już mogło się zmienić. Dlatego zwrócił się do swojej ekipy.
-Chwilę poczekajcie. Ja sprawdzę okolicę i drogę do bram.
Mówiąc to zszedł z konia i sprawdził stan maski, zbroi i płaszcza. No i uzbrojenie.
Właściciel
Wszystko gotowe i na swoim miejscu, zaś reszta rozłożyła się w pobliskim lesie, z dala od wścibskich oczu, niezależnie czy z miasta, czy z gościńca.
A on z kolei udał się na patrol. Zasady zabawy proste - zobaczyć okolice miasta (w szczególności bramy) i nie dać się zauważyć.
Właściciel
Okoliczne lasy tylko ułatwiały sprawę, więc po kilkunastu minutach zatoczyłeś pełne koło, nie ustalając nic ciekawego, miasto i jego zabezpieczenia wyglądały właściwie tak samo, jak w chwili, gdy je opuszczaliście.
Wrócił do swoich.
-Stanęło w miejscu, bez zmian.
Właściciel
- W takim razie plan też bez zmian? - zapytał Rivert, choć pewnie i pozostałym cisnęło się ono na usta.
Właściciel
Wszyscy zajęli swoje miejsca, czekając aż ich poprowadzisz, dasz znak, rozkaz lub cokolwiek innego.
-No to ruszamy z tym.
Ruszył, a gdy reszta ruszyła się za nim, to odczekał jeszcze chwilę, po czym użył magii cienia, by móc szybciej dostać się tuż przed jednego strażnika bramy, którego natychmiast spróbował znokautować. Im mniej ofiar śmiertelnych wśród zwykłych członków, tym lepiej.
Właściciel
Udało się, ale problem jest taki, że inni nie do końca muszą podzielać te poglądy, a ich zostało jeszcze czterech, z czego jeden od razu zamachnął się na Ciebie z góry halabardom, dając innemu czas na przygotowanie kuszy oraz dwóm pozostałym na dobycie mieczy.
Ponownie użył magii cienia, by dostać się za ich plecy i ogłuszyć kolejnego, a jeszcze innego oślepić magią dymu.