Właściciel
I to by było na tyle, bowiem pociski z kusz i łuków Twoich kompanów nie były tak litościwe jak Ty i skończyły żywot dwójki kolejnych strażników, jednocześnie otwierając Wam drogę do miasta.
Może to i lepiej? Ruszył dalej, wsiadając na swojego konia. Rozpoczęła się bitwa o Nowe Gilgasz, lub, dokładniej mówiąc, Bitwa o Czarne Słońce.
Właściciel
A i owszem, Twoi ludzie, pod komendą własnych dowódców, zaczęli już wchodzić do miasta, a po pierwszych krzykach słychać, że zaczynają budzić słuszny popłoch wśród cywilnych mieszkańców miasta.
Mu samemu bardziej śpieszno było do Vigo, więc ruszył w tamym kierunku. Oczywiście gotowy do walki i pokonania jego sił w mieście.
Właściciel
Jak na razie nie zapowiadało się, że ktoś Was zatrzyma, ale on na pewno już wie, w końcu to Vigo Czarnego Słońca. Niemniej, spokojnie trafiliście pod sam pałac.
W pobliżu byli Łakowie? Jeżeli tak, zwrócił się do nich.
-Czy trójka z was mogłaby kontrolować bramę? To samo druga trójka z drugą bramą. Nie chcemy wciągać w to sił z zewnątrz.
Właściciel
- Trójka wystarczy? - zapytał powątpiewająco Bell, dowódca Łaków, choć chyba bardziej chodziło mu o przewagę liczebną wroga niż brak zdolności bitewnych pośród swoich podwładnych.
-Vigo pod groźbą śmierci zatrzyma wszystkich, których zobaczy. A reszta też zna zasady, więc nie spróbuje jawnej ucieczki bez oceny sytuacji. A jak już, to mówimy tutaj o najemnikach, którzy nie mają doświadczenia w walce, zwłaszcza z wami. Dodatkowo nie muszą być na widoku, bo cywile też będą uciekać. Tylko wtedy robota będzie trudniejsza... mogą też zamknąć bramy i pilnować ich, żeby nikt nie próbował otworzyć bram i uciec.
Właściciel
Pokiwał głową i oddelegował dwóch Łaków, wołających ich po imieniu, aby zabrali po parze swoich towarzyszy i ruszyli do bram, co też po chwili uczynili, a grupa zmniejszyła się o pół tuzina wojowników.
-Na głośno, czy jak szlachta panowie? Mowa tutaj o wejściu.
Właściciel
- Walić w ryło! - wrzasnął Orkolog, a Ork i Łaki poparli go z zadowoleniem, Bell również. Drow, Rivert i reszta patrzyli na nich raczej z politowaniem.
-Czyli idziemy pół na pół.
Dał znak Szkieletonowi.
-Bądź tak dobry i zrób nam tam przejście.
Wskazał na drzwi.
Właściciel
Bezzwłocznie ruszył w kierunku drzwi, które, o dziwo, nie ustąpiły tak łatwo, jak się spodziewałeś, najwidoczniej wzmocnione, magicznie lub nie. Mimo to Szkieletor był Szkieletorem, on miałby sobie nie poradzić? Choć potrzebował na to kilku minut, to drzwi w końcu wpadły do środka, a wraz z nimi on oraz wszyscy zwolennicy agresywnego rozwiązania tej sprawy.
Ruszył za nimi.
-Zaczyna się zabawa.
Właściciel
Niezbyt, gdyż już po kilku krokach zauważyłeś pierwsze trupy oraz powoli cofającą się resztę, która wcześniej tak ochoczo szturmowała. Po chwili przypomniałeś sobie, że gdy pierwszy raz tu wkroczyłeś, Rivert i kilku innych zabójców dosłownie spłynęli przed Ciebie z dachu.
-Widać, że żółtodzioby.
Nakazał szkieletonowi sprawdzenie ukrytych przy suficie.
Właściciel
Nie był dostatecznie wysoki, lub to sufit był za niski, nie mógł też wyskoczyć odpowiednio wysoko, a i oni należeli do całkiem zwinnych, możliwe że i uzdolnionych magicznie, więc nie było to takie proste. Choć podskakujący Szkieletor wyglądał co najmniej zabawnie.
-Rivert, mógłbyś mi w końcu zdradzić was sekret zeskakiwania na gości tutaj.
Właściciel
- Akrobacja, talent i Magia. - odparł i skrzywił się, gdy niedaleko upadł jeden z odzianych w czerń wojowników, trafionych celnym pociskiem mroku przez Orka. - Tak, Magia.
Po chwili dogadał się z Drowem i Orkologiem, dzięki czemu ten drugi wyrzucił ich obu w górę, co pozwoliło w krótkim czasie zakończyć tę potyczkę.
I mu niezbyt na to pozwolili.
-Eh. Trzeba tę kwestię przedyskutować po tym wszystkim.
Właściciel
- Napi**dalać, nie gadać. - warknął Ork, prowadząc grupę dalej, tym razem nieco wolniej i ostrożniej.
On z nimi. W sumie tutaj bardziej się przyda stal, zamiast łuku, więc i to przygotował.
Właściciel
Jeśli o stali mowa, to jest chrzęst słychać zza rogu: Po chwili przed Wami pojawili się, ustawieni w dwuszeregu, zbrojni, każdy w pancerzu, z hełmem, mieczem długim i tarczą, połowa dzierżyła też halabardy. Wyglądali na zawodowych zaciężnych żołnierzy, takich to ze świecą szukać, gdy potrzeba ochroniarza lub najemnika, ale w końcu masz do czynienia z Vigo, kto wie, czy nie trzyma u siebie jeszcze Smoka w razie czego?
O smokach to nie gadamy, lecz pozostają ci żołnierze. Na nich spróbował użyć pierścienia, a dokładniej to skupił się na ich pancerz. Spróbował je powyginać, lub też najprościej - rozerwać.
Właściciel
Przebicie ich własnym pancerze byłoby bardziej efektowne, ale tak też można, zwłaszcza, że nieliczni walczący na dystans, Drow ze swoją kuszą, Łaki z łukami i oszczepami, bądź Rivert z nożami, celnie korzystali z wytworzonych przez Ciebie luk, acz pozwoliło to jedynie na wybicie pierwszych dwóch szeregów, pozostały schronił się za tarczami. Idący za nim żołnierze ustawili swoje halabardy poziomo i tuż nad tarczami, a następnie cała kolumna pognała w Waszą stronę.
-Szkieletor? Pozbądź się ich.
Właściciel
Poszedł wykonać rozkaz, co wbrew pozorom, nie było dla niego takie proste, kilka razy usiekli go porządnie halabardami i mieczami, jakoś się trzyma, ale nie masz co liczyć, że wyjdzie bez szwanku w walce z kolejnymi szeregami najemników.
W tunelu sprawiał wrażenie potężniejszego. No ale cóż, jeżeli wyeliminował zagrożenie, to ruszyli dalej, odsyłając Szkieletora na tyły.
Właściciel
Nie wyeliminował, zmusił ich tylko do taktycznego odwrotu, zabijając ośmiu.
To i tak sporo, lecz wolał uważać w dalszym etapie walki.
Właściciel
Dalszy etap walki przyszedł sam, a mianowicie zaciężni postanowili kontratakować, biegnąc na Was zbitą formacją osłanianą pancerzami indywidualnymi, tarczami i halabardami trzymanymi poziomo, idealnie do takiej szarży.
Postarał się użyć pierścienia do wybicia podłogi przed nimi do góry, by się wywrócili.
Właściciel
Udało się, a pozostali aktywnie wykorzystali okazję, mordując obalonych i angażując się w walkę z pozostałymi.
Sam ruszył w celu zgładzenia reszty.
Właściciel
Było ich jednak trochę więcej jak dla Ciebie, Rivert zasugerował przejście nad nimi wraz z kilkoma najzwinniejszymi i ruszenie dalej lub zajście zaciężnych od tyłu.
I to też zrobił. Vigo nadal był celem głównym.
Właściciel
Niestety, jedynymi na tyle zwinnymi byliście tylko Ty, poniekąd dzięki pierścieniowi, Drow i Rivert, a więc ciężko będzie się Wam przebijać dalej... Trzeba tez pamiętać o tym, żeby nie mordować kogo się da, bez podwładnych będzie Ci ciężko, zwłaszcza że Bell, Łaki, Fulko i jego ludzie tu nie zostaną. Zresztą, później będziesz mógł odsiać tych wiernych Tobie od tych, którzy chcą Cię zabić.
Dlatego nie zabijał przy bramie. Jednakże, da się załatwić sprawę bez zabijania.
Właściciel
Możesz powiedzieć to tamtym zaciężnym, zwłaszcza tym, którzy już są martwi.
Właściciel
To ustali się później, w końcu historię piszą zwycięzcy, prawda? Niemniej, wreszcie zeszliście na ziemię, daleko od toczącej się walki, a Twoi towarzysze popatrzyli się na Ciebie pytająco, czekając na dalsze rozkazy.
-Wiadomo, po kogo idziemy.
Właściciel
- Mamy poradzić sobie w trójkę z nim i całą resztą jego obstawy? - zapytał powątpiewająco Mroczny Elf.
-Możemy się cofnąć i pomóc przedostać się naszym.
Właściciel
Obaj skinęli głowami, był to o wiele lepszy pomysł, zwłaszcza, że tacy jak oni specjalizowali się właśnie we wbijaniu noża w plecy przeciwnika.
Ruszył więc jako wsparcie dla swoich.
Właściciel
Na tyłach zastałeś zaciężnych, którzy byli albo ranni i opatrywani przez medyków, albo sprawni, gotowi do walki, a dokładniej to gotowi zastąpić swoich martwych lub rannych kompanów w pierwszej i drugiej linii. Jak na razie Was nie zauważyli, co daje większe pole do popisu, ewentualnie możecie spróbować wprowadzić ich w błąd jako gońce Viga z rozkazami.
Bo co się w to bawić? Użył pierścienia, by wgnieść ich elementy pancerza do środka, głównie na klatce piersiowej.
Właściciel
Choć pierścień był bezapelacyjnie potężnym artefaktem, to nie mógł doprowadzić do śmierci wszystkich jak leci, przez co pozbawiłeś życia głównie rannych, medyków i kilku rezerwistów. Połowa z tych, którzy przeżyli i znajdowali się na tyłach, ruszyła w Waszym kierunku, piekielnie celny strzał z jednoręcznej kuszy Drowa zabił jednego, trafiając go w gardło.
Przygotował łuk i oddał trzy strzały w przeciwników.