Właściciel
Zabiłeś jednego, drugiego ledwie zraniłeś, kolejny zdołał zasłonić się tarczą. Niemniej, podeszli już na tyle blisko, że walka za pomocą łuku to słaby pomysł, zwłaszcza, że ich jest ośmiu, a Was ledwie trzech. Najbliższy najemnik nie miał zamiaru czekać i wymierzył Ci szybkie pchnięcie grotem swojej halabardy.
Odskoczył w bok i chwycił halabardę po to, by z użyciem magii mroku przeskoczyć z bronią do tyłu. Jeżeli przeniesie się z przeciwnikiem, to korzystając z jego małego zamieszania, które najpewniej powstanie po nagłej zmianie lokalizacji, zaatakował go ciosem miecza pod pachę.
Właściciel
Nie przeniosłeś się wraz z nim, tylko sam, do tego bez halabardy, ale efekt dezorientacji i tak był wystarczający, aby w ten sposób pozbawić go życia.
Jednego mniej, czas przejść do kolejnych.
Właściciel
Było ich o wiele więcej, niż Was, więc nie masz co się o to martwić. Jeśli już, to obawiaj się o swoje tyły, bowiem Mroczny Elf i Rivert nie byli przystosowani do takich frontalnych ataków, a bardziej do skrytobójczych zamachów, toteż cofali się pod atakami licznych napastników.
Nic dziwnego, ich było trzech, a z drugiej strony było ich znacznie więcej. Dlatego też postarał się użyć magii dymu, żeby oślepić przeciwników Drowa i Riverta.
Właściciel
Udało się, ale nie trzeba widzieć wroga, żeby wymachiwać mieczami i halabardami na oślep, więc Twoi kompani nie zdołali ich zabić, a jedynie wycofać się i przegrupować.
Z kolei on skorzystał z okazji i posłał kilka strzał w przeciwników.
Właściciel
Kilku na pewno trafiłeś i albo zabiłeś, albo ciężko zraniłeś, jednakże z dymu wyszli kolejni, idąc kilkoma szeregami po czterech, z czego Ci z przodu trzymali przed sobą tarcze i halabardy, kolejni zaś same tarcze i miecze.
Właściciel
Spore, osłaniają prawie całego wojownika, a że nachodzą na siebie w tej formacji, w jakiej się ustawili, to jedyną odsłoniętą częścią ciała jest głowa, i tak chroniona hełmem z przyłbicą.
Więc strzelał im w głowy.
-Na spokojnie, celować im w głowy! Trafialiście w mniejsze tarcze!
Właściciel
Może i tak, ale jeśli brać pod uwagę, że jest Was tylko trzech, a ich o wiele więcej... Zresztą, strzelać skutecznie możesz tylko Ty, drowska kusza skrytobójcy nijak może przebić kawał tak konkretnej blachy jak ta, którą ci najemnicy mają na swoich głowach. Niemniej, zgładziłeś trzech, ale na ich miejsce zaraz weszli nowi.
To zawsze zmniejsza ich liczbę, koniec końców. Jednakże, jakieś inne opcje?
Właściciel
Najlepiej uciekać, ewentualnie dać się posiekać tym sku*wysyńskim konserwom na plasterki.
-Odwrót. Znajdźmy pozycję korzystniejszą dla nas.
Właściciel
Pozostali z radością przyjęli takie rozwiązanie problemu i po oderwaniu się od nieprzyjaciela znów wskoczyli na belki pod dachem, którymi zaczęli wracać do głównych sił.
Mu chyba pozostała taka sama lokalizacja, w takim samym celu. Tak więc też zrobił.
Właściciel
I Tobie udało się wykonać taktyczny odwrót na pozycje wyjściowe (bo przecież nie uciec). Tam zauważyłeś, że Wasza mała dywersja jednak coś dała, przed żołnierzami, Łakami i najemnikami wróg zaczął powoli ustępować, zwłaszcza że teraz zebrała się tu cała grupa, bez wyjątku, mimo że wcześniej nieco się podzieliła.
No cóż, dobrze byłoby ruszyć dalej, lub wspomóc główne siły.
-Pojawić się za ich plecami Rivert?
Właściciel
- Pewnie, zwłaszcza jeśli zdziałamy tyle, co wcześniej. A nie zdziałamy, nie mając elementu zaskoczenia: To zaciężni najemnicy, profesjonaliści, a nie przygłupy, których werbujesz w spelunie za kilka złotników, żeby obili mordę Twojemu sąsiadowi. Nie popełniają tych samych błędów dwa razy.
Słuchając tych słów sprawdził, czy ze swojej pozycji mógł któremuś z żołnierzy wgnieść hełm do środka, dzięki swojemu artefaktowi.
Właściciel
Albo artefakt tak nie działał, albo wcześniej zbytnio sobie nim pofolgowałeś i nie mógł zrobić czegoś takiego, ale fakt faktem, że się nie udało.
Obejrzał więc osłonę pleców zaciężnych.
Właściciel
Przeszywica, skórzana zbroja i pancerna płyta, grubości mniej więcej połowy tej, która chroni korpus, jeśli się nie mylisz i każdy ma taką samą ochronę jak kilku tych, którzy padli wcześniej i leżą martwi na brzuchach.
Stąd mógłby ich trafić z góry?
-Byłeś tu już kiedyś? - Zapytała się Lorna, kiedy dojeżdżali do Nowego Gilgasz.
Właściciel
Vader:
Takich cudów nie zapewni nawet Twój artefakt, musiałbyś znowu znaleźć się pod sufitem i jakoś próbować stamtąd.
Taczka:
- Kilka razy. Nie powiem, żeby było źle, ale po ostatniej wizycie kilka lat unikałem tego miasta.
-A co się stało podczas tej "ostatniej wizyty"? - Zapytała z ciekawości.
-Możemy ich też zostawić i dopaść nas cel, zanim ucieknie.
Właściciel
Taczka:
- Powiedzmy, że nie chciałem płacić jakiegoś śmiesznego podatku dla Czarnego Słońca i obiłem mordy kilku ich chłoptasiom, którzy to złoto próbowali odebrać.
Vader:
- Powiedzmy, że możemy. - odparł Rivert. - Ominąć ich ominiemy, ale tylko Ty, ja i Drow. Uważasz, że we trzech damy radę?
-Zbyt duża ilość też będzie przeszkadzała. Też zależy od tego, czy walczymi tylko z nim, czy z małą armią z nim na czele.
-Muszą być naprawdę na ciebie wściekli...
Właściciel
Vader:
- Ty tak teraz na serio? Jesteś nowy w Czarnym Słońcu, Wassi? Nie wiesz, że on ma tyle pieniędzy, przysług i tego typu przyjemności, za które sformował nie tylko osobistą ochronę, ale też pewnie zaprzęgnie do walki wszystkich innych członków Czarnego Słońca, którzy akurat będą w pobliżu? Pewnie, że będzie czekać na nas sam, bez jakiejkolwiek ochrony i spokojnie odda władzę, a nawet sam siebie pozbawi życia, żeby nikt z nas nie miał krwi na rękach albo wyrzutów sumienia.
Taczka:
- Byli, teraz mam już czyste konto.
Tymczasem wraz z całą grupą wkroczyliście do Nowego Gilgasz, o dziwo bez kontroli przy bramie, przy której nie zastaliście też straży.
-Przypomnij mi, żebym ograniczał rozmowę z tobą do przytaknięć i pomruków.
Właściciel
- Wybacz, że chcę wykonać to zadanie i przeżyć.
-A co takiego zrobiłeś, że ci opuścili?
Właściciel
- Skróciłem o głowę pewien ich problem.
-Może nie powinnam być taka ciekawska, ale co było ich problemem?
///Dobra, co sugerujesz Kuba zrobić?///
Właściciel
Taczka:
- Faktycznie, nie powinnaś. - odparł Nord i nie kontynuował wątku. Po kilku chwilach Wasza karawana zatrzymała się na głównym rynku, a tam kupiec wypłacił wszystkim najemnikom nagrodę za ich służbę, po sto sztuk złota na głowę. Poza Wami, wszyscy rozeszli się w swoje strony.
Vader:
//Walczysz przeciwko najemnikom. Jaka jest największa wada najemników?//
-Więc... Co teraz będziemy robić? - Zapytała się Lorna.
///Śmierdzą///
-Mamy jakieś "wolne" pieniądze?
Właściciel
Taczka:
- Najpierw jakaś karczma, później trzeba będzie zacząć zarabiać. - odparł i już w połowie zdania zaczął iść przed siebie, szukając pierwszej z brzegu gospody, gdzie moglibyście się zatrzymać, zjeść coś, napić się i odpoczywać pomiędzy kolejnymi zleceniami.
Vader:
//Zwłaszcza jak zaczynają gnić.//
- Niekoniecznie, ale idę o zakład, że Vigo ma w skarbcu więcej, niż wszyscy bylibyśmy w stanie unieść. A nawet dwa razy tylu, ilu jest nas obecnie.
-Raczej się nie pogniewa, jak zaoferujemy więcej najemnikom, hm?
Właściciel
- Martwi mają zwykle to do siebie, że nie protestują.
-A więc działamy.
Spróbował ponownie pojawić się za plecami najemników z użyciem swojej magii cienia.
-Widocznie dobrze wam płacą, skoro jeszcze walczycie. Jednak, możemy wam zaoferować więcej, jeżeli po prostu sobie stąd pójdziecie.
Kiwnęła głową i poszła za Lornem.
Właściciel
Vader:
Głupi nie byli, Rivert miał rację. Objawiało się to choćby tym, że nie rzucili się nowego pracodawcy w ramiona, ale czujnie kroczyli w Twoją stronę, tworząc mur tarcz, najeżony halabardami, a w dłoniach trzymając miecze długie.
Taczka:
Karczm było tu sporo, toteż bez trudu znaleźliście jedną, której daleko było i do luksusów, i do typowej mordowni, a więc w sam raz. Nord od razu ruszył ku karczmarzowi, aby zająć się kwestią strawy, napojów i pokoi.
Usiadła przy którymś ze stołów.