Właściciel
- Pół tuzina gotowych, a trzy razy tyle w drodze. Do tego cztery gotowe i załadowane statki z zapasami.
- Rozumiem, czyli na moich 500 żołnierzy wystarczy, jednak mam pytanie . Przyprowadziłem ze sobą armię Gigantów którymi dowodzę . Czy statki dadzą radę z nimi płynąć ?
Właściciel
- A Książę mógłby opisać to coś?
//Nie mam zamiaru naruszać twojego uniwersum więc wymigam się niczym prawdziwy czarownik :O//
- Najlepiej będzie jeśli pokażę Ci burmistrzu, to stworzenia dość trudne do opisania .- po czym zaprowadził burmistrza przed ratusz, gdzie zapewne czekali giganci i jego 500 żołnierzy .
///Za duże, za duże, za duże ( i tak jeszcze 10 razy), albo jeden na statek i nie umieją pływać ;-;
//Mogą wykorzystywać statki jak kółka ;v, trzymać się ich i płynąć . Albo to ledwie kilku metrowe giganty wtedy problemu nie ma//
//Wiesz że cię kocham Bill? ;-; Plis don't kill me ;-;
Właściciel
- Możemy przewieść połowę tych stworów i wszystkich żołnierzy lub wszystkie stwory i jedną trzecią żołnierzy.
- W takim razie wybieram pierwszą opcję, jednak reszta tu pozostanie i z każdym dziennie budowanym statkiem wysyłaj je do nas burmistrzu . Przyda nam się wsparcie.. a dodatkowo . Pozostały tu jakieś bataliony karne czy wszystkie wyruszyły ?
Właściciel
- Wszystkie w drodze lub już na miejscu.
Kiwnął głową .
- No dobrze, w takim razie rozpocznijmy przygotowania do rejsu .
Właściciel
- Teraz? - zapytał nieco zdezorientowany. - Od razu?
- Tak, mam bardzo dużo spraw na głowie im szybciej rozwiążę problemy tym lepiej . A ten jest dość spory .
Właściciel
Kiwnął głową i odszedł by wydać rozkazy.
W takim razie czekał, aż wróci .
///Zamachowcy, chociaż raz .-. Nie mam nic do ciebie Bill, może Jonathan zostać twoim nadwornym magiem? ;-;
Jasne, jak zmieni się w krasnoluda .
Właściciel
No i wrócił meldując, że wojska i Giganci zakwaterowani, a statki gotowe do wypłynięcia.
W takim razie Baron ruszył na statek i przygotował się do wypłynięcia .
Właściciel
I statek ruszył.
//Zmiana tematu. Powiem gdy będziesz na miejscu.//
Właściciel
FD_God:
Wasza galera (której opis później zmienię) przybiła wreszcie do nadbrzeża Hunder.
- Miasto nie do poznania. - rzucił kapitan z pokładu. - Gdy byłem tu dwa lata temu, nie było żadnej floty, ani potrzebnej infrastruktury. A teraz... No, ten ich Książę to potrafi.
-Takie osoby powinny znajdować się w każdej władzy, jeżeli ktoś potrafi tak przemienić miasto, to co zrobiłby z całym krajem...
Właściciel
- Zrobił mocarstwo. Wiesz, lepsza flota, lepsza armia, kolonizacja jednej z wysp, pokonanie armii Goblinów i wiele, wiele więcej osiągnięć, o których ten cały Gorin nie wspomniał.
-Osobiście podziwiam takie jednostki, które potrafią doskonale wszystkim zarządzać i utworzyć coś takiego mając na początku niewiele... No to jak kapitanie, bierzmy się do roboty.
Właściciel
- Owszem, owszem, trzeba tylko towar wyładować.
-Pomóc w tym jakoś czy wszystkie role już przy tej robocie obsadzone?
Właściciel
- Obsadzone, ale tachanie skrzyń to nie jest praca marzeń, więc na pewno komuś nie będzie się chciało i będzie mógł zająć się tym osobiście.
-No to jak ktoś się zmęczy to najwyżej go zastąpię, a kiedy dojdzie do tego całego spotkania?
Właściciel
- Jak znam Krasnale, to już na nas czekają, przy okazji popijając piwsko.
-Chyba nie powinniśmy im kazać długo czekać? W dodatku niech nie piją w samotności.
Właściciel
Kapitan nic nie odpowiedział, jednak w końcu zrzucono trap, a ludzie zaczęli znosić skrzynie. Mniejsze wynosili pojedynczo, a większe we dwóch.
No to nie miał nic innego do roboty jak czekać, aż sobie skończą.
Właściciel
Wytrwali dzielnie bez Twojej pomocy i kapitan pozwolił większości zejść na ląd, pozostawiając na galerze jedynie szczątkową załogę.
-No to niech kapitan prowadzi dokądkolwiek mamy się udać.
Właściciel
Miasto nie było aż tak ogromne, jak mogło się wydawać, więc kapitan zwyczajnie ruszył przed siebie.
Ruszył za nim tak jak zapewne reszta załogi na lądzie.
Właściciel
Ledwo co wyszliście z portu, a zatrzymała Was spora grupa uzbrojonych po zęby krasnoludzkich żołnierzy, choć tylko kilku ruszyło ku Wam. Reszta wolała siedzieć na wozach do transportu akwamarynu lub popijać z kufli i manierek.
Raczej nie byli wrogo nastawieni to tak czekał, aż kapitan coś zacznie z nimi dyskutować.
Właściciel
No i zaczęli dość ożywioną wymianę zdań, a po chwili Krasnale ruszyły tyłki i zaczęli pakować skrzynie ze statku an swoje wozy.
-No to teraz co kapitanie, mamy iść gdzieś dalej?
Właściciel
- Dostaniemy tu też marynarzy i jakiegoś kronikarza z dworu Księcia, koniecznie chce zabrać się z nami. Więc, póki co, macie godzinkę wolnego, chłopaki.
-Żebym jeszcze wiedział co tu przez tę godzinę porobić, kapitanie... Za dużo czasu się wylegiwałem to tak teraz mi potrzeba jakiegoś wysiłku.
Właściciel
- No to nie wiem... Jesteś chyba pierwszym, co na siłę roboty szuka, jak ma wolne.
-Najwidoczniej nie da się cały czas leżeć i nic nie robić, muszę jakoś uwolnić tę energię.
Właściciel
- Jesteś kreatywny, do cholery! Znajdź sobie jakieś zajęcie.
-Ech, no to może na coś wpadnę.- Powiedział rozglądając się w mieście za jakąś karczmą.
Właściciel
Może i nie jest to stolica Księstwa Krasnoludów, ale jedno z ich większych miast. Karczm było tu przynajmniej kilkanaście.
Jak zawsze, starał się wybrać jakąś wyglądającą w miarę porządnie karczmę.
Właściciel
Każda karczma wyglądała porządnie, ale jedna błyszczała wśród nich. Jak głosił napis nad drzwiami, sam Książę miał to pokój oraz pił piwo i miód.
No to zdecydowanie mogli o sobie mieć wysokie mniemanie, udał się tam więc do środka rozglądając się wstępnie w środku.