Właściciel
Kebs:
//W sumie nawet dobrze pomyślane.//
Niestety, nie było takich. Jeśli chodzi o te pierwsze to najlepiej zgłosić się do jakiejś kuźni, zapewne, w którejś będzie potrzeba pomocników kowali lub samych kowali. Zadań na kradzież czy pobicie nie było w ogóle, o to można pytać się każdego Krasnoluda z osobna. Najwięcej zleceń na tablicy opiewało na zabijanie bandytów, Burgundów, Trolli, Ogrów i tym podobnych, które uprzykrzają krasnoludzkie życie.
Bilo:
I zasnąłeś. A sen miałeś wręcz zajebisty...
Na początku, niczym niematerialny byt, leciałeś z prędkością błyskawicy po podziemnych korytarzach, tunelach, grotach i jaskiniach, mijając koczownicze obozy jaskiniowych Orków, warowne miasta Szarych Krasnoludów, smukłe metropolie Najmroczniejszych Elfów oraz stanowiące jeden wielki pie**olnik miasta Goblinów. Jednakże nie one były Twoim celem, ba nie były nim nawet egzotyczne zwierzęta i bogate złoża najróżniejszych surowców, a spora grota położona głęboko w Podmroku, a może i w Podziemiach. Prawie cała wypełniona była żrącym kwasem, jedynie wokół ścian jaskini istniały urwiste brzegi. Od wejścia prowadziły wąski kamienny pomost, a kończył się on na małej kamiennej wysepce, na której wznosiła się wysoka i strzelista wieża, połyskująca nawet mimo braku światła i wykonana jakby z diamentu... Przeniknąłeś jej ściany i trafiłeś do środka, gdzie na małym piedestale spoczywał pierścień, również wykonany z diamentu.
Nagle sen zmienił się, trafiłeś do Mrocznego Królestwa, pełnego niebezpieczeństw. Jednakże nie mogły Cię one dotknąć w żaden sposób, bowiem znów wydawałeś się być owym nieśmiertelnym bytem. Zobaczyłeś tam stojącą w ruinie wieżę, której fragmenty leżały w nieładzie na ziemi. Jednakże bez trudu mogłeś dostrzec, że wykonano ją z rubinu. Ponownie przeniknąłeś ściany, lecz tam nie znalazłeś nic na piedestale, choć nie powinno to dziwić.
Sen zmienił się znowu, tym razem leciałeś gdzieś nad Archipelagiem Sztormu. Nagle zniżyłeś lot i trafiłeś na wielką wyspę, sądząc po rozmiarze, kształcie, florze oraz faunie była to osławiona Wyspa Trolli. Tam, pośród nieprzebytej dżungli odnalazłeś otoczoną przez Trolle wieżę pokrytą pnączami i innymi roślinami. Nawet mimo tego dokładnie dostrzegłeś, że wykonana była z zielonego minerału, najpewniej szmaragdu. Ponownie przeniknąłeś ściany i tam trafiłeś na piedestał, na którym stała migdałowa tarcz ze szmaragdu. Sen się rozmył i zobaczyłeś jakiegoś Krasnoluda. Do złudzenia przypominał Ciebie, ale był... inny. Nieco wyższy i lepiej zbudowany, wyglądał też na młodszego o dekadę lub półtora od Ciebie. Jakby tego było mało, przy pasie miał topór, w lewej dłoni dzierżył Szmaragdową Włócznię, zaś w prawej ściskał Rubinową Włócznię. Również na palcu prawej dłoni widać było Diamentowy Pierścień.
W tym momencie zabrzmiały słowa, które już zdałeś się raz słyszeć:
Rubinowa Włócznia, Szmaragdowa Tarcza i Diamentowy Pierścień. Osobno potężne. Razem - niepokonane.
Sen się rozmywał teraz co chwila, widziałeś różne obrazy:
Siebie samego w tej odmłodzonej wersji, jak rozbijasz w perzynę armię Najmroczniejszych Elfów. Sam.
Znów siebie, gdy staczasz zwycięski bój z całą armią Księstwa Elfów, wspieraną przez Enty, Jednorożce i Szmaragdowe Smoki.
Siebie, gdy tryumfalnie przejeżdżasz przez Hobbiton, stolicę Księstwa Hobbitów, witany jak wyzwoliciel.
Siebie, jak na czele wielkiej krasnoludzkiej armii staczasz olbrzymi bój z niezatrzymaną i niepokonaną dotąd armią Mrocznych Elfów, która jednakże nie mogła się równać z Tobą, Twoją armią i Twoimi artefaktami.
Widziałeś siebie na dziobie okrętu wielkiego niczym góra, który stał na czele floty blokującej wyspę z Trującym Szczytem.
Nieco później widziałeś siebie gdzieś na pustyni, za Tobą zaś ciągnęła armia Krasnoludów, a za nimi jeńcy z nirgaldzkich państw i koczowniczych plemion. Jeszcze dalej widziałeś płonące Ur i Minteled oraz pustynię zasłaną trupami wrogów.
Następnie dostrzegłeś siebie samego, jak staczasz zwycięski pojedynek z samym Wulfgarem z Doliny Lodowego Wichru, a później podbijasz miasta stanowiące Dekapolis.
Na sam koniec zauważyłeś siebie, otoczonego przez wszystkie podbite nacje, a więc wszystkie rasy z wyjątkiem ludzi. Zauważyłeś ruiny białych murów miasta Hammer w tle i idących ze spuszczonymi głowami Cesarza Verden, Kairna Krwawą Buławę, Uthera, Anduina, Amhirantę i wielu, wielu innych. Wszyscy, poza Cesarzem, klęknęli przed Tobą, gdy siedziałeś na wielkim tronie. On sam założył na Twoje skronie cesarską koronę i również uklęknął.
Tymczasem olbrzymi tłum krzyczał:
- Wiwat! Wiwat, Gorin Żelazny Młot! Wiwat, Władca Elarid!
Ty zaś zaniosłeś się śmiechem i śmiejąc się, wybudziłeś się rankiem ze snu.