Właściciel
- To wiedzą Ci z Gildii Górniczej, w mieście.
Konto usunięte
- Rozumiem, a gdzie dokładniej się ona znajduje? - dopytał.
Właściciel
- W centrum, taki duży budynek z logiem, na którym jest młot i kilof, ciężko przegapić.
Konto usunięte
-Dzięki wielkie - podziękował, po czym udał się do wcześniej już mienionego miejsca.
Właściciel
Pomijając wszelkie kontrole przy bramach, trafiłeś wreszcie do owego budynku, gdzie za biurkiem siedział jakiś Krasnolud, paląc fajkę i piszcząc coś w opasłej księdze.
Konto usunięte
-Witam - zaczął - ja w sprawie burgundów. - oznajmił - Na jaką kwotę mógłbym liczyć za oczyszczenie jednej kopalni? - zapytał.
Właściciel
Krasnolud przewrócił księgę o kilka stron.
- Hmmm... Dzisiaj... Dzisiaj to będzie tuzin złota za łeb.
Konto usunięte
-Rozumiem, a na ile takich mogę liczyć w gnieździe? -.
Właściciel
- Z kilkaset na pewno, jak wpadniesz na przetrzebione gniazdo to ździebko mniej.
Konto usunięte
- W takim razie dziękuję za informację - podziękował i wyszedł z budynku po czym zaczął szukać jakiejś tablicy z ogłoszeniami. Warto zarobić na tą klatkę.
Właściciel
Najwięcej ogłoszeń miała Gildia Górnicza, w końcu trzeba się pozbyć tych Burgundów. Poza tym było nieco zadań na eliminację innych potworów i bandytów.
Konto usunięte
Zerknął na najlepiej płatne z tych o bandytach.
Właściciel
Ktoś wspominał o niemalże zawodowej armii z siedzibą w małym forcie.
Konto usunięte
W takim razie poszukał czegoś gorzej płatnego, a nie będące rozwlekłym synonimem na słowo "samobójstwo". Póki co nie chciał go popełniać.
Właściciel
Na północy była jakaś mała banda, dosłownie kilku.
Konto usunięte
Sprawdził szczegóły i zaczął podróż do tego miejsca.
Właściciel
Wspomniano jedynie, że to grota przy szlaku handlowym, na północ. Nic więcej.
Konto usunięte
Tak więc drow Pulsem zwany, zapewne z jakiegoś powodu kontynuował podróż w to miejsce jako, że zaczął ją już wcześniej.
Właściciel
I ruszyłeś, dzięki dobremu oznakowaniu znalazłeś w końcu szlak handlowy, nic tylko iść i wypatrywać jaskini.
Konto usunięte
Jak można naprawdę się domyślić w niezwykle prosty, rzekłbym banalny sposób - zaczął jej wypatrywać swymi być może nie pięknymi, a przeciętnymi oczyma.
//Ten pyromanta z Argentu nadal idzie?
Właściciel
//Zaraz mu zacznę. Nie że zapomniałem... Droga po prostu długa.//
Jego przeciętne oczy dostrzegły wreszcie jaskinię. Pytanie tylko czy to ta właściwa?
Konto usunięte
Jego nieprzeciętnie przeciętne gałki oczne niestety nie pozwoliły mu tego zobaczyć z takiej odległości. Wyciągnął szablę z pochwy i wszedł ku przygodzie. Albo może raczej śmierci. Ewentualnie rozczarowaniu.
Właściciel
//W sensie, że wszedł do jaskini?//
Konto usunięte
//Tak; Chciałem już odpowiadać sarkastycznie, ale nie w ostatniej chwili, nim zacząłem pisać - uświadomiłem sobie że faktycznie zrzuciłbyś ją w przepaść czy coś.
Właściciel
//Yyy... Wcale nie ._.//
No i wszedł. Ciemno. Pochodnia by się przydała.
Właściciel
Bilo:
Wraz z orszakiem, gwardią, dowódcami i całą resztą bezproblemowo pokonałeś drogę z Żelaznych Kuźni do Axer i jesteś już u bram stolicy.
Konto usunięte
//I teraz skąd wziąć pochodnię ;_;
Właściciel
//Wymyśl coś :V
A w tej wiosce to już dawno Ci zacząłem, mówię, żeby nie było.//
- Walon ponoć zostawił mi tu jakiś prezent..- mruknął sam do siebie po czym spojrzał po swoich dowódcach jadących zapewne po jego obu stronach -. Chciałbym się spotkać z kimś kto zajmuje się podatkami i ogółem tego szajsu w moim pałacu..bo mam przeczucie że został już skończony..poza tym przyślijcie także do mnie mojego nadwornego kowala i dyplomatę którego wysłaliśmy do szarych kuzynów.
Właściciel
Skinęli głowami i pognali na swych kucach pierwsi, aby wszystko było gotowe gdy już przybędziesz.
Tymczasem Ty, gwardia i orszak pokonaliście wreszcie ostatnią bramę, a drogę zagrodził Wam odziany w czerń mężczyzna, niby rasowy najemnik, a jednak hrabia i szlachcic. Pod jego nogami spoczywał śpiący, dziwny zwierz, a na twarzy jegomościa odmalowywał się uśmiech szeroki jak stąd do Archipelagu Sztormu.
Baron zaśmiał się gromko, zatrzymał cały orszak po czym zeskoczył z konia i rozwarł swe ręce tylko po to aby zaraz złapać swego starego przyjaciela w niedźwiedzim uścisku
- Walon, stary koniu ! Jak ci czas mija ?
Właściciel
Uścisk oddał niemalże równie mocno, w końcu był z niego kiedyś kawał najemniora. Chwilę później zaczął się śmiać i mimo Twej okazałeś wagi oraz całego rynsztunku podniósł Cię w górę, tak że Wasze twarze były na tym samym poziomie.
- Gorin, ku*wa... Będę ojcem, rozumiesz to! Żona jest brzemienna, to już ósmy miesiąc, niedługo rodzi! - powiedział i nim cokolwiek uczyniłeś podrzucił Cię w górę i po chwili postawił z powrotem na ziemi. - A ja jestem słownym człowiekiem, więc imię dla dziecka już wybrane.
Jego śmiech trwał i trwał gdy słyszał tą wiadomość a gdy stanął na ziemi złapał się pod boki
- Jednak coś mi nadal w tym układzie nie pasuje ! Gdzie są moje beczki piwa ?!- stwierdził z udawanym gniewem po czym ponownie zaśmiał się -. A cholera..a pamiętam jak twoją żonkę ratowaliśmy..jak się tam ma twoja teściowa ? Nie jest aby na mnie zła za uhm..męża ?
Właściciel
- Przyznam, że nie mówimy o jej przeszłości, wolimy patrzeć w przyszłość. - powiedział i na chwilę spochmurniał, ale twarz mu się nagle rozjaśniła. - Te beczki kazałem wnieść do Ratusza, o nich również nie zapomniałem, zwłaszcza że sam mam straszną chcicę na piwo.
Pokiwał głową kilkukrotnie w ciszy po czym stwierdził
- Załatwię tylko kilka spraw i z chęcią obalę z tobą niejednego kufla stary druhu.
Właściciel
- Będę czekać. - powiedział i skierował swe kroki do Ratusza, po chwili też gwizdnął, aby przywołać swojego zwierzaka, który po chwili za nim pobiegł.
Baron natomiast wskoczył ponownie na kuca i ruszył wprost do pałacu, licząc że ten był już skończony.
Właściciel
Gdyby był to pewnie tam Walon zaniósłby piwo, i racja, bo o ile monumentalna była już stała, to jeszcze daleko jej było do pałacu.
Tak czy siak rozejrzał się za miejscem gdzie mógłby przysiąść i oczekiwać kogokolwiek.
Właściciel
Przysiąść mogłeś w sumie wszędzie, pełno było pniaków, skrzyń i beczek. A czekać możesz co najmniej na majstra, który zarządza budową, bo później lepiej wrócić do Ratusza, sprawy kraju, Walon i piwo czekają, w dokładniej tej kolejności od najmniej do najbardziej ważnego.
Złoto Moje
Baron postanowił się nie upierać przy swoim tak bardzo jak chciał i ruszył jednak do ratusza
Strażnik
Znait teleportował się na sam rynek miasta Axer po czym wolnym krokiem - zapewne dość mocno odstając ponad tłumem ruszył ku bramom aby rozejrzeć się za tawerną w której odnaleźć mógł jakichś łowców przygód tudzież najemników.
Właściciel
No i trafiłeś do Ratusza. W środku był Thane, Thorgrim, Walon, Mird i jakiś Krasnolud, którego imienia nie znałeś lub też nie mogłeś sobie przypomnieć.
Właściwie to w każdej karczmie mógłbyś znaleźć takowych, więc wystarczy wejść do pierwszej lepszej.
Baron
- No, najpierw spotkałbym się z osobą zajmującą się wydatkami, podatkami i tak dalej. Później panem dymplomatą a na końcu z moim kowalem.
Strażnik
I tak też zrobił otworzył drzwi i potężnie się pochylił bo jego dwu i pół metrowa persona zapewne ledwie się mieściła w przejściu.
Właściciel
- Kanclerz zajmujący się podatkami wyjechał dwa dni temu i najpewniej za dwa dni wróci. Kowal jest zajęty, twierdzi że nikt ma mu się nie wpi***alać, a dyplomata już czeka w swym gabinecie. - powiedział Thane i odczekał, aby później wskazać na Krasnoluda. - Ten tu domaga się obiecanego awansu.
- I ów otrzymuje, podejdź no tu tylko i powiedz mi swe imię żebym wiedział ze to ty.
//Strażnik
Właściciel
- Zwę się Fundri, panie, za podarowanie Ci alkoholu miałem zostać dziesiętnikiem. - wyjaśnił i pokazał Ci trzonek Baronowego topora. - Dostałem to od Księcia.
Pochylenie się było dobrym pomysłem i dzięki temu wkroczyłeś do pełnej Krasnoludów karczmy, które oderwały wzrok od kufli, kart, fajek i broni, by wycelować go w Ciebie.
Baron
- Powiedz mi Fundri, od jak dawna mi towarzyszysz ? I czy masz jakiś przydomek ?
Strażnik
Ruszył bardzo wolnym krokiem do środka karczmy, zatrzymując się w jej centrum - tam o ile mógł wyprostował się i spojrzał wokół siebie
- Szukam najodważniejszego z najodważniejszych w waszym ludzie.
Właściciel
- Nie mam przydomka, panie, nigdy nie miałem okazji go zdobyć. A towarzyszę Księciu od wojen z Goblinami, byłem wtedy członkiem armii pana Thorgrima.
Naraz poderwały się wszystkie Krasnoludy, każdy z bronią lub kuflem w ręku.
Baron
- Niechaj twe imię będzie teraz znane jako Fundri Książęcy Topór. Ogłaszam cię setnikiem piechurów.- stwierdził wpatrzony w niego przychylnym wzrokiem -. Liczę że jako Weteran mych licznych wypadów spiszesz się dobrze.
Strażnik
- Na imię mi Znait, z waszych opowieści możecie mnie znać jako..Strażnik.- przedstawił się kłaniając -. Mam zamiar wyruszyć na Górę Mroku i zdobyć ją oraz jej skarby.