Właściciel
Pozostałe stwory przerwały pościg dopiero na kilka metrów od wyjścia, gdzie było już dla nich za jasno, i warcząc jeszcze, wróciły w ciemne korytarze kopalni.
Poszedłem odnieść głowę do gildii górniczej. Marne pieniądze, ale przynajmniej jakieś
Właściciel
//Nie odciąłeś mu głowy, pisałem, że zajęło to zbyt dużo czasu, więc postanowiłeś zostawić zwłoki i uciekać przed tamtymi dwoma.//
Moja zdobycz... Trzeba po nią wrócić i ubić te głupie burgundy, jeśli tak dalej będę uciekał to nie zabiję ani jednego. Wszedłem z powrotem z dwoma mieczami w pogotowiu
Właściciel
Gdy tylko zagłębiłeś się w te partie kopalni, gdzie nie sięgało drażniące Burgundy światło słoneczne, zostałeś zaatakowany przez jedną z bestii, która już znajdowała się w powietrzu, ledwie pół metra od Ciebie, a kolejna już szykowała się do skoku, szczerząc długie kły.
Właściciel
Udało Ci się, a pierwszy Burgund zarył głową i kamienną podłogę, choć to go jedynie na chwilę oszołomi, a nie zabije. Tymczasem druga bestia również ku Tobie skoczyła, wątpliwe, żebyś zdołał przechytrzyć ją w ten sam sposób, nie masz zwyczajnie na to czasu i miejsca, unik niewiele da.
W takim razie zamachnąłem się przed siebie mieczem, starając się uderzyć idealnie w chwili, gdy burgund pojawi się w moim polu rażenia.
//W ogóle mógłbym podpalić moje miecze?//
Właściciel
//Tak działa, między innymi, Magia Ognia.//
Trafiłeś i zabiłeś bestię, ucinając jej łeb, który spadł na ziemię, ale mimo to reszta ciała gnała dalej, a jego impet powalił Cię na ziemię. Dobrze byłoby wstać, bo drugi Burgund właśnie się podnosi i idzie w Twoim kierunku.
Wstałem jak najszybciej i rzuciłem pochodnię na ziemię. Wtedy wyciągnąłem swój drugi miecz i spróbowałem je podpalić, aby były bardziej zabójcze i dawały źródło światła.
Właściciel
Udało Ci się, a większa ilość światła nieco speszyła i ogłupiła bestię, dając Ci szansę na wyprowadzenie ataku jako pierwszy.
Więc wykorzystałem chwilę i wyprowadziłem szeroki, poziomy zamach dwoma mieczami jednym celując trochę wyżej, w głowę, a drugim celując w tułowie.
Właściciel
//Opisz dokładniej, jakie to były cięcia, ja się domyślać nie będę, a Ty raczej nie chcesz z tego powodu płakać, że wredny GM ubił Ci postać, prawda?//
Właściciel
W takich warunkach rzeczywiście ciężko byłoby wciąż pionowy zamach, toteż nie miałeś innego wyboru. Tak czy siak, udało się, i tego Burgunda zgładziłeś.
Czy w mojej okolicy były jeszcze jakieś burgundy? Jeśli nie, to odetnę głowy zgładzonym potworom.
Właściciel
Nikt nie przeszkadzał Ci w dekapitacji potworów, miałeś więc teraz te dwie głowy i martwe cielsko nieco dalej, które również możesz o nią skrócić. Całkiem nieźle, jak na początek, ale to chyba trochę za mało, jeśli brać pod uwagę, że Krasnoludy płaciły tylko dziesięć złota za jeden łeb, prawda?
Poszedłem odciąć głowę tamtego burgunda. Następnie zostawię głowy w jakimś widocznym miejscu i pójdę poszukać więcej potworów.
Właściciel
Ponownie dotarłeś do rozgałęzienia kopalni. Skręcasz czy, tak jak ostatnio, idziesz prosto?
Idę prosto, bo czemu nie? Chyba nie ma różnicy.
Właściciel
//Otóż nie tym razem.//
Ponownie minąłeś trupa najemnika, który służył Ci teraz za drogowskaz, i przyświecając sobie mieczami, wkroczyłeś w coraz ciemniejsze, niższe i wilgotniejsze tunele. Maszerowałeś ledwie kilka minut, gdy usłyszałeś kolejne ryki Burgundów z naprzeciwka, którym musisz stawić czoło, bo na zaskoczenie ich nie ma raczej większych szans.
Spróbowałem powtórzyć poprzedni numer z podpaleniem mieczy.
//jak zwykle moja pamięć mnie zawodzi//
Ruszyłem więc w stronę Burgundów, skupiając się. Nie można było ukryć, że się trochę bałem i niespokojnie trzymałem miecze.
Właściciel
O dziwo, choć definitywnie potwory zmierzały w Twoim kierunku, a od konfrontacji dzieliło Was właściwie wyjście zza zakrętu tunelu, Burgundy nie zostały zaatakowane. Sądząc po ich rykach, szczęku oręża i nieprzyjemnych dźwiękach, które zwykle wydają miecze czy topory zagłębiające się w ciało, przecinające mięso, skórę i kości, ta grupa padła łupem innych najemników.
To teraz muszę podjąć decyzję - mogą mnie po prostu wyeliminować i zabrać mój łup, lub mogę się do nich przyłączyć, o ile się zgodzą. Wybrałem drugie.
- Hej!
Właściciel
Wychodząc zza zakrętu rzeczywiście dostrzegłeś cztery zmasakrowane Burgundy, a nieco dalej ich pogromców. Z ich mieczy wciąż ściekała krew pomordowanych stworzeń, która pokrywała też ich nagie kości czy elementy pancerza, przeważnie pordzewiałego i starego. Patrzyli się na Ciebie z typową dla Nieumarłych tępotą, choć nie do końca mogli, w końcu nie mieli oczu, ale puste oczodoły... Szkielety wahały się, zdziwione, tylko chwilę, a nim Ty mogłeś się choćby porządnie zastanowić, skąd znalazły się tu pomioty Nekromancji, cała trójka uniosła broń i równocześnie zaatakowała.
Miałeś o tyle szczęścia, że tutaj korytarz był dość wąski, przez co jeden z Nieumarłych musiał pozostać w tyle. Dwaj pozostali zaatakowali niemalże równocześnie, jeden cięciem na wysokości brzucha, a drugi pchnięciem wycelowanym w Twoją szyję. Gdyby spróbowali wziąć zamach znad głowy, ich miecze uderzyłyby najpewniej w kamienne sklepienie tunelu.
Wykorzystałem fakt, że mam dwa miecze i zablokowałem obydwa ciosy. Wyprowadziłem ripostę i spróbowałem odepchnąć jednego szkieleta kopnięciem. Jeśli to się udało, to drugiego szkieleta pchnąłem jednym mieczem celując gdzieś w głowę i jednocześnie wyprowadziłem małe poziome cięcie.
Właściciel
Blok się powiódł, tak jak zresztą wszystko i Twoja klinga wbiła się głęboko w czaszkę Nieumarłego, a ten po chwili rozsypał się na pojedyncze kości. Jednakże w tym czasie drugi Szkielet zdążył wstać i ponownie zaatakował, a miejsce tego zniszczonego zajął ostatni. Ci dwaj działali o wiele bardziej zsynchronizowanie, gdy pierwszy wykonał zamach na wysokości Twojej szyi, chcąc poderżnąć Ci gardło albo odciąć głowę, drugi trzymał miecz w pogotowiu, w pozycji obronnej, gotów parować ciosy, które wymierzysz w niego lub jego kompana. Choć sam nigdy nie widziałeś żadnych Nieumarłych w akcji, to z opowieści, które usłyszałeś, nie wynikało, aby walczyli tak dobrze, zgodnie i efektywnie.
Zablokowałem cios. Wyprowadziłem ripostę w stronę pierwszego szkieleta (celując w głowę), a drugim mieczem dźgnąłem w drugiego szkieleta, celując w w tułów.
Właściciel
Strąciłeś czaszkę Nieumarłego, która potoczyła się gdzieś w mrok tuneli. Jego bezgłowe ciało upadło chwilę później i rozpadło się na pojedyncze kości. Również drugiego oponenta trafiłeś, ale ten cios nie zrobił na nim wrażenia, nie miał przecież narządów wewnętrznych, które mógłbyś w ten sposób uszkodzić, więc przekrzywił nieco czaszkę, jakby zdziwiony, i również Cię pchnął, celując w okolice pach czy żeber.
Teraz powinno być już łatwo. Sparowałem jego cios i zaatakowałem dwoma poziomymi cięciami w głowę i w nogi.
Właściciel
Łatwo, to raczej źle powiedziane, gdyby nie Twoje opancerzenie, teraz wnętrzności wylewałyby Ci się na kamienną posadzkę tunelu. Niemniej, udało Ci się przeżyć i zabić oponenta w sposób definitywny. Teraz masz wreszcie czas, aby zastanowić się, skąd tu do cholery wzięły się Szkielety.