Jakiś kilometr od was było niewielkie jeziorko . Drugą opcją był wodospad który spadał niedaleko .

Wybrał wodospad, rozejrzał się czy dałoby wykopać sztuczka rzeczkę pod mury.

Dałoby się, ale pędząca woda mogłaby po jakimś czasie zacząć wylewać więc potrzebowałeś też odpływu.

Odpływ mógłby prowadzić znów do wodospadu, najwyżej zbuduje się dwa mosty.
//Później pokażę na rysunku jak to ma wyglądać.//

Więc zostało tylko wprowadzić plan w życie . Miałeś na dole 50 krasnoludów którzy nic nie robili .

// Proszę się nie śmiać z mych zdolności miszcza painta ;-;//
Rozrysował plan na kartce i pokazał krasnalom.
-Musicie wykopać fosę i zbudowoć mosty, po tym puśćmy wode.

- Proco jok nic no jeden dziń .- powiedział jeden z krasnoludów podnosząc łopatę, reszta też to robiła, po chwili wyszli przed twierdzę -.

Usiadł na stołku i począł myśleć co jeszcze można zrobić.

Kowale mają mało sprzętu, przydałaby im się osełka . Można by też kuchnie przenieść na zewnątrz stawiając tu jakiś wielki gar bo wchodzenie do tej znajdującej się w twierdzy zaczyna być problematyczne .

Wstał i wsiadł na wóz.
-Jadę do miasta po osełkę i jakiś gar, będę niedługo.

- Oczywiście

//Zmiana tematu//

Jechał w stronę fortecy obserwując pracę swych towarzyszy.

Szło im wyśmienicie, zostało im już tylko zbudować mosty i sprawić żeby woda popłynęła, gdy wjechałeś przez bramę zobaczył cię jeden z kowali


- Łosełka ! Tegoż nam czeba było !

-Jak coś bydzie jeszcze trzyba to mówcie.
Zaczął robić małe przemeblowanie wynosząc stoły i krzesła na zewnątrz.Gdzieś z boku zrobił otoczone kamieniami ognisko i ułożył kilka badyli nad ogniskiem, aby można garnek zawiesić lub mięso nabić.Do ogniska wrzucił trochę drewna i kilka węgli, na końcu zawiesił garnek.Dawna jadalnia służy teraz jako magazyn i spichlerz.
-Gotowe.
Wszedł na mur i znów sprawdził jak sobie radzą.

Właśnie jeden krasnolud z przywiązanymi do brzucha linami rozbijał tamę która blokowała wodę . Gdy fala poszła liny które trzymały krasnala napięły się a jego przyjaciele przecięli je po jednej ze stron i zaczęli go wyjmować .

-Pięknie!
Patrzył jak woda zapełnia fosę.

Po chwili mieliście swoją wymarzoną fosę . Krasnolud cały mokry został owinięty futrami do ogrzania .

-Siadaj se przy ogniu.
Wskazał na ognisko przy garze.
-Wrzucisz se tem pochodnie i bedzie gites.
Mówiąc do zaczął kierować się do spichlerza.

Dotarłeś na miejsce dość szybko . Zobaczyłeś przez okno jak twoi dostawiają ci małe metalowe schodki do gara bo normalnie byś nie sięgnął .

Wziął ze sobą składniki na rosół i zaniósł do gara.

Szybko je przyniosłeś na miejsce, krasnoludy ogrzewały się w okół twojego ogniska i kilku mniejszych rozpalonych w okolicy .

Wrzucił to do wody wraz z przyprawami i czekał, aż rosół będzie gotowy.

Po kilkunastu minutach już był .

Spróbował czy czego jeszcze brakuje.

Była wyśmienita . Na pewno posmakuje po całym dniu pracy .

-Podchodzić z miskami, bede wam dawał.

//Bilo? ;-;

Zbliżali się, doktorka przepuścili jako pierwszego . Cieszył się najwyraźniej szacunkiem, dalej szli ci z twojej bandy a na końcu nowi .

Zaczął nalewać, a kiedy skończył nalał sobie i usiadł przy jednym ze stołów jedząc.

Siedział przy nim doktor i wszyscy twoi starzy znajomi .

Zaczął jeść.
-Trzeba postanowić co dalej, oni mogą wrócić.

- Teraz mamy fosę, nie przebiją się tak łatwo .

-Dolej sie boje, nie lubie patrzeć jak nasi umierajo.

- Żodyn z nos nie lubi.. alo teraz brama mocno i kożdy muszkiet mo.

-Ta, trzeba, więc czekoć, aż zaatakujo, a potem sie pomyśli.Może to my zaatakujemy lub pomoc wezwiemy.

- Jok ich zootkować kiedy to pewno bozy nie mo . A moży nie zootokujo ? Moży myślo że utłukli cio tamci i sobie odpościli .

-Na ich miejscu, zdenerwowołbym sie i zaatakowoł winkszą siło, ale może sobie poszli.Jeżeli tak to i tak trza pomyśleć co dalej, nie wyżyjemy już z mołych kradziży i napadów.

- Możyby.. na ormie sie rzucić ? Słobo teraz bo ksionżo z boronomi wojuje a skorby przewożo .

-Hmm...dobry pomyślunek, choć...chesz włosnom rase osłabiać?Moge napadać tylko żebyście mi potem nie norzekali, że orki pod bromom srajo.

- Orki zo słobe tyraz ksionże wompierzy silny

-No to nitopyrki bedo sroć pod bromo.A tak w ogóle to co z tym cołym ksiońciem?

- Bo ony to krol tego plugastwa nykromantów i mutagynistów -. splunął dwa razy-. Ony to czary z trupomi i wojska coły czos mojo . I on nojlopszy z tego całego hołotswo i mo tokie armije i wpływy że to oż stroch ! On to naszygo ostatniego krola ubył .

-Winc to tyn strachalec nam królo ubył?Mom nadzieje, że sie tu ni dostonie.

- Lypiej żyby to on na ludzi się rzucoł a ni no nos . Co my krosnoludy zrobylyśmy ? W góroch żyjemy i dobrzy nam tu się wiedzie .

-Ale to włodco nitopyrków, po nim sie wszystkiego spodziewać możno.

- Ano..- odpowiedział krasnolud kończąc zupę -.

Dokończył zupę i siedział chwilę patrząc jak inni jedzą.

Po krótkiej chwili siorbania także zjedli .

- To jok dzisioj z wortami robimy ?

-Kilku strzelców na muroch powinno storczyć.

- To iść ich wysłoć ?