Thies
-Witam, komandorze. Znalazłem waszą zgubę w barze, tuż po tym jak tam byliście. Przy okazji - nie zginął wam jakiś Geonosianin wymach*jący świetlówką?
Term:
Więc się przysiadam
Jace:
Jem aż zjem.

Shmi myśli, co to możę być.

Jak błyskawica się zerwała i postanowiła wylecieć na orbitę.
Lando
-To w bazie wojskowej. Muszę Cię przedstawić 410 jako nowego dowódcę.
Kali
-Mistrzu Kenobi-podeszła do niego-Chyba mnie szukacie.
Kasen
-Rozumiem, żę technikazakazane itd. itp., ale coś musi być....-szuka dalej (czyt. ryje w archiwach jak porąbany).

Shmi:
Providence jest wielkości twojej ręki i zatrzymał się w rośnięciu. Komaro-sępy urosły.
Kasen:
Coś znalazłeś.
Kali:
-Tak, i kto cię wpuścił do świątyni?
Lando:
-Rozumiem.
Thias:
-DRUFGAST NA CORUSCANT!?!?!?
Term:
Udało cię się wspaniałym klapnięciem usiąść na majestatycznym krześle z majestatycznego drewna prosto z wspaniałego majestatycznego Kashyyyku.
Jace:
Po paru minutach zjadłeś.

Shmi
-Ku*waku*waku*waku*waku*waku*waku*wa...-będzie jak oszalała do myśliwca, startuje, leci w pierścień i skacze gdzieś daleko.
Kasen no to sprawdza, co znalazł.
Lando
-Bardzo dobrze-powiedział o wiele miększym głosem. I wyższym. Wręcz kobiecym.
Kali
-A kto został wysłany na Mandalore z 501 z resztą, proszę nie mieć mu tego za złe. Chciał mnie odstawić do celi, z resztą, nie bawię się już w zabijanie Jedi, teraz bardziej mnie kręci zabijanie Sithów. Z resztą sama mam ochotę zaje**ć Sidiousa. A no właśnie, Separatyści mają conajmniej jeszcze jedną fiolkę WBC. A poza tym Lando piecz bardzo dobre ciastka. I ma niedźwiedzi chwyt. A no właśnie, jest kolejny Opress.

Thies:
-Tak. Także był w barze w którym twoi ludzie szukali właściciela.
Term:
Więc równie majestatycznie jem...
Jace:
Kieruję się więc do komnaty holokronów

Shmi:
Wielkość twojej nogi. Wychodzisz w jakimś polu asteroid.
Kasen:
Bardzo mało informacji, głównie to że są bardzo rzadko spotykane.
Thias:
-...Od jak dawna może tam być?
Lando:
Nagle tuż obok okna przeleciał prom Geonosjański, raczej wiadomo że to nie był senator. Za nim leciały dwa ARC próbując go zestrzelić.
Term:
I zjadasz.
Jace:
Więc tam idziesz.
Kali:
-O Savagu wiemy.

Lando
-KLITA NA CORUSCANT?!?!?! Zmiana planów, postrzelamy-leci do hangaru, wsiada do myśliwca i hajda za tamtym złomem.
Kasen
-I nic o znanych użytkownukach... Eh...
Kali
-Ta... A tak z innej beczki, mówi coś mistrzowi nazwisko Fare Ferro?
Shmi zakłada hełm z systemem zaopatrywania w tlen, opróżnia kokpit z powietrza, otwiera kokpit, wyp iernicza go za kokpit.
-I nie eracaj-odskakuje Na Coruscant.

Thies:
-Nie wiem. On także chciał waszego zdrajcy, choć raczej by zdobyć informacje.
Jace:
szukam jakiegoś holokronu o wizjach przyszłości
Term:
odkładam tacę i kieruję się do "centrum dowodzenia" bazy

Lando:
Widzisz jak jego prom lata wkoło świątyni.
Kasen:
Rzeczywiście, nic nie było.
Shmi:
W trakcie lotu zauważasz że w kokpicie został komaro-sęp i kilkadziesiąt B1.
Kali:
-Coś mi mówi...
Thias:
-On oficjalnie jest pojmany na Ryloth! Do sił na Coruscant, Klita Drufgast na Coruscant!
Jace:
Nic takiego nie znajdujesz, tylko to co już wiedziałeś, że nie każda wizja musi być prawda.
Term:
Więc tam idziesz.

Lando
-Czekaj czekaj ty sku*wysynu, czekaj czekaj...-namierza go na muszkę.
Shmi
-Cóż...-rozgniata je, potem się zobaczy. Co najwyżej wyskoczy na spadochronie.
Kasen
-Meh...
Kali
-Aha... Mniejsza, teraz proces, tak?

Thies:
-A może wróćmy do dezertera?
Jace:
szukam więc holokronów mistrzów specjalizujących się w wizjach i ich odczytywaniu, których kiedyś była masa...
Term:
Sprawdzam więc mapy galaktyki

Kasen odkłada wszystko na miejsce i idzie poszukać mistrza.

Kali:
-Proces odbędzie się jutro.
Shmi:
Dolatujesz na Coruscant.
Lando:
Unika namierzenia, po przeleceniu przed oknem kanclerza i nad bazą wojskową przy samym hangarze leci w stronę atmosfery.
Kasen:
Nie znajdujesz go.
Thias:
-Bardzo dziękujemy za schwytanie go.
Jace:
Mało jest takich.
Term:
Widzisz Ryloth już w 1/4 niebieskie.

Kali
-Tylko powiadomcie brata, żeby wiedział. Jak go znam jest na Mandalorze wraz z ostatnimi wiernymi z Watahy.
Lando
Przewidując lot tego *** robala strzela serię na przewidywanym torze lotu.
Shmi wchodzi w atmosferę i wyrzuca te śmieci.
Kasen
-Raczej śpi...-chodzi po to, by chodzić.

Lando:
Skoczył w nadświetlną. Słyszysz głos z komunikatora:
-Generale Lando, potrzebne wsparcie na Ryloth.
Kali:
-Powiadomimy.
Shmi:
Udaje ci się.
Kasen:
Więc tak chodzisz.

Lando
-Dobra, zaraz lecè.
-Assaya, lecisz na rodzimą planetę. Wsparcia potrzeba. Ty i 410. Leć do Bazy wojskowej WAR-u.-leci tam.
Kali
-A gdzie areszt? Bo tak jakby raczej nie zatrudnicie Sitha do uczenia. Kasena wyłączamy z wiadomych względów.
Shmi leci do habgaru Świątynnego.
Kasen idzie do ogrodu pomedytować.
//A tam Gryzek.

Lando:
-Dobrze mistrzu.
Widzisz przy bazie gotowe Venatory do startu.
Kali:
-Zaprowadzę cię do celi.
Kasen:
I widzisz małego Rankora. (Kot, normalnie, czasem ucieknie. Ale Rankorów nie ma w świątyni.)
Shmi:
Więc tam wlatujesz.

Kali
-Mi to tak szczerze zwisa. I tak na Jedi nie podniosę miecxa ani ręki.
Kasen
-Eeee... Ktoś widział mistrzynię Shmi?
Shmi chodzi sobie po Świątyni.
Lando ląduje w bazi i idzie do sztabu 3 dywizji (410 jest podzielony na 4 dywyzje, podzielone na 4 brygady podzielone na 4 pułki podzielone na itd. 3 dywizja jest pod jego kontrolą bezpośrednio. I także jest tu mieszanka klonów i ochotników w legionie. Wszystkie rasy poza Quarenami i Neimodianami).

Kasen
-Poważnie-wycofał się z ogrodu-ktoś widział Mistrzynię Shmi?.

Kasen:
-W hangarze.
Shmi:
Słyszysz Kasena pytającego o ciebie.
Lando:
Widzisz głównie klony ale też dwóch Ithorian i jednego Gungana.
Kali:
-Procedury...

Kali
-Nie cierpię biurokracji, a wojna je uproszcza. No nic...
Shmi
-Co się stało Kasen?
-Rancor... Rancor w ogrodzie...
-Raz, nie nazywaj mnie mystrzyni. Postarzasz mnie o 20 lat. A dwa, sprawdźmy.-poszła tam, a Kasen za nią.
Lando
-No panowie, mam nadziję że reszta Legionu gotowa. Lecimy sami czy ktoś jeszcze?

Term:
//Niebieski znaczy CIS?
Jace:
Więc otwieram i odtwarzam te, które są...
Thies:
-Nie ma za co... Nie, jednak chętnie wziąłbym za to nagrodę...

//Raczej Republikę.

Lando
-A gdzie komandor Term?

Shmi
-No i gdzie ten Rancor?
-Tam, we wnętrzu-Kasen pokazał do środka.

Term:
//Niebieski to Republika//
Widzisz jak do pomieszczenia wchodzi Generał Lando.
Lando:
Widzisz Terma patrzącego na mapę galaktyki.
Kasen i Shmi:
Widzicie młodego Rancora.
Kali:
Nie każdą.
Thias:
Daje ci 10.000.
Jace:
Jest o tym że wizję nie zawsze ukazują przyszłość, że mogą być też pół łapkami ciemnej strony.

Kali
-No niestety mistrzu Kenobi... Prowadź.
Shmi
-Ooooo, jaki słodki Rancor...-*oczy szczeniaczka* podchodzi.
Kasen gdzieś się ulatnia.
Labdo podchodzi do Terma.
-Za niedługo wyruszamy... Wow, na Ryloth serio jest źle.

Lando puknął Terma w ten jego hełm.
-Ziemia do żołnierza ARC. Generał Lando wzywa Alfę-12. Alfa-12, odbiór.

Term:
//Serio? Serio? Nawet nie wiem jak na to zareagować...
Ignorując puknięcie mówię:
-No mogło być gorzej.
Thies:
Biorę i mówię:
-Zawsze lubiłem robić interesy z WAR'em...
Jace:
Chyba więcej się stąd nie dowiem...
I z tą myślą kieruję się do mojego pokoju...

//Wykorzystać siłę przeciwnika przeciwko niemu. 2,5 metra wzrostu, masa ponad 300 kg, uderzenie takie, że spokojnie mogłoby rozłupać pancerz wykonany z mandaloriańskiej stali...
-Za niedługo tam wyruszamy. I mamy nowego przepraszam, nową komandor. Moją padawan.

Kali
Przed mistrzem Kenobim pojawiła się taka oto wilczyca
Stanęła na pięć metrów przed nim i pokazała kły i rozłożyła skrzydła w ustawieniu bojowym.
-Wela, spokojnie...-powiedziała Kali i dała ręce w uspokajającym geście.

Wela wzięła się na skok, pomerdała ogonem i skoczyła na Kali i zaczęła ją lizać.
-Spokój, już...-Kali uśniechnęła się i zaczęła się śmiać i siè przewróciła.

//Nope, nope nope. Jest lekko wyje*ane na kanon ale to to przesada.//

//Spoko...
Mała taka wilczyca pojaeiła się wśród puorunów na prawym ramieniu Kali. Popatrzyła się na mistrza Kenobiego.
-A wy co, młoda para?-powiedziała głosem Kali.
-Cicho Wela...

Jace:
Po drodze widzisz małego Rancora i Shmi.
Kasen:
Rankor spogląda na ciebie.
Kali:
-Dziś mnie nic nie zaskoczy...
Lando i Term:
Do gabinetu wchodzi uczennica Landa.
-Czyli będę odbijała dom...
Thias:
-Nam też z tobą.
Fox zabrał klona i jego kanonierka odleciała.
Shmi:
Widzisz mistrza Jace.

Lando
-Wczoraj ja, dzisiaj ty. Raczej wdzyscy twi'lekowie w 410 mają podobne zdanie do twojego.
Kasen
Spiernicza w podskokach.
Shmi
-Sytuacja pod kontrolą-stara się nawiązać kontakt z Rancorem.
Wale
-Jakby mistrz miał bardziej otwarty umysł, to by mistrza opiekun duszy też się pojawił...-poleciała na jego ramię.
-Ale wie mistrz, że mogę być większa, co?
Kali
-Cicho...

Labdo
-Ale niestety komandorze Term, pan, 2, 4, 16 i 18 pułk (po kolei, ciężka piechota "Fox", oddziały wsparcia "Ahsoka Tano", lekka piechota "Yoda" i pułk piechoty liniowej "Senat") wzmocnione o 64 batalion spadochroniarski "Zakon" i 1 batalion marines "Ploo Kon" udacie się nie na ryloth, tylko na Kamino bronić waszego domu. I tak potrzebowały luzu.

//No i muszę czekać na Opliko...//

//Jak się nie odezwie przez dwa dni, zamiń go w NPC.

//A zamieniaj go już.

Labdo po chwili odszedł, podszedł do szklanej skrytki z napisem "Jak trzeba walczyć na ścigaczach-zbić szybkę"-zbił ją i wyciągnął lancę świetlną. Obrócił ją i aktywował. Czerwono-niebieskie ostrze wystrzeliło z rękojeści.
-Jak dartha Chratisa... A przy okazji biezwykle poręczna. Jak dla mbie...-zaśmiał się. Sppjrzał się na Assayę.
-Kiedyś Cię nauczę, jak walczyć tym. I tak, mam tego sporo.

Kasen zatrzymał się dopiero w bibliotece.
-Matko... Kto wpuścił... Do Świątyni... Rancora?!...-sapiąc i podpierając się na kolanach.

Lando:
-Siły na Kamino? Separatyści nie odważyliby się zaatakować...
Kasen:
Przychodzi ci do głowy jedna myśl. Lando był ostatnio na Felucji. Gdzie żyją Rancorny olbrzymie.
Shmi:
Coś w stylu gadania niemowlaka i gadania mama.
Kali:
-Kiedyś chyba coś takiego widziałem...

Lando
-Spora część sił leci na Ryloth. Kamino będzie łatwym celem.-podsunął Assai informacje o tajnej, piątej dywizji swojego Legionu. Popatrzył się na nią wzrokiem ani mru-mru. Ruchy jego lekku w lekku (język) tylko to potwierdziły.
Kali
-No widzi mistrz...-zamarła, a Wale zmieniła kolor na czarny.
-Coś się poważnego stało na Mandalorze...
Kasen
-Super... Z Świątyni robi się Zwierzyniec...-szuka informacjino rancorach.
Shmi
-Oooo, on ma jeszcze parę miesięcy... Jaki uroczy mały rancorek...-podsunęła się do niego.

Kasen
-Dobra, gatunki... E,-mrucząc pod nosem-dathomiriański, Felucjański, Olbrzymi, karłowaty, zdjęcie nastoletniej, nagiej mistrzyni Shmi uje...-zdjęcie schował za pazuchę-, parę jeszcze innych... O, notka o olbrzymich. Uwaga, młode przywiązują się do opiekuna. Podczas jego dłuższej nieobecności zaczynają się dosać, dostają napadów depresji... Uwaga do dathomirianek... w okresie ząbkowania nie dawać im ręki, ani niczego na ręce, dopóki nie zaufa w 100%...

Kasen
-Dobra...-wyszedł i poszedł do pokoju. Tam popatrzył się na zdjęcie-Nawet ładna była... Czy to jest wytatuowany mistrz Lando. Chyba miała wtedy 15 lat... A wtedy pozabijaliby się oboje.

Kali:
-Też coś odczułem.
Lando:
-Zła wiadomość!
Wbiegł jakiś klon z pokoju obok.
-Duchess Satine nie żyje!
Kasen:
I tak idziesz
Shmi:
Nagle Rankor cię ugryzł.

Shmi zmusza rancora Mocą, by ją puścił.
Kali
-Ta... Wielki smutek, wielka złość i żal, ale też nutka radości i zadowolenia... Niewielkie ilości niedowierzania... Mistrzu Kenobi, obawiam się, że Mandalor Księżna Satine Kryze została...-głos jej ugrzązł w gardle-zamordowana... Najszczersze kondolencje...
Lando
-Co?!?!?! No jak jasna cholera no, to są jakieś jaja... Dwa pytania, kto zamordował i kogo okrzyknięto nowym Mandalorem. Już tłumaczę Assayo, bo Mandalorem bardzo rzadko się rodzisz. W większości przypadków lud Mandalory ogłasza nowego Mandalora, jak miało to miejsce w chociażby przy wyborze Duchess. I to nie są złe wieści. To są KATASTROFALNE wieści.
Kasen
Przechadza się nucąc piosenkę z "Jak rozpętałem wojny Mandaloriańskie".

Lando:
-Pamięta sir kogo pan dziś ścigał myśliwcem? Przebił mieczem świetlnym dokładnie serce.
Kasen:
I tak idziesz. Słyszysz jak Kali mówi coś o kondolencjach.
Kali:
-Niemożliwe...
Shmi:
Puścił.

Lando
-Przepraszam na moment.-poszedł do sąsiedniego pomieszczenia i jak nie zaczął klnąć w togruti, manda'o, basicu, twi'lekańsku, sithańsku, rodiańsku... Po okołu piętnastu minutach wrócił.
-Przepraszam. No nic, wydzielone siły udają się na Kamino, a reszta na Ryloth. A co do Mandalora, wybrali następnego?
Kali
-Mistrzu, ja naprawdę nie wiem, to tylko przypuszczenia. Ja nie wiem, co się tam stało, ale daj chwilę-zakłada hełm i przez Holonet łączy się z Korkiem.
-Korkie, co się stało?!-daje na holoobraz i głośnik.
Kasen podchodzi bliżej, a Wale patrzy się na niego smutnymi oczyma.
Shmi odchodzi w korytarze.